Zaprezentowane dziś czekoladki to kolejny upominek przywieziony mi przez tatę z Włoch, a także drugi wyrób należącej do koncernu Nestle marki Perugina. W skład otrzymanego zestawu Grifo weszło dużo czekoladek mlecznych, średnia liczba 70-procentowych i tylko siedem ciemnych z nieznaną zawartością kakao. Produkt z jednej strony wydał mi się uroczy, a z drugiej zupełnie nie mój. Żeby go otworzyć i przystąpić do degustacji, zbierałam się jeszcze dłużej niż zwykle.
Perugina Grifo: al Latte, Fondente, Fondente 70%
Czekoladki z zestawu Grifo różnią się kolorystyką papierko-sreberek. Mleczne są różowe, czerwone, niebieskie i żółte, nieokreślone ciemne czarne, 70-procentowe zaś złote. Po rozebraniu do nagości okazują się twarde i nietłuste (nawet mleczne). Są całkiem… zwykłe.
Mleczne czekoladki są twarde, zwarte, suche i chrupiące. Pachną zwykłą mleczną czekoladą, a to i tak ledwo co. Smakują słodko, acz nieprzesadnie. Sprawiają wrażenie odrobinę plastelinowych. Są nieznacznie gęste i słabo bagienkowe, na dodatek dopiero po dziesięciu latach ciumkania. Zawierają sporą ilość drobnego proszku przypominającego węgielny pył.
Ciemne czekoladki przez wzgląd na czarny papierek sprawiają wrażenie najwytrawniejszych, jednak kolejność wymienienia smaków w paczce Grifo wskazuje, iż w rzeczywistości są łagodniejsze – obstawiam 50% kakao. Okazały się jeszcze suchsze od czekoladek mlecznych i odznaczają się niezbyt intensywnym zapachem ciemnej czekolady. Mają ładny i apetyczny kolor. Są bardzo twarde oraz kruche jak kość. Nie zawierają prawie wcale goryczy. Nie tworzą bagienka, nie są plastelinowe, nie ma w nich proszkowatości. Cechują je nieznaczna cierpkość i słodycz uplasowana na niskim poziomie.
Czekoladki z zawartością kakao 70% są ciemne i suche. Po kolorze – a jak się miało wkrótce okazać, również po smaku – nie odróżniłabym ich od wariantu opisanego wyżej. Czekoladki są twarde jak kamień oraz jeszcze mniej słodkie od poprzedników. Nie tworzą bagienka, acz zahaczają o lekką plastelinowość. Smak jest stłumiony. Nigdy bym nie powiedziała, że mają aż 70% kakao.
Zestaw Grifo marki Perugina uważam za przeciętny, choć lepszym określeniem byłoby: żaden. Czekoladki niemal nie mają smaku, są minimalnie słodkie i łagodne. W konsystencji twarde jak kamień i suche. Nie tworzą bagienka, za to zawierają proszek. Mleczne są nudne, ciemne zaś kakaowe w stopniu rozczarowującym. Idealna bombonierka dla osób chorych, które i tak nie czują zapachu i smaku.
Na te czekoladki od Nestle szkoda czasu. Jeśli trafią w wasze ręce, czym prędzej je oddajcie lub potraktujcie jako dodatek do posiłków: owsianki, kaszy manny, budyniu, ciasta.
Ocena: 3 chi
Ładnie wyglądają jak małe sztabki złota :)
Szkoda, że za świetnym wyglądem nie kryje się równie świetny smak.
Nie podobają mi się. Nawet logo, ten gryf, brzydki (a ja lubię takie stwory).
Najpierw myślałam, że jadłam coś „na P” od Nestle jako okropna czekolada na rynek litewski, ale jednak to nie to.
Ta łagodność 70 % to pewnie dlatego, że policzyli nie tylko miazgę, ale i tłuszcz.
No nie krytykuj ich za bezsmak! Nestle pewnie chciało rozwijać wyobraźnię konsumentów. Nie czujesz? Wyobraź sobie jakiś!
70 % niech będzie… o nutach nugatu z węgla drzewnego, ciemne to z kośćmi wtopionymi w miazgę, a mleczne… No, dajesz! :D
Jezu, że też nie zczaiłam idei tych czekoladek!!! Dziękuję Ci, teraz je doceniam. Hmm, skasować recenzję?
PS Mleczne z mleka prosto z wymion włoskich polnych myszy.
A mnie się mleczne skojarzyły z mlecznymi zębami. Skoro są takie chrupiące, to idealne, by ukatrupić dziecięce zębusie.
Mówisz, że producent czekolady ma dwie profesje i jest też dentystą? Lub kidnapperem?
Nie skasować… Unicorna walnąć!
PS Akceptuję. Gdzie można składać hurtowe zamówienia?
Określ zapotrzebowanie w tonach i podeślij mi na maila, ja uruchomię maszynę dystrybucyjną.
Ta marka e ogóle mnie nie zachęca do spróbowania jak wszystko co włoskie …. oni w ogóle słodyczy robić nie umieją !
Hola, hola, czekoladki Baci są przepyszne ;>
Zwyklali. Myślałam, że to są takie nadziewane czekoladki (jak Merci trochę). Szału nie ma, tyłka nie urywa.
Ja wiedziałam, że są bez nadzienia, ale liczyłam na bagno w gębie.
Patrzyłam na mnie dziś i stwierdziłam, że jutro spróbuję. Chyba mi się odechciało ; )
Polecam bananową Millano. Kupiłam dla zgrywu, tymczasem…
Białe Baci są w porządku, ale ogólnie produkty Peruginy to takie byle co. Tak samo jak nasze polskie czekolady, ta sama półka.
Goplana jest sto razy lepsza od tych czekoladek. Tak przynajmniej zakładam po zjedzeniu tworów nadziewanych, bo z czystą czekoladą mleczną nie miałam w ostatnich latach do czynienia. Ciemną jadłam Terravitę i też uważam ją za o niebo lepszą od czekoladek Peruginy.
We Włoszech, Perugina to niemal synonim czekolady. W ogóle ciekawe jest to, że w wyżej rozwiniętych krajach nie ma tylu marek czekolady, co u nas.
Nie ma? W sensie lokalnych czy w ogóle? Bo jeśli owe kraje nie importują Milek, Lindtów czy zwykłych dyskontówek, to wg mnie słabo.
Milki i Lindty są praktycznie wszędzie, ale na tym prawie koniec. Gdziekolwiek byłem, widziałem z 4 marki, z czego dwie to Milka i Lindt, trzecia to często Nestlé, a czwarta to jakaś lokalna (krajowa). A u nas pełen bukiet Wedli, Terravit, Goplan, Mieszków i innych Waweli, o importach nie wspominając.
I uważasz, że mniej = lepiej? Ja wręcz przeciwnie.
O właśnie, pewnie w budyniu sprawdziłyby się smacznie :)
Albo w jakimś wypieku :)
Waniliowym albo biszkoptowym, mmm :3 Chociaż, prawdę mówiąc, mnie się takie kompozycje podobają tylko na zdjęciu.
Szkoda, że wypadają słabo, bo prezentują się całkiem ładnie. Jeśli chodzi o stronę wizualną, to mogłyby być dobrym prezentem, ale nie miałabym serca obdarowywać bliskich czymś, co mnie samej nie smakowałoby.
Ja tam rozdaję rzeczy, które mi nie smakują. Różne są gusta. Poza tym lubię łączyć się z kimś w nienawiści do danego produktu :D