Choco Trio to drobne biszkoptowe torciki przełożone kremem czekoladowym i skąpane w polewie z mlecznej czekolady. Znajdują się w stałej ofercie Milki, jednak nie można ich kupić w Polsce. Zagranicą dostępne są kartonikach mieszczących pięć sztuk.
Ponieważ ciastka Milki przypominają 7 Days Cake Bars i inne tego typu sztuczne torciki – na przykład Luppo Trio Caramel marki Solen, brr – sama pewnie nigdy bym ich nie kupiła. Cieszę się jednak, że miałam okazję stanąć oko w oko z niewiadomym i bardzo za to dziękuję mojej słodyczowej dobrej wróżce Ani.
Choco Trio
Torciki Choco Trio składają się z dwóch jasnych biszkoptów, cienkiego kremu i cienkiej polewy czekoladowej. Mają niewielką zawartość jednostek biodrowych w 100 g, co na pewno ucieszy miłośników Milki (w przeciwności do dostępności). Pojedynczo nie nadają się do wrzucenia do torebki i beztroskiego transportowania, gdyż są bardzo delikatne i niechybnie zmieniłyby formę na plackową.
Ciastka Choco Trio marki Milka dostarczają 468 kcal w 100.
Torcik biszkoptowy przełożony czekoladą waży 30 g i zawiera 140 kcal.
Czekoladowe torciki pachną… dość przykro, bo nędznym spirytusem będącym składnikiem kakaowego/czekoladowego kremu typu margarynowego. Zupełnie jak 7 Days Cake Bars, a nawet obmierzłe Sękacze Wisły. Gdybym nie wiedziała, że producentem jest Milka, raczej bym ich nie zjadła.
Cieniutka polewa czekoladowa przegrywa z temperaturą letniego wieczoru – topi się i zostaje na palcach i wargach. Jest gęsta, tłuściutka, bagienkowa. Jednocześnie mocno przylega do biszkoptu, toteż trudno ją zgryźć. Na szczęście niedogodności konsumpcyjne wynagradza smak: mlecznoczekoladowy i sssłodki.
Biszkopty w Choco Trio są delikatne, sprężyste i mięciutkie. Odrobinę się kruszą. Smakują waniliowawo i słodko, bardzo łagodnie. Nie czuć w nich przesuszenia (być może z uwagi na rozmiar), acz trochę zapychają. Koniec końców to dobrze, że nie są większe.
Najlepsze w torciku jest nadzienie, wprost przepyszne. Okazało się ponadprzeciętnie gęste, zwarte, treściwe. Nie przypomina typowego kremu, ale smarowe mazidło. Smakuje superkakaowo. W paru miejscach – prawdopodobnie na linii biszkoptu – uległo skrystalizowaniu, jednak nie stanowi to niewybaczalnej wady.
W całokształcie Choco Trio śmiało można określić: delikatnie biszkoptową mlecznoczekoladową pyszką. Torciki szybko się topią, są gęste i bagienkowe, a także wyraziście milkowe. Jedzone bez rozdzielania na warstwy niemal nie mają wad. Czuć w nich delikatną nutę alkoholu (spirytusu).
Choć początkowo – zwłaszcza po odnotowaniu aromatu – bałam się, że ciastka będą margarynowe, zdecydowanie takie nie są. Nie równają się z dostępnymi w Polsce biszkoptami Choc & Choc, bo nie ma w nich elementu oszałamiającego, ale raz w życiu warto ich spróbować.
Ocena: 5 chi
Uwielbiam takie skapciałe biszkopty, ich kształt bardziej mi się podoba niz choc & choc. Gdyby połączyć tę formę ze smakiem tych okrągłych biszkopcikow… Mniam ^^
Mnie forma Choc & Choc nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, wolę okrągłe spodki.
Jak zobaczyłam 2 zdjęcie to pomyślałam, że w tym momencie bym coś takiego zjadła. No ale zapach nędznego spirytusu mnie do nich zniechęcił i nie wiem, czy po takich wziewnych doznaniach, umialabym docenić ich smak…
Klamra na nos i jedziesz.
Mam nadzieję, że kiedyś zawitają do PL ;)
Masz Leclerc czy nie? Nie pamiętam. W każdym razie tam są od wielu miesięcy.
Nie mam :(
Kształtem przypominają mi Ptasie Mleczko… takie moje pierwsze skojarzenie kiedy na nie spojrzałam ;)
No patrz, w smaku też nie do odróżnienia :D
Ja je, tak jak i brownie, w sklepach widuję dość często. Nie wiedziałam nawet, że oficjalnie w Polsce są niedostępne.
A wiesz, że ja właśnie obstawiałam, że wyjdą lepiej niż brownie? Nie wiem, czy to też dlatego że te wspomniane 7 Days to był jedyny produkt tej marki, który kiedykolwiek lubiłam, a więc forma od razu pozytywnie mi się skojarzyła, ale tak to takie bardziej „słodziaśne”, a więc pasujące do Milki niż brownie jest. W sensie takie, że uwierzyłam, że może Milce wyjść.
Kakaowy krem i, nawet ordynarny, alkohol? Szkoda, że alko tylko w zapachu, chociaż gdyby np. miało to smakować lizolem… Jestem ciekawa, czy by mi posmakowały w dniu, w którym na jakąś „fujko-pyszkę” by mnie naszło.
Znając Twoje różne dziwne zrywy, może kiedyś zrecenzujesz ;>
Jadłam może być:)
Zobaczymy, jak wypadnie w porównaniu z Brownies, jeśli je upolujesz.
Bardziej liczę na ten”amerykański” specjał:)
„Umiesz liczyć? Licz na siebie” :P