Gdy na fanpage’ach marki Zmiany Zmiany pojawiła się wieść o wypuszczeniu nowych surowych wegańskich batonów, byłam wniebowzięta. Szczególnie zainteresował mnie Agent Cooper, ponieważ jestem wielką fanką kawy. Obecnie ze względów zdrowotnych nie mogę jej pić, dlatego namiętnie wypatruję słodyczy i deserów oddających ten charakterystyczny i niepowtarzalny smak.
Trochę mniejszym entuzjazmem zapałałam do Sztangi, jest to bowiem baton proteinowy, co oznacza dodatek proszku. Nie przepadam za proszkowatą konsystencją, zwłaszcza w raw barach, gdzie między przemielonymi na gęstą masę suszonymi owocami drobinki są bardziej odczuwalne. Być może właśnie dlatego potencjalnie gorszy wariant puściłam przodem, kawową boskość zachowując na deser.
Agent Cooper
W kwestii przygotowania batonów Zmiany Zmiany nie zawodzą nigdy. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik: od składu, przez wygląd produktu, na szacie graficznej i chwytliwej nazwie kończąc. Tu mamy dodatkowo do czynienia ze słodyczem zaskakującym, kawa bowiem może się kojarzyć z czernią (mnie się kojarzy). Zamiast ciemnego batona otrzymujemy jednak szarego, przypominającego połączenie betonu, świątecznego makowca i Chiacha z kawiarni Legal Cakes. Uważam, że to pozytywna niespodzianka.
Surowy baton Agent Cooper marki Zmiany Zmiany dostarcza 422,8 kcal w 100 g.
Wegański batonik o smaku kawy waży 70 g i zawiera 296 kcal.
Zapach Agenta Coopera jest spodziewanie obłędny. Jak tylko naderwałam opakowanie, w nozdrza buchnęła mi moc intensywnej, posłodzonej, ale wciąż czarnej kawy (słodkiego espresso).
W konsystencji baton jest miękki, dzięki czemu łatwo się go kroi, jak również rwie oraz gryzie. To miła odmiana po kamiennej Sztandze. Zresztą uwielbiam miękkie i gęste raw bary. Strukturą, z uwagi na moc mielonej kawy, przypomina mi makowiec. Nieznacznie lepi się do palców.
W makowcowo mięciutkim surowym batonie twarde są jedynie rozdrobnione ziarna świeżej kawy. Przypominają kamyki (kawyki), co niestety mi nie odpowiada. Znacznie lepsze są umiarkowanie twarde – twardo-miękkie – migdały oraz ziarna słonecznika. Ich wadę stanowi fakt, iż nie dodają niczego do smaku. Są wypełniaczem z jedyną korzyścią w postaci dostarczania witamin, minerałów itp.
Najważniejszy aspekt Agenta Coopera, czyli smak, okazał się… nie do zniesienia. Jak tylko ugryzłam baton, poczułam zalew kwachu obmierzłej kawy. Nie odnotowałam niczego poza tym: ani rodzynek stanowiących bazę, ani razowej nuty, ani zdrowego pierwiastka. Nawet kawa mi umknęła, bo opanował ją niewyobrażalny kwach najgorszego wydania ekspresówki. Zupełnie jakby napój bogów przygotowywał jakiś amator, który chciał się pochwalić przed znajomymi, że da radę wypić siekierę życia.
Z przykrością stwierdzam, że tak paskudnego batona od mojej ukochanej marki produkującej raw bary jeszcze nie jadłam. Potencjalnie cudowną gumkową konsystencję zakłócają kawyki, a w smaku czuć wyłącznie kwaśny kwas oblany kwasem (gdzie ta pyszna kawa?!). Brr.
Pomimo rewelacyjnego składu, właściwej wagi (batony marki Zmiany Zmiany – w przeciwieństwie do konkurentów – nigdy nie są lżejsze, niż zapowiedział producent) oraz atrakcyjnej szaty graficznej Agentowi Cooperowi nie mogę przyznać choćby wstążki. Obrzydził mnie na tyle, że nie dokończyłam sztuki. Batona nie ratuje nawet fakt, że parę minut po zakończeniu degustacji znika kwas i pojawia się przyjemny smak intensywnej gorzkiej kawy. Wraz z nim bowiem rodzi się wysoka słodycz, która mdli w gardle, więc z potencjalnej zalety i tu robi się wada. Okropność pod każdym względem.
Ocena: 1 chi
Skład i wartości odżywcze:
(kliknij obrazek, by przenieść się na stronę Zmiany Zmiany,
lub odwiedź: fanpage FB, konto Instagram)
Nie ufam kawowym slodyczom. Samą kawę lubie, ale w slodyczach o tym smaku często właśnie kryje się ten paskudny kwasek :( probowalas Liona latte? On jest przepyszny!
Jeszcze nie, ale kupiłam cztery batony.
Czekam na recenzje ^^
CZEKANIE to tutaj słowo-klucz :’D
Wcześniej strasznie się na tego batona napaliłam, ale zupełnie nie zastanawiałam się nad faktem, że skoro robią surowe batony to… jaka to będzie kawa? Surowa? Przecież ziarna się praży, a te wszystkie ziarna kawy w czekoladzie też są prażone. Po opisie wnioskuję, że surowe ziarna wcale tak dobrze nie wychodzą. Lubię i siekiery, i Jacobs / Bellarom Crema, ale podłej to żadnego typu nie zniosę. Po Zotterze Peru Labooko 100 % itp., który dla wielu jest niejadalny, ciekawi mnie, jak odbiorę tego batona. Oby lepiej, niż wygląda Alice Cooper i lepiej, niż Ty go odebrałaś, bo oczywiście i tak kupię. Nie wiem nawet, czy polowania nie przyspieszę, bo mi ćwieka (a może kawyka?) zabiłaś.
PS Kawyk – super to jest! A gra słów z karmelem lub nibsami?
„Oby lepiej, niż wygląda Alice Cooper i lepiej, niż Ty go odebrałaś” – hahaha :’D Myślę, że takie dziwadło może Ci przypaść do gustu. Czekam na recenzję niecierpliwie. O wiele (!) bardziej niż na tekst o Sztandze.
Kawyk = kawa + kamyk
Cooooo?! Dla mnie był kawowy w punkt! :(
Buu.
Jadłam tego batona ale kwasu nie czułam. Kawę owszem i to wyraźnie ale kwasku nie. Za to ostatnio widziałam ten baton w Zamościu – był przeceniony ponieważ data ważności kończyła się za 1,5 miesiąca ale kiedy wziełam go do rąk był nienaturalnie miękki (bardziej miękki od tego, którego jadłam). To mi dało do myślenia, że coś z nim jest nie tak… Może to jakaś wadliwa partia?
Nie wiem, ale mamie i jej facetowi też nie smakował. Oddałam im odkrojoną resztę mojego.
Ja kawy nie lubię ale baton był dla mnie w porządku. Mojej Mamie też posmakował. A co zrobiłaś z pozostałymi batonami? ;)
Oddałam siostrze. Ona zeżre wszystko, co wegańskie :P
A nie kawowe? :D
Siostra jest weganką? :)
Jest.
Jadłam wczoraj. Tzn odkroiłam narożnik… reszta dziś trafi do mamy. Po 2 latach od Twojej recenzji nic się nie zmienił. Był w Rossmann za 2 zł więc wzięłam. Inaczej bym była zła…
Współczuję przeżyć. Tym bardziej do niego nie wrócę. Nawet za 2 zł.