Primart, Zbożowe Batoniki: Truskawka, Morela

Od początku 2018 roku – z wyjątkami, które można policzyć na palcach jednej ręki – na myśl o dokupowaniu słodyczy czuję wyłącznie niechęć. Rok 2017 zamknęłam z ponad 120 pozycjami na słodyczowej liście. Jeśli jesteście łasuchami i sądzicie, że to cudownie, muszę was rozczarować: wcale nie. Pół roku później w wyniku częstowania bliskich, jedzenia po dwa produkty i samozaparcia udało mi się dojść do 40-paru. Niestety i stety – zależy od dnia i nastroju – zawsze znalazł się ktoś, kto chciał mi coś dać.

Jak wspomniałam, parę razy z niechęci wobec dokupowania wyrwałam się sama. Słodyczowe zakupy podnoszą mi poziom endorfin, wobec czego na sklepy napadam w przypływach złego humoru. Tak w moim domu znalazły się m.in. zaprezentowane dziś Zbożowe Batoniki marki Primart, kupione w Leclercu. Sądzę, że w normalnym dniu mogłabym nawet nie zwrócić na nie uwagi.

Primart, Zbożowe Batoniki Truskawka, Morela, copyright Olga Kublik

Zbożowe Batoniki marki Primart

Zbożowe Batoniki to typowe słodycze z gatunku pseudozdrowych. Przykładowo w składzie wariantu morelowego znajduje się nie pięć, nie dziesięć, ale aż trzydzieści składników! Spodziewałam się, że dla ulepszenia od spodu muśnięto je kiepskiej jakości czekoladową polewiną, jednak producent miło mnie zaskoczył – czekolada została wkomponowana w warstwę ciasteczkową.

Batoniki ważą po 35 g i dostarczają 161,5 kcal w sztuce. 100 g zawiera 461 kcal, i to bez względu na wariant smakowy. Są twarde, ale jednocześnie kruche, więc nie kamienne. W otoczce widać i czuć masę otrębów oraz innych zdrowych farfocli, które podczas jedzenia osiadają w zębach, acz na szczęście nie są irytujące. W nadzieniu, którego jest nadzwyczaj dużo, też coś się pojawia – więcej otrębów? źle roztarty przecier owocowy? Najciekawsze jest to, że nadzienie konsystencją przywodzi na myśl mocno wysmażone powidła. Jest gęste, zwarte, treściwe. Naprawdę świetne!

Zbożowe Batoniki Truskawka

W pierwszej kolejności wzięłam się za wariant truskawkowy. Momentalnie poczułam, że pachnie obłędnie, dzięki czemu przestałam żałować zakupu. Aromat oddaje najgęstszą truskawkową marmoladę, jaką można sobie wyobrazić. Jest słodko i owocowo na potęgę. W dalszej kolejności przed oczami stanął mi rożek lodowy: słodki i kruchy wafel wyściełany pysznym sosem kakaowym, truskawkowe lody i takiż sos.

Primart, Zbożowe Batoniki Truskawka, Morela, copyright Olga Kublik

Zbożowe Batoniki marki Primart są bardzo tłuste pod palcami, co również da się odczuć podczas jedzenia. Kruche ciasteczka chrupią, ale jednocześnie są jakby… soczyste? wilgotne? Wszystko to za sprawą znacznego, choć w żadnym wypadku okropnego (!) natłuszczenia. Czuć w nich otręby oraz inne drobinki. Smakują cudownie, acz delikatnie czekoladowo – w sam raz. Odniosłam wrażenie, że czekoladzie towarzyszy nuta olejku migdałowego.

Primart, Zbożowe Batoniki Truskawka, Morela, copyright Olga Kublik

Nadzienia nie znajduje się w herbatnikach dużo. Jest go bardzo dużo. Jak wspomniałam w części wspólnej, okazało się gęste, zwarte, dziegciowe. To wysmażone powidła truskawkowe, które smakują zgodnie z zapowiedzią producenta – intensywnie truskawkowo. Sztucznie, ale mnie to nie przeszkadza.

Truskawkowe Zbożowe Batoniki nie nadają się do maczania w herbacie. Jeśli chcecie zjeść je z napojem, pozostaje wam popijanie. W warstwie herbatnika są umiarkowanie słodkie, wewnątrz zaś intensywnie, acz nie przekraczają granicy przyzwoitości. Smakują intensywnie i sztucznie truskawkowo oraz subtelnie czekoladowo. Są przepyszne i ciekawe w konsystencji.

Ocena: 5 chi
(pomimo tej samej oceny są lepsze od wariantu morelowego)


Zbożowe Batoniki Morela

O ile nie lubię brzoskwini ani moreli jako owoców, o tyle jogurty oraz nadzienia o ich smaku cenię bardziej niż truskawkowe. Z tego powodu wariant morelowy zdecydowałam się zostawić na koniec. Czując jego aromat, nie pożałowałam. Zbożowe Batoniki pachną bowiem jak… mój ukochany 7 Days Spumante! Tu jednakowoż do słodkiego wina musującego dołącza morela.

Primart, Zbożowe Batoniki Truskawka, Morela, copyright Olga Kublik

Subtelna czekoladowość herbatnika odnotowana w Zbożowych Batonikach truskawkowych została tu zastąpiona czekoladowością słodką, wyrazistszą i jeszcze smaczniejszą. Ciastka nadal są tłuste, twardawe, zwarte, idealnie kruche i pełne otrębów. Cechuje je przyjemnie niska jak na tego typu produkty słodycz.

Primart, Zbożowe Batoniki Truskawka, Morela, copyright Olga Kublik

Gęste i zwarte powidła stanowiące serce produktu dzielą cechy z truskawkowymi braćmi, przy czym są od nich o dziesięć poziomów słodsze. Przez fakt, iż mordują cukrem, owocowość jest stłumiona i zachwyca w mniejszym stopniu. Przywodzą na myśl morelowe lody sprzedawane na gałki.

Oba warianty Zbożowych Batoników marki Primart są pyszne i chętnie do nich wrócę.

Ocena: 5 chi


Składy i wartości odżywcze:

12 myśli na temat “Primart, Zbożowe Batoniki: Truskawka, Morela

  1. Widzialam je kiedyś w Lewiatanie, przyciągnęły moj wzrok, ale ze nie lubie zbozowych batonikow to teraz żałuję. Dla mnie takie batony typu corny, oshee itp smakują jak papier albo karma dla konia (nie zebym jadla karme dla konia xD), ale te muszą być pyszne :)

        1. Wiesz… Ludzie nie zawsze mają ochotę czy czas na sprawdzanie składów, nie zawsze też mają wiedzę. Skoro dane produkty są promowane jako zdrowe, a w sklepach umieszczane w dziale ze zdrową żywnością, to wg mnie głównym winowajcą jest sklep.

          1. To fakt, powinno się uświadamiać ludzi, co kupują. Niby od tego się nie umrze, ale jeśli już mamy faszerowac sie chemia, to przynajmniej róbmy to świadomie ^^

  2. Kocham je i od recenzji wróciłam do nich z 5 razy, choć prawie nigdy tego nie robię! Kupuje je w lewiatanie po niecalym złociszu ;) Ponoć jest 3 smak, ale nigdy go na oczy nie widziałam. Btw, odkąd Primart jest marką Leclerca? Pierwsze słyszę ;)

    1. Ależ nie napisałam, że jest! Chodziło mi o to, że w Leclercu batony kupiłam :P Przebudowałam zdanie, żeby nikt inny się nie pomylił.

  3. Współczuję tego zawalenia słodyczami. Ja mam 100 kilkanaście czekolad, ale nie traktuję tego jako zawalenie, nie męczą mnie, a na spokojnie je wyjadam i lubię ich tyle mieć, bo daty mają rozchodzące się na ogromną część 2020, to mnie nie gonią.
    Dziwna struktura, smak… brzmi dobrze, ale tak napisany Twoimi słowami i na Twoim blogu. Wiem, że to nie dla mnie i tyle.

    PS Przez ten opis powidłowej truskawki i zachwytów nią, aż się uśmiechnęłam, bo miałam w nadchodzących dniach pewne truskawkowe czekolady jeść, ale wybrałam malinową i ona w zapachu taka bosko słodziuteńko (nie że po prostu słodko, o cały wydźwięk mi chodzi) dżemowa była… o rany. <3

    1. Kurde, nie mam żadnego słodycza z datą do 2020 roku (chyba trzeba dokupić! :D), za to masę takich „na już” :'(

      PS Tyle nakupowałam czekoladowych produktów, m.in. batonów w Niemczech, a na myśl o czekoladzie robi mi się źle. Samo życie.
      PPS Słodziutką powidłową malinę może i bym zjadła. Pesteczki były? Jeśli tak, to jednak nope.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.