Podczas pierwszej marcopolowej degustacji na talerzyku wylądował nie tylko wafel z kremem kakaowym, ale również jego orzechowy brat. Batony marki Mieszko różni rodzaj zastosowanej w warstwie polewy czekolady: w Marco Polo Classic jest deserowa, w Marco Polo Hazelnut mleczna. Nie powiem, żebym się z tej zmiany nie ucieszyła. Mleczna czekolada od zawsze ma u mnie pierwsze miejsce.
Marco Polo Hazelnut
Podczas gdy deserowa polewa na Marco Polo Classic lepi się do palców umiarkowanie, mleczna czekolada okalająca Marco Polo Hazelnut sprawia wrażenie spragnionej miłości jak szczeniaczek. Część momentalnie oblepia palce, część zaś zostaje na opakowaniu (większość na szczęście na waflu). Nie trzeba nawet czekać do lata – wystarczy podejść do degustacji pod koniec ciepłego kwietnia.
Marco Polo Hazelnut marki Mieszko dostarcza 535 kcal w 100 g.
Wafelek z kremem orzechowym w mlecznej czekoladzie waży 34 g i zawiera 182 kcal.
Dla porównania: Grześki orzechowe dostarczają 539 kcal w 100 g i 194 kcal w sztuce (36 g).
Zapach orzechowego Marco Polo to 100% Ferrero Rocher. Słodycz, czekolada, świeże (!) orzechy laskowe… coś pięknego. Baton został szczelnie oblany mleczną czekoladą, co odróżnia go od moich ulubionych Grześków orzechowych, oczywiście z korzyścią dla produktu Mieszka.
Podczas gdy w Grześkach, Princessach, Prince Polo i innych popularnych waflach impulsowych występują trzy warstwy nadzienia, w Marco Polo dostajemy tylko dwie. Brak jednej wynagradza grubość pozostałych.
Polewa jest gęsta i bagienkowa. Niestety nie ma smaku mlecznej czekolady, bo przeszła nadzieniem z orzechów laskowych. Przypomina jeszcze jedną warstwę laskowoorzechowego kremu, co wcale nie jest złym wrażeniem. Mimo iż do końca daty ważności zostało jej jeszcze kilka miesięcy, obeszła starczą szarością.
Wafle w produkcie Mieszka są tekturowawe i twardawe, jednak wciąż nieskazitelnie kruche oraz pozbawione nieprzyjemnego stetryczenia. Prezentują się tanio, acz nie oznacza to, że źle. Odniosłam wrażenie, iż występuje w nich słona nuta.
Nadzienie w batonie Marco Polo Hazelnut jest gęste, zwarte i proszkowate. Suchego typu, lecz lekko natłuszczone. Smakuje słodko i orzechowo, niestety dużo słabiej niż chociażby mleczno-orzechowa polewa. Widocznie przekazało jej całą intensywność. Szkoda.
Wafelek Marco Polo Hazelnut okazał się… w porządku, ale to tyle. Krem jest za mało intensywny, wafel tani i tekturowawy, a czekolada cukrowa. Produkt przypomina niskobudżetowe Ferrero Rocher w postaci wafla. Jest smaczny, więc mogłabym do niego wrócić, aczkolwiek nie będę się spieszyć.
Ocena: 4 chi
Ostatnio jestem rozkojarzona więc nie wszystko pamiętam … przepraszam będę czytać uważniej wpisy :/ co do tego wariantu to może kiedyś się skuszę ale ostatnio czekolada mi nie służy …
Nicz się nie stało ;* Mnie się ostatnio nie chce czekolady przez wysoką temperaturę na dworze. Problem w tym, że właśnie powinnam się zmobilizować, bo inaczej będę miała rzekę czekolady zamiast tabliczek.
Ja nie rozumiem, jak można lubić topiącą się przed rozpoczęciem jedzenia czekoladę. Na takich produktach… o, a jakby jeszcze na papierku została, meh. (Niby nie wiem, ale rozumiem, że gusta są różne.) Gdy zaczęłam o niej czytać, myślałam, że wafel na bank będzie stetryczały (że jakoś przez nią?). Zaskoczenie.
Fajnie jednak (chyba?), że tak bardziej orzechowo wyszła, ja jednak i tak będę trzymała się z daleka.
A tak odbiegając (obiektywnie, bo rzadko kiedy pasuje mi duża ilość kremu i wiadomo – zależy jaki krem…) chyba przy tej jakości dwie warstwy kremu to o wiele lepsze rozwiązanie, niż trzy cienkie.
Jak czekolada/polewa zostaje na papierku, to rzeczywiście zło. Na palcach pychotka.
Daruje sobie ;)
Nie pierwszy, nie ostatni raz :D
Nawet nigdy podczas zakupów nie zwróciły te wafle naszej uwagi :)
Może akurat w tych sklepach ich nie było ;>
Jakby popracowali nad kruchością wafli i smakiem kremu, to byłoby cudo. Wyobrażam sobie cudowny aromat jak w Nutelli, bo ostatnio otworzyłam ciastki bezcukrowe Gullón, które mnie powaliły swoim cudownym, Nutellowym aromatem. Och…
A wiesz, że tak bardzo lubię zapachy, że jak ktoś bliski otwiera coś dobrego, proszę o niucha? :D
Mnie się rzadko zdarza, że ktoś je coś tak aromatycznego :D
Btw. właśnie dokopałam się do włoskiej wersji językowej tych ciastek i okazało się, że mają cukier. Polski dystrybutor na naklejce o tym milczy…
Może źle się wyraziłam. Lubię wąchać WSZYSTKO, co mnie zainteresuje wizualnie albo zaciekawi w inny sposób :D
Jak miło.