Pod koniec października 2018 roku dostałam od mamy telefon, z którego dowiedziałam się, że przyszła do mnie paczka. Niczego nie zamawiałam – pomyślałam. Jeszcze tego samego wieczora odwiedziłam dawne mieszkanie, by zobaczyć, kto postanowił sprawić mi niespodziankę. Okazało się, że to Dr Gerard. W związku z rozpoczęciem roku szkolnego (?) marka wprowadziła do oferty trzy nowe chrupiące przekąski dla dzieci. W ulotce informacyjnej znalazłam następujące informacje:
Nowa linia produktów Dr Gerard została stworzona specjalnie z myślą o najmłodszych fanach słonych jak i słodkich przekąsek. Wszystkie 3 produkty z tej linii posiadają czysty skład, który nie zawiera oleju palmowego jak i również co ważne syropu glukozowo-fruktozowego.
W przesyłce czekały na mnie urocze szkolne gadżety (część zaprezentowałam w poście na Instagramie) oraz wszystkie trzy warianty nowych przekąsek. Dwie z nich to Ghosters – krakersy o smakach ketchupu i sera, jedna Cookie Paws – słodkie herbatniki. Wszystkie chrupacze mają urocze i atrakcyjne dla dzieci kształty: buziek bądź zwierzęcych łapek. Za wykonanie Dr Gerardowi należy się piątka z plusem.
Cookie Paws
Przyjrzawszy się obrazkowi umieszczonemu na opakowaniu Cookie Paws, spodziewałam się zastać w środku herbatniki typu krakersowego, czyli podobne do Hitów lub Petitków – lekkie, napowietrzone, kruche. Myliłam się. Zwierzęce łapki Dr Gerarda są bardziej herbatnikowe, wręcz idące w stronę ciasteczek maślanych. Jednocześnie cechuje je większa od ciastek lekkość, są również w wysokim stopniu napowietrzone. Powiedzmy zatem, że znajdują się gdzieś pomiędzy krakersami a herbatnikami. Są leciutkie i chmurkowe, niemal nie ważą. Pasują do drobnych dziecięcych dłoni.
Cookie Paws marki Dr Gerard dostarczają 448 kcal w 100 g.
Paczka pszennych herbatników dla dzieci waży 70 g i zawiera 314 kcal.
Herbatniki dla dzieci pachną odrobinę jak włoskie ciasteczka cantuccini. Zdają się słodkie, maślane i wypieczone. Bardzo się sypią – każdą zwierzęcą łapkę pokrywa ciasteczkowy pyłek.
W dotyku Cookie Paws są niemal nietłuste, nie zostawiają na palcach śladów. Dopiero podczas jedzenia osadzają się na wargach i podniebieniu w postaci tłuszczykowej warstewki. Urzekają kruchością i lekkością.
Ciasteczka Cookie Paws są ciekawe w smaku. Przywodzą na myśl… przypieczoną skórkę pszennego chleba! Nie tylko nie są przesadnie słodkie, ale wręcz cechuje je przyjemnie niski poziom słodyczy. Przypieczenie wprowadza dozę atrakcyjnej goryczki. W tle pojawia się słona nuta – wyrazista, acz nie dominująca. Kolejnym odnalezionym w nim smakiem jest tłustość (maślaność).
Znaczny minus nowych herbatników dla dzieci marki Dr Gerard stanowi obecność ziarenek cukru, które podczas jedzenia chrupią pod zębami.
Nowe w ofercie Dr Gerarda herbatniki dla najmłodszych Cookie Paws są przeurocze – przypominają łapki mojej małej Rubi (zgadza się nawet rozmiar!). Smakują jak wypieczona skórka pszennego, maślanego chleba. Poziomem słodyczy trafiają w punkt, co jest dla mnie miłym zaskoczeniem, z racji iż większość ciastek tej marki uważam za przesadnie cukrową. Oby tak dalej!
Lekkie, kruche i puste w środku herbatniczki nie współpracują z herbatą. Nadają się raczej do deserów: budyniów, koktajli, lodów. Choć marka reklamuje jako lepsze, bo pozbawione oleju palmowego i syropu glukozowo-fruktozowego, nie ma się co czarować – do zdrowego produktu im daleko. Nie sprawdzą się jako codzienna przekąska w diecie dzieci. Zdadzą za to egzamin na piątkę podczas imprezy okazjonalnej, np. urodzinowej. Pasują zwłaszcza do lodów czekoladowych lub śmietankowych.
Ocena: 4 chi
Skład i wartości odżywcze:
(kliknij obrazek, by przenieść się na stronę marki Dr Gerard)
Twój opis brzmi smakowicie! Mi nie przeszkadzają chrzęszczące kryształki cukru, więc czuje ze bym się w nich zakochała… Uwielbiam taką przypieczoną skórkę chleba, kiedyś moja mama piekła domowy chleb i zawsze kroiłam sobie świeże, chrupiace piętki ❤️ tylko nie widzialam tego w zadnym sklepie… Spotkalas je gdzieś może? Też bym chciała dostać je w paczce xD
Ostatnimi czasy mało sklepuję, poza tym do działów z ciastkami od daaawna nie zaglądam, więc nie pomogę :(
Do deserów faktycznie muszą pasować idealnie :)
Akurat mam ochotę na gęsto-chrupiący deser. Sypnęłabym łapki Gerarda do budyniu albo lodów, gdyby choć parę mi zostało.
O proszę, jak miło.
Fajnie wyglądają, ale już czuję, jak bardzo by mi nie pasowały. Mało, że by mnie nudziły, ta warstwa tłuszczu, którą zostawiają, na pewno by wnerwiała. Ostatnio nawet Zotter mnie takim efektem dobił.
Jak dla mnie twór tylko do oglądania, bo w dodatku nie uznaję dodawania czegoś takiego do czegokolwiek, a… No ten… W sumie łapek jako śladów też już mi wystarczy. Mam je wszędzie.
U mnie śladów łapek brak, za to innych dowodów obecności w domu istoty żywej, na dodatek pełnosierstnej, trochę się znajdzie.
Przypuszczam, że tego typu ciastka są dla Ciebie tak samo nudne jak dla mnie Twoje jednolite czekolady.
O tak. Mimo że same ciastka to dla mnie nuda, tak Twoje ich opisy bardzo lubię. „Doza atrakcyjnej goryczki” – to sobie nawet zapisałam, ale tak dopytam jeszcze: mogę to sobie przygarnąć w recenzjach?
Przygarnij śmiało, pieść i karm dobrymi rzeczami, byle nie imbirem, chilli ani malinami.