Zaprezentowana dziś tabliczka Cioccolato Latte con Nocciole intere to produkt zdrowy, wszak bio. Z wyprawy do Włoch przywiózł mi ją tato (dziękuję!). Bardzo się ucieszyłam, ponieważ mleczna czekolada z całymi orzechami jest czymś, co uwielbiam. Mało tego! Zanim oddałam serce tabliczkom z miękkimi i tłuściutkimi kremami, to właśnie czekolady z orzechami bądź migdałami – koniecznie nierozdrobnionymi – zajmowały pierwsze miejsce w hierarchii smaku.
Cioccolato Latte con Nocciole intere BIO
W puszce ze słodyczami włoska czekolada przeleżała wiosnę i lato. Podczas gdy inne mleczne produkty musiałam przenieść do lodówki – pociły się niemiłosiernie i głośno dyszały – ona nie wymagała nawet powachlowania. Zachowywała idealny kształt i tę samą konsystencję niezależnie od temperatury panującej na dworze i domu, zamiennie zwanym sauną. Więcej nawet: była stała nawet wtedy, gdy ludzie rozpływali się jak lody na asfalcie. Czy to dobrze o niej świadczy? Oceńcie sami.
Cioccolato Latte con Nocciole intere BIO marki Mascao dostarcza 580 kcal w 100 g.
1 rządek waży 20 g i zawiera 116 kcal.
Czekolada pachnie ładnie, bo jak typowa mleczna z orzechami. Ale uwaga! Tym razem nie jest to aromat apetyczny, lecz co najwyżej w porządku. Dodając do tego średnio urokliwy wygląd oraz wspomnianą wcześniej twardość, otrzymujemy słodycz niekoniecznie warty zakupu.
Twarda czekolada chrupie podczas gryzienia. Rozpuszcza się w ustach, jednak wolno i na proszek. Bagienko jest minimalne, a w zasadzie można uznać, że nie ma go wcale. Podczas ssania fragmentów kakao jakby zmywa się z kostek – właśnie ta warstewka jest przez sekundę gęstawa, po czym znika.
W Cioccolato Latte con Nocciole intere BIO znajduje się naprawdę dużo orzechów, to trzeba jej przyznać. Są świeże, cudownie kruche, pełne smaku i naturalnie tłustawe. Już podczas degustacji uznałam je za o wiele lepsze od czekolady. Z perspektywy czasu opinię podtrzymuję.
Włoska tabliczka konsystencją przypomina ciemną, ponieważ jest twarda, krucha i chrupiąca. Rozpuszcza się ledwo-ledwo. Próżno szukać w niej śladów mlecznoczekoladowego bagienka. Jest słodka, ale bez przesady. Złośliwie mogłabym napisać, że idealnie pasuje do niej etykieta bio. (Ups, już to napisałam).
Tabliczka jest do bólu przeciętna, nijaka i nudna. Jedyną niekwestionowalną zaletą są orzechy: treściwe, mięsiste, pełne smaku i świeżutkie. Czy jednak opłaca się kupować czekoladę wyłącznie po to, by wygryźć z niej bakalie? Podczas wycieczki do Włoch sięgnijcie po coś innego.
Ocena: 3 chi
Muszę odświeżyć sobie tez inne Twojej włoskie recenzje, bo niedługo wybieram się do Mediolanu. Na tą tabliczkę nie będę zostawiać miejsca w walizce :)
Cantuccini!!!
Będę pamiętać! ^^
Przeciętny Kowalski pewnie ucieszy się z takiego słodkiego prezentu z podróży ;)
Pewnie, że tak.