Ostatnio odbyłam interesującą rozmowę z osobą, która przez wiele lat była intensywnie mięsożerna, jednak parę miesięcy temu przeszła na wegetarianizm, a obecnie przygotowuje się do zaostrzenia diety i zostania weganinem. Osoba ta zapytała mnie, czy jem mięso. Z rozpędu chciałam powiedzieć, że tak, ponieważ lubię mięso i mając okazję spróbować dania, w którym pojawia się martwe zwierzątko, nie odmówiłabym ze względów etycznych. Zamiast potwierdzenia z moich ust padło jednak tylko wymowne hyyyy.
Zdecydowanie nie jestem wegetarianką, a już na pewno nie weganką. Zamieszczona w Wikipedii definicja wegetarianizmu zakłada, iż jest to: świadome i celowe wyłączanie z diety mięsa, w tym ryb i owoców morza. Dotyczy również innych produktów pochodzenia zwierzęcego, w szczególności pochodzących z uboju, takich jak smalec lub żelatyna. Z drugiej jednak strony nie jestem też osobą, która mięso je. Od kiedy poznałam pasztety wegańskie i kotlety sojowe, odkąd pokochałam się z kaszami i ryżami, nie czuję potrzeby spożywania mięsa. Pewnego dnia dieta wegetariańska po prostu mi się przydarzyła… i tak już zostało.
Poszukiwania past wegańskich
Z poszukiwań dorodnych piersi drobiowych, parówek o wysokiej zawartości mięsa oraz wędlin pozbawionych śliskiej powłoki (o te ostatnie nie jest łatwo!) przerzuciłam się na polowanie na wegeteriańskie i wegańskie pasty kanapkowe. Przetestowałam zarówno te konieczne do przechowywania w lodówce, jak i stojące na półkach w temperaturze pokojowej. Przeznaczone do spożycia w przeciągu kilku dni i mogące przetrwać apokalipsę zombie. Markowe oraz no-name’owe.
Pewnego dnia, w oczekiwaniu na seans kinowy, w Delikatesach T&J – jest to sieć należąca do Społem – trafiłam na pasztety i smalczyk wegański marki Vega Up. Piękne słoiczki (mam słabość do słoiczków i zbieram je jak bezdomny; już wypadają z szafki), ładne szaty graficzne, cudowne składy… przepadłam. Zabrałam je do kina, dumnie dzwoniąc szkłem podczas poszukiwania po ciemku fotela, a następnie do domu. Po spożyciu wszystkich skontaktowałam się z marką, widząc na stronie więcej smaków, których w sklepie nie było. Okazało się, że mam szczęście – Vega Up wyraziło chęć podjęcia współpracy.
„Tak” dla past wegańskich
W ofercie marki zainteresowały mnie pasztety wegańskie – pozostałe smaki z serii, z której kilka wariantów udało mi się kupić samodzielnie. Od marki Vega Up otrzymałam:
- Vega Up Pasztet a la falafel z ciecierzycą o wadze 200 g i dostarczający zaledwie 176 kcal w 100 g. Jest to pasztet stworzony na bazie gotowanej ciecierzycy (44%) i wzbogacony marchewką, selerem oraz cebulą. Dopiero po wianuszku warzyw (34%) pojawia się woda, co wpływa na zwartość i suchość pasty, a jednocześnie czyni ją esencjonalną smakowo. Do pasztetu dodano olej rzepakowy, ocet jabłkowy i naturalne przyprawy: sól, czosnek, curry, pieprz, imbir suszony,
- Vega Up Pasztet wegański z pieczonymi warzywami o wadze 200 g i jeszcze cudowniejszej kaloryczności: 146 kcal w 100 g. Zawartość gotowanej ciecierzycy utrzymuje się na poziomie 44%, warzyw zaś – marchwi, selera i cebuli – jest 34%. W repertuarze pojawiają się także woda, olej rzepakowy, ocet jabłkowy i przyprawy. Co ciekawe, ten pasztet ma tożsamy skład z wariantem a la falafel. Nawet proporcje są spójne. Inne rozpiski wartości spożywczych stanowią dla mnie zagadkę,
- Vega Up Wegański pasztet pomidorowy o wadze 200 g i z dedykowaną smukłym biodrom rozpiską wartości odżywczych, gdzie mienią się i połyskują 133 kcal w 100 g. W tym pasztecie także pojawia się gotowana ciecierzyca (34,8%), która do asysty otrzymała pieczone warzywa (28%): marchew, cebulę, seler, a w dalszej kolejności także tytułowe suszone pomidory (1,9%). Nie zabrakło tradycyjnych składników uzupełniających, w tym przypraw.
Do wegańskich past, ale już nie pasztetów, zaliczam:
- Vega Up Pastę z pieczonych batatów o wadze 200 g i zawartości 139 kcal w 100 g. Pasta składa się z tytułowych batatów (29%) oraz gotowanej ciecierzycy. Dalej występują woda, pieczona cebula i olej słonecznikowy. Zamiast octu jabłkowego znajdującego się w wegańskich pasztetach marka Vega Up postawiła na sok z cytryny. Przypraw jest mniej, bo tylko trzy: sól, czosnek i rozmaryn.
Ostatnim smarowidłem kanapkowym, lecz ani pasztetem, ani typową pastą warzywną, jest:
- Vega Up Hummus z wędzoną papryką i marchwią o wadze 200 g, dostarczający zadziwiająco niską jak na hummus liczbę kalorii: 143 w 100 g (cudownie!). Zawartość ciecierzycy wynosi 46%, czyli najwięcej jak do tej pory. Pieczonej marchwi jest 23%. Pasta sezamowa tahini zajmuje 4%, co tłumaczy niską kaloryczność hummusu. Tu także pojawia się sok z cytryny zamiast octu jabłkowego.
„Tak” dla wegańskiej pasty a la czekoladowej
Kiedyś trafiłam w internecie na przepis na a la czekoladową pastę z daktyli. Od wykonania jej dzielił mnie jedynie fakt, że nie lubię gotować i uciekam od tej czynności jak od ognia (a może nawet w ogień weszłabym chętniej). Niestety kocham czekoladę i wielbię daktyle całym sercem, toteż od owego pamiętnego dnia widmo przepisu siedziało mi w umyśle i złośliwie drapało pazurkiem w zwoje.
Mailując z Vega Up, nie miałam pojęcia, że wegańska marka ma w ofercie także słodkie pasty kanapkowe. Kiedy otrzymałam przesyłkę, rozpoczęłam dzikie rozszarpywanie kartonu i w końcu trafiłam na daktylowe cudo zamknięte w przepięknym słoiczku, zaniemówiłam. Natychmiast włożyłam rękę do umysłu i wypstryknęłam wredne drapieżne widmo przepisu przez ucho. A masz! – krzyknęłam uradowana. Widmo wyleciało i potłukło się o podłogę, ja zaś zostałam z takim cennym znaleziskiem:
- Vega Up Chocorella pasta z ciecierzycy i daktyli waży 200 g i dostarcza 229 kcal w 100 g (Nutella się chowa!). Skład jest przepiękny: gotowana ciecierzyca (49%), daktyle (19%), woda, olej rzepakowy, orzechy ziemne (4,4%), kakao odtłuszczone w proszku (0,5%), sól himalajska. Dla porównania wygooglujcie sobie skład jakiegokolwiek masła czekoladowego – popularnego bądź marki własnej dyskontu. Gwarantuję, że wasze żyły i biodra gorzko zapłaczą.
„Tak” dla wegańskich dań obiadowych
W kolekcji Vega Up można znaleźć nie tylko pasty kanapkowe i zdrowe alternatywy słodyczy, ale także wegańskie propozycje obiadowe. Do przetestowania otrzymałam cztery, tym razem zamknięte w słoikach o wiele większych i przeznaczonych dla dwóch osób (lub na dwa dni, jak w moim przypadku). Są to:
- Vega Up meal Grzybowy strogonow z boczniakami i pieczarkami – waży 440 g i dostarcza 48 kcal w 100 g. Wegańskie danie składa się głównie z pulpy pomidorowej (36%), następnie zaś wody, warzyw i grzybów. Wydaje się łagodne i smaczne. Nie kryję, że mam wobec niego największe oczekiwania,
- Vega Up meal Wegańskie flaczki z boczniaków – waży 440 g i dostarcza 37 kcal w 100. Wegańskie danie składa się przede wszystkim z wody – w końcu flaczki to zupa – a dalej z boczniaków (23%), cebuli (12%), pieczarek (4%), marchwi (3,7%) i innych wegańskich dodatków. To będzie moje pierwsze podejście do flaczków. Choć kocham mięsne podroby (serca, żołądki, wątróbki), zupa od zawsze mnie brzydzi i nigdy nie spróbowałam nawet łyżki,
- Vega Up meal Tofu curry z kokosem – waży 440 g i dostarcza 89 kcal w 100 g. Wegańskie danie składa się w głównej mierze z pulpy pomidorowej (35%). Tytułowego tofu jest w nim 13%, a wyciągu z kokosa 9,7%. Martwi mnie mnogość pikantnych przypraw, przede wszystkim: czosnku, imbiru, papryki, chilli. Obawiam się, że to danie nie na mój chory żołądek,
- Vega Up meal Chilli con pinto z fasolą pinto – waży 440 g i dostarcza 50 kcal w 100 g. Wegańskie danie składa się ze znanej już pulpy pomidorowej (34%), wody, ciecierzycy gotowanej (11%), fasoli pinto (12%; czemu stoi za ciecierzycą?) i innych warzyw. Mimo słowa chilli w nazwie w składzie przyprawa się nie pojawia. Niestety i wobec tego dania jestem nieufna i boję się konfrontacji.
***
Marce Vega Up bardzo dziękuję za wszystkie produkty. Was z kolei serdecznie zapraszam na recenzje zbiorcze, które będą się ukazywać po zjedzeniu past i dań obiadowych.
Które produkty zainteresowały was najbardziej?
(kliknij obrazek, by przenieść się na stronę Vega Up,
sprawdź też fanpage FB wegańskiej marki)
Najciekawsza jest chyba ciecierzycowa Nutella, ale obawiam się, że nie będzie tak smaczna jak wyżej wspomniany krem ;), robilam juz kiedyś slodkosci z fasoli i niestety mialy w sobie straczkowy posmak, wiec boje się ze tu będzie podobnie. Mnie niestety w ogole nie ciagnie do strączkow – ani past, ani pasztetow, ani dan obiadowych. Kilka razy robilam juz różne wymyślne rzeczy (smalec z fasoli, chilli con carne bez mięsa, leczo z ciecierzyca, gulasz, soczewicy itp) i… Bleh. Może to ja jestem beznadziejna kucharka, ale nic mi nie smakowalo xD Mięso niestety jest dla mnie smaczniejsze ;D
Nie zabieram się za samodzielne gotowanie, bo podzieliłabym Twój los :P Zdecydowanie wolę kupować gotowce. Co zaś się tyczy strączków, nie czuję ich nawet w pasztecie z ciecierzycy, więc nie sądzę, by nagle się to odmieniło.
Nie zawsze gotowce są jednak lepsze, wystarczy porównać na przykład gołąbki ze słoika i te domowe… Wybór jest prosty xD
O nie, o takich gotowcach nie mówię! Gołąbki ze słoika kupiłam ze trzy razy w życiu, i to w czasach studenckich. Powiedzmy kulturalnie, że zaliczam tamte zakupy do sporych błędów życiowych :D
Haha, myślę że takie dania są dla każdego synonimem błędu xD daj znać w takim razie jak się spisały te gotowce, bo jeśli okażą się smaczne to może przekonam sie do strączkow? :) czekam na recenzje ^^
Dziś zjadłam połowę słoika z grzybowym strogonowem. Jest za słony, ale i tak mi smakuje. Ma genialną konsystencję, bo dodatki są twarde <3
Kurczę,naprawdę chętnie bym spróbowała, ale w zadnym sklepie jeszcze się z tym nie spotkalam :(
Pastę z ciecierzycy i daktyli to chyba nawet gdzieś widziałam, następnym razem jak spotkam, to kupię do wafli z ciecierzycy – to chyba będzie idealne zestawienie ;))
Wafle z ciecierzycy? Aż wygoogluję.
Z firmy Lastello. Kilka tygodni temu znalazłam w Netto, a w zeszłym tygodniu pojawiły się w Lidlu. Jak dla mnie bardzo pyszniaste :)
Wygooglowałam jakieś rossmannowe.
Tak, to te same. Widocznie są też w Rossmannie ;)
https://www.google.pl/search?q=wafle+ciecierzycowe&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwiKkPrEu87eAhWGGCwKHfiTAMkQ_AUIDigB&biw=1366&bih=657#imgrc=FaRxLfbHHxaMWM:
Do tej firmy mam awersję. Kupiłam od nich hummus z cytryną, pasztet z zurawiną i grzybowy strogonow. Smarowidła były suche, ciężko się rozsmarowywały, a w smaku nie czuć było zapowiadanych składników lecz… Gąbkę :O. Z grzybowym strogonowem było lepiej, ale gorzkawy posmak musiałam zasypać papryką.
Gąbkę? :D Nie strasz. Pasty rzeczywiście są suchawe i trudno je rozsmarować, co stanowi wadę, ale mnie smakują. No, przynajmniej te próbowane. Zaprezentowanych jeszcze nie jadłam.
Najbardziej to zainteresowały nas dania obiadowe! :D
O, ciekawe :) Któreś szczególnie?
Mięsa nie jesz, bo tak wyszło, ale wegetarianie nie jedzą też ryb… A sushi jesz, prawda?
Co do pasztetów to ja je jem… Tak często, że… Może raz na rok będzie. Żeby było śmieszniej, właśnie jak już na jakiś mnie najdzie, to w sumie i wegetariański by mnie zadowolił, mimo że ja jestem bardzo mięsna.
Sushi jem, ale ostatnimi czasy najbardziej cenię zestaw zupa miso + maki z ogórkiem. Poza tym i tak na sushi chodzę rzadko, bo nie mam z kim, no i jednak łatwiej trafić we właściwą godzinę posiłku, gdy gotuje się w domu.
vega up curry tofu to największe świństwo jakie ostatnimi czasy jadłam. w sumie odkąd jestem wege nie trafiłam na nic o podobnym poziomie paskudztwa. bardzo nie polecam:(
Aż tak źle? Hmm. Mnie na szczęście smakuje :)