Sporo zwlekałam z kolejnym muzycznym podsumowaniem. Dziś, kiedy patrzę na ostatnie, czyli obejmujące styczeń, luty, marzec i kwiecień, zupełnie nie wiem, jak udało mi się ograniczyć do trzech utworów przypadających na każdy miesiąc i zaprezentować wyłącznie je. To bardzo mało. Za mało.
Tym razem również starałam się wybrać jak najmniej… ale nie wyszło. Były dni, w których zapisywałam po kilka lub kilkanaście piosenek, w związku z czym nie miałam serca zredukować ich do trzech. Cóż, musicie przetrwać albo posłuchać tylko wybranych. (Egoistycznie zachęcam do opcji numer jeden).
Niniejsze podsumowanie muzyczne różni się od poprzedniego również tym, że zdecydowałam się nie kopiować fragmentów tekstów. Dla odmiany zapisałam emocje, które towarzyszyły odkryciu lub słuchaniu utworów, a także inne luźne skojarzenia. Niektóre piosenki kojarzą mi się dobrze, niektóre większość źle. Ale lubię wszystkie. Po prostu depresyjna ze mnie osoba.
Enjoy!
Najlepsze utwory muzyczne – maj 2018
FAYDEE – When I’m Gone (ft. BESS & GON HAZIRI)
Smutek i tęsknota. Wyzwanie.
***
Moss – Lullabye (ft. Akacia)
Smutek i ból straty. Nie mogę słuchać, bo płaczę.
***
Tut Tut Child – Autonomy (feat. Danyka Nadeau)
Przebłysk czegoś nowego. Zapach świeżego powietrza. Rosnąca gdzieś głęboko siła.
***
Oliver Tree – Movement
Siła, obojętność, dobre samopoczucie. Potrzeba pozostania w ruchu, także tańczenia.
***
Muzzy – In The Night (ft. Sullivan King)
Jak wyżej. Żadnych złych skojarzeń. Siła, chęć do życia i wychodzenia z domu. Niekoniecznie idzie to w parze z byciem miłą dla innych ludzi, ale to taki stan, w którym nie dbam o to, czy jestem miła.
***
Acorn Lane – Time For Tea (Melbourne Swing Mix)
Dobry humor, tym razem niegroźny dla ludzi. Biodro samo tańczy.
***
PsoGnar – The Great Deception
Siła, ale także ogromny żal. Trochę tęsknoty.
***
InnerCut – Anoia
To jest dźwięk Ziemi, która pęka ze smutku. Albo serca, o ile może pęknąć jeszcze bardziej. Jak tylko puszczam tę piosenkę, zaczynam płakać. Czuję ból w całym ciele.
***
Najlepsze utwory muzyczne – czerwiec 2018
eery – Her
Ogromny spokój. To jest dźwięk myśli, że jest na świecie ktoś, kto mnie kocha. Albo kiedyś będzie.
***
Alec Benjamin – Let Me Down Slowly
Żal i smutek. Ból kolan, gdy klęczy się i błaga, żeby to trwało choćby o jeden dzień dłużej, nawet jeśli potem będzie boleć milion razy bardziej. Kolejna piosenka, po włączeniu której płaczę.
***
Linkin Park – Castle of Glass
Siła.
***
Feint – Snake Eyes (ft. CoMa)
Złość, ale też siła.
***
Tekno – Pana
Beztroska i chęć tańczenia. Lubię ten utwór, bo jak go włączam, biodra zaczynają same się kołysać, a za nimi podąża reszta ciała. Nadaje się do tańczenia w domu.
***
Sickick – Lost My Way
Żal nad sobą. Poczucie zagubienia. To hymn moich ostatnich miesięcy.
***
Henri Purnell & Lars Beck – Damn Good Life (ft. Stevyn & Jeoko)
Nadzieja. Szczęście. Miłość do siebie. Słońce na twarzy i wiatr we włosach. Ciepło domu. Sierść Rubi pod ręką i czyste niebo przed oczami.
***
Steve Void – 9PM (ft. Caroline Pennell)
Tęsknota i smutek, ale jednocześnie akceptacja i spokój. Odnalezienie czegoś.
***
Alec Benjamin – Boy In The Bubble
Zgoda na życie, jakiekolwiek by nie było. Niezniszczalność. Lubię tę piosenkę, bo przypomina mi o mojej bańce – tej, w której od lat żyję.
***
grandson – Stick Up
Siła, dobre samopoczucie, energia i chęć do działania. W sumie jakiegokolwiek, może być nawet sprzątanie mieszkania na błysk. Byle coś robić i pozostawać w ruchu. Biodro się rusza.
***
Najlepsze utwory muzyczne – lipiec 2018
Billie Eilish – lovely (ft. Khalid)
I znów wracamy do smutku, bo dawno go nie było. Ból straty. Cisza nocy i chłód pustego łóżka.
***
Mallrat – UFO (feat. Allday)
To o mnie. Ustawiłam na dzwonek w telefonie.
***
Ash – Mosaïque (Project North ft. Menend Remix)
Odprężenie. Trochę tańca.
***
Najlepsze utwory muzyczne – sierpień 2018
MiC LOWRY – Oh Lord
Przymknięte oczy. Wyzwanie.
***
Daya – Safe
Smutek, żal, zawód i rozczarowanie. Poczucie bycia oszukanym.
***
Just Chillax & Erlando – Pennies (ft. Julie Elody)
Wyzwanie i przyjemny zew życia.
***
HP Vince – Come Along
Odprężenie, półuśmiech, przymknięte oczy. Ciało samo tańczy do rytmu. Gdybym mogła pić bez obawy o ból żołądka, na pewno bym do tego utworu piła (obstawiam wino).
***
First Aid Kit – Wolf (MATZINGHA Edit)
Zew życia. Zapach wolości i świeże powietrze. Daleko na horyzoncie sylwetka kogoś, kogo doskonale znam, ale dawno nie widziałam.
***
Nie będę udawać, że tak jakoś wyszło, na co dzień zaś nie jestem depresyjna. Wiem, że jestem. Na dodatek muzyka działa na mnie bardziej niż jakakolwiek forma marketingu. Sam fakt, że przygotowując ten wpis, na przemian płakałam i tańczyłam, świadczy na niekorzyść mojej stabilności emocjonalnej. Która zdecydowanie stabilna nie jest. Cóż poradzić?
A jak brzmiały wasze ostatnie miesiące?
Bardzo podobają mi się takie wpisy, słuchając tych utworów mogę porównać swoje uczucia do Twoich, wybrałaś naprawdę klimatyczne kawałki :)
Na rozluznienie atmosfery dodam, że moje miesiące minęły w rytmie despacito, bo byłam na wakacjach w Hiszpanii, a teraz naprawdę powolutku przywyczajam się do szkolnej rutyny :p
I co, bardzo odmienne są nasze odczucia? Nie zdziwię się, jeśli tak. Muzyka ma znaczenie przede wszystkim w konkretnym kontekście, rzadziej sama w sobie (choć też).
Może nie jakoś bardzo odmienne, w większości się zgadzam z Twoimi uczuciami, lecz w wielu przypadkach oprócz wymienionych osobiście odczuwam dodatkowo jeszcze inne :)
Podzielisz się? :)
To może kilka przykładów, bo całość byłaby chyba zbyt długim komentarzem :D
W moss lullabye czuję zarówno smutek, jak i głęboki spokój, odprężenie, poczucie, żeby niczym się nie martwić.
W lost my way czuje również obojętność, rezygnację.
W daya safe wyczuwam tęsknotę.
W mosaique odczuwam jakby poszukiwanie czegoś oraz współpracę z przyjaciółmi, wspólnotę. Nawet nie wiem, jak to nazwać, ale taki mam obraz w głowie :)
W Lullabye nie czuję spokoju – dla mnie to smutek, ból, tęsknota, rezygnacja. Chęć położenia się spać w opiekuńczych ramionach bez konieczności obudzenia się kiedykolwiek.
W Lost my way czuję coś przeciwnego do rezygnacji – chwilową dezorientacje, ale z szansą na wzięcie się za siebie.
Safe też kojarzę z tęsknotą.
W Mosaique rzeczywiście jest i poszukiwanie, i inni życzliwi ludzie.
Dziękuję za podzielenie się swoimi odczuciami ;*
Castle of Glass znam – podoba mi się :)
Szuper (: