Alesto, Raw Bar Coconut Maracuja

W połowie 2018 roku w Lidlu pojawiły się pierwsze surowe batony marki marketowej: Raw Bar Coconut Maracuja oraz Raw Bar Peanuts Dates. Miało to miejsce tuż po kilku miesiącach zalegania na regałach surowych wegańskich batonów marki Bombus Natural Energy. Ponieważ nowości od Alesto to ni mniej, ni więcej, jak tylko słodycze Bombusa, dopuszczam dwie możliwości:

  • market udostępnił najpierw oryginały, żeby wybadać, czy ludzie są nimi zainteresowani (jest to wątpliwe z uwagi na fakt, że testy trwały zbyt krótko),
  • Lidl chciał narobić klientom smaka na raw bary, by po zniknięciu oryginalnych Bombusów zechcieli płynnie przerzucić się na tańsze twory Alesto.

Oczywiście na opakowaniach wegańskich słodyczy od Alesto nie pojawia się informacja, że za produkcję odpowiada Bombus Natural Energy. Wystarczy jednak spojrzeć na połączenia smakowe, gramatury, składy czy rozpiski wartości odżywczych. #byćjaksherlockholmes

Alesto, Raw Bar Coconut Maracuja, wegański baton z daktyli, marakui i wiórków kokosowych, dietetyczne słodycze bez glutenu, copyright Olga Kublik

Raw Bar Coconut Maracuja

Raw Energy Maracuja & Coconut to z surowy batonik, którym wzgardziłam już podczas pierwszej degustacji. Przez kolejne lata parę razy do niego wróciłam, wciąż jednak z tym samym efektem – ofujblecotojest. Sam fakt jednak, że podejmowałam próby, świadczy, iż baton coś w sobie ma. Sporo czasu zajęło mi zrozumienie, że to idealny przedstawiciel gatunku słodyczy tak wstrętnych, że aż pysznych.

Smak Raw Energy Maracuja & Coconut nie zmienił się na przestrzeni lat, jednak konsystencja – owszem. Batoniki kupowane w tym roku okazały się tak miękkie, że niemal piankowe (!). Wystarczyło złapanie ich wargami – bez użycia zębów – by rozpadły się na cząstki o strukturze gęstej i zawiórkowanej. To z kolei sprawiło, że zakochałam się w nich bez opamiętania. Z pojawienia się w Lidlu znacznie tańszej wersji w kolekcji Alesto byłam więcej niż szczęśliwa. Od razu zrobiłam zapas.

Raw Bar Coconut Maracuja marki Alesto z Lidla dostarcza 396 kcal w 100 g.
Wegański surowy baton z kokosem i marakują waży 50 g i zawiera 198 kcal.

Alesto, Raw Bar Coconut Maracuja, wegański baton z daktyli, marakui i wiórków kokosowych, dietetyczne słodycze bez glutenu, copyright Olga Kublik

Zdrowy baton odznacza się kolorem ciemnego, palonego karmelu. Jest miękki niczym rozgrzana plastelina i pozostawia lepki ślad na opuszkach. Pachnie standardowo, czyli zimnymi ogniami AKA kwaśnymi rzygowinami, kwaśną marakują i kwaśnym kokosem. Słodycz stoi na drugim planie, acz depcze kwaśności po piętach. To kompozycja ponadprzeciętne apetyczna. Coś pięknego!

Raw Bar Coconut Maracuja od Alesto jest tak miękki, że rozpada się w buzi. Wiórków znajduje się w nim ogrom. Być może jest to najbardziej zawiórkowany słodycz, jakiego próbowałam. Wymiękają przy nim nawet kokosanki! Choć wiórki są superświeże, nie memłają się. Chrzęszczą za to jak szalone – nie znają litości.

Alesto, Raw Bar Coconut Maracuja, wegański baton z daktyli, marakui i wiórków kokosowych, dietetyczne słodycze bez glutenu, copyright Olga Kublik

W smaku zdrowego batona na równi czuć słodycz daktyli, kwaśność marakui i rzygowin oraz zimnoogniową nutę przypisaną kokosowi. Po kilku gryzach język zaczyna szczypać, a w gardle pojawia się drobny płomień (efekt połączenia wysokiej słodyczy z kokosową kwaśnorzygowinowością). Po degustacji zostaje już tylko kwaśno-cukrowa mdłość – tak okropna, że aż cudowna.

Ciekawe i zabawne jest to, że choć wszystko brzmi dziwnie i niezbyt zachęcająco, kompozycja oszałamia i uzależnia. Nie mam jej do zarzucenia absolutnie niczego.

Alesto, Raw Bar Coconut Maracuja, wegański baton z daktyli, marakui i wiórków kokosowych, dietetyczne słodycze bez glutenu, copyright Olga Kublik

Raw Bar Coconut Maracuja z Lidla – tak jak oryginalny Raw Energy Maracuja & Coconut Bombusa – jest pseudopiankowy. Z uwagi na gęstość przypomina zbatonikowane powidła. Zalew świeżych wiórków kokosowych przekłada się na nieoczywistą suchawość, a nawet nieco zapycha.

Dawniej tego batona nienawidziłam, dziś kocham. Na 2-tygodniowym urlopie jadłam go niemal codziennie, czasem po dwie sztuki z rzędu. Zakup polecam z całego serca i innych narządów wewnętrznych.

Ocena: unicorn smaku


Skład i wartości odżywcze:

Alesto, Raw Bar Coconut Maracuja, wegański baton z daktyli, marakui i wiórków kokosowych, dietetyczne słodycze bez glutenu, skład i wartości odżywcze, copyright Olga Kublik

24 myśli na temat “Alesto, Raw Bar Coconut Maracuja

  1. Ja chyba nie zna slodyczy tak wstretnych, ze az pysznych xD bo w sumie malo ktory slodycz jest dla mnie wstretny. Może poza lukrecją, ale ona jest po prostu wstretna, bez szans na użycie słowa pyszna XD

    1. Nie widziałam, bo zamknęli mi Lidla na ponad miesiąc z powodu remontu. Zresztą Biedronkę też. Jak żyć?!

      1. A co to tylko Lidl i Biedronka? Są inne sklepy:D
        Mi też zamknęli Lidla bo remontowali a po otwarciu zmienił się tylko parking przed Lidlem :P

        1. Jeśli ktoś ma ochotę jechać MPK na drugi koniec miasta i targać na plecach zgrzewkę wody, to jasne, są inne sklepy :)

          U mnie też remontują lidlowy parking. W Biedrze z kolei zmieniają otwarte lodówki na te z głupimi drzwiami.

  2. Osobiście wolę twardsze batony, ale ten też zapewne mnie nie zawiedzie – mam ich spory zapas, ale jeszcze więcej mam Bombusów właśnie z Lidla ;)

    1. Jak tylko otworzą Lidla po remoncie, zrobię zapas. Chyba wciskają do tych batonów narkotyki, bo tęsknię za nimi jak cholera :P

  3. Mam Raw Energy, na tego też się pewnie z czasem skuszę.
    Tylko tu mi opakowanie do smaku jakoś nie pasuje, bo kojarzy się z bananem raczej.

      1. Kupiłam dawno temu, ale mimo że lubię Raw Energy, to jakoś nie miałam ochoty (a tylko miesiąc do końca daty), więc oddałam Mamie. Zachwycona.

        1. Nie czuła kwaśnych rzygowinek? Twojej postawy nie rozumiem! Taki dobry baton… Mam milion sztuk w zdrowej skrzynce <3

  4. Moim zdaniem, obydwa powody udostępnienia Bombusów są prawdziwe (btw. skąd wniosek, że za krótko trwały testy? mogli sprawdzić, jak szybko batony się rozeszły w danym czasie, a ile sztuk zalegało i nikt ich nie chciał tknąć).

    Chyba mamy inną definicję memłania :P Dla mnie jest to niemal tożsame z chrzęszczeniem – tylko chrzęszczenie jest bliższe chrupaniu i świadczy o pewnym silniejszym wyprażeniu/wysuszeniu. Zgadzam się co do konsystencji. Zresztąąą, rozpisałam się na jego temat u siebie, a jeszcze pisałyśmy o tym w mailach :D Rzygowin też nie wyczułam.

    Mega słodki i jak miałam chrapkę na coś mega cukrowego, to po niego sięgałam. Idealny.

    1. Testy, które polegają na jednorazowym podliczeniu czegoś, to żadne testy. Przynajmniej w mojej opinii. Nie da się z nich wyciągnąć rzetelnych wniosków, bo podczas jednorazowej akcji jest większe prawdopodobieństwo wdarcia się czynnika zakłamującego, niż gdybyś powtórzyła test x razy i znalazła prawidłowość.

      Zdecydowanie inną! Wyprażone ani wysuszone rzeczy nie chrzęszczą – one chrupią. A memłanie to zbijanie się w kulę i zapychanie. Memłające się rzeczy trudno przełknąć, bo „rosną w ustach”.

      Idealny <3

      1. Ale nie mówimy o dystrybucji batoników w jednym POS (point of sale), tylko na terytorium całego kraju. To już pokaźna próba. Wymagająca też sporych nakładów finansowych nota bene.
        Powtórzenie x razy też nie oznacza wykrycia prawidłowości z punktu widzenia statystyki. Dopiero dobierając odpowiednią próbę wg zasad rachunku prawdopodobieństwa, reprezentatywną, i obserwując rozkład cechy w tej próbie, można wykryć prawidłowość, która odpowiada całej populacji (ach ta statystyka matematyczna…). Co również jest obarczone pewnym błędem :)

        1. Według mnie to nadal jednorazowa próba (chodzi o czas). Na początku ludzie mogli kupować, bo nowość, przy trzeciej próbie zaś nawet nie tknąć batonów kijem. Gdyby Lidl poczekał, wiedziałby, że się nie opłaca. A że nie poczekał… (Oczywiście to przykład, bo nie wiem, jak w rzeczywistości wyglądają statystyki sprzedaży).

          Wymagająca dużych nakładów? Czy ja wiem? Moim zdaniem im się to zwróciło. Na pewno nie podjęliby decyzji o wprowadzeniu produktu, na którym z góry byłoby wiadomo, że stracą (jednorazowo; chodzi mi o zakup oryginalnych Bombusów do testów). To głupie.

          Drugą część komentarza musisz wyjaśnić w ludzkich słowach, bo niczego nie zrozumiałam. Uczyłam się o metodologii badań jakościowych i ilościowych na studiach, więc chętnie pogadam. Tylko wcześniej muszę rozumieć, co piszesz. Aż tak zaawansowana nie jestem :P

  5. Dużych, dużych, bo musieli się „wkupić” do Lidla (zapewnić miejsce na półce), zejść trochę z ceny i dobrze zaopatrzeć sklepy. Pewnie zwróciło i zgadzam się z tym, że gdyby nie mieli zbytu, to nie wprowadziliby Alesto (na które też trochę hajsu wydali: nowy projekt opakowania, wydruk innych opakowań, itp. – choć w perspektywie ilości nakładu to są znikome koszta -> tzw. efekt ekonomii skali).

    Próba reprezentatywna to taka, która swoją strukturą oddaje strukturę całej populacji. Czyli jeśli w milionie ludzi masz 40% facetów i 60% kobiet, to w próbie 100 osób też masz 40% facetów i 60% kobiet. W tym przypadku płeć to cecha tej populacji (mogą nią być: kolor włosu, oczu, wiek, itp.). Więc w kontekście mojej odpowiedzi: wybierając randomowo jakichkolwiek ludzi skądkolwiek i nawet powtarzając na nich tysiąc razy dane doświadczenie, nie wykryjesz prawidłowości:
    1) Jeśli za każdym razem są to inni ludzie, to już w ogóle nie ma mowy o jakichkolwiek wnioskach, bo zmieniają Ci się „składowe” próby losowej.
    2) Jeśli za każdym razem są to ci sami ludzie, to powtarzając tysiąc razy na nich to doświadczenie, wykryjesz prawidłowość rządzącą TYLKO tą grupą ludzi. Nie możesz uogólnić tej prawidłowości na całą populację (np. wszystkich Polaków), bo źle była dobrana próba (była niereprezentatywna – np. były to Lidle tylko w dużych miastach albo tylko w centralnej Polsce, itp.).

    Jeśli chodzi o uwzględnienie rachunku prawdopodobieństwa, to po prostu określa się według niego rozkład danej cechy w populacji, tj. częstotliwość występowania danej cechy (są różne rodzaje rozkładów: Poissona, dwumianowy, itp. – nie pamiętam teraz dokładnie różnic między nimi, ale różniły się sposobem liczenia i sytuacjami, w jakich dany rozkład stosujemy). I w ten sposób wykorzystuje do wylosowania próby z populacji.
    Są też różne metody doboru, bo to jest taki stricte statystyczny. A może być też np. celowy (czyli wybierasz ludzi, którzy na bank ci odpowiedzą), ale one już nie są reprezentatywne.

    (Jeśli czytają to matematycy, to:
    1) Nie bijcie
    2) Nie bijcie
    3) Skończyłam zarządzanie, a nie matmę
    4) Statę miałam na drugim roku studiów – ale miałam z niej 5!
    5) Uproszczony, ogólny sens oddałam
    6) I tak jak na klasę dziennikarską w liceum to nieźle sobie radzę na studiach :P)

    1. Gadał dziad z babą, a każde o czym innym. Uwielbiam nas po prostu. W recenzji napisałam i cały czas miałam na myśli KOSZTY PONIESIONE PRZEZ LIDLA, podczas gdy Ty analizowałaś KOSZTY PONIESIONE PRZEZ BOMBUSA :D Ale to Ty się pomyliłaś, nie ja. Nenenene :P

      (Zanim przejdę do dalszej części, zasadnicze pytanie: kto komu płaci w sytuacji wprowadzenia produktu marki x do obrotu przez sieć marketów y? Rozumiem, że jak sieć jest kozacka, to pewnie marka płaci sieci. Ale jak market powstaje, to też? Przecież wtedy marka ryzykuje? A może ma zniżki, dlatego opłaca jej się zaryzykować?)

      Jeśli chodzi o grupę reprezentatywną, to skąd wiesz, czy ustalać ją z uwagi na płeć, kolor oczu czy wielkość dupy? Liczy się wiek czy sposób życia? Zarobki czy płeć? Zamiłowanie do słodyczy czy bycie na diecie wegańskiej? Nie da się wziąć pod uwagę wszystkiego, szczególnie że nie wiesz, czy twój baton będą kupowały raczej osoby biedne i lubiące ciastka z tłuszczami trans, czy może jednak zarabiający po 10 tys. na miesiąc weganie. Czy to właśnie tutaj znajduje zastosowanie rachunek prawdopodobieństwa? To mogłoby mieć sens.

      1) Jeśli za każdym razem są to inni ludzie, to już w ogóle nie ma mowy o jakichkolwiek wnioskach, bo zmieniają Ci się „składowe” próby losowej – raczej się zgadzam. Raczej = na stan mojej (nikłej) wiedzy.

      2) Jeśli za każdym razem są to ci sami ludzie, to powtarzając tysiąc razy na nich to doświadczenie, wykryjesz prawidłowość rządzącą TYLKO tą grupą ludzi. Nie możesz uogólnić tej prawidłowości na całą populację (np. wszystkich Polaków), bo źle była dobrana próba (była niereprezentatywna – np. były to Lidle tylko w dużych miastach albo tylko w centralnej Polsce, itp.) – raczej się zgadzam. Raczej = na stan mojej (nikłej) wiedzy.

      Czemu matematycy mieliby Cię bić? A może, skoro powtórzyłaś to aż dwa razy, po freudowsku wychodzi z Ciebie ukryte pragnienie? :D

      1. Mam się biczować teraz za misunderstanding? :D

        (Co do nawiasowego pytania – nie mam pojęcia, ale jak sieć jest kozacka to na pewno marka x płaci sieci y:
        a) za obecność w sieci sklepów
        b) za widoczność na półce, czyli nie upchnięcie jej gdzieś na samej górze lub na samym dole, tylko na wysokości wzroku).

        Ooooj, tutaj już wchodzimy w segmentację rynku, czyli element badań marketingowych :D Tworzysz profil potencjalnych użytkowników/nabywców (tutaj masz całą, że tak to nazwę, „procedurę” segmentacji – analizujesz ich potrzeby, cechy, określasz, czy są impulsywni, czy nie, profilujesz ich odpowiednio… w badaniach marketingowych, przeprowadzanych w firmach, używasz do tego m.in. specjalnych programów komputerowych) i z tej grupy na zasadzie rachunku prawdopodobieństwa i statystyki matematycznej wybierasz próbę reprezentatywną.

        Bo statystyka, jaka jest na studiach ekonomicznych, nie jest tak zaawansowana jak ta na matmie (chyba), więc mogłam gdzieś czegoś nie dopowiedzieć :D A Freuda to wiesz, gdzie mam – tam, gdzie są ulokowane moje mięśnie do przysiadów, hip thrustów czy martwych ciągów (czyt. w dupie :D).

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.