Na koniec przygody z czekoladowymi babeczkami Choco cups marki Baron zostawiłam wariant najmniej interesujący: Raspberry Cheesecake. W deserach i lodach to smak, którego nie tykam. W nadziewanych czekoladach też niespecjalnie mnie kusi. Prawdę mówiąc, na zakup Choco cups Raspberry Cheesecake skusiłam się przede wszystkim dlatego, żeby przedstawić na blogu całą serię. Poza tym wiedziałam, ze na pewno nie będą złe, a co najwyżej średnie. Nie spotkałam jeszcze produktu Millano, który by mnie zawiódł.
Łakocie od Millano są piekielnie słodkie i plebejskie, ale cudownie mlecznoczekoladowe, gęste i bagienkowe. Idealnie wpisują się w środkową półkę sklepową. Gdyby zyskały na popularności, śmiało mogłyby konkurować z równie słodką i dziecięcą Milką. Może któregoś dnia…
Choco cups Raspberry Cheesecake
Pod względem twardości czekoladowe babeczki z nadzieniem o smaku sernika z malinami odpowiadają wariantowi Caramel Brownie. Oznacza to, że są na tyle stałe, iż można je przekroić nożem oraz ugryźć – zęby nie zapadają się jak w plastelinę – acz na szczęście daleko im do kamienia. Tuż po znalezieniu się w ustach gęstnieją i przemieniają się w idealne bagienko.
Choco cups Raspberry Cheesecake marki Baron od Millano dostarczają 514 kcal w 100 g.
Opakowanie liczy 2 babeczki (40 g) i zawiera 206 kcal.
1 babeczka z kremem o smaku sernika i sosem malinowym waży 20 g i dostarcza 103 kcal.
Sernikowe Choco cups pachną zwodniczo, bo pozornie pysznymi galaretkami malinowymi. Na szczęście już wiem, że w galaretkach kuszący jest wyłącznie aromat. Same cukierki – np. Opolanki – smakują okrutnie.
Czekolada okalająca wnętrze jest tradycyjnie gruba i idealnie uformowana. Daje się poznać jako mleczna, słodka, dziecięca. Jest gęsta, tłusta i bagienkowa. Pylista.
Podobnie jak w pozostałych wariantach Choco cups, nadzienie w wariancie Raspberry Cheesecake dzieli się na dwie części. Góra to fluorescencyjny malinowy żel. Jest gęstawy i lepki. Smakuje czystym cukrem i esencją malin. Poziomem słodyczy wypala kubki smakowe.
Dolną część zajmuje biały krem. Jest mięciutki, puszysty i pylisty. Niemal musowy (piankowy). Okazał się zdecydowanie mniej słodki od sosu, co przyjęłam z ogromną ulgą. Smakuje po prostu słodko. Nie ma niczego wspólnego z sernikiem, więc na próżno szukać podobieństw.
Choco cups Raspberry Cheesecake to – delikatnie mówiąc – najsłodszy wariant babeczek marki Baron. Mordują cukrowością i przyprawiają o zawał zębów. Nazwie odpowiadają tylko w połowie, bo z uwagi na sos są malinowe, ale nie przywodzą na myśl sernika nawet przez sekundę. Punkty zdobywają głównie dzięki obłędnej mlecznej czekoladzie Millano.
Do Choco cups z rzygliwie cukrowym i klejącym sosem malinowym nie wrócę.
Ocena: 4 chi
(za konsystencję babeczek oraz urok czekolady)
Dziwne, że aż tak słodkie, bo spodziewałabym się raczej połączenia cukru i powalającego, chemicznego kwachu. Smak mój mógłby być, ale… wiadomo: nie to. A co do wstępu, to mnie chyba jednak Milka obrzydza nieco mniej, bo w niej takiego jakiegoś dziwnego posmaku aromatu jak w Baronie nie czułam. Zastanawiam się, co to może być.
Pierwiastek plebejskości (czyt. wyciąg ze stóp Bogdana).
Sosy owocowe jakoś mi się z czekoladą nie komponują, a ta cukrowość przeraża.
Według mnie komponują się dobrze… o ile nie są malinami :P
Nie poczułam się zachęcona ;P
Rozumię :)
Sernikowe smaki uwielbiamy ale sztucznie malinowe już nie :P
Sam sernik jest spoko. Sernik z sosem owocowym – NIE.