Opowiadanie na Halloween: Dziewczyna jego życia [18+ lat]

Z dedykacją dla wszystkich miłośników Halloween.

Dziewczyna jego życia

Nie był to pierwszy dzień lata. Nie był też środkowy ani ostatni. Mimo późnej godziny powietrze było ciężkie i lepkie, pokrywało skórę niczym wosk. Patrzył na nią kolejny raz. Jak zwykle szła prężnym krokiem, nie przejmując się ciemnością i rzadko rozstawionymi latarniami. Myślał o jej długich gładkich nogach wystających spod krótkiej zwiewnej sukienki. Wyraźnie była świadoma swoich atutów. Żadna kobieta z kompleksami nie ubierałaby się tak… Na końcu języka stanęło mu słowo wyzywająco, jednak nie jego szukał. Ona po prostu emanowała pewnością siebie, energią i seksem.

Oblizał wargi, po czym wydał z siebie kolejny cichy jęk. Młodość. Piękność. Ulotność. Tak wiele by oddał, aby je chwycić. Znów je poczuć. chwycić… poczuć… Jej smak… Zamiast tego skazany był na wyczekiwanie do pierwszej, czasem drugiej w nocy, by ją zobaczyć. Wracała wtedy ze spotkań z przyjaciółmi. Bliskimi koleżankami przesłoniętymi blaskiem jej urody. Młodymi mężczyznami, przystojnymi i żałośnie wkupującymi się w jej łaski. Na pewno niejeden chciał, by to właśnie z nim wróciła tej nocy do domu. Ale zawsze wracała sama. Dźwięk obcasów na parkingu wywoływał go z ciemności. Stawał przy oknie i przez tę krótką chwilę podziwiał, jak idzie, falując biodrami w rytm chodu i głową w rytm muzyki.

W ostatnich miesiącach żył tymi chwilami. Całe dni siedział w dusznym i zakurzonym mieszkaniu, patrząc w ścianę. Po kilkunastu latach zajmowania się schorowaną matką wreszcie był wolny. Stara ropucha zatruwała mu życie, wyszydzając nieudolność życiową, nieporadność w znalezieniu pracy i kobiety. Mówiła te wszystkie słowa, które sprawiały, że z każdym dniem nienawidził jej coraz bardziej. Nawet kiedy zdradził, że już dawno spotkał kobietę swojego życia i gdy tylko go dostrzeże, jego los się odmieni, nie zyskał jej szacunku. Zamiast tego roześmiała mu się w twarz. Śmiała się tak bardzo, że w końcu zachłysnęła się powietrzem i zaczęła dusić. Obserwował, nie próbując pomóc. Rozpaczliwie wyciągnęła w jego stronę szpon na wysuszonej pergaminowej dłoni. Szklanka z wodą spadła na ziemię i szkło rozprysło się po podłodze. Jej usta zrobiły się sinoniebieskie, a oczy rozwarły raczej w niedowierzaniu niż przerażeniu. Odczekał jeszcze parę godzin, by na pewno nie dało się jej odratować, i zadzwonił na pogotowie.

Nieprędko odważył się do niej zejść. Czy powinien zrobić to akurat wtedy? Tamtego wieczora musiał czekać znacznie dłużej niż zwykle, przez co ekscytację i podniecenie zastąpiły irytacja i podenerwowanie. Dlaczego się spóźnia? – myślał. Wyobrażał sobie, jak strofuje ją za niepilnowanie wytyczonych godzin, a ona robi niewinną minę, całuje go w usta i przeprasza. Mówi, że to nie jej wina – autobus się spóźnił. I że nie miała miejsca żadna ze scen, które krążyły w jego głowie. Nie została na nadprogramowego drinka z nowym kolegą ani nie dała sobie wsadzić ręki pod koronkowe majtki. Nikt nie dyszał w jej kark w ciemnej uliczce, a na gładkiej oliwkowej skórze nie zostały ślady ukłuć od zarostu. Na końcu powiedziałaby, że go szanuje i jest dla niej najważniejszy, a on wybaczyłby jej i zabrał do domu.

Stukot obcasów rozniósł się echem po parkingu dopiero przed trzecią. Stał już wówczas za ścianą pobliskiego budynku, osłonięty cieniem. Trzęsły mu się ręce, drżała dolna warga, a spod pach czuć było coraz ostrzejszy zapach potu. Nie mógł się już wycofać. Był na to gotowy. Gotowy na nią. Chciał ją posiąść. Wiedzieć, jak smakuje. Zamienić dwa ciała w jedną osobę już na zawsze. Nie wiedział, jak na to zareaguje. Czy zrazu się nie przestraszy, nie odmówi. Wszystko mógł jej jednak wytłumaczyć później, jak ochłonie i się uspokoi. Rozmową wypracują wspólny punkt widzenia.

Była coraz bliżej. Słyszał jej oddech i szept. Nie tylko słuchała muzyki, ale również wyśpiewywała słowa. Poczekał, aż przejdzie obok, a wówczas położył na jej ramieniu rękę. Odwróciła się. Najpierw była przerażona, czego się spodziewał. Sam pewnie by się wystarczył, gdyby ktoś wyrwał go znienacka z muzycznego transu. Szybko jednak jej twarz przybrała inny, znajomy wyraz. Oczy błyskawicznie przebiegły od twarzy do stóp i z powrotem. Dezorientacja i strach zostały zastąpione wstrętem, obrzydzeniem i pogardą. W jej źrenicach odbiły się jego brudne ubrania, tłusty brzuch i od dawna niegolona twarz. Nagle sam poczuł, jak bardzo śmierdzi. Usłyszał w głowie śmiech matki i drwiące słowa, że do końca życia będzie sam i zdechnie jak bezpański pies. Poczuł złość. Czy każda kobieta musi być taka sama?

Choć nie ważyła wiele, miał problem z wniesieniem jej do mieszkania. Siedzenie na fotelu przez cały dzień sprawiło, że był w złej kondycji. Zmachał się i zasapał. Pot spływał mu z czoła strużką, wpadając do ust. Czuł sól. Naprędce przepłukał twarz pod zimną wodą i wrócił do pokoju. Czekała na niego na podłodze, z rozsypanymi lokami i nieskładnie rozrzuconymi rękami. Jej pierś unosiła się bardzo delikatnie, jakby zmęczona późną porą. Pod głową rosła plama krwi, wsiąkając w dywan.

Klęknął przy niej, póki nie było za późno. Ściągnął buty, które przez wiele miesięcy dawały mu znak, że idzie. Mali zdrajcy. Jego przyjaciele. Miała pomalowane na czerwono paznokcie. Przez oliwkową skórę delikatnie przebijały niebieskie żyłki. Pociągnął wzdłuż nich językiem. Doszedł do łydki, do uda. Nie czuł zapachu innego mężczyzny. Czyżby jednak czekała na niego? Na przemian ssał wnętrze ud. Jej oddech się nie zmienił – był płytki, ledwo słyszalny. Na wszelki wypadek poniósł jednak głowę. Spojrzał na jej twarz, teraz odprężoną, luźną, spokojną. Podoba jej się – pomyślał. Zaakceptowała to, co dla nas przygotowałem.

Opuścił głowę, jeszcze raz polizał udo i ugryzł. Przegryzienie skóry i mięśni nie było tak łatwe, jak się spodziewał. Mięso okazało się twarde, sprężyste, wręcz gumowe. Spomiędzy zębów sączyła się gęsta, ciepła, metaliczna krew. Jej oddech zdawał się przyspieszać. Miał nadzieję, że czuła to co on. Oto bowiem nastał długo wyczekiwany i nabożny moment, w którym stawali się jednością. By ułatwić sobie zadanie, wpił palce w jej biodra. I gryzł dalej, coraz głębiej. Przełykał wszystko, co udało mu się wyszarpać, co jakiś czas się oblizując. Wiedziałem, że jesteś smaczna – mruknął.

8 myśli na temat “Opowiadanie na Halloween: Dziewczyna jego życia [18+ lat]

  1. O kurcze, tak siedzę i wpatruje się w ekran, próbując przetrawić to, co właśnie przeczytałam xD chociaż wole trawic to niż posiłek głównego bohatera :D bardzo fajna historia! Ja bym chętnie przeczytała drugą część :D

  2. Olga, ależ ja długo czekałam na tego typu wpis <3 Dziękuję za zaskakujący koniec :) Kocham Cię <3

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.