Soft Bakes Red Berries to drugie – obok wersji Plain – miękkie ciastko, które w styczniu 2018 roku zasiliło portfolio należącej do koncernu Mondelez marki BelVita. Nie spodziewałam się po nim wiele dobrego, jako że nie jestem fanką sezonowych czerwonych owoców z uwagi na właziwzębowość zawartych w nich pesteczek. Ponieważ jednak kruche herbatniki zbożowe z serii BelVita lubię, a miękkie ciastka AKA kapciuchy wręcz uwielbiam, postanowiłam dać mu szansę.
Soft Bakes Red Berries
Soft Bakes Red Berries traktowałam po macoszemu do chwili otwarcia opakowania i wyciągnięcia ciastka. Kiedy spostrzegłam jakość oraz rozmiar wtopionej w nie żurawiny, momentalnie zmieniłam zdanie, nastawiając się na cudowną degustację. Wcześniej sądziłam, że w ciastku znajdują się typowe owoce leśne.
Soft Bakes Red Berries marki BelVita dostarczają 385 kcal
Miękki ciastko zbożowe z żurawiną i rodzynkami waży 50 g i zawiera 192 kcal.
Ciastko pachnie przepięknie. Przede wszystkim bardzo słodkimi wiśniami lub żurawiną, zaraz później gryką. Rodzynki nie zdradzają udziału w składzie.
Najwięcej emocji dostarczają owoce. Są żelkowo miękkie, nie przejawiają choćby cienia przesuszenia. I tu trafiłam wyłącznie na żurawinę (zajmuje 7,9%, z których owoce stanowią tylko 2,6%, bez komentarza). Obecności rodzynek (2%) nie odnotowałam ani w konsystencji, ani w smaku.
Soft Bakes Red Berries przypomina prawdziwe ciasto z blachy: miękkie, sprężyste, nawilżone, gęste, bardzo (!) mączne. Przeplatają je wspomniane już kawałki owoców, ale także chrupki zbożowe. Choć w wersji Plain okazały się wilgotne i stetryczałe, tu przynajmniej próbowały zachować fason. Nadal są głównie gąbczaste, lecz w jakimś stopniu chrupią.
Smakiem przewodnim w ciastku jest przepyszna słodka żurawina, za nią zaś stoi gryka (grys gryczany pełnoziarnisty). Z uwagi na zawartość owoców słodycz wzrasta i przekracza przyzwoitość. Stanowi to problem, z którym nie spotkałam się w Soft Bakes Plain.
Soft Bakes Red Berries jest bez wątpienia lepsze od wersji czystej. Przywodzi na myśl prawdziwe miękkie ciasto z blachy. Poziomem żurawinowości uwodzi, a gryczaną nutą intryguje. Niestety zawarta w nim wysoka słodycz rozczarowuje. Rodzynek zabrakło, acz i tak ogrom konsumentów za nimi nie przepada (mnie nie przeszkadzają). Do poprawy nadają się cukrowość oraz mączność.
Z braku laku nowe ciastko z owocami BelVity mogłabym kupić. Celowo raczej do niego nie wrócę.
Ocena: 4 chi
Nie wiem, na którą wersję się zdecydować. Wolałabym kupic jedną,bardziej kusila mnie czysta, bo lubię takie zwykłe ciasta z blachy bez dodatków. No ale jak mówisz ze ten wariant lepszy… Jak tu żyć? :p
Przed kupieniem myślałam jak Ty. Teraz mam odwrotne zdanie.
Nie pozostaje mi chyba nic innego jak… Kupić obie wersje xD
Podjęłabym taką samą decyzję :D
Okej, czyli to takie ciacho jak ucierane albo jakieś jogurtowe. No to mam punkt odniesienia, choć dalej jest poza moim zainteresowaniem (wolę kruche zbożowe).
Ciekawe, że w suszonej żurawinie więcej jest cukru niż samej żurawiny :D :D :D
Ucierane? Jogurtowe? Teraz ja straciłam punkt oparcia. Oddawaj :D
No takie ucierane to jest na bazie masła i przypomina biszkoptowe, ale jest takie… cięższe, mniej puszyste. Jak np. ciasto marchewkowe. A jogurtowe ma podobną konsystencję, ale zawdzięcza ją połączeniu oleju z jogurtem :D
Chyba musiałabym jeść ciasta, żeby zrozumieć, co Ty tu do mnie piszesz :P
Być może kiedyś spróbuję, jednak w ostatnim czasie do ciastek mam nie po drodze.
Wypatrzyłam literówkę w 1 wersie drugiego akapitu ;)
Do czego Ci teraz po drodze? ;>
Jak zwykle dziękuję za czujność <3 Poprawione.
Do jabłek z ogródka babci (tata przywiózł mi ich mnóstwo – różnych odmian, niektóre bardzo stare, część mam w lodówce, żeby zachowały soczystość i dziennie jem minimum 6), mam jeszcze ostatnią torbę węgierek. No i teraz dużo świeżych orzechów, z których schodzi jeszcze skórka. Korzystam póki są świeże, bo jak wyschną, nie będą już takie dobre. Ze 3 spore miski dziennie, jak jestem w domu, to ich jem :D No i na chleb żytni mam ostatnio fazę, znalazłam w piekarni taki dobry na zakwasie, a moją ulubioną kanapką jest ostatnio taka z masłem laskowym, miodem i zmielonym złocistym siemieniem lnianym :)) A dzisiaj jadłam przepyszniastą pszenną bułkę z masłem i dżemem śliwkowym – akurat byłam na pobraniu krwi, a obok była piekarnia to musiałam wstąpić. Poza tym, po drodze mi do wszelkich warzyw.
Mój układ trawienia nie zniósłby tylu jabłek dziennie. Chodziłabym wzdęta jak balon i bez wątpienia zaczopowałabym się na amen. Surowe owoce mi nie sprzyjają, zwłaszcza w ilości monstrualnej i dzień w dzień. W sumie zazdroszczę :) Czyli póki co słodycze zeszły na daaalszy plan.
Ja za to podjęłam decyzję o niekupowaniu jogurtów i wyjadaniu owsianek, budyniów, kaszek i innych suszków, które skolekcjonowałam przez lata. NARESZCIE uszczuplę zapasy.
Ja bardzo doceniam, że mogę jeść te wszystkie owoce praktycznie bez szwanku dla wypukłości brzucha. Korzystam póki są :)
Nie ma to jak postanowić zrobić jakieś ciastka z danym owocem, po czym robić wszystko, by tego owocu nie dać… Kochani producenci!
Rzeczywiście brzmi lepiej, niż wersja czysta, ale i tak nie dla mnie.
A nie pomyślałaś, że to jest celowy zabieg, żeby leniwi konsumenci pracowali nad wyobraźnią? :/
Nam ostatnio zasmakowały te ciastka :) Są kruche i porządnej grubości :)
https://biosklep.com.pl/pl/p/Ciasteczka-Owsiane-z-Kakao-BIO-90-g-Ekoprodukt/11983
O dziwo ciastka owsiane stoją w dole mojej hierarchii ciastek. Chrupnęłabym za to coś sprawdzonego od Schara. Ostatnio za mną chodzi, nie wiem czemu.
Co jak co ale producenci chyba nigdy nie żałują cukru ;P
Tani jest, to im się opłaca.
Na początku wielkie WOW, ale później… czuć za bardzo mąkę. Taki posmak zostaje.
Też nie należę do fanów.