Przegrałam. Choć wiedziałam, że wedle wszelkiego prawdopodobieństwa ciasteczka z pianką Puf tureckiej marki ETi nie będą mi smakowały, uległam chęci sięgnięcia po nie. Dlaczego? Co sprawiło, że musiałam je upolować, skoro ciasteczka zbożowe – a te smakowałyby mi na pewno! – zostawiłam na półce bez żalu?
Ciasteczka z pianką marshamllow Puf spełniły kilka kryteriów, które podziałały na ich korzyść i przesądziły o zakupie. Są: łatwo dostępne (znalazłam je w markecie Społem tuż pod domem), tanie (za sztukę zapłaciłam ok. 70 gr), w sam raz na raz (na raz można zjeść nie tylko pojedyncze ciasteczko, ale wszystkie; jedna degustacja i po krzyku), do bólu plebejskie (czy to wymaga komentarza?!), nowe oraz popularne. Ważne jest również to, że markę ETi bardzo polubiłam dzięki Adicto Intense, Kombo Joy i trzem batonom Wanted.
Puf – herbatnik z pianką marshmallow
Słodycze z serii Puf łączą pewne cechy, które postanowiłam przedstawić tutaj, czyli w części wspólnej. Przede wszytym są to:
- waga: 18 g (wyjątkiem jest Puf kokosowy, który waży 16 g),
- kaloryczność: ok. 420 kcal w 100 g (najmniej dostarcza wersja melonowa, najwięcej kokosowa),
- ciasteczko: gruby i treściwy, acz lekko podmiękły herbatnik o jasnym kolorze i smaku maślano-waniliowym (w wersji kakaowej pojawia się herbatnik ciemny o smaku kakaowym),
- biała pianka marshmallow o smaku czystego cukru (w wersji truskawkowej jest zaróżowiona i smakuje truskawkami),
- posypka z cukrowych pałeczek o smaku odpowiadającym nazwie (w Pufie kokosowym są to wiórki).
Przez opakowanie ciasteczko wydaje się kruche i twarde, lecz kroi się je bez najmniejszego problemu. Nasiąknęło wilgocią (od pianki?) i jest bardziej ciastowe niż herbatnikowe. Smakuje waniliowo, maślanie i słodko – jest przyjemne. Przypomina to z Kombo Joy, podobnie zresztą jak pianka.
Marshmallow jest piankowo-żelkowo-gumowy i sprężysty. Smakuje czystym cukrem, bo czymże innym miałby smakować? Jest słodszy od herbatnika. Ściśle przylega do niego posypka. Na szczęście tym razem nie został opisany jako ptasie mleczko, tłumacz wykazał się w pozytywny sposób.
Puf kokosowy
Kokosowa wersja Pufa pachnie chemicznym kokosem. Aromat jest intensywny, porażający i odrażający, przez co po odnotowaniu go momentalnie pożałowałam zakupu i rozważałam nawet rzucenie się pod pociąg. Niestety tory są za daleko i nie chciało mi się iść, zwłaszcza że musiałabym się ubrać.
Ciasteczko Puf kokosowy marki ETi dostarcza 426 kcal w 100 g i 68,5 kcal w sztuce (16 g).
Gdyby posypka na białym Pufie składała się z wiórków kokosowych, choćby i świeżych oraz memłających się, dałabym radę wyjść z degustacji bez urazu psychicznego. Niestety są to wióreczki rozmiaru komarzego, zatopione w zalewie syropowej, która sprawia, że stają się soczyste (czyt. przemieniają się w ustach w bliżej nieokreśloną breję syropowo-tłuszczową). Skatowane zalewą cukrową wiórki nieznacznie chrzęszczą.
Ocena: 1 chi ze wstążką
(wstążka za pyszny herbatnik)
Puf truskawkowy
Okej, wariant kokosowy mógł mi nie posmakować, w końcu wiórki i te sprawy, ale truskawkowy? To po prostu musiało być lepsze! Na dodatek Puf truskawkowy jest uroczo unicornowy i przypomina różową chmurkę. Odznacza się rozczulającym truskaweczkowym zapachem. Nadal sztucznym, jednak nie tak odrzucająco chemicznym jak w przypadku kokosowego poprzednika.
Ciasteczko Puf truskawkowy marki ETi dostarcza 415 kcal w 100 g i 75 kcal w sztuce (18 g).
Cukrowa posypka to coś, z czym spotykamy się na lodach czy gofrach. Kolorowy dodatek sprawia, że podczas kupowania deserów dzieciom rodzice narażeni są na wydanie dodatkowej złotówki. Zazwyczaj jednak posypka jest cienka i delikatna, podczas gdy tutaj gruba i mięsista. Gdy się ją rozgryza, cukier ulega zmiażdżeniu jak w wielkanocnym cukrowym baranku (#nicgorszego). Całkiem sympatyczny smak żelkowej truskaweczki w niczym tu nie pomaga. Konsystencja posypki jest nie do przejścia. Chyba że lubicie bryły cukru, wówczas kupujcie i jedzcie na… zdrowie?… albo coś tam.
Ocena: 1 chi
Puf melonowy
Kupując ciasteczko Puf w kolorze pomarańczowym, miałam nadzieję – a wręcz byłam przekonana – że smakuje pomarańczą. Założę się, że tak samo pomyślała większość osób, które nie miały jeszcze przyjemności go kosztować. Nic z tego! Pomarańczowy Puf jest w rzeczywistości melonowy, z uwagi na co stanowi esencję jednego z najgorszych istniejących na pięknej Ziemi owoców. Jak pewnie wiecie, nie lubię malin. Ale maliny nie dorastają nawet do pięt melonom. Nie ma na świecie niczego gorszego od melona.
Ciasteczko Puf melonowy marki ETi dostarcza 406 kcal w 100 g i 73 kcal w sztuce (18 g).
Już powąchanie zwodniczej posypki wywołało u mnie wstręt i zjeżyło mi włosy na całym ciele, ze stopami i dłońmi włącznie. Odważnie ugryzłam fragment, odnotowując agresywny i chemiczny smak melonowego szamponu do włosów. Resztę z entuzjazmem przyjął śmietnik.
Ocena: 1 chi
(bo mniej się nie da)
Puf wielokolorowy
Wielokolorowy Puf wygląda ciekawie. Jego smak nie został określony przez producenta, ja jednak założyłam, że będzie to mieszanka smaków z innych Pufów. Teoria miała sens, wszak każdy kolor cukrowych pałeczek mógł odpowiadać innemu smakowi posypki.
Ciasteczko Puf wielokolorowy marki ETi dostarcza 422 kcal w 100 g i 76 kcal w sztuce (18 g).
Zostałam zaskoczona. Puf wielokolorowy pachnie intensywnie… kokosowo! Tym razem jednak jest to aromat ładny, apetyczny. Przywodzi na myśl świeże wiórki. Odniosłam wrażenie, że pochodzi nie od posypki, ale pianki. Coś w tym jest, pianka bowiem rzeczywiście smakuje kokosowo, ale posypka również. Kompozycję uzupełnia słodki waniliowy herbatnik. Gdyby tylko nie wstrętna konsystencja cukrowych pałeczek, łakoć uznałabym za warty zakupu. Może i jednorazowego, ale to już coś.
Ocena: 2 chi ze wstążką
Puf kakaowy
Puf kakaowy to jedyny wariant z ciemnym herbatnikiem. Od pierwszego niuchnięcia go wiedziałam, iż skądś znam ów aromat. W końcu doszłam do wniosku, że przypomina mi kakaową maść, którą w przedszkolu mama smarowała mi twarz, gdy dostawałam wysypki. Niestety skojarzenie nie podziałało na jego korzyść. Kakaowa maść jest zacna, ale słodycze o zapachu maści – nie.
Ciasteczko Puf kakaowy marki ETi dostarcza 414 kcal w 100 g i 74,5 kcal w sztuce (18 g).
Cukrowe pałeczki smakują intensywnie kakaowo. Dziwnie, choć nie umiem sprecyzować, na czym owa dziwność polega. Herbatnik też nie jest zbyt atrakcyjny. Kakaowość ciemnego Pufa wydaje się sztuczna i wstrętna, nie ma w sobie choćby cienia pozytywności.
Ocena: 1 chi
Nigdy po nie nie sięgnę :) bleeee
P.S.wracając do tematu naszych siostrzanych charakterów wygoogluj sobie proszę nową atrakcję Szczecina – coś dla słodyczowych, a zwłaszcza unikornowych blogerek :) nowe muzeum! Zapraszam ;) przewodnik zapewniony ;*
Znalazłam! Kozak <3
I tak znalazłaś w nich plus w postaci herbatnika, mi nawet on nie smakował, bo nie lubię rozmiękłych kapci. Pianka to jakaś tragedia, twarde to i gumowate, jakbym jadla oponę. No i te posypki, tez kojarzą mi się z jakimiś kosmetykami. Poważnie się zastanawiam, czy Pufy na pewno są przeznaczone do jedzenia xD
Chyba wprowadzili nas w błąd :'(
Może tak naprawdę to kapcie dla kół samochodu o nawilżającym dzialaniu? 😄
PS Coś (oczywiście nie to, myślę raczej o czekoladzie) melonowego w moich oczach byłoby najbardziej atrakcyjne, chociaż przy kolorze pomarańczowym? Właśnie akurat pomarańczowych melonów (galia) nie lubię (uwielbiam inne), to różnie mogłoby być. Pomijając, że tutaj ten pomarańczowy kolor to na pewno 100 % natury.
Wiesz, że zjadłabym melonowo-malinowego Zottera? Przez Ciebie takiego wymyśliłam, haha. Ej, tak jak ja, chciałabyś arbuzowego? Jaka czekolada wtedy?
Ten PS na początku świadczy, że dodałaś wcześniej komentarz, ale zniknął? Czy po prostu robisz ze mnie wała?
Jestem przekonana, że pomarańczowy kolor w Pufie melonowym jest naturalny, dlatego zupełnie nie rozumiem Twojego sarkazmu. I po co tak ziać nienawiścią? Ciasteczka są bardzo dobre, zdrowe i mają wartościowy skład. Umożliwiają m.in. zaoszczędzenie na prądzie i wykorzystanie organizmu człowieczego w funkcji fluorescencyjnej pochodni.
Zjadłszy cokolwiek melonowo-malinowego, a wręcz jedynie tego monstrum spróbowawszy, rzuciłabym pawiem dalej niż olimpijczyk młotem. Swoją drogą, byłoby to ciekawe zawody, na pewno zdobyłabym wielu fanów. Na produkt arbuzowy skusiłabym się za to za chęcią. Zeżarłabym na przykład Góralki arbuzowe, ale musiałyby być naprawdę wypasione, jak wariant sernikowy, a nie takie jak klasyczne stetryczałe paskudki. Nie pogardziłabym też arbuzowymi Hitami (ooeesoo <3), Millano z arbuzowym nadzieniem oraz Snickersem z arbuzem zamiast nugatu (to akurat żart, bądźmy poważne, nie mamy już dziesięciu lat). Coś czuję, że moje wybory nie przypadłyby Ci do gustu. Ewentuaaalnie Góralki w jakości sernikowej. Słusznie zakładam?
Tak, cały, długi komentarz. Na telefonie, ech i zapisało się tylko to: „Aż uwierzyć trudno, że to przeżyłaś, no ale jednak jakoś napisałaś, więc żyjesz. Jakoś. W jakim stanie to… Nie chcę wiedzieć, co ja bym… Fu. Samo czytanie powoduje u mnie wyjątkowe obrzydzenie.” Dobra, reszty i tak łatwo się domyślić, bo i co o takich tworach napisać można? Zwłaszcza, gdy jest się szczęściarą, która ich nie jadła.
Arbuzowe Hity? Arbuz mi jakoś do herbatnika nie pasuje, resztę pominę milczeniem, ale Góralki na poziomie sernikowych mogłyby wyjść. Zakładasz bardzo słusznie.
A, jeszcze nie odpowiedziałaś, jaka czekolada by Ci pasowała do arbuza. Millano, to wiem, ale mleczna? Arbuz z mlekiem? Może jakaś 50%?
Ewentualnie ciemny mleczny Zotter z marcepanem z arbuzowym likierem (przypominam, że marcepany Zottera zawsze są jeszcze cudownie różane).
Ciemna czekolada zdecydowanie nie, zwłaszcza w wydaniu Zottera. Pewnie nie pamiętasz, bo ostatniego Zottera zrecenzowałam milion lat temu, ale nie lubię ciemnej czekolady tego producenta. Konsystencją przywodzi mi na myśl tanie polewisko (nie bij, chyba że potem pogłaszczesz). Marcepanowy – a dokładniej marcepanowo-pistacjowy – wsad w Zotterze jadłam raz i był zacny. Mimo wszystko jednak pozostaję przy Millano i przy czekoladzie mlecznej. Nawet Milki bym nie chciała, bo wiem, że polecieliby z cukrem grubo.
Pamiętam doskonale! Chodziło mi jednak nie tyle o samą „ciemną czekoladę Zottera”, co po prostu to, jaka czekolada pasuje do takiego smaku. Przecież i tak nikt nam takiej nie zrobi. :P
PS Przypomniał mi się Wedel arbuzowy. Szkoda, że to była limitka, bo nie udało mi się upolować. Pamiętam, że szukałam po tym, jak na jakimś wyjeździe zobaczyłam w Białym Stoku, ale nigdzie nie znalazłam.
Nawet nie kojarzę, w którym to było roku. Pamiętam jakieś owocowe, dwusmakowe Wedle, ale nie kupiłam żadnego.
Jadłyśmy kokosowy i kakaowy :/ Nigdy więcej i w ogóle najlepiej omijać je szerokim łukiem :P Nawet za grosz byśmy ich nie kupiły :)
Dajcie spokój, to jest gorsze niż… nie wiem co. Wy byście nie kupiły za grosz, a ja bym nie zjadła nawet za dopłatą. Chyba że byłaby bardzo atrakcyjna :D
Co to za opinia? Nienawidze melona o to jeden? To ma byc jakas degustacja smaku? Idac tym tomiem rozumowania to ja nienawidze np pizzy wiec mam kazdej dawac 1? Ten blog jest 1 na 10 zero obiektywizmu wymadrzanie sie piersolenie o chemi (ciekawe jakbys cjciala zrobic posypke bez niej) itd
Dziękuję za opinię, o zacny krytyku 10 na 10.
jadłem eti pyf kakaowe i truskawkowe zwymiotowałem to obrzydlistwo fuj
Haha. Przykro mi :P
Z ciekawosci kupilem,sprawdzilem i juz drugi raz nie kupie. Mi nie smakowaly.
Trudno mi uwierzyć, że komukolwiek smakują :P