Kiedyś wyznałam, że przed blogową degustacją Elitesse wafelków marki Skawa nie zdarzyło mi się chrupać nigdy. Podobne zdanie mogłabym napisać dziś, z racji iż klasycznych batoników Pryncypałki Dr Gerarda wcześniej nie jadłam, a opisana tu degustacja jest pierwszą. Jak to możliwe? Pewnie nie miałam okazji.
Na zakup wafli zdecydowałam się po to, by zrecenzować wszystkie… dobra, niech będzie, że większość popularnych batoników dostępnych na rynku. Przedsięwzięcie nie było łatwe i nie dało się go zrealizować w tydzień, ale podjęłam starania. Czy po waflach przyjdzie pora na prawdziwe batony – od wedlowskich Pawełków, przez wawelskie Adasie i Danusie, na produktach, które w tej chwili nawet nie przychodzą mi do głowy, kończąc? Taki jest… taki był pierwotny plan. Obecnie nie jestem przekonana.
Pryncypałki
Drobne wafelki Dr Gerarda pachną bardzo ładnie, bo ciemnoczekoladowo. Czuć w nich podwyższoną zawartość kakao oraz umiarkowaną słodycz. Wyglądają też całkiem nieźle, gdyż ciemna polewa została przyozdobiona jaśniejszym szlaczkiem. Wszystko to sprawia, że Pryncypałki są apetyczne.
100 g wafli Pryncypałki marki Dr Gerard dostarcza 536 kcal.
Mała paczka – 2 wafelki – to ok. 21 g i 113 kcal.
1 wafel (10,5 g) = 56,5 kcal.
Jak na takie maluchy Pryncypałki mają całkiem sporo polewy. Jest gęsta, tłusta i przyjemnie bagienkowa, czego się nie spodziewałam. Zawiera mnóstwo proszku, prawdopodobnie związanego z podwyższoną zawartością kakao (czyżbym była naiwna?). Jest intensywnie kakaowa i przesłodzona (przecukrzona). Nie zostawia mlecznego posmaku – to zdecydowanie ciemna czekolada.
Płaty waflowe w słodyczu Dr Gerarda idą w stronę wafli tortowych, a nawet drewna. Cechuje je niska jakość – to najtańszy sort. No, prawie najtańszy, znam bowiem gorsze (pozdrawiam wafle z krasnalem). Są stetryczałe, albo nie tyle stetryczałe, co starodziadkowe.
Kremu są tylko dwie warstwy. Ma bardzo ciemny kolor, przez co nie budzi wątpliwości odnośnie smaku. Nie ma go zbyt wiele. Jest tłusty, zwarty, gęsty i ziarnisty. Smakuje tak, jak wygląda, czyli kakaowo. Odniosłam wrażenie, że tkwi w nim przyczajony orzech laskowy. Producent nie zapomniał zasypać go cukrem.
Pryncypałki to wafelki o plebejskiej jakości i przesadnie wysokiej zawartości cukru. Charakteryzuje je strodziadkowość, która sprawia, że przywodzą na myśl słodycze wyciągnięte z barku dziadka po stu latach spokojnego zalegania tam. W smaku są przyzwoicie ciemnoczekoladowe, kakaowe, intensywne.
Mimo iż wafle Dr Gerarda są ordynarne, bardzo mi smakują. Połączenie tłuszczu, cukru i kakao nie nadaje się do poczęstowania znajomych z wyższych sfer, za to ziomeczkom z osiedla ma szansę przypaść do gustu.
Ocena: 4 chi ze wstążką
(5 chi za smak, połówka w dół za jakość)
Będzie recenzja innych smaków ? Kiedyś pamiętam były jeszcze kokosowe cappuccino itd.
Kokosowe na blogu są. Cappuccino, jeśli w ogóle wpadną, to raczej spontanicznie. Zakupu nie planuję.
Moje ulubione wafle! Rodzice zawsze je kupowali do kawy :D jako dziecko nie zwracało się uwagi na jakość, więc je uwielbiam :3
Nie wiążę z nimi wspomnień, ale rozumiem Twój sentyment. Też mam wiele takich miłości z dzieciństwa :)
Jadłam Pryncypałki cappuccino i kokosowe z dużych opakowań (w małych chyba nie ma?) i… normalnie posądziłabym, że jest odwrotnie: gorsze jakościowo wafle w dużych, a w małych lepsze, ale tu nie wiem. W kokosowych akurat same wafle były ok, reszta zaś to cukrowo-margarynowy ulep. A wafle z cappuccino? Teraz się zastanawiam, stetryczałe to nie wiem, ale dziadkowe chyba rzeczywiście. Choć tak mnie cukier i tłuszcz poraziły, że już wolałam to od reszty. Oj, ziomeczkiem z osiedla nie jestem, więc w dalszym ciągu będę się od nich trzymała z daleka.
Kokosowych już nawet nie pamiętam. Inaczej: pamiętam, że są okej, ale żebym miała podać szczegóły? Pustka. O klasycznych Pryncypałkach też zapomniałam. Bez przypomnienia sobie recenzji nie umiałabym o nich powiedzieć niczego. Z drugiej strony wcale mnie to nie dziwi, wszak jadłam je raz w życiu.
O wielu, wielu czekoladach mogę mówić z pamięci, ale jeśli chodzi o inne słodycze… zanim coś napiszę, to przeważnie wracam do swoich recenzji. Jak przeczytam, to już mi się i w głowie przypomina, ale tak „w oderwaniu” to nie.
Rozumiem i podzielam, tylko z innymi produktami.
Nie jadłam tych małych :)
Te w familijnym opakowaniu są większe?
Jadłam na sto procent. Skoro jednak nie pamiętam nic szczególnego na ich temat to chyba nie były ani obrzydliwe ani wybitne. Tak zresztą też wyglądają. Na słodycze które jesz kiedy masz pod ręką w momencie przypływu ochoty na coś słodkiego, ale nie na takie po które biegniesz specjalnie do sklepu.
Musiałabym zjeść Pryncypałki jeszcze parę razy, żeby ocenić, czy warto biec po nie do sklepu. Niestety nie chce mi się pobiec i kupić :P
Nigdy nie jadłam, ale że ostatnio lubię wafle to może kiedyś spróbuję… Masz literówkę w tytule ;)
Ooo, dzięki!
Bardzo trafne przyrównanie wafli do drewna – mnie też się kojarzą z takimi trocinami (nie żebym jadła :D). Ale i tak bardzo, bardzo je lubię.
Dobra, dobra. Trociny na deser rzecz ludzka.
Widzimy Pryncypałki i już wspomnieniami wracamy do odwiedzin u naszej babci, która zawsze je kupowała :D Swoją drogą ciekawe dlaczego przestała… może jej się znudziły? Musimy ją zapytać o to następnym razem :D
Co kupuje teraz? ;>
Połowa opakowiania pusta,waga obniżona.Jako że nie lubie być robiony w hu…a nigdy więcejich nie kupie.Mam nadzieje że już nachapaliście sie,bo ludzie mają dość takiego oszukiwania…
Mam nadzieję, że to nie do mnie ;)