Dawno, dawno temu, gdy szczęśliwe hipopotamy z dziecięcej kolekcji Kinder nie były mi jeszcze znane, trafiłam w sklepie na wersję, która porwała moje serce. Była nią właśnie ta zaprezentowana dziś: mleczno-orzechowa. Wiele lat później, kiedy chciałam odświeżyć jej smak, na półce znalazłam wyłącznie Happy Hippo cocoa. Jasnych hipopotamów nie napotkałam nawet w Hali Targowej na stoiskach z niemieckimi słodyczami, gdzie prawdopodobieństwo było największe. Zupełnie jakby zapadły się pod ziemię.
W tym roku długo poszukiwany cud marki Ferrero znalazł się w moich zbiorach, a wszystko dzięki słodyczowej dobrej wróżce Ani (dziękuję!). Klasyczne Happy Hippo przywiozła mi z zagranicznych wakacji. Choć zgodnie z tradycją powinny swoje odleżeć, zabrałam się za nie dość prędko.
Kinder Happy Hippo
Po wypakowaniu dwóch hipopotamów z folii ochronnych dostrzegłam ich zmartwione miny. Szybko sprawdziłam w recenzji wersji cocoa, czy i tamte zwierzaczki cierpią na podobną przypadłość. Okazało się, że tak. Do tego są blade jak tyły introwertycznego domatora, a białe elementy lekko się kruszą.
Kinder Happy Hippo marki Ferrero dostarczają 588 kcal w 100 g.
Hipopotam z kremem mleczno-orzechowym waży 20,7 g i zawiera 122 kcal.
Wesołe hipcie Kinder pachną cudownie i znajomo: połączeniem orzechowego kremu z Kinder Bueno i Nutelli, mimo iż nie występuje w nich kakao. Aromat określiłabym czekoladową orzechowością, i to bardzo intensywną. Odnotowałam w nim zarówno wysoką słodycz, jak i gęstą kremową orzechowość.
Nie przepadam za waflami typu opłatkowego, jednak twór osłaniający nadzienie w Kinder Happy Hippo jest całkiem przyzwoity. Właściwie dobrana grubość sprawia, że łamie się podczas gryzienia i krojenia dokładnie w takim stopniu, w jakim powinien. Ponadto nie jest kamienny ani nieprzystępny. Cechuje go przyjemna kruchość. Smakuje słodko i pszennie – bez szału, acz w porządku.
Dół opłatka pokrywa biała polewa – na tyle cienka, że nie sposób jej zgryźć; jest po prostu słodka – do niej zaś przylega coś w rodzaju mlecznego cukru. Ów dziwny twór ma konsystencję wapna dla dzieci w granulkach, które było dostępne w aptekach w XX wieku (obecnie go nie ma).
Wnętrze Happy Hippo dzieli się na dwie części (stosunek to mniej więcej 1:1): górną białą i dolną beżową. Biała jest zwarta, gęsta i treściwa – skondensowana w jeden wielki kawał. Jest też aksamitna, gładka. Smakuje orzechowo, lecz przede wszystkim mlecznie. Jest słodka. Nie, to niedopowiedzenie. Jest bardzo słodka. To nie krem, ale kremisko (zapomnijcie o delikatnym wnętrzu Lindorów).
Beżowe nadzienie jest tak samo gęste, zwarte, muliste i skondensowane, choć nie aż tak twarde. Łatwiej miażdży się je na podniebieniu. Smakuje zarówno orzechowiej, jak i mleczniej. Po prostu jest intensywniejsze, a przez to ciekawsze. Morduje cukrem. Smakowo na upartego można by je porównać do nadzienia z Kinder Bueno, acz z uwagi na większą delikatność i rzadszą konsystencję tego drugiego wolę Bueno.
Jeśli uważnie przeczytaliście recenzję, nie powinno was zdziwić wyznanie, że Kinder Happy Hippo niewyobrażalnie mnie zawiodły. W pamięci zapisały się jako obłędne i dużo lepsze od Happy Hippo cocoa, podczas gdy w rzeczywistości okazały się niegodne zakupu. Przede wszystkim są przesadnie cukrowe i smakowo przeciętne. Do tego dochodzi krem gęstszy i bardziej zwarty niż Nutella, niemal kamienny. Żałuję, że do nich wróciłam. Milej było pamiętać je jako doskonałe.
Ocena: 4 chi
Czytalam wcześniej Twoją recenzję o tych ciemnych hipkach i bardzo mnie zachęciła, więc kiedy w Hiszpania zobaczyłam te slodkosci, od razu je wzielam (na szczęście byly sprzedawane na sztuki). Zdziwilam się, bo nie smakowaly mi az tak bardzo :( ale to była wersja jasna, więc może po prostu ona jest gorsza od ciemnej, tak jak to opisałaś? :)
Najwyraźniej. Dopadnij ciemną wersję i daj znać. Może masz w okolicy jakieś stragany z niemieckimi słodyczami?
Nie mam pojecia… Ale Kraków jest duży, coś się musi znaleźć :D
Google it :D Trzymam kciuki za polowando.
Przynajmniej wyglądają uroczo :D
Czy ja wiem… Blade jakieś i zmartwione. Wolę nosorożce Kinder.
Dzieciaki i tak wyłapią wyglad ;)
To prawda.
Mnie też trochę rozczarowały, przyznaję.
Pamiętam :(
My też zapamiętałyśmy je jako naprawdę pyszne i teraz to się zastanawiamy czy również po czasie zmieniłybyśmy zdanie ;)
Kakaową wersję jadłyście? Ciekawe, jak wypadłyby u Was w porównaniu.
Kupię sobie je w tym tyg w Niemczech:)
Mimo wszystko polecam wersję Cocoa :)
Kilka słów sprostowania,bo drążyłam temat:-) nie pasował mi wygląd hipków,nie tak to pamiętałam.
I okazało się,że miałam racje: ja pamiętałam happy hippo snack,które powstały w 1995,były całe oblane czekoladą,nie miały pyszczków,składały się z 3 jakby bąbli połączonych ze sobą.Ostatnia reklama jaką znalazłam pochodzi z 2001 roku więc wtedy jeszcze je produkowano. Teraz jak mówi niemiecka wikipedia :oryginalny produkt jest już nie dostępny. Został zastąpiony przez hipki waflowe,które moim zdaniem są gorsze,mają mało wspólnego z oryginałem z lat 90-tych i smutno mi,że już nigdy nie zjem wersji za którą od lat tęsknie.
Wygooglowałam obrazki. Te hipki wyglądają na waflowe, tylko szczelnie oblane czekoladą. To samo wnioskuję po reklamie dostępnej na Youtubie, w której pani hipciowa chrupie wafelek. Skądinąd to jakiś kanibalizm, że hipki jedzą hipki.
W dobrowie gorniczej w actionie na katowickiej sa obia wersje Cena wynosi mniej niz 8 pln za 5 sztuk(hipopotamow). Mi osobiscie podchodzi wersja kakaowa. Pozdrawiam
Ja też wolę kakaową, i to o wieeele bardziej. Pozdrawiam również :)