W dużej przesyłce od Purella Food – poza produktami własnymi marki oraz dystrybuowanymi przez nią zdrowymi przekąskami Banana Joe – znalazłam serię surowych wegetariańskich przekąsek Be Raw!, sygnowanych przez popularną trenerkę fitness Ewę Chodakowską. W jej skład weszły cztery warianty batonów oraz dwa kartoniki z okrągłymi pralinkami: Cocoa pleasure i Oriental boost.
Degustację słodyczy Ewy Chodakowskiej rozpoczęłam od zaprezentowanego dziś batona: Be Raw! Protein 38%, gdyż robiło się coraz cieplej i uświadomiłam sobie, że muszę jak najszybciej uporać się z produktami pokrytymi czekoladą. Ponieważ jednak parę miesięcy wcześniej zjadłam surowe praliny w kosteczkach Cubes Superfood Snacks, na blogu tematycznie przodem puściłam kuleczki Be Raw!.
Be Raw! Protein 38%
Przygotowując się do degustacji Be Raw! Protein 38%, nie byłam pewna, czy jest to raw bar wzbogacony o proszkowate białko, czy gumkowy baton proteinowy odpowiadający np. Go On! od Sante. Po wyciągnięciu z opakowania wydał mi się elegancki i wytworny. Roztacza przepiękny zapach cierpkiej gorzkiej czekolady.
Baton białkowy Be Raw! Protein 38% marki Purella Food dostarcza 383 kcal.
Proteinowy raw bar Ewy Chodakowskiej waży 60 g i zawiera 230 kcal.
Baton z białkiem Ewy Chodakowskiej jest twardy jak skała. Kroi się go z ogromną trudnością, a próby oderwania kawałka kończą się tym, że połowa czekolady ulega skruszeniu i odpada.
Polewa jest bardzo cienka, wobec czego nie sposób ją zgryźć. Wnętrze na oko jest proteinową gumką, jednak podczas jedzenia okazuje się, iż niezupełnie. Prawdę mówiąc, do dziś nie wiem, czym w rzeczywistości jest Be Raw! Protein 38%: surowym batonem owocowym czy klasycznym białkowcem podobnym do Quest Barów, Go On! i innych. Studiowanie składu nie pomaga – na dwoje babka wróżyła.
W ustach Be Raw! Protein 38% wciąż jest nieprzyjemnie twardy i zwartogumkowy. Mimo wysokiej zawartości białka nie przejawia proszkowatości (i bardzo dobrze!). Urozmaicają go fragmenty czegoś, co początkowo wzięłam za drobno posiekaną skórkę daktyli, jednak w rzeczywistości są to lekko chrzęszczące wiórki kokosowe. Zdecydowanie nie przypomina ani typowych batonów białkowych, ani surowych.
W smaku surowo-proteinowy baton Ewy Chodakowskiej jest kakaowo kwaśnawy. Czuć w nim czekoladowość, jednak w mojej opinii niedostateczną. W tle pobrzmiewa nuta oleju kokosowego, która zapewne wynika z zastosowania wiórków (oleju brak).
Niestety Be Raw! Protein 38% marki Purella Food wydał mi się plastikowy, mdły i nijaki. Kakaowy w stopniu niewystarczającym i obarczony klątwą oleju kokosowego. Na domiar złego jest twardy jak kamień, a po wejściu w reakcję ze śliną klei się do zębów niczym krówka mordoklejka.
Ponad połowę batona musiałam wsadzić na 10 minut do piekarnika, bo w przeciwnym razie nie byłabym w stanie go zjeść. Po tym czasie ani trochę nie zmienił wyglądu (powinien urosnąć), ani też nie polepszył się smakowo. Ponieważ polewa stała się nieznacznie tłustsza, a spód uległ przypieczeniu i zaczął chrupać, zdecydowałam się zjeść tylko te elementy. Skalisto-gumkowy środek niestety powędrował do śmietnika.
Z bólem serca przyznaję, że Be Raw! Protein 38% to jeden z najgorszych raw barów, z jakimi miałam do czynienia. Drugą sztukę oddałam osobie, która miała większe szanse go docenić. Niestety nie przyjęła podarunku, w związku z czym batonik trafił do mamy i jej ukochanego. Odebrali go tak samo jak ja.
Ocena: 2 chi
(punkt za smaczną czekoladę i przypieczony spód)
Skład i wartości odżywcze:
(kliknij obrazek, by przenieść się na stronę Purella Food;
odwiedź też fanpage FB i stronę linii Be Raw!)
Zapewne nie spróbuję i chyba wiele nie stracę :D
Wiele? Nic!
Ja je lubię ale w wersji 40 g. Są dwa rodzaje o dwóch różnych składach i konsystencjach…. producent zakpił z konsumenta. Mniejszy baton nue ma chia a siemię lniane. Nie ma tez zmuazdzonych śliwek a całe ich kawałki. Także ten….. ja osobiście wolę mniejszy ma też więcej czekolady i jest miękki
Póki co nie mam ochoty dawać mu drugiej szansy. Nawet w innej, potencjalnie lepszej wersji.
Jak to są dwa rodzaje? I oba można kupić w Rossmanie?
Podpisuję się pod recenzją całą sobą – tragedia… najgorszy raw baton z jakim musiałam się kiedykolwiek zmierzyć ;<
Zjedz jeszcze parę razy, a nuż się przekonasz :D
no nie… nie będę już taką egoistką… pozostawię tą ,,przyjemność” dla innych xD
Dobroduszność Twa granic nie zaznaje!
Mi też nie smakował :P Nie rozumiem zachwytów nad nim w internecie. Dla mnie to chyba jedne z najgorszych raw batonów (te od Ewki).
Pozostałe mi smakują, ale ten to istny potwór.
Mimo tego mam ochotę spróbować xD
Co Cię w nim kusi?
Podzielne opinie :)
Dobra odpowiedź. Mnie też często kuszą produkty o skrajnie rozbieżnych opiniach. No, przynajmniej takie, które mają szansę przypaść mi do gustu.
Okropny. Nie da się tego pogryźć, wiórki Kokosowe słabo wyczuwalne, czekolada ani słodka, ani gorzka.
Poza tym, czy w składzie nie ma błędu? Jak może być więcej tłuszczów nasyconych niż samego tłuszczu? XD
Mnie czekolada akurat smakowała, ale reszta… no, jakoś nie za bardzo :P
Jak ja się cieszę, że i w nowym mieszkaniu znalazłam miejsce, gdzie czekolady są bezpieczne!
Czytając pierwszy akapit opisu myślałam, że chyba nawet w sklepach się za tym rozejrzę, bo to jest tak dziwne… proteinowców nie cierpię, ale takie połączenie, hybryda? Nie mogłam sobie wyobrazić, ale dalej to już… skamieniały plastik, który lepić jak krówka to potrafi, ale smakować czekoladą to już nie raczył… Ble. Współczuję jedzenia tego.
Jak ja się cieszę, że… yyy… chyba jednak nie mam z czego :P
Nie czułam kokosa, a i kwasek był jedynie na poziomie suszonej śliwki – nic specjalnego. Nie oczekiwałam od niego eksplozji kakaowości tylko subtelnego duetu niczym śliwka w czekoladzie.
Skoro to nie jest typowy białkowiec to nie wiem skąd oczekiwanie, że powinien urosnąć :P
Było mi podesłać, to mój ulubiony baton :D Kocham go nad życie, nie przeszkadza mi nieprzesadna słodycz i twardość (moja ortodontka miałaby inne zdanie, ale… kij z nią :D).
Ech. Prawdę mówiąc, pomyślałam o tym, ale na tyle późno, że dostałabyś już przeterminowany.
Buziak :* A z innej beczki: jadłaś Mozartowe czekoladki z Austrii?
Jedne tak, a drugie czekają w szafce i… no, czekają :D
O, to nawet nie wiedziałam, że są różne wersje :D Tej nie jadłam, ale jadłam czerwoną (która nie ma wewnątrz tej kakaowej praliny kolejnego nadzienia).
Jest dużo rodzajów! Pewnie większość to podróbki. Zresztą nie wiem, nie interesowałam się genealogią kulek Mozarta (#achtadwuznaczność).