Zabawa w parku linowym „Skalisko” w Złotym Stoku

Opisując miejsca, które odwiedziłam w czasie urlopu, na śmierć zapomniałam o dolnośląskim parku linowym „Skalisko”. Przypomniałam sobie o nim w nocy, gdy kładłam się spać. Było za późno, żeby siąść przed laptopem i dopisać nowy punkt do i tak długiej już listy. Zamiast tego uznałam, że parkowi poświęcę osobny wpis, prezentując nie tylko zdjęcia, ale również filmy.*

Zapraszam do zapoznania się z informacjami ogólnymi i moimi odczuciami. Jeśli już odwiedziliście to miejsce bądź planujecie się do niego wybrać, dajcie znać w komentarzu.

* Za jakość materiałów audio-wizualnych przepraszam. Niestety ja i mój towarzysz znajdowaliśmy się między drzewami, przez co mieliśmy ograniczone światło. Musieliśmy też uważać na telefony, bo upadek z tej wysokości mógłby skutkować powrotem do stanu, w którym znajdowały się przed złożeniem.

Trasa w parku linowym „Skalisko” – poziom trudności

To kwestia, o którą ja zapytałabym na początku, stąd też umieściłam ją na szczycie listy.

Czy park linowy „Skalisko” funduje ekstremalne przeżycia?

Z pewnością… nie. Mówię to jako osoba zahartowana wesołymi miasteczkami, spacerująca po domach strachu jak po centrum miasta i wyszukująca atrakcji, które mrożą krew w żyłach. Powiedział tak również jeden z pracowników parku linowego. Sprzedając bilety, zaznaczył, że nie jest to najbardziej ekstremalna trasa dostępna w Polsce, ale za to najdłuższa. Jest to także najstarszy park linowy.

Etapy w „Skalisku” – ceny

 Park linowy „Skalisko” podzielony jest na sześć odrębnych etapów:

  1. Salamandra – atrakcje na drzewach,
  2. Dudek – atrakcje na drzewach,
  3. Muflon – atrakcje na drzewach,
  4. Gacek – atrakcje na drzewach,
  5. Orzeł – tyrolki,
  6. Kondor – tyrolki.

Bilety dla indywidualnych osób dorosłych obejmują:

  • komplet czterech etapów na drzewach – 50 zł,
  • komplet czterech etapów na drzewach i jeden zestaw tyrolek – 70 zł,
  • komplet czterech etapów na drzewach i dwa zestawy tyrolek – 90 zł.

Na stronie internetowej znajduje się informacja, że do przejścia trasy – czyli czterech etapów nadrzewnych – potrzeba od 2 do 3 godzin, jednak podejrzewam, że czas został wyliczony na podstawie prędkości poruszania się grupy stulatków z połamanymi nogami i bez rąk. Według mnie sprawna osoba o przeciętnej kondycji i średniej odporności na patrzenie pod nogi, kiedy roztacza się pod nią przepaść, pokona trasę w max. 2 godziny. Zwinna i nieustraszona nawet w godzinę, o ile nie napotka na zorganizowaną grupę bojącą się dotykać drzew – cóż, czasem gryzą – a co dopiero po nich chodzić.

Czy atrakcje w parku linowym są bezpieczne?

O ile trzymacie się instrukcji i nie próbujecie udawać chojraków za 5 zł – przed wejściem na trasę zostajecie przeszkoleni przez pracownika „Skaliska” – korzystanie z atrakcji jest bezpieczne. Trzymają was monstrualne i pracujące na siniaki, lub przynajmniej różowiutkie odciski, uprzęże:

Przez cały czas przebywania na wysokości uprzęże podpięte są do linii życia karabińczykami – podpinacie je sami – co sprawia, że jesteście zabezpieczeni przed spadnięciem. Nawet jeśli w pewnym momencie zachwiejecie się i wypadniecie z atrakcji, po prostu zawiśniecie na linie. Na szczęście nie za szyję, więc wedle wszelkiego prawdopodobieństwa ze „Skaliska” wyjdziecie żywi.

Park linowy w Złotym Stoku – opis atrakcji

Nie znam nazw atrakcji, więc uprzedzam, że posługiwałam się autorskimi.

Most z pojedynczymi belkami – wariant I

Co jest fajne w tego typu atrakcjach? Jeśli nie jesteście w parku linowym po raz pierwszy i nie stanowi to dla was nowości… niemalże nic. No dobra, trochę przesadzam. Przyjemne jest to, że chodzi się na wysokości i spędza czas inaczej niż zwykle. Dla urozmaicenia postawiłam sobie za cel pokonywanie jak największej liczby atrakcji bez trzymanki, i to rzeczywiście jest fajne!

Most z pojedynczymi belkami – wariant II

Jak wyżej.

Cyrkowa lina

O ile próbuje się iść bez trzymanki – świetna atrakcja.

Tunel

Dla poszukiwaczy adrenaliny to nic nadzwyczajnego. Za to jeśli wybieracie się do parku linowego z nową sympatią i chcecie ją – przede wszystkim jego – poderwać, załóżcie krótkie spodenki lub legginsy.

Tunel z siatki

Niewygodne, ale zabawne. Takich tuneli jest na trasie kilka. Najlepszy ma długą linę pod nogami. Jak się po niej skacze, zabawnie się ugina. Jest niemal jak trampolina. (Nawet nie czuję, że rymuję).

Mordercze belki

Iście piekielna atrakcja, po której nie da się iść. Znajduje się na końcu Gacka. Tu moje trudy zostały udokumentowane zarówno zdjęciem (tuż poniżej), jak i nagraniem (dużo niżej niż tuż poniżej).

Mała tyrolka

Tyrolka bardzo fajna dla osób początkujących oraz z lękiem wysokości. Pozwala oswoić się z lotem, a także – lub przede wszystkim – przebywaniem nad ziemią bez gruntu pod stopami. Podpowiadam, że lot jest przyjemniejszy, gdy puści się ręce i wyluzuje (ach, i zapomni o cisnącej uprzęży).

Duża tyrolka I

Jedna z dwóch tyrolek kończących zabawę. Dla niewtajemniczonych może wyglądać zabójczo – i to dosłownie – ale jest bezpieczna. Osobom z długimi włosami polecam związać je w warkocz lub kok, chyba że chcą przywieźć do domu pamiątkowy skalp. Z kolei posiadaczom uszu o długości zajęczych słuchów polecam nie wychodzić z domu, bo to trochę wstyd mieć uszy dłuższe od stóp.

Duża tyrolka II

Tak wygląda moment startu. Nikogo nie ma przy stacji – acz zakładam, że pracownicy widzą, kto jest zaawansowany i nie korzysta z parku linowego po raz pierwszy; nowicjuszami na pewno zajmują się jak dziećmi – nikt też nie pogania ani nie zachęca. Zresztą dodatkowej zachęty nie potrzeba – perspektywa lotu wystarczy, by chcieć się odepchnąć od ziemi i wesoło poziumać w dal.

Nagrania z pokonywania atrakcji w „Skalisku”:

Przejazd na desce

Przejście z gracją po kładce

Przeciąganie po linie

Mała tyrolka – cały przejazd

Duża tyrolka – moment startu

Duża tyrolka – moment przyjazdu

Duża tyrolka – cały przejazd

***

Byliście albo wybieracie się do parku linowego?
Która z atrakcji zainteresowała was najbardziej?

15 myśli na temat “Zabawa w parku linowym „Skalisko” w Złotym Stoku

  1. Super ! Wybieram się tam i wybieram i nie mogę dojść. U nas w mieście jest małpi gaj ale mały i ciut nadgryziony zębem czasu :D pojechałabym z chęcią do tego ale jako laik podejrzewam że miałabym czas zbliżony do dziadkowego ;)
    Zazdroszczę bliskości gór bo ja że Szczecina jadę na południe najmniej 11 h zależy gdzie i czym :/

    1. Nie zapomnij laski albo balkoniku – bez nich nie ma frajdy z chodzenia po dziadkowemu (grandpa style).

      A ja zazdroszczę bliskości morza, chętnie zamieniłabym się położeniem naszych miast. Nie cierpię chodzenia po górach, więc ich niedalekie usytuowanie nie stanowi dla mnie atutu. Za to morze i jeziora…

      1. A ja nigdy nie byłam w górach …. :P nas jezioro jadę 3 razy w roku a siedzę na działce a nie nad wodą … A nad morzem byłam ostatnio 3 lata temu bo 110 km to i tak daleko ….

  2. Ten park linowy wygląda fajnie! Uwielbiam takie atrakcje :) najbardziej lubię tyrolki, a te są naprawdę zachęcające, zwłaszcza ta duża ^^ moja miłość do tyrolek zaczęła się… W parku wodnym aquopolis w Hiszpanii :D tam powiesili taką tyrolkę nad 3-metrowym basenem. Ale była zabawa :D

  3. Mnie takie parki nie emocjonują, ale pamiętam, że byliśmy kiedyś w całkiem fajnym w liceum na wycieczce integracyjnej. Były fajne tyrolki, ale na mnie one nie robiły wrażenia (nie pamiętam już ich długości i efektów zjazdowych, ale wiem, że sporo osób panikowało), do tego były tam ciasne jaskinie, skały do wspinania, a w nocy chodziliśmy po lesie, ale też nie pamiętam w jakim celu.

    1. Jaskinie i lasy brzmią jak coś w sam raz dla mnie. Skały też, byle nie góry. Czy to mógł być Karpacz?

  4. NIGDY nie byłam w parku linowym, więc dla mnie każda atrakcja jest mega :D Nie wiedziałam, że pod koniec tyrolek trzeba się wspinać. Najwyższy czas tam pójść. I do parku trampolinowego. I escape roomu. I domu strachu.

    1. Końcówka liny w tyrolce zazwyczaj skierowana jest lekko ku górze, bo gdyby rozpędzony człowiek pier*$)^!ł w bazę, nie było wesoło :D Niektórym udaje się dojechać, ja chyba jestem za lekka. Albo nie wiem.

      Do parku trampolinowego wybieram się i ja – mam go na liście must do. W escape roomie byłam i nie zrobił na mnie wrażenia. Pewnie jeszcze kiedyś pójdę, jednak wybiorę pokój w klimacie horroru. Domy strachu muszę sobie póki co odpuścić, bo tak się uodporniłam, że niemal niczego nie czuję. Potrzebuję czegoś nowego i mocnego. Pomysły?

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.