W 2018 roku do rodzinki Loffel Ei dołączyły wyjątkowe, bo uzupełnione chrupiącym dodatkiem, czekoladowe jajka Milki: Egg’n’Spoon Oreo. Szkoda, że wcześniej nie sprowadzono na polski rynek wariantu z pianką o smaku orzechów laskowych, ale trzeba żyć nadzieją – jeszcze trochę Wielkanocy przed nami.
Długo się zastanawiałam, czy upolować Egg’n’Spoon Oreo, gdy już się pojawią w sklepach. Nie przepadam za herbatnikami Oreo, poza tym z doświadczenia – po zjedzeniu różnych wariantów smakowych czekolad Ritter Sport z serii Mousse – wiem, że kiedy do piankowego nadzienia dorzuca się coś twardego, pianka zostaje unicestwiona (patrz: Ritter Sport Karamell-Mousse).
Skończyło się na tym, że o jajka aero z ciasteczkami poprosiłam w ramach prezentu na Walentynki albo Dzień Kobiet, nie pamiętam. Od powtórnego zakupu Loffel Ei Milchcreme powstrzymałam się cudem.
Egg’n’Spoon Oreo
Po jajka z Oreo sięgnęłam na początku czerwca. Pogoda sprawiła, że były mięciutkie i plastyczne. Musiałam trzymać je bardzo delikatnie, gdyż przy mocniejszym chwycie niechybnie zlizywałabym z ręki budyń. Nie zdziwiło mnie to specjalnie – mleczne i kakaowe Loffel Ei jadłam w takiej samej formie.
Egg’n’Spoon Oreo marki Milka dostarczają 558 kcal w 100 g.
1 jajko z mlecznej czekolady z ciasteczkami waży 32 g i zawiera 179 kcal.
Z uwagi na wysoką temperaturę oraz dzięki znamiennym cechom produktów Milki czekolada okazała się bagienkowa, tłusta i gęsta. Roztopiona już w momencie zetknięcia z ustami. Zdziwiło mnie to, że jest niemal aksamitna. Zawarty w niej proszek sprawia wrażenie tak drobnego, iż nietrudno go przeoczyć (przessać?). Czekolada smakuje bardzo słodko i mlecznie. Jest plebejsko idealna.
Krem z Oreo ma szarą barwę. Tak jak się spodziewałam, dodatek herbatników zrujnował konsystencję pianki i tym razem nadzienie jest po prostu tłuste (oleiste). Smakuje za to obłędnie! Przywiodło mi na myśl Kinder Chocolate, czyli połączenie przesmacznej białej czekolady z dziecięcą mleczną.
Ciasteczek w nadzieniu Egg’n’Spoon Oreo jest bardzo (!) dużo. Są maleńkie i twarde, co należy uznać za plus, wszak mogły spapieć w obliczu oleistości kremu. Nie smakują ani kakaowo, ani gorzko. W zasadzie to nie mają smaku własnego i wpływają jedynie na konsystencję. Żeby było jasne: pogorszenie konsystencji, bo musowa pianka w Loffel Ei jest o niebo – tysiąc nieb! – lepsza.
Mleczne jajka Egg’n’Spoon Oreo Milki są rewelacyjne, choć gorsze od Loffel Ei Milchcreme. Czekolada jest obłędnie miękka, plastyczna, bagienkowa i niemal aksamitna, a nadzienie ma genialny smak Kinderków. Niestety krem przez dodatek tytułowych herbatników stracił musową konsystencję i stał się po prostu oleisty. Jestem przekonana, że nigdy do produktu nie wrócę. Do Loffel Ei – owszem.
Podczas pierwszej degustacji czekoladowych jajek z Oreo zjadłam sztukę. Uznałam, że łakoć jest piekielnie słodki i odczuwałam cukrowe mdlenie w gardle. Na drugą degustację zaplanowałam dwa jajka, jednak zjadłam trzy i żałowałam, że nie mam pod ręką kolejnych. Ponieważ wówczas nie odnotowałam przesadnej słodyczy, zrozumiałam, jak wiele zależy od dnia i ochoty na cukier.
Ocena: 6 chi
Mi wariant z oreo smakował nawet bardziej niż zwykły, bo miałam wrażenie że dzięki temu dodatkowi jest mniej słodki :) i wyglądał ślicznie <3
Za bardzo kocham piankową konsystencję nadzienia z Loffel Ei, by zamienić ją na małe kawałki herbatników Oreo.
Czy dobrze widzę, producent podaje że jedno jajko ma aż 170 kalorii czy to dane dla większej porcji?
179 kcal. Napisałam zresztą o tym w recenzji.
Tak, ja gapa – dopiero doczytałem (upał!). Strasznie dużo tych kalorii! Gdyby nie to, miałyby u mnie szanse by być spożywane na zmianę z Lindorem, tyle że w kategorii produkt plebejski, (Lindor są u mnie na półce z napisem „wytworne”) a tak… No cóż, zwykle nie jadam słodyczy powyżej 150kcal na porcję, bo uznaję że to zbyt wiele. Twoja recenzja jednak na tyle mnie zachęciła, że jak będę miał okazję, to kupię. Najwyżej podzielę się z Tatą ;)
Dużo kalorii? Wcale nie. Zauważ, że wagowo 1 jajko = 1/3 standardowej tabliczki czekolady. One są spore i bogato wypełnione nadzieniem.
PS U mnie też Lindory są w „ekskluzywnej szufladzce”, choć dobrze wiem, że to złudzenie.
Angelika je bardzo polubiła, ja stwierdziłam, że za tłuste, za cukrowe i w ogóle nie smaczne xD Może nie miałam dnia na takie słodycze :P
Może kiedyś wrócicie i zmienisz zdanie :)
Nie kupuję takich rzeczy, ale wydaje mi się, że moja siostra ma je w swojej szufladzie z rzeczami lekko po terminie :P
Dzieli szufladę na części „lekko po terminie” i „będę fosforyzować”? :’D
(Nie ma co heheszkować – ja bym mogła ;x).
Nie, jest jedna z przeterminowańcami ;) Pozostałe dwie zawierają produkty typu „niedługo kończy się ich planowy żywot” i „mogą jeszcze poczekać”, przynajmniej tak było ostatnio :)
Cudowny system :) Ja mam tylko osobną szafkę na produkty z etykietą „zjeść w tym miesiącu!”.
Uwielbiałam zawsze różne jajeczka czekoladowe (także w formie mniejszych jajeczek – cukierkowych), ale tego typu słodyczy nie jadłam. Oreo mnie nie kusi, wolałabym te dwie podstawowe wersje. Oleisty „mus” nie brzmi dobrze, ale Kinderkowy smak nadzienia już tak :D
Przy Oreo na dwoje babka wróżyła. Bier mleczne! :P
Miękkie jaja z szarym tłuściochem w środku, wiesz… podziękuję.
Zastanawia mnie, jak to się dzieje, że tak gorzkie ciastka jak Oreo jakoś nikną we wszystkich nadzieniach z nimi.
Ale chyba w jednej sprawie trochę się pogubiłam. Myślałam, że różne Oreo raczej lubisz, więc tu pisałaś o samych herbatnikach, całych ciastkach czy jak?
Podziękujesz, jak już zjesz cały karton ;*
„Zastanawia mnie, jak to się dzieje, że tak gorzkie ciastka jak Oreo jakoś nikną we wszystkich nadzieniach z nimi” – magia cukru, ot co.
Lubię Oreo z uwagi na liczbę wariantów (kupuję oczami, a potem żałuję :P). Biały krem to czyste zło, herbatnik zaś jest po prostu ok.
Kończę właśnie jedną czekoladę z korzennymi ciastkami i mimo cukrowości, ciastka smaku nie zatraciły. E, te a’la Oreo to pewnie tylko węglem zabarwione.
Aa, no to się rozumiemy na pewno z Oreo. Mam podobnie, ale nie kupuję. Herbatniki i ciastka obecnie w ogóle mogłyby dla mnie nie istnieć, jakoś ich obecnie nie lubię, ale właśnie smakowo takie gorzkie typu Oreo uważam za smaczne.
Dla mnie obecnie mogłyby istnieć tylko rawy i lody. Rawy nie rozpuszczają się w łapie, a lody chłodzą. Te upały… Kocham!