Od czasu do czasu dopada mnie dylemat, czy podobne do siebie i degustowane tego samego wieczora lub niedługo po sobie słodycze powinnam prezentować jeden po drugim, czy może jednak warto poświęcić na napisanie recenzji odrobinę więcej czasu i stworzyć porównanie.
Choć w znacznej większości przypadków wybieram opcję pierwszą, tym razem zdecydowałam się wygospodarować dodatkowe minuty i zestawić dwa odpowiadające sobie i dostępne na polskim rynku batony oblane białą czekoladą: WW White od Wedla i Kit Kata White od Nestle.
Kit Kat White vs WW White
Białego Kit Kata jadłam wielokrotnie – choć oczywiście rzadziej niż klasycznego mlecznego – do wafla WW zaś podeszłam po raz pierwszy. Produkty różnią przede wszystkim:
- kraj pochodzenia (Nestle – Szwajcaria, Wedel – obecnie Japonia),
- gramatura (40 g dla Kit Kata i 47 g dla WW),
- kaloryczność (z korzyścią dla Kit Kata, który w 100 g dostarcza niecałe 545 kcal; WW aż 590 kcal),
- forma (twór Nestle to duży pojedynczy baton, Wedla cztery połączone paluszki),
- skład (na końcu recenzji),
- krem (w Kit Kacie ma smak kakaowy i są go trzy warstwy, w WW śmietankowy i zajmuje dwa piętra).
Batony mają również odmienne zapachy. Kit Kat raczy nozdrza białą czekoladą, czym przypomina wyroby konkurencyjnej marki MARS. WW sprawia wrażenie pokrytego sztucznawą polewą śmietankową.
Kit Kat White marki Nestle waży 40 g i dostarcza 218 kcal.
WW White marki Wedel waży 47 g i dostarcza 277,5 kcal.
Degustację zaczęłam od batona, którego forma wydaje mi się mniej interesująca, a więc od WW White. Produkt zaskoczył mnie czekoladą. Ponieważ jej zapach jest złudnie śmietankowy i polewowy, nie spodziewałam się cudów. Tymczasem okazała się rewelacyjna. Bardzo słodka, rzeczywiście śmietankowa, gęsta, tłuściutka i bagienkowa. Nie zawiera proszkowatości. Po bokach znajduje się jej więcej, acz ze względu na formę i rozmiar i tak zasmucająco mało. Wielka szkoda.
Ponieważ warstwa zewnętrzna w Kit Kacie White pachnie przyzwoitą i pozbawioną wedlowskiej cukrowości czekoladą, nie dawałam jej forów – liczyłam na wiele. Zamiast śmietankowości zawiera nutę wanilii. Po bokach jest gruba, przez co aż się prosi, by ją zgryźć. Okazała się spodziewanie słodka, jednak nie słodziutka, czyli inna niż w WW. W porównaniu z tworem wedlowskim sprawia wrażenie wytrawniejszej, skierowanej do osób dorosłych. Rozpuszcza się wolniej, ale tłuściutko i gęsto. Wciąż bagienkowo, lecz mniej niż biała czekolada Wedla. Jest proszkowata.
Wafelek w WW White jest kruchy. Skrywa dwie chude warstwy nadzienia, w smaku odpowiadającego zapachowi, czyli sztucznie śmietankowego.
W Kit Kacie White wafel również jest kruchy, tym razem jednak przełożono go aż trzema cienkimi warstwami nadzienia. Niestety klasycznego kakaowego, za którym w wykonaniu marki Nestle nie przepadam. Da się przyzwyczaić, choć nie obraziłabym się, gdyby zastąpiono go innym, jasnym. Krem jest ziarnisty i słodki, acz w odniesieniu do czekolady cukrowo neutralny.
W batoniku Wedla dominuje smak białej czekolady. Gęstej i bagienkowej, słodziutkiej i śmietankowej. Łakoć ustawia Kit Katowi poprzeczkę wysoko. Okazał się idealnie kruchym cukrowo-śmietankowo-białoczekoladowym szaleństwem. Z wyglądu i aromatu niepozornym, w smaku rewelacyjnym.
Konkurent od Nestle z kolei przekonuje mnie formą, rozmiarem i zapachem. Jego smak jest bardzo dobry, choć blask WW White nieco go przesłonił. W całokształcie baton okazał się zdecydowanie mniej słodki, a także wolniej się rozpuszcza. Uważam, że przydałoby się zmienić smak jego kremu.
Choć WW White zasługuje na 6 chi, a Kit Kat White tylko na 5 chi, nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, że produkt Wedla wygrał. Albo inaczej: pod względem smaku i konsystencji rzeczywiście zwyciężył. Nie oznacza to jednak, że podczas kolejnych zakupów wybiorę właśnie jego. Zważywszy na fakt, że żaden smak nie jest niedobry – oba batony są pyszne, tylko w inny sposób – a forma produktu od Nestle bije wedlowską na głowę, podejrzewam, że w moim koszyku znajdzie się właśnie Kit Kat White.
Ocena dla Kit Kata White od Nestle: 5 chi
Ocena dla WW White od Wedla: 6 chi
Nie jadłam żadnego z nich więc się nie mogę wypowiedzieć ale z tego co czytam to żal że producent ww nie zdecydował się na wersję ww White czekolady dużej :)
Bardziej niż dużą „czekoladę” wolałabym większy pojedynczy baton.
Pierwszy raz jadłam kit kat a White i muszę powiedzieć że jest pyszny
To teraz skuś się na WW i zobaczymy, czy jesteśmy zgodne.
Jadłam obydwa, ale w odstępie czasu trudno myśleć o różnicach. Na obecną chwilę wybrałabym chyba WW :D
Ponieważ? ;>
Tak podpowiada mi mózg ;)
Białego Kit Kata sobie darowałam, bo miałam traumę po białym Snickersie i doszła do wniosku, że mdły kitkatowy krem + biały wierzch to coś, co może tylko zaszkodzić memu zdrowiu psychicznego. :P
O Wedlu słyszałam same dobre rzeczy, ale mnie nie ciekawi. Teraz tak tylko pomyślałam, że zwykłej białej czekolady tego producenta nigdy-przenigdy nie jadłam.
Ziomie, ale co mają wspólnego białe twory Nestle i Marsa? Inne koncerny, inne cechy ;>
Biały Wedel jest pyszny, tyle że ja w ogóle lubię produkty Wedla.
Białość. xD Nie no, uznałam, że biały wierzch w pewnych rzeczach jest dla mnie nie do przejścia i tyle.
Ja nie lubię czekolad Wedla ogółem, ale KarmeLove z orzeszkami mi nawet smakowała. Może i białej bym tak źle nie odebrała? Nie wiem, trudno mi stwierdzić, gdy obecnie czuję, że nawet przy białych Domori / Original Beans bym się krzywiła.
A biały wierzch na szczytach gór?
Ja Ci się dam krzywić na białą O.B.!
NIe jadłam ani jednego ani drugiego i nie zamierzam. Białe polewy nigdy mi nie smakowały (mojemu Tacie również) ;)
Polewy-polewy czy czekolady?
I tego i tego – dla mnie w smaku to margaryna z cukrem
Rozumiem, choć nie podzielam.
Ale trudny wybór :D Chyba też się musimy skusić na takie porównanie :D
Polecam, zachęcam :)