Terry’s, Chocolate Orange Minis Exploding Candy

Bohater dzisiejszej recenzji – Chocolate Orange Minis Exploding Candy – to kolejna czekoladowa ciekawostka należąca do koncernu Mondelez. Ma przepiękną i wpadającą w oko szatę graficzną oraz pomysłową formę cząstek pomarańczy. W tradycyjnej wersji – wyprodukowanej w 1932 roku przez markę Terry’s – wygląda jak cała czekoladowa pomarańcza, z której wyjmuje się cząstki.

Miniaturki Chocolate Orange otrzymałam od Beaty, koleżanki z pracy (dziękuję!). Chciała, żebym przedstawiła produkt w recenzji na Youtube, niestety sprawy się nieco skomplikowały i nie wiem, kiedy na kanale pojawi się coś nowego, a już tym bardziej recenzenckiego.

Terry's, Chocolate Orange Minis Exploding Candy, pomarańczowe czekoladki ze strzelającymi cukierkami, copyright Olga Kublik

Chocolate Orange Minis Exploding Candy

Czekoladki Chocolate Orange otworzyłam na początku okresu, w którym zaczęło robić się gorąco. Dostrzegłam, że są pokryte szarym nalotem, jednak wyglądał on na tyle staro i naturalnie, iż odniosłam wrażenie, że życie przytłoczyło je na długo wcześniej.

Chocolate Orange Minis Exploding Candy marki Terry’s ważą 125 g i dostarczają 525 kcal w 100 g.
7 czekoladek ze strzelającym proszkiem waży 28 g i zawiera 147 kcal.
1 czekolada waży 4 g i dostarcza 21 kcal.

Terry's, Chocolate Orange Minis Exploding Candy, pomarańczowe czekoladki ze strzelającymi cukierkami, copyright Olga Kublik

Cząstki czekoladowej pomarańczy – mimo iż szarawe i pokryte pyłkiem – są dopracowane. Na każdej pojawiają się zdobienia oraz logo Terry’s. Pachną obłędnie: pomarańczowymi Delicjami. To aromat intensywny i apetyczny. 200% pomarańczy w słodkiej czekoladzie.

Czekolada nie jest lepka ani tłusta, czego można by się spodziewać po produkcie Mondelezu, na dodatek skierowanym do dzieci. Pierwszą cząstkę zdecydowałam się położyć na języku i ssać. Rozpuściła się szybko i łatwo, pozostawiając cudowne mlecznoczekoladowe bagienko. Ponadto czekolada dała się poznać jako proszkowata. Smakuje nieskomplikowanie: mlecznie, słodko i pomarańczowo.

Terry's, Chocolate Orange Minis Exploding Candy, pomarańczowe czekoladki ze strzelającymi cukierkami, copyright Olga Kublik

Wewnątrz Chocolate Orange Minis znajduje się słodkie kruche szkło. Strzela na języku niczym posypka stosowana na lodach. Przy otwieraniu ust efekt jest głośniejszy i zabawniejszy. Niektóre fragmenty pękają – eksplodują! – tak niespodziewanie i mocno, że aż szczypią w język.

Mimo iż produkt jest dziecięcy, poziom słodyczy nie przekracza granicy przyzwoitości. Owszem, jest wysoki, lecz nie doprowadza do rozpaczy jak choćby słodycze z Lidla czy produkty Milki. Smak pomarańczy jest odczuwalny, ale nie zagłusza mlecznej czekolady. To pomarańczowe galaretki bez galaretki.

Terry's, Chocolate Orange Minis Exploding Candy, pomarańczowe czekoladki ze strzelającymi cukierkami, copyright Olga Kublik

Chocolate Orange Minis Exploding Candy to łakocie dziecięce i niewątpliwie urocze. Ogromny plus należy im się za oryginalność. Nie tylko za strzelające szkiełka, ale również formę cząstek pomarańczy. Oczywiście jeszcze lepszy jest podstawowy wariant, który tworzy cały owoc.

Gryzienie czekoladek mija się z celem, bo rujnuje efekt eksplozji. Z drugiej strony nie należę do osób, które lubią i potrafią delektować się kostką czekolady, trzymając ją w ustach przez godzinę i niespiesznie ciumkając. Z uwagi na przyjemny smak, świetną konsystencję czekolady i dobrą zabawę cieszę się, że Chocolate Orange marki Terry’s spróbowałam. Nie sądzę jednak, bym do produktu wróciła.

Ocena: 5 chi


Skład i wartości odżywcze:

Terry's, Chocolate Orange Minis Exploding Candy, pomarańczowe czekoladki ze strzelającymi cukierkami, skład i wartości odżywcze, copyright Olga Kublik

20 myśli na temat “Terry’s, Chocolate Orange Minis Exploding Candy

  1. Pamiętam z dzieciństwa czekoladki strzelające w gardle chyba z różową panterą na opakowaniu były. Na tamte czasy to był hit !

    1. Nie pamiętam :( Pamiętam za to malutkie kolorowe gumy w różowej saszetce z bajkową dziewczynką.

  2. Uwielbiam takie strzelające slodycze, kiedys kupowalam sobie taki proszek co eksplodowal na jezyku :D ta czekolada na pewno przypadlaby mi do gustu :) najchetniej kupilabym w tej formie pomarańczy :D

    1. W czasach studenckich pracowałam w barze i mieliśmy tam strzelającą posypkę do gofrów. Tyle że ona była duża i chrupiąca jak szkło.

          1. Ojeej, ale wygląda świetnie! Nigdy się nie spotkalam z takim dodatkiem do gofrow, zawsze widzialam tylko bitą śmietanę, owoce, nutelle itp :) takie coś to nowość dla mnie :)

  3. Czuję, że w jakimś stopniu i mi mogłyby odpowiadać.

    Zszokowało mnie jednak Twoje stwierdzenie, że nie lubisz, jak czekolada rozpływa się godzinami (wiem, że to wyolbrzymienie), ale chyba… nie gryziesz kostek czekolady? Znaczy, nie zszokowało stwierdzenie, bo wiem, że uważasz takie wolne rozpływanie za nudne, ale zszokowało mnie, że „czyżbyś gryzła czekolady?”. I wiem, wiem, że te czekolady, które lubisz rozpływają się szybko na miękkie bagienko, ale proszę, pociesz mnie, że nie różnimy się aż tak i że nie gryziesz czekolad? Bo w sumie przy tej recenzji już zgłupiałam (a może choroba nie pozwala mi myśleć), haha.

    1. Nie jest tak, że gryzę czekoladę i od razu przełykam, ale też nie kładę kostek na język i nie czekam, aż się rozpuszczą. Powiedzmy, że rozgryzam kostkę, a potem czekam, aż pozostałości się rozpuszczą (to trwa maksymalnie kilka sekund). Z nadziewanymi tabliczkami jest łatwiej – rozgniatam je o podniebienie i jednocześnie zasysam. Rany, jak to brzmi :D

      1. Brzmi strasznie! Ale nie, że mam skojarzenia, po prostu ja bym tak nie zrobiła, o nie! Może… w niektórych przypadkach? Nie! Kostka ma leżeć i się rozpływać! Mogę ją czasem obrócić jęzorem, by jej się nie nudziło, possać trochę, by wrażeń dostarczyć, ale nic poza tym, haha. Ta rozmowa… To jeszcze coś strasznie brzmiącego napiszę! Wiesz, że nigdy nie jadłam żadnych ciastek typu pomarańczowe Delicje? Teraz to do mnie dotarło.

        1. Biorąc pod uwagę fakt, że Ty jesz niemal same ciemne, a one rozpuszczają się przez tydzień, w życiu się nie dogadamy. Ciemnych to ja w ogóle nie rozpuszczam. Zwariowałabym w oczekiwaniu. Jezu. Matko. Co tu się… :D

          Co masz na myśli, pisząc „ciastka typu pomarańczowe Delicje”? Chodzi o jaffa cakes o smaku pomarańczowym?

  4. I ja tę tradycyjną pomarańczę właśnie jadłam. Dostałam od siostry z Anglii. Była genialna i do dzisiaj wspominam jej smak (zwłaszcza gdy przechodzę obok Kuchni Świata – a tam w witrynie ta czekolada jest ;)). Ja tam ją gryzłam, a te chrupki strzelały mi w przełyku. No miaaazga!

  5. Nie wiem, jak odebrałabym je teraz, ale kiedyś bardzo lubiłam. Najpierw przywiozła mi je kuzynka z Anglii, a potem sama je tam kupowałam, a teraz, znając życie, pewnie bym się rozczarowała :P

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.