Zakup waniliowych – przynajmniej według producenta – kaszek dla dzieci marki HiPP wywołał lawinę polowań na dziecięce deserki. Oczywiście wszystkie były mi niezbędne do przetrwania, bo kto normalny potrafi żyć bez wydawania pieniędzy na jogurtowe produkty, których cena jest nieadekwatna do wielkości?
Mleczny Deserek babapuding o smaku czekoladowym zakupiłam… nawet nie pamiętam kiedy ani gdzie. To dość niepokojące, że nie potrafię osadzić na osi czasu nadprogramowych wydatków, ale mówi się trudno i żyje się dalej. Nie pierwszy i nie ostatni raz skusiłam się na mleczny produkt ze względu na jego urok.
Mleczny Deserek babapuding o smaku czekoladowym
Czteropak puddingów dla dzieci od Nestle nie różni się od innych tego typu produktów. Składa się z czterech uroczych kubeczków, a każdy z nich zawiera 100 g czekoladowego deseru.
Mleczny Deserek babapuding o smaku czekoladowym dostarcza 91 kcal w 100 g.
1 kubeczek to 100 g i 91 kcal.
Zrywając urocze misiowe wieczko z pierwszego kubeczka, spodziewałam się zastać w środku coś w rodzaju Alpro czekoladowego, czyli gęstawy budyń. Nic z tego. Deser okazał się glutowaty, przy czym po wymieszaniu owa glutowatość trochę – trochę! – maleje.
Produkt dla dzieci pachnie głównie kakao, odrobinę zaś Lizolem z Valsoi (jestem ciekawa, skąd bierze się ten poniuch występujący w deserkach sojowych, ekologicznych i dziecięcych). Odznacza się przyjemnym kolorem mlecznej czekolady. Podczas jedzenia okazuje się taki, jak zapowiadał wygląd: glutowaty. Stawia kroczek w stronę budyniu, acz niewiele to zmienia. Poza tym jest bardzo proszkowaty.
Mleczny Deserek babapuding o smaku czekoladowym niestety mnie zawiódł. Produkt marki Nestle trzęsie się jak galareta, a smakuje mieszaniną wody z kakao, przy czym woda występuje na czele i odpowiada za mdłość oraz nijakość. Poziom słodyczy jest sympatyczny, bo niski, ale co z tego?
Zakupu zdecydowanie nie ponowię. Woda z węglem – mam na myśli proszkowatość – i kakao może nie jest obrzydliwa, ale też nie wydaje mi się warta wysokiej ceny. To nie pierwszy raz, gdy Nestle mnie rozczarowało. Z marki, którą lubiłam, stało się twórcą drugiej czy trzeciej kategorii.
Ocena: 3 chi
Może producenci specjalnie robią niedobre deserki dla dzieci, żeby już od małego przyzwyczajać ich kubki smakowe do niskiej jakości xD dzięki temu w dorosłym życiu chętniej kupią inne ich produkty, które też nie są najlepsze, ale im będą smakować :D
Haha, idealna hipoteza! <3
Hm, glutowatość brzmi trochę jak konsystencja Danette, którą zapamiętałam z dzieciństwa, ale do tego obrazu nie pasuje mi z kolei węglowy proszek i smak kakao robionego na wodzie… No cóż, niewiele (a właściwie to nic) nie tracę, przechodząc obok niego obojętnie.
Wygooglowałam Danette. Opakowania znam, ale zawartości nigdy nie próbowałam.
Mama kiedyś sobie kupiła karmelowy i aż przyleciała z tym do mnie i „no zobacz, czy to jest karmelowe czy już ja nie mam smaka?” i… wodnisto-rzadkie, cukrowe coś, które mi podsunęła na pewno nie stało ani koło karmelu, ani koło fajnego deseru. A naprawdę ciężko, by mojej Mamie nie smakował jakiś waniliowy lub karmelowy deser.
I od razu nie żałuję zakupu <3 Ufam opinii Twojej mamy w 99%.
Smaka mi narobilyscie hhaha
Kto i na co?
A potem się dziwią że większość dzieci to niejadki ….
Ja się mamie „udałam”, bo nigdy nie byłam niejadkiem :P
Nie wiem, z której strony to ma być urocze, a nazwa „babapuding” mnie rozwaliła. Czegoś tak głupio-śmiesznego jakoś dawno przy jedzeniu nie widziałam. Ble.
No co Ty, pudingu z baby nie widziałaś?
Nie wygląda zachęcająco, zdecydowanie wolę swój czekoladowy budyń na mleku sojowym :D
Nie jadłam, ale w ciemno strzelam, że też wolę ten Twój budyń :P