Sięgając po Tofelka z Lidla, zupełnie się nie spodziewałam, że to jeszcze nie koniec mojej przygody z a la karmelowymi – a raczej toffi – holenderskimi ciastkami. Niedługo później trafiłam w Żabce na Tofinka, o którym na śmierć zapomniałam. Przedtem nie miałam okazji go jeść, jednak z uwagi na to, że producenta – markę Tago – bardzo lubię, nie mogłam odpuścić.
Ciekawostkę chciałam zostawić na koniec, ale w sumie why wait? Otóż jedząc Tofinka, odniosłam wrażenie, że znam jego smak. Nie że jest podobny, ale wręcz taki sam, jak w lidlowym Tofelku marki Tastino. Czy to możliwe? Tak, a nawet całkiem prawdopodobne. Wskazują na to tożsame składy* słodyczy oraz fakt, że w niemieckim markecie znajdziemy masę produktów łudząco podobnych do słodyczy Tago, ponieważ… są to słodycze Tago. Wiadomość jest cudowna zwłaszcza dla miłośników pyszności Gołębiewskiego, dla których oryginały są za drogie. Kupujcie lidlowe odpowiedniki bez markowych kartoników, i tyle.
* Różne są za to proporcje składników, co odzwierciedlają rozpiski wartości odżywczych.
Tofinek
Tofinka kupiłam w Żabce, z uwagi na co powinien być zachowany w lepszej formie niż Tofelek (mniejszy sklep, wyższe ceny i te sprawy). Nic z tego. Kawałek był ułamany, boki zaś kruszyły się i spadały na talerzyk. Dobrze, że nie przyszło mi do głowy jeść go na dziko nad pościelą, co czynię nierzadko.
Tofinek marki Tago dostarcza 461 kcal w 100 g.
Ciastko korzenne z karmelem waży 40 g i zawiera 185 kcal.
Kruche ciasteczko – wedle opisu zaś wafel; osoba odpowiedzialna za warstwę informacyjną chyba nie wiedziała, z czym na do czynienia – pachnie obłędnie korzennie. Gdybym któregoś dnia znalazła takie perfumy albo świeczki do domu, z przyjemnością bym je kupiła.
Ciastko charakterem nie odbiega od poprzednich: jest zwarte, treściwe, hertbatnikowate, a także do bólu tłuste. Smakuje ponadprzeciętnie słodko, lecz jednocześnie wyraziście korzennie. Olśniewa.
Po pozostawieniu Tofinka na kubku z parującą herbatą nadzienie ciągnie się niczym prawdziwy karmel – jest idealne. Nie włazi w zęby. Ma smak toffi i silny posmak miodu.
Tofinek od Tago to Tofelek z Lidla, tyle że z lekko zmienionymi proporcjami surowców. Jest słodki do przesady, więc po zjedzeniu kilku sztuk z rzędu śmiałek niechybnie otarłby się o śmierć cukrową.
Porażająca tłustość mi nie przeszkadza, ponieważ wszystko wynagradza smak. Do poprawy nadaje się zatem wyłącznie cukrowość – to z uwagi na nią nieznacznie obniżyłam ocenę.
Ocena: 5 chi ze wstążką
Podsumować to mogę tylko jednym stwierdzeniem – geniuszem jest ten, kto wymyślił te ciastka <3
Ihaha i amen.
Ekhm. Te ciastka wymyślili holendrzy. Tradycyjnie nazywane są stroopwafel. W Holandii sprzedawane są wszędzie a statystycznie mieszkaniec tego kraju zjada 20 sztuk rocznie.
„Sięgając po Tofelka z Lidla, zupełnie się nie spodziewałam, że to jeszcze nie koniec mojej przygody z a la karmelowymi – a raczej toffi – holenderskimi ciastkami”. Dodatkowo dwa dni wcześniej opublikowałam recenzję wersji oryginalnej z Holandii: http://livingonmyown.pl/2018/10/02/albert-heijn-stroopwafels/ w której opisałam pochodzenie ciastek.
A ja naiwnie myślałam, że o tym parszywym kmiocie dowiedziałaś się ode mnie – tak wywnioskowałam z komentarza :D Kurcze… Już wczoraj miałam się rzucić na odpowiednik z lidla bo sądziłam, że będzie lepszy… A tak dzięki Tobie wiem, że mogę sobie odpuścić. Ale że niby Tago w lidlu ze swoimi produktami? Nie miałam pojęcia! :O
Dzięki Tobie sobie o nim przypomniałam. Naprawdę nigdy nie zorientowałaś się, że ciastka z Lidla są aż nazbyt zbieżne z ofertą Tago?
Nigdy! Słowo daję – inaczej bym tak tego nie przeżywała :D
Wysłałam dziś do Tago mail z pytaniem. W sumie wyślę jeszcze do Lidla. Jak dostanę odpowiedź, dam znać.
jesteś niezastąpiona! <3
Wiem :D