Podczas zakupów w niemieckim markecie do koszyka zapakowałam idealizowane przed laty praliny Giotto Haselnuss marki Ferrero. Chciałam sprawdzić, czy i dziś posmakują mi w ponadprzeciętnym stopniu. Przy okazji uznałam, że głupio byłoby nie dać szansy także ich kuzynom – sezonowym, limitowanym lub po prostu nieznanym mi kuleczkom Giotto Momenti Cookies & Cream. Nie spodziewałam się, że jakieś tak ciasteczkowe praliny pobiją laskowoorzechowe, ale przecież spróbować można. Opakowanie z porcją w sam raz na raz oraz akceptowalna cena tylko utwierdziły mnie w tej decyzji.
Giotto Momenti Cookies & Cream
Jeśli przeczytaliście recenzję Giotto Haselnuss, pewnie pamiętacie, że na czas jedzenia owsianki – moje desery składają się z dwóch części, a pierwsza to zawsze jogurt, serek, owsianka, budyń itd. – musiałam przenieść pralinki na drugi koniec pokoju. Ich aromat bowiem jest tak intensywny, że nie byłam w stanie skupić się na teście deseru owsianego. Zdarzyło mi się to po raz pierwszy.
Podobnie dzieje się w przypadku Giotto Momenti Cookies & Cream. Kuleczki obezwładniają aromatem i sprawiają, że albo zjesz je od razu, albo otrzymasz najtrudniejszą lekcję silnej woli i powściągliwości w życiu. Zdecydowanie nie polecam stawiania ich w pobliżu osób na diecie odchudzającej.
Giotto Momenti Cookies & Cream marki Ferrero dostarczają 560 kcal w 100 g.
Opakowanie liczy 9 pralinek, które ważą 38,7 g i zawierają 217 kcal.
1 pralinka Giotto Cookies & Cream waży 4,3 g i dostarcza 24 kcal.
(Dla porównania: 1 Raffaello waży ok. 10 g, a Ferrero Rocher ok. 12 g).
Tym razem praliny Giotto pachną czymś w rodzaju waniliowego budyniu. W tle występuje kakaowa nutka pochodząca od ciemnej posypki. Całość oczywiście została zasypana worem ordynarnego białego cukru – nie ma zmiłuj. Co ciekawe, nie ujmuje to aromatowi ani trochę.
„Polewa” na Giotto Haselnuss jest bardzo rzadka. W zasadzie trudno nazwać ją polewą – to krem, który został przeniesiony z wnętrza pralin na zewnętrze. W Giotto Cookies & Cream z kolei okazała się… jeszcze rzadsza, tłustsza i plastyczniejsza. Zgryza się ją jak masło czy serek z kromki chleba.
Posypka na Giotto Momenti Cookies & Cream to pokruszone kakaowe herbatniki. W smaku przypominają ulepszone Oreo. Są wyraziście gorzkie w sposób kakaowy. Cudownie chrupią. Jest ich bardzo, bardzo dużo – szczelnie pokrywają każdą kuleczkę. Nie mogłyby być lepsze.
Pod „polewą” znajduje się opłatkowy wafelek podobny do tego z Kinder Happy Hippo (całkiem prawdopodobne, że to ten sam, wszak oba słodycze produkuje Ferrero). Jest gruby, ale lekki i kruchy. Smakuje słodko, nic poza tym. Do pralinkowej kompozycji pasuje jak ulał.
Sercem Giotto Cookies & Cream jest nadzienie: aksamitny, tłusty i gęsty – a jednocześnie luźny – krem (taki jak w Raffaello). Jego smak stanowi mix: białej czekolady z Kinderków, mlecznego kremu, waniliowego budyniu i wnętrza Raffaello. Wszystko oczywiście zasypane lawiną cukru. Słowo daję, że nie znam wielu słodyczy, które byłyby smaczniejsze. To skrawek najprzyjemniejszego snu, jaki kiedykolwiek mieliście.
Dostępne za granicą Giotto Momenti Cookies & Cream od Ferrero to przepiękne, delikatne i kruche praliny pachnące waniliowym budyniem i kakaowymi herbatnikami oraz smakujące waniliowo-mlecznymi Kinderkami. Każda kulka składa się z wora cukru, pokaźnej dawki tłuszczu i aksamitu.
Ciasteczkowe pralinki są małe i dość kaloryczne, ale warte każdej złotówki czy euro, każdego centymetra w biodrze i każdej dziury w zębie. Czy to możliwe, że posmakowały mi jeszcze bardziej niż unicornowe Giotto Haselnuss? Strach pomyśleć, ale… chyba tak. Zapolowanie na nie to obowiązek zagranicznego podróżnika!
Ocena: unicorn smaku
Nieee, błagam :D Te orzechowe jeszcze ujdą, ale te to jakaś cukrowa padaka. Ledwo zjadłem kartonik. Ale ja ogólnie nie lubię słodyczy i lodów o smaku cookies & cream, z bardzo nielicznymi wyjątkami.
Ja odwrotnie: zjadłam kartonik i było mi smutno, że to już.
Ja ostatnio mam fazę na smak cookies and cream, wiec na widok tych pralinek az mi leci slinka… Takie Oreo w wersji kuleczkowej ^^ wiem, że smak o wiele lepszy (dla mnie ciężko to sobie wyobrazić, bo kocham Oreo! <3) więc tym bardziej pragnę tych kuleczek! *.*
Nawet nie wspominaj o tych wstręciuchach przy unicornowych Giotto :P
Skojarzenie nasunęlo mi się samo :D
Wyglądają cudownie. Chciałabym ich kiedyś spróbować.
W wakacje pojedziemy na zakupy do Niemiec razem. A jeśli nie, przywiozę Ci.
Tych niestety nie udało mi się kupić! :( A wielka szkoda, bo na 10000% bym się zakochała.
Jestem przekonana, że właśnie tak by było.
Jutro idę sprawdzić czy mają je w sklepie z rzeczami z Niemiec:)
Trzymam kciuki, żeby były :) I sprawdź też, czy są korzenne!
O jeżu! Chcemy to mieć :D
A ja chciałabym powtórkę. Niebo w gębie :3
Na oko spodobały mi się bardziej od wcześniejszych, opis konsystencji jakoś mnie odrzucił, ale tak całościowo… Bez emocji. Tych jednak Mamie bym nie kupiła (ciemny wierzch by ją zniechęcił mimo budyniowo-waniliowej, delikatnej reszty).
Cóż, więcej dla mnie.