Od jakiegoś czasu nie rzucam się w sklepie na słodycze jak desperatka. Nowości kupuję pojedynczo lub – jeśli jestem pewna, że będą mi smakować lub byłabym głupia, tracąc okazję do złowienia czegoś trudno dostępnego, sezonowego bądź limitowanego w niskiej cenie – podwójnie. Cóż więc się stało, że w poczciwej Biedronce przypuściłam atak na Princessę Special Edition White Lemon i położyłam na taśmie cztery sztuki, z trudem opierając się, by nie dołożyć jeszcze kilku?
Wytłumaczeń może być wiele. Po pierwsze, to edycja limitowana i gdybym nie postąpiła kompulsywnie, nie wróciłabym po nią i pozwoliła zniknąć z rynku. Po drugie, cena zachęcała do kupienia nawet stu sztuk. Po trzecie, ubiegłoroczna letnia edycja Princessa Special Edition White Raspberry bardzo mi smakowała. Po czwarte – i to jest właściwa odpowiedź, wszak najważniejszy powód – miałam bardzo zły i pełen smutku dzień, a nic tak nie poprawia humoru, jak (niejednokrotnie bezsensowne) słodyczowe zakupy.
Princessa Special Edition White Lemon
Cytrynowa Princessa pokryta białą czekoladą jest zbudowana dokładnie tak samo, jak wersja malinowa sprzed roku. Na górze występują chrupki zbożowe – według producenta płatki pszenne – i kawałki owoców (tu: cytryny). Pod nimi znajduje się warstwa czekolady deserowej. Przylega do jasnych wafli, pomiędzy którymi tkwi serce batona: dwie warstwy nadzienia cytrynowego.
Princessa Special Edition White Lemon marki Nestle dostarcza 548 kcal w 100 g.
Wafel z kremem cytrynowym w białej czekoladzie waży 33 g i zawiera 181 kcal.
Princessa White Lemon pachnie bardzo intensywnie, wręcz ostro. Niestety jest to aromat sztuczny, przypominający chemię domową, np. płyn do mycia naczyń. Polewa z białej czekolady pokrywa ją szczelnie – Nestle zdecydowanie nie oszczędzało. Nadzienie przybrało barwę fluorescencyjnie żółtą.
Ponieważ Princessa White Raspberry też zapowiadała się sztucznie, a wyszła pysznie, byłam dobrej myśli.
Posypkę na białej Princessie cytrynowej tworzą bardzo twarde i cudownie chrupiące chrupki. Nie są lekkie i kruche, ale właśnie chrupiące. Między nimi znajduje się znacząco mniej kwaśnych żelków cytrynowych. Nie mają one wiele wspólnego z prawdziwymi owocami – to spreparowane twory. Zakochałam się w nich, ponieważ konsystencją przypominają… cytrynowy karmel.
Czekolady w batonie są świetne. Biała jest tłuściutka, słodka i smaczna. W strukturze proszkowata. Choć jest jej zdecydowanie więcej od czekolady deserowej, tę drugą również czuć, i to bardzo wyraźnie.
Wafelek w Princessie Special Edition White Lemon zaskakuje. Jest lekki, kruchy, chrupiący i… pozbawiony charakterystycznego dla Princess stetryczenia. Czyżby marka wzięła sobie do serca głosy niezadowolonych klientów i poprawiła recepturę? A może płaty waflowe do batonów sezonowych wytwarza się wedle innego przepisu? Prawdę mówiąc, odpowiedź nie ma nadrzędnego znaczenia.
Nie mniejszym zaskoczeniem jest krem. Tak miękki i puszysty, że (konsystencją) nie można się nie zachwycić. Cechują go wysoka tłustość i proszkowatość, albo wręcz ziarnistość. Grubością budzi podziw – tu także marka Nestle nie oszczędzała. Nadzienie smakuje słodko, ale ma wyraziście kwaśne punkty, które bezdusznie kopią w nieprzygotowane na atak kubki smakowe.
Limitowana Princessa Special Edition White Lemon rozkochała mnie w sobie od pierwszego ugryzienia. Uwielbiam wafle i ciastka przekładane kremem cytrynowym, poza tym biała księżniczka przypomina mi cytrynowego Liona. Jest krucha jak on, czekoladowa jak on i karmelowa jak on, przy czym tu funkcję karmelu przejmuje gęsta posypka cytrynowa.
Kocham przełamania konsystencji i smaku, jakie występują w Princessie White Lemon:
- twarde chrupki vs leciutkie wafle,
- bagienkowość czekolady vs kruchość wafli,
- łagodna biała czekolada vs kakaowa deserowa,
- słodycz polewy vs szokująco kwaśne nadzienie.
Do tego dochodzą: wszechobecna tłustość i mięciutkość, brak stetryczenia w waflach oraz krem w postaci puszku. A co się dzieje z waflem w gorącej herbacie…
Jedyna rzecz do poprawy w białej Princessie cytrynowej to rozkład kwaśności w kremie. Według mnie powinna być jednolita, a nie morderczo punktowa. Intensywność jest w porządku.
Ocena: 5 chi
Smakowała mi :)
Mnie też, nawet bardzo. Ale o tym wiesz już z recenzji :P
Na razie nie czytałam, bo niedługo sama otwieram. Niby wiem, że większość słodyczy odbieramy skrajnie inaczej, no ale…
Mam tylko nadzieję, że nie będzie z tą Princessą u mnie tak źle, jak było z malinową w białej czekoladzie.
Ty tam siedź cicho i zapychaj się swoimi ciemnymi Special Edition. Ja przygarnę wszystkie białe. Deal?
NIE! Zjadłam, przeczytałam i kurde, chyba rozejrzę się jeszcze w sklepach za tymi białymi tłuściochami.
No nie wierzę… Ale nowej Salty Caramel z Planety Singli to better nie kupuj. Taki wymiot, że szkoda gadać.
Nie lubię batonów z nutą cytrusową (ogólnie to większości słodyczy z taką nutą), więc tej do tej pory nie kupiłam i zapewne tak już pozostanie.
Tak się zastanawiam… Cytryn w połączeniu z czekoladą nie lubisz nawet bardziej niż pomarańczy? Na równi? Mniej?
Chyba na równi – ogólnie cytrusy mi się z czekoladą nie komponują, choć zdarzają się wyjątki.
o, mój ulubiony wafelek :D
Co lubisz w nim najbardziej? :)
Jest jakaś limitka Princessy z okazji premiery II. części „Planety Singli”.
Byłem zszokowany że Stuhr teraz wszędzie się pcha, to i do wafla się „nadział”. xD
O, nie słyszałam. Znajdziesz zdjęcie? Gdzie można upolować takie cudo? Mam nadzieję, że nie krem nie ma smaku… nadzienia ze Stuhra :P
https://www.rossmann.pl/Produkt/Princessa-Planeta-Singli-Edition-wafel-z-kremem-z-solonym-karmelem-posypany-platkami-pszennymi-w-,437676,5498
Mi to przypomina czasy, kiedy w 2004 r. była Princessa Gold. Miała podobny skład.
Dziękuję bardzo za link. Muszę jej poszukać uważniej, bo nie widziałam, a w Rossmannie byłam w zeszłym tygodniu.
Mimo, że nie lubimy cytrusów w słodyczach to ta Princesska nam smakowała :)
Oczywiście chrupałyście na spółkę? ;>