Im efektowniejsza czekolada, im więcej i bardziej zróżnicowanej znajduje się na niej posypki, tym… hmm, mniejszą mam na nią ochotę. W pierwszym odruchu chciałam napisać: tym gorzej smakuje, jednak zaraz sobie przypomniałam, że na blogu zrecenzowałam już parę tabliczek o wypasionych wierzchach, np. marki Chocolate Bush. Mimo iż wydawały się zupełnie nie moje, naprawdę mi smakowały. Cóż z tego jednak, skoro ani bym do nich nie wróciła, ani nie kupiła nowych tego rodzaju?
Zaprezentowaną dziś Czekoladę mleczną z chrupiącymi kuleczkami, właśnie z uwagi na mnogie zdobienia, zaliczam do wyżej opisanej grupy tabliczek problematycznych. Przypomina mi próbowane w zeszłym roku Czekoladowe Love od Balduno. Czy twór Karmello Chocolatier również okazał się idealne żaden?
Czekolada mleczna z chrupiącymi kuleczkami
Kwadratową czekoladę Karmello Chocolatier otrzymałam od mamy (dziękuję). Zapewne wybierała ją, kierując się wyglądem. Niestety w tym wypadku co dla przeciętnego człowieka piękne i apetyczne, dla mnie przekombinowane i odpychające. Ponieważ jednak o marce słyszałam dużo dobrego, poza tym tabliczka waży tylko 50 g, postanowiłam dzielnie stawić jej czoła.
Ciekawostka: znacznie bardziej niż kuleczkowy wierzch podoba mi się niemal gładki rewers z literą K od Karmello. Jest elegancki, dostojny i sugeruje degustatorowi lepszą jakość.
Czekolada mleczna z chrupiącymi kuleczkami dostarcza 557 kcal w 100 g.
Mała czekolada marki Karmello Chocolatier waży 50 g i zawiera 278,5 kcal.
Mimo iż mała, czekolada Karmello Chocolatier jest zaskakująco gruba. Z drugiej strony nie powinno mnie to dziwić, w końcu gdzieś musiano upchnąć 50 g masy. Pachnie ujmująco: mlecznie, słodko, świątecznie. Słowo daję, że wyczułam w niej silny aromat słodkich mandarynek!
Fragment mlecznej czekolady bez kulek rozpuszcza się wolno. Raczy kubki smakowe mlecznością, słodyczą i… tak, ponownie mandarynkami. Albo słodkimi pomarańczami.
Kuleczki zastosowane na powierzchni czekolady Karmello Chocolatier są dwojakiego rodzaju: ciemne i białe. Te pierwsze okazały się wyraziście kakaowe i znacząco mniej słodkie od mlecznej czekolady. Rozpuszczają się na gęstą masę, więc pozytywnie. Białe z kolei dały się poznać przede wszystkim jako cukrowe, ale zaraz potem przyjemnie białoczekoladowe, smaczne.
Wewnątrz kulek pokrytych ciemną i białą czekoladą znajdują się spore pszenne chrupki. Zachowały chrupkość, więc można oprzeć na nich ząb i liczyć na efekt dźwiękowy. Ponieważ jednak nie jestem fanką tego typu urozmaiceń, najpierw zajęłam się ich wygryzieniem, a dopiero potem zjadłam mleczną czekoladę.
Po rozczarowaniu efektowną tabliczką Czekoladowe Love od Balduno nie sądziłam, że niepozorna mleczna czekolada Karmello Chocolatier porwie moje serce. Tak się jednak stało. Zostałam urzeczona idealną tłustością, mlecznością, nieprzesadną słodyczą – przynajmniej jak na czekoladę mleczną – i silnym pierwiastkiem słodkich pomarańczy. Ostatnia kwestia intryguje mnie do dziś.
Warto jeszcze zaznaczyć, że czekolada Karmello Chocolatier jest mała, ale gruba, co przekłada się na treściwość i mięsistość. Jest się w co wgryźć. Chętnie bym do niej wróciła.
Ocena: 6 chi
Myslalam, ze jak nazywa się Karmello to będzie karmelowa :D szkoda, że to tylko mleczną z chrupkami, nawet te mandarynki mnie nie przekonują. Chrupki w czekoladzie mnie wkurzaja, tak samo jest z kinder country, dlatego go nie lubię :(
W Kinder Country są nadmuchane zboża, nie chrupki. Nazwa marki Karmello jest przepiękna <3
Tez mi się podoba ^^
Nie lubię mandarynek więc omine szerokim łukiem :P
Poluje na nową milke ;)
Poluj i daj znać, jak wrażenia :)
Milka fenomenalna ! Czekam ja twoją recenzję :)
Szybko się nie pojawi, bo nie mam w planach zakupu. Może za parę miesięcy.
W weekend jadłam ciemną czeko z nadzieniem wiśniowym tej firmy i mnie nie zachwyciła niestety. Czekolady Karmello są ulubionymi czekoladami mojej kuzynki, a ja co do nich mam mieszane uczucia. Jadłam kilka rodzajów i nie umiem ich docenić :P
Jadłam tylko tę, więc nie mam porównania. Zaczęło się dobrze, tyle wiem.
Karmello jadłyśmy kiedyś pralinki i ładnie wyglądały ale w smaku specjalnie genialne to nie były :)
Jeśli były kolorowe – czerwone, zielone, niebieskie itd.; znam takie ze zdjęć z Instagrama – to wcale się nie dziwię. Takich bym baaardzo nie chciała dostać.
Nie lubię Karmello. Od pół roku w dodatku prześladuje mnie, bo gdzie nie pójdę, tam ich stoisko lub sklep. Mama stwierdziła, że to znak, bym dała drugą szansę, ale nie. Twoje 6 chi utwierdza mnie w przekonanie, że NIE. Ich mleczna mi nie odpowiadała, bo wydawała mi się mdła jeśli chodzi o kakao. Niby nie taka mocno słodka, ale właśnie kakao i mleczność jakby chciały, a nie mogły… Widzę jednak, że jako czekolada pod dodatek to w sumie może pracować.
53.5% to w ogóle wspominam jako tragedię. Także Tobie jej nie polecam, bo mimo tego, że plastik, że za słodka, czyli moje typowe „bla bla”, ale ziemią zajeżdżała.
Przynajmniej grubość tabliczek również mi się podoba. I rzeczywiście, u Ciebie ten grawer ładnie wygląda. Moja tabliczka była z podziałem na kostki w brzydkie żaluzje.
Z godzinę temu wróciłam z Auchan. Po wyjściu z marketu szukałam Rossmanna i po drodze minęłam… sklepo-kawiarnię Karmello :D
Sama raczej nie szarpnę się na zakup kolejnej czekolady Karmello, ale gdybym miała okazję dostać ją w prezencie, przygarnęłabym z ogromną ochotą. Nie mam podstaw do niechęci. Oczywiście wybrałabym mleczną.