Po bohatera dzisiejszej recenzji – wafla lidlowej marki Tastino – sięgnęłam po to, by porównać go z odpowiednikiem dostępnym w Biedronce. Batony Alpino i Apeninky odwołują się do klasyki oblanej polewą obwodowo (tylko po bokach), czyli Góralków. Nie przepadam za oryginałem, jednak ich byłam ciekawa.
Apeninky z Lidla występują w trzech wariantach smakowych: orzechowym, kakaowym i mlecznym. Ważą po 40 g i dostarczają od 547 kcal w 100 g. Z kolei Alpino z Biedronki dostępne są tylko w dwóch: orzechowym i czekoladowym. Ważą po 47 g i dostarczają mniej niż 500 kcal w 100g.
Apeninky z kremem orzechowym
W przeciwieństwie do wafli z Biedronki, Apeninky wyglądają zachęcająco. Wypieczony wafelek częściowo pokryto doskonale rokującą polewą w kolorze mlecznej czekolady.
Zapach również kusi: jest laskowoorzechowo-czekoladowy. Słodki – bardzo! – i mleczny, bez choćby cienia plastiku czy ordynarnej sztuczności, jak w Alpino orzechowym. Ferrero Rocher splata się tu z Nutellą.
Wafel Apeninky marki Tastino dostarcza 562 kcal w 100 g.
Batonik z kremem orzechowym z Lidla waży 40 g i zawiera 225 kcal.
Polewa znajdująca się po bokach produktu jest cienka. Smakuje słodko i mlecznie, więc smacznie. Według producenta to prawdziwa mleczna czekolada. Jest tłusta. Orzechowy krem dorzucił do niej swoje trzy grosze, w związku z czym dyskretnie zdradza, co czeka degustatora, gdy dotrze do środka.
Płaty waflowe są ciemniejsze od biedronkowych, acz nadal jasne. Zdecydowanie mniej kruche i niestety stetryczaławe. Przylegający do nich krem niby wygląda na gruby, lecz w rzeczywistości jest go mało. Cechuje go przeogromna proszkowatość, czy nawet ziarnistość (wynikająca z dodatku rozdrobnionego cukru?). Jest tłusty, luźny, rzadkawy i oleisty. Daleki od nadzienia suchego typu, jak tylko się da.
Dobrą stronę wafla Apeninky stanowi smaku kremu. Mimo iż bardzo słodki i sztuczny, potrafi sprawić przyjemność. Tym bardziej szkoda jakości całokształtu. Wafel powinien być kruchy, a nie styropianowy, krem nie tak ziarnisty i tłusty, słodycz każdej z warstw zaś niższa.
Mimo iż wygląd podsuwa inny wniosek, to wafel z Biedronki jest lepszy – zarówno jakościowo, jak i smakowo. Nawet jeśli Alpino straszy nieidealną polewą oraz tanią plebejskością, bije na głowę cukrowe, oleiste, ziarniste i stetryczaławe Apeninky. Dla mnie wybór jest oczywisty.
Jeśli jesteście miłośnikami wafli, które ważą mniej od wyrobów konkurencji, a przy okazji dostarczają więcej kalorii, Apeninky są dla was. Powinniście skusić się na nie również w sytuacji, w której najdzie was ochota na słodycze styropianowe, proszkowato-ziarniste, tłuste i cukrowe. Na tyle stetryczałe, że aż idące w suchość. Jestem pewna, że z najtańszą czarną herbatą z barku dziadków będą wprost wyborne.
Apeninkom bardzo blisko do Góralków. Nie zdziwiłabym się, gdyby miały jednego producenta.
Ocena: 3 chi
Tego też zapewne nie zjem :D A Goralków nie jadłam wieki, zapomniałam już o ich istnieniu.
I dobrze, że zapomniałaś. Góralki nie są słodyczami, którymi warto zaprzątać sobie głowę.
Ja do wafelków z Lidla mam uraz po kokosowym Rogerze. Już mniejsza, że i tak stetryczały itd., że ja ostatnio niewaflowa, za nic i tak nigdy bym go nie spróbowała.
Rogera nie miałam między kłami nigdy.
Zapach brzmi baaardzo zachęcająco. Aż mi się nasuwa angielskie słowo – mouthwatering. Natomiast stetryczałość i konsystencja kremów zdecydowanie są zniechęcające. Dramat.
Pierwszy raz słyszę takie słowo ;o Skąd je wzięłaś? Jakieś testerskie jutuby?
NIe kupuję takich wafelków ;)
Nieee… Nie kłam! ;D
Tych wafelków w Lidla akurat nigdy nie próbowałyśmy :)
I lepiej tego nie róbcie.