Podczas tegorocznych wakacji otrzymałam propozycję nawiązania współpracy z marką Dr Gerard. Zgodziłam się, ponieważ ciastka – główny produkt z asortymentu – to moje Słodycze Numer Dwa (pierwsze miejsce niezmiennie zajmują batony). Poza tym wyroby tej marki od dawna znajdują się na mojej liście must-try, zaraz obok Krakusków, Piegusków, rozmaitych linii marki San i innych popularnych ciastek.
W tajemniczej przesyłce od Dr Gerarda nie było jednak ciastek. Zamiast nich pojawiły się kruche rurki z nadzieniem, które niegdyś lubiłam jeszcze bardziej niż ciastka. W dzieciństwie jadłam ich mnóstwo. Druga fala przypadła na przełom liceum i studiów, kiedy to carrefourowe rurki z kremem waniliowym chrupałam niemal codziennie. Gerardowskie dary losu przyjęłam więc z wielkim zadowoleniem (zapraszam do obejrzenia posta na Instagramie, w którym pokazałam, co jeszcze znalazło się w paczce).
Rolls Rolls Cocoa
W przesyłce znalazłam dwa smaki odmienionych rurek Rolls Rolls: kakaowe i orzechowe (trudno stwierdzić, jakie jeszcze warianty obejmuje asortyment, ponieważ na stronie zaprezentowany jest stary). Degustację rozpoczęłam od kakaowego, który uznałam za podstawowy, reprezentatywny. Powitał mnie zapachem znajomym, bo kojarzonym z Rico Rankami z kakao i innymi zbożowymi herbatnikami o smaku kakaowym, koniecznie przyprószonymi płatkami owsianymi (czyli również z BelVitą).
By obliczyć kalorie przypadające na kilka rurek, chciałam podzielić zawartość opakowania na pół. Niestety słodycze przyszły do mnie w stanie, który można by pieszczotliwie nazwać rurkowymi puzzlami (inaczej: rurzzlami). Musicie zatem zaufać mojej wadze kuchennej.
Rolls Rolls Cocoa marki Dr Gerard dostarczają 490 kcal w 100 g.
10 rurek z kremem kakaowym waży ok. 80 g i zawiera 392 kcal.
Rurki są kolorystycznie dwojakie: jedne bledsze, inne wypieczone. Wszystkie w równym (wysokim) stopniu kruche, z uwagi na co sypią się jak szalone. Nic dziwnego. Ciasto, z którego się składają, jest cienkie niczym pergamin. Smakuje bardzo słodko – zdecydowanie nazbyt – i to w sposób ordynarnie cukrowy.
Albo z uwagi na pogodę, albo z natury – wolałabym opcję numer dwa – nadzienie jest cudownie mięciutkie i gęste, a do tego pozbawione choćby cienia proszkowatości. Konsystencją przypomina tylko nieznacznie bardziej zgęstniałe mleczko z tubki albo wnętrze nowych ciastek Milki: Crunchy Break. Ma nutellowe zacięcie. Smakuje zgodnie z nazwą: kakaowo, nie zaś czekoladowo. Jest wyraziste, charakterne. Niestety również okrutnie cukrowe, co sprawia, że rozczarowuje. Ponadto w toku degustacji pojawia się posmak czegoś dziwnego i nieokreślonego, jakby plastiku.
Rolls Rolls Cocoa są pod paroma względami wzorowe. Owijające je ciasto odznacza się delikatnością i idealną kruchością, wnętrze zaś zawstydziłoby gęstością i kremowością niejedne popularne nadziewane słodycze. Mało tego, kremu jest naprawdę dużo – producent nam nie pożałował. Nie zapominajmy też o wartościach odżywczych: przy zwykłych ciastkach 490 kcal w 100 g to niebo na ziemi.
Niestety zalety idą w parze z wadami, o których nie sposób zapomnieć. Nic to, że rurki marki Dr Gerard kruszą się i sypią po byle dotknięciu. Najgorsze, że mordują słodyczą (cukrowością), a w kakaowym nadzieniu występuje silna nuta plastiku. Pytam: dlaczego?!
Jestem przekonana, że do tych rurek nie wrócę. Nie przepadam za słodyczami, które już od pierwszego gryza atakują cukrem i są niemożliwe do zjedzenia bez wsparcia gorzkiego napoju. Nawet jeśli za konsystencję wystawiłabym im 5 chi (zasługują!), cukrosmak rujnuje wszystko.
Ocena: 3 chi
Skład i wartości odżywcze:
(kliknij obrazek, by przenieść się na stronę marki Dr Gerard)
Mam wrażenie, że kiedyś te rurki były lepsze. Potrafiłam zjesc cale opakowanie na raz, naprawde! A najgorzej bylo kiedy mama zamiast tych z kremem kupiła… Puste 😱 o nie, z kremem byly najlepsze! Teraz nieco sie pogorszyły :(
Uważasz, że w jaki sposób się pogorszyły?
Te są slodsze i bardziej zamulajace, i ja osobiscie od początku czuje plastik. W tamtych starych nie bylo takiego nieprzyjemnego posmaku, mozna bylo jeść je bez konca <3
Ciekawe, czego to „zasługa”.
Wolimy takie rurki bez nadzienia i wtedy najlepiej kupić do nich lody albo Nutellę :D
Ja zdecydowanie wolę nadziane przez producenta.
Dawno nie jadłam, ale kiedyś zawsze jakieś rurki tego rodzaju były w szafie ze słodyczami w rodzinnej spiżarce. Ja najbardziej lubiłam suche (zwłaszcza jak przeschły to tak fajnie się rozwijały ;)) i z nadzieniem waniliowym, w dzieciństwie nie lubiłam czekoladowych nadzień (i nawet za samą czekoladą nie przepadałam).
Waniliowe polubiłam dopiero pod koniec liceum. W dzieciństwie po waniliowych nadzieniach mdliło mnie od słodyczy, więc jadłam je wyłącznie w ostateczności.
Dawno nie jadłam. Mój tata ostatnio kupował sobie rurki w Biedronce ale nie wiem, kto jest producentem. Tata lubi jak słodkie jest słodkie ale nawet wegańska krówka była dla Niego za słodka. Ciekawe jak byłoby z tymi rurkami xD
Baaardzo dużo ciastek biedrowych jest Gerarda, więc strzelam w ciemno, że rurki też.
Kiedyś sprawdzę z ciekawości… pamiętam, że raz firma była inna.. Tago lub Jawro
Różne są :) Pojedyncze wafle były Goplany i JAGO.
Cześć Olgo. Z tej strony Andrzej z Wielunia, który bywa czasami we Wrocławiu, bo już od ponad 10 lat mam tam brata. Już dawno temu znalazłem Twojego bardzo ciekawego bloga, ale jakoś nie miałem czasu, żeby się w końcu zebrać i do Ciebie napisać. Chcę Ci powiedzieć, że mega mnie on zaciekawił. Zamieszczasz na nim ciekawe opisy oraz recenzje różnych produktów. Co do rurek waflowych z kremem to ja w swoim życiu spróbowałem ich co najmniej z 4 lub 5 firm. Były to min. rurki z kremem z firmy Dr. Gerard, z firmy Tago, z firmy Flis, bodajże z firmy Jago itd. O ile dobrze pamiętam, to obecnie w Lidlu są jeszcze rurki z kremem od innego producenta. Jak dla mnie wszystkie są strasznie słodkie. Co do słodyczy to ja jestem bardzo zaskoczony, że np. od paru już lat nie ma na polskim rynku takich słodyczy jak np: Cukierki O’key, które były przepyszne, a firma, które je produkowała na pomorzu niestety już ich nie produkuje. W Polsce już dawno nie ma też batonów typu: Alibi, Mr Big, No Name, Picnic. Z tego co wyszukałem w necie, to batony Alibi produkowała firma Jutrzenka, batony Mr Big i Picnic firma Wedel, a batony No Name firma Master lub Mister Food. Pozdrawiam serdecznie i życzę Tobie Olgo szczęśliwego nowego 2022 roku!!!
Cześć, Andrzeju z Wielunia :) Bardzo dziękuję za komplement odnośnie bloga i odwiedziny. Jeśli chodzi o Alibi, batony jak najbardziej istnieją na polskim rynku. Wróciły kilka lat temu, tutaj znajdziesz dwie recenzje: wariantu klasycznego, wariantu kokosowego. Niestety obecnie nie są zbyt dobre, więc nie polecam zakupu. Picnic też jest możliwy do kupienia, acz od firmy Wedel daaaawno temu odkupiła go firma Cadbury. Nie ma w nim już wafelka. Tutaj znajdziesz recenzję Picnica. Dziękuję za życzenia i życzę tego samego <3
A bardzo proszę. :) :) Jeśli byłaby możliwość usunięcia mojego komentarza z dnia 04/01/2022 to będę bardzo wdzięczny. Ooo, to nie wiedziałem, że batony Alibi nadal istnieją i że kilka lat temu wróciły na polski rynek. Pięknie dziękuje Ci za opis i chcę Ci powiedzieć, że gdy go przeczytałem to od razu złapałem się za głowę. Rzeczywiście od razu widać, że jest w nim same dziadostwo i że jest on niesmaczny. Co do batonów Picnic to już dawno temu słyszałem, że tą markę odkupiła od Wedla firma Cadbury. Część mojej najbliższej rodziny od ponad 10 lat mieszka w Anglii, więc możliwe, że oni spotkali gdzieś na zakupach tego batona. Również dziękuje Ci za recenzję tego batona. Ja staram się bardzo dużo czytać na temat żywności. Mam koleżanki, które studiowały dietetykę, więc jeśli potrzebuje rozpiski, co jeść i jak się zdrowo odżywiać to zawsze mogę się z nimi skontaktować lub wybrać się do nich z wizytą. Obecnie już nie jem kupnych słodyczy, ponieważ praktycznie każde z nich mają bardzo wysoki indeks glikemiczny, po którym od razu wzrasta poziom insuliny we krwi. Po zjedzeniu nawet jednego wafla np. ,,Grześka” lub batona np. ,,Marsa” często wyrzuca osobom różne wągry, syfki na skórze. Bardzo dziękuję Ci za życzenia i również Cię pozdrawiam. :) :)
Wedle życzenia :)
Przeklejam swój poprzedni komentarz: Nie pogardziłabym rodziną w Anglii :P Mają tam ciekawe słodycze. Lubię batony typu Twirl czy Flake. Taka powykręcana czekolada jest świetna.
Tak mówisz. Gdyby nie pandemia to sam chętnie wybrałbym się do Anglii i zabrałbym Cię ze sobą, żeby móc sobie pozwiedzać, poznać ich kulturę i liznąć trochę języka. Niestety do tej pory w Anglii jeszcze nie byłem, a w swoim życiu zagranicą byłem jedynie tylko 3 razy. Pierwszy raz zagranicą byłem w 1998r. na dwu tygodniowych wakacjach w Chorwacji i to były dotąd moje jedyne wymarzone wakacje zagranicą. Drugi i trzeci raz zagranicą byłem dopiero w 2011r. kiedy wybrałem się ze swoim tatą ciężarówką do Francji. Raz na początku lata w czasie afrykańskich upałów gdy nie było czym oddychać, a kolejny raz na początku jesieni kiedy była angielska, czyli deszczowa pogoda. Co do Anglii, to młodsze rodzeństwo mojej mamy mieszka w jednej miejscowości. Brat mojej mamy wyjechał do Anglii tuż po zdaniu matury i mieszka tam już 15 lat, a siostra 10 lat. Brat po maturze dostał się na studia, ale nawet ich nie zaczął, bo trafiła mu się tam praca i postanowił z tej okazji skorzystać i został tam do dziś. W dzisiejszych czasach praktycznie każdy ma zagranicą bliższą lub dalszą rodzinę albo bliskich znajomych. Poza Anglią mam też bliską rodzinę w innych państwach. Jak chyba każdy z Nas mam kilka marzeń, które małymi kroczkami staram się realizować. Wśród nich marzy mi się min: lot samolotem, bo jeszcze nigdy nim nie leciałem, przejażdżka pociągiem i metrem, bo jeszcze nigdy nimi nie jechałem oraz nauczyć się jeździć na łyżwach i na nartach, bo jeszcze nigdy na nich nie jeździłem. Za to w 2000r. dzięki swojej babci, która niestety już nie żyje miałem możliwość lecieć helikopterem w piechocie morskiej. Dzięki jej znajomemu, który tam pracował i zabrał mnie i mojego brata to mieliśmy możliwość poznać tam dosłownie wszystko od podszewki. Z pewnością jest to pamiątka na całe życie. Przez wiele lat nie miałem też okazji jechać tramwajem, aż tu w 2007r. w walentynki pojechałem po raz pierwszy w życiu w ciemno autobusem do Bytomia spotkać się z dziewczyną, z którą wcześniej pisałem. Okazało się, że dziewczyna mnie zwodziła i do spotkania nie doszło. Czego było by mało to w w środku dnia padł mi telefon. Mimo to poznałem fajną dziewczynę o imieniu Sara i poprosiłem ją czy mógłbym wysłać sobie sms-a z jej telefonu. Ona od razu się zgodziła. Podziękowałem jej za pomoc i wymieniliśmy się numerami. Niestety parę miesięcy później kontakt nam się urwał. Oprócz tego poznałem jeszcze dwie inne fajne dziewczyny, które poznałem w jednym z marketów. One również bardzo mi pomogły. Było mi bardzo miło poznać tak sympatyczne i pomocne dziewczyny. W dzisiejszych czasach to naprawdę rzadkość. Będąc wtedy w Bytomiu w ciągu jednego dnia przejechałem się dwa razy na gapę tramwajem za darmo, którym nigdy wcześniej nie jechałem. Było to dla mnie super przeżycie, ale miałem naprawdę dużooo szczęścia, że nie spotkałem wtedy kanarów. Od tamtej pory nie miałem już okazji jechać tramwajem. Oj w swoim życiu różnych przygód miałem co nie miara. Jakbym chciał to nawet mógłbym o nich książkę napisać. He he. W sumie szkoda, że do tej pory nie prowadziłem pamiętnika, bo na pewno było by co wspominać oraz ludzi, których się poznało, a było ich naprawdę bardzo dużo. :) :)
Nie twierdzę, że bym tam wyjeżdżała. Raczej prosiłabym o paczki ;) W Anglii nie byłam nigdy, natomiast marzy mi się wyjazd. Kiedyś pojadę (polecę? ja też nigdy nie leciałam samolotem) na pewno. W Chorwacji i Francji byłam. Metrem przejechałam się w Warszawie bodajże trzy lata temu. Za krótko, żeby mieć materiał na wypowiedź albo wyrobić sobie opinię. Natomiast to nie jest moim marzeniem. Trzymam kciuki za realizację wszystkich Twoich <3
Witaj Olgo. Tutaj Laura z tej strony. Miło mi Cię poznać. Mój znajomy polecił mi Twojego bloga i chcę Ci śmiało powiedzieć, że świetna robota. Przy okazji chcę się Ciebie zapytać, czy wiesz może gdzie znajdę listę wszystkich firm, producentów rurek waflowych z kremem??? Ja do tej pory spróbowałam rurek z firm: Dr. Gerard, które obecnie są dostępne w Biedronce, Dino, Kauflandzie, z firmy Tago, które obecnie są dostępne w Dino, z firmy Flis, które obecnie są dostępne w Biedronce, Carrefourze, Lidlu, Intermarche, kiedyś próbowałam również rurek z firmy Jago z Bydgoszczy, które kupiłam kiedyś w Carrefourze, ale obecnie nigdzie nie mogę ich znaleźć, a o innych firmach produkujących rurki waflowe z kremem niestety nie słyszałam. Powiedz mi Olgo, czy znasz może jeszcze jakiś innych producentów rurek waflowych z kremem??? Przy okazji spytam Ci się jeszcze, jakie znasz firmy ciastek zbożowych??? Ja akurat do tej pory spróbowałam ciastek zbożowych z firm: Sante, Vitanella, Chabrior i to by było chyba na tyle. Będę Ci bardzo wdzięczna za pomoc. Życzę Ci miłego popołudnia. Pozdrawiam serdecznie.
Hej :) Dziękuję za miłe słowa. Głupio mi tak krótko odpisać, niemniej nie posiadam żadnych list producentów konkretnych słodyczy :( Wymieniłaś więcej, niż sama zdołałabym wymienić (większości wspomnianych rurek nawet nie jadłam). Bardzo mi przykro, że nie mogę pomóc. Pozdrawiam również.
Ok, rozumiem. To w takim bądź razie może mi coś powiesz odnośnie ciastek zbożowych np. Vitanella z Biedronki, Chabrior z Intermarche, Sante z Dino itd. Czy jadłaś może któreś z wymienionych, a może jadłaś jeszcze inne??? Jeśli tak, to powiedz mi jakie, gdzie je kupowałaś i czy Ci one smakowały??? 🙂🙂
Wszystko, co jadłam i do czego mogłabym się odnieść, jest na blogu. Niestety w preferowany przez Ciebie rodzaj ciastek wpisują się wyłącznie Rico ranki z Lidla: jasne, ciemne.
Ok. Mimo to bardzo dziękuje Ci za informacje oraz za recenzje ciastek zbożowych Rico. Czy wiesz może czy nadal są one dostępne w Lidlu i kto jest ich producentem??? Życzę Tobie miłego i udanego weekendu. Pozdrawiam. :) :)
Niestety nie mam pojęcia. Nie umiem odpowiedzieć na żadne z pytań :P
Spoko, rozumiem.