Bahlsen, Leibniz herbatniki maślane

Choć Bahlsen to jeden z moich ulubionych producentów ciastek – na chwilę obecną może nawet najulubieńszy – rzadko sięgam po wyroby inne niż popularne markizy Hity. Oczywiście wypadałoby zgłębić całą paletę jego słodkich produktów, niestety brakuje mi na to czasu oraz miejsca w szafkach.

Hitową hegemonię na Livingu przerwała przesyłka od Szpilki (dziękuję!), w której znalazły się między innymi zaprezentowane dziś maślane herbatniki Leibniz, prawdopodobnie znane jeszcze bardziej niż markizy. Choć kruche ciasteczka tego typu lubię, sądzę, że nie miałam jeszcze okazji ich próbować.

Bahlsen, Leibniz herbatniki maślane, kruche ciasteczka do kawy i herbaty, copyright Olga Kublik

Leibniz herbatniki maślane

W dzieciństwie zajadałam się maleńkimi paczuszkami BeBe Jutrzenki (tyle że wówczas nie wiedziałam/nie zwracałam uwagi, kto jest procentem, bo mało mnie to obchodziło) oraz Petit Beurre marek bliżej nieokreślonych. Podczas wyboru kierowałam się tym, co akurat zawierał barek dziadka. A dziadek – jak to człowiek starej daty – kupował byle co, byle tanio, swojsko i słodko.

W późniejszych latach z kolei, już po przeprowadzce na inne osiedle, zainteresowałam się słodyczami innego rodzaju. Herbatniki w kształcie znaczka pocztowego jadałam rzadko i były to raczej no-name’y z Lidla (ale nie pełnoziarniste, te bowiem mi nie smakują), może ze dwa razy Petitki. Pamiętam moje zaskoczenie, gdy odkryłam, jakie są lekkie i puste, jak inne od twardych, zwartych i cięższych BeBe.

Bahlsen, Leibniz herbatniki maślane, kruche ciasteczka do kawy i herbaty, copyright Olga Kublik

Według zapewnień producenta w zaprezentowanej paczce Leibniz mieści się 50 g ciastek, według mojej wagi kuchennej zaś aż 58 g. Przełożyło się to na 10 herbatników, które poddałam testowi podzielonemu na dwie tury: na sucho i z ciepłą gorzką herbatą.

Herbatniki maślane Leibniz marki Bahlsen dostarczają 438 kcal w 100 g.
Paczka ciastek waży 50 g i zawiera 219 kcal.

Bahlsen, Leibniz herbatniki maślane, kruche ciasteczka do kawy i herbaty, copyright Olga Kublik

Herbatniki są ładne. Z racji jasnego koloru spodziewałam się, że będą lekkie jak Petitki, tymczasem ważone w dłoni przypominają raczej BeBe. Są w miarę twarde i ciężkawe, ale jeszcze nie ciężkie. Pachną cudownie, bo połączeniem świeżego masełka i cukru. Mają poniuch okrągłych pszennych ciastek z dziurką, na których mienią się kryształki cukru i/lub wiórki kokosowe.

Ciasteczka Leibniz są tłuste pod palcami, acz minimalnie. Podczas łamania i gryzienia dają się poznać jako niesamowicie kruche, chrupkie, pustawe. W ustach są leciutkie – rozpadają się niemal na wodę – co oznacza, że koniec końców bliżej im do Petitków.

Bahlsen, Leibniz herbatniki maślane, kruche ciasteczka do kawy i herbaty, copyright Olga Kublik

Pszenne znaczki pocztowe marki Bahlsen są bardzo słodkie, a zaraz po tym równie intensywnie maślane. Chrupane na sucho znikają zaraz po rozgryzieniu. Maczane w herbacie nasiąkają szybko, co jednak ważne, nie są wówczas ani lepsze, ani gorsze. Ich tłuszczowość okazała się tak minimalna, że w zasadzie żadna – nie zostawiają tłustych śladów na niczym.

Ciastka nie zapychają, ani też nie są suchym wiórem. Uważam, że producent przesadził z ich słodyczą, ale poza tym są całkiem zwykłe, smaczne. Zdecydowanie zostaję przy Hitach.

Ocena: 4 chi


Skład i wartości odżywcze:

Bahlsen, Leibniz herbatniki maślane, kruche ciasteczka do kawy i herbaty, skład i wartości odżywcze, copyright Olga Kublik

25 myśli na temat “Bahlsen, Leibniz herbatniki maślane

  1. Popieram nie lubię ich … są za słodkie za mało kruche i przeszkadza mi ten posmak masła… kiedyś były o niebo lepsze. Nie mówiąc o petitkach których na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie nawet przeżuć…mam namysli te w polewie bo tych bez to nawet nie widać …. fuuu ostatnio nabyłam prawie wszystkie dostępne na rynku herbatniki znanych producentów i robiłam testy ? Ty też takie planujesz ?
    Z innych petite brue jem krakuski zwykle i pełnoziarniste bo nie są przeslodzone, a kruche i lekkie i w składzie nie mają masła co mnie bardzo cieszy bo maslanego smaku nie lubię i jest mi po nim niedobrze. Kiedyś zawsze kupowałam te lidlowskie ale teraz to też już sam cukier :/
    Z twardych wybieram petite brue jutrzenki które są do pieczenia czas w zamyśle producenta stworzone. Poziom cukru umiarkowany. Małych bebe po ostatniej próbie smaku też więcej nie kupię bo z dzieciństwa zapamiętałam je jako twarde i chrupkie teraz są nadmuchane i leciutkie… nie mój typ. Nie wiem z czego to wynika ale jeszcze 10 lat temu producenci się starali trzymać poziom a dziś wszystko jest gorszej jakości nawet takie przyziemne słodycze jak herbatniki …

    Będą inne recenzje produktów leibniz? Ja choruje na niedostępne w Polsce małe zoo w czekoladzie, karmelowe i pełnoziarniste ! I na ciastka mini o obniżonej zawartości cukru ;)

    1. Nie planuję robić porównania konkurentów ani prezentować innych Leibnizów. Chwilowo nawet nie mam ochoty myśleć o kupowaniu takiej ilości słodyczy i jedzeniu ich. Kiedyś – może. A pełnoziarnistych herbatników nie lubię, bo nie mają smaku herbatnika. Musi było słodko i masełkowo.

  2. Ja uwielbiam te maślane herbatniki ale w polewie czekoladowej, takie to mogłabym jeść bez końca :) te zwykłe też mi smakują, choć nigdy nie zwracałam uwagi na jakość i markę – jak były, to jadlam :D

  3. Nie jadłam ich bardzo dawno, ale zdarzyło mi się kilka razy kupić do ciasta. Nawet nie pamiętam za bardzo smaku. Jak już mnie najdzie na herbatniki to zazwyczaj kupuję firmy Ania te niby bez cukru (a cukier muszą mieć, bo smakują identycznie, jak wersja bio z cukrem trzcinowym :P) – są chrupkie i lekko słodkie. Kiedyś lubiłam Petitki z czekoladą.

    1. W moim domu rodzinnym do ciast używało się najtańszych marketówek albo BeBe Jutrzenki (klasyka dzieciństwa). Jedno z najlepszych ciast ever: Domek Baby Jagi AKA Chatka Puchatka.

  4. Też zajadałam się Bebe, LuPetitki (oraz te w czekoladzie <3) i Petit Coś tam (nie mogę nigdy zapamiętać tego drugiego członu :P). Tych nie jadłam, ale w sumie brzmią smacznie – choć zdecydowanie bardziej wolę takie ciacha, które wchodzą w zęby i zalepiają buzię :P Np. Gullón są dobre pod tym względem, choć mogłyby być bardziej mleczne i maślane.

  5. Mama kupiła je jakiś rok temu razem z herbatnikami z Lidla, żeby sobie porównać i też spróbowałam. Leibniz mi margaryną zajeżdżały. Hm, pamiętam, że dawno temu lubiłam ich ciastka-zwierzaki, ale raczej dla formy, a rok temu jakoś zerknęłam na ich skład w internecie i wydał mi się gorszy, niż tych znaczków. To mnie i Mamę trochę zaskoczyło, ale że już te były nazbyt cukrowo-margarynowe, to żadnych innych Mama postanowiła nie próbować.

      1. Właśnie też nie wiem. Jeszcze jak sama mi powiedziała, że to chyba margarynowe, nie maślane to w ogóle oczy wytrzeszczyłam.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.