Opakowanie z orzechowymi pralinami – zwodniczo przypominające po prostu większą tabliczkę czekolady – otrzymałam na urodziny wraz z wariantem karmelowym (dziękuję osobie, która mi je podarowała). Cocoa Travel Madagascar Mini Pralines Caramel okazały się ciekawe i naprawdę smaczne, lecz z uwagi na formę oraz ciemną czekoladę, którą w wydaniu marki Millano wolę mniej niż mleczną, nie wróciłabym do nich.
Po Cocoa Travel Madagascar Mini Pralines Peanut Cream spodziewałam się mniej więcej tego samego poziomu, co po czekoladkach z karmelem. Miałam je zjeść jedne po drugich, jednak konieczność uporania się z innymi słodkościami sprawiła, że między degustacjami powstała niemal dwumiesięczna przerwa.
Cocoa Travel Madagascar Mini Pralines Peanut Cream
Cocoa Travel Madagascar Mini Pralines Peanut Cream, czyli czekoladki z nadzieniem arachidowym, wyglądają uroczo. Odrobinę przypominają róże. Mimo iż zabrałam się za nie w pierwszych dniach lutego, kiedy temperatura była bliska zeru stopni Celsjusza, topiły się już w palcach. Jest to spowodowane faktem, że w przeciwieństwie do wariantu karmelowego zostały pokryte czekoladą mleczną. To zmiana na duży plus.
Cocoa Travel Madagascar Mini Pralines Peanut Cream marki Baron dostarczają 527 kcal w 100 g.
9 pralinek z mlecznej czekolady z kremem orzechowym od Millano waży 50 g i zawiera 263,5 kcal.
1 pralinka z nadzieniem masłoorzechowym waży ok. 5,5 g i dostarcza 29 kcal.
Producent nazwał pralinki czekoladą mleczną z nadzieniem arachidowym. Równie dobrze mógłby je nazwać czekoladą mleczną z masłem orzechowym, z racji iż: 1) zapach w 100% odpowiada smakowitemu masłu orzechowemu; cudownie fistaszkowemu, słonemu i słodkiemu jednocześnie, 2) podobny produkt w kolekcji Millano już występuje, a są nim babeczki Peanut Butter Cups.
Recenzowane tu czekoladki i wspomniane wyżej babeczki odznaczają się podobnymi składami oraz wartościami odżywczymi, przy czym z uwagi na inne formy mamy do czynienia z odmiennymi proporcjami surowców. Odnoszę wrażenie, że esencjonalnie są tym samym.
Praliny Barona mają sporo czekolady, lecz przy tym zachowują przyzwoitą ilość nadzienia masłoorzechowego orzechowego. Kolorystycznie odpowiadają Peanut Butter Cups marki Luximo Premium, co stanowi kolejny argument, iż są tym samym produktem, acz zaproponowanym w innej formie.
Czekolada topi się już w palcach, więc w ustach tym bardziej. Jest na potęgę tłusta, pozornie pylista, piekielnie słodka, uroczo mleczna i rozkosznie plebejska. Ściśle przylega do nadzienia, które ma postać jednolitego, aksamitnego, gęstego, mulistego kremu.
Smak wnętrza to połączenie wysokiej fistaszkowości, słodyczy i słoności. Czwartym elementem jest wyrazisty smak zapachu zakładu szewskiego (podejrzewam, że to aromat kleju do butów; uwielbiam go za intensywność i narkotyczność). Odniosłam wrażenie, iż pojawia się na styku czekolady i nadzienia.
Jestem pewna, że praliny Cocoa Travel Madagascar Mini Pralines Peanut Cream od Millano to Peanut Butter Cups z Biedronki (w oryginale: Choco cups Peanut Butter). Mleczna czekolada jest bajecznie plebejska i wierzę, że trafi do gustu każdego miłośnika beztroskiej, niewymagającej zaangażowania przyjemności. Z kolei wnętrze to świetna imitacja masła orzechowego. Odznacza się cudną konsystencją, ale też ciekawym smakiem. Skojarzenie z pracownią szewską nie maleje ani na sekundę.
Czekoladki Millano rozpuszczają się w buzi szybko i na czekoladowo-fistaszkowe bagienko. Za smak przyznałabym im chętnie 6 chi, tak jak babeczkom, jednak nie przekonuje mnie forma miniaturek. Ponadto nie obraziłabym się, gdyby wnętrze urozmaicały pokruszone orzeszki ziemne.
Ocena: 5 chi
Ciekawa jestem, dlaczego czekoladki z masłem orzechowym są akurat z Indii :D jeśli to rzeczywiście te babeczki z Biedronki w mini wersji to muszą być pyszne :) ostatnio nie widzialam już tych babeczek. Przestali je sprzedawać? :( hmm, aromat szewskiego kleju jakoś nie brzmi apetycznie… xD
Babeczki PB możesz kupić w innym sklepie pod oryginalną nazwą.
Masło orzechowe jest z Indii, bo fistaszki zbierały i ugniatały na masę słonie.
Szkoda ze te pod oryginalna nazwa nie mają tych wariantów z ciasteczkami i z orzeszkami i karmelem :(
Powinni o tym napisac na opakowaniu! :D niech nie wykorzystują pracy biednych slonikow :(
O ile te wczorajsze mnie odrzucają (karmel, fuj), to tych bym chętnie spróbowała. Gdyby nie to, że mam zapas słodyczy na najbliższy rok, rzecz jasna.
Cicho tam, Ty masz pomoc w wyjadaniu :P
Nie przekonuje mnie taka czekolada, ale zjadłabym teraz jakąś moją ciemną, a do tego daktyla nadzianego masłem orzechowym :D No ale nie chce mi się wyjść spod laptopa i kołderki, więc zachcianka musi poczekać :P
Daktyl z masłem orzechowym? W moim odczuciu to zbyt bogata mieszanka smaków. Wolę albo jedno, albo drugie. (I wybieram daktyle, które kocham).
Ja bardzo lubię to połączenie, ale daktyle muszą być świeże i mięciutkie, z suszonymi to chyba by się nie sprawdziło. A najlepsze są jeszcze polane ciemną czekoladą, ale to już wymaga więcej wysiłku.
Nadal nie spróbowałam świeżych.
Tak bardzo nie dla mnie. Co one mają niby z Indiami… Ech. Jadłam ostatnio stamtąd czekoladę i czuję, że bardzo by Ci smakowała. Na razie zobacz w internecie, jakie ładne opakowania: Mirzam.
A tak patrząc po komentarzach: moje ulubione daktyle to Alesto z Lidla – niby suszone, ale mają bardzo wysoki % wilgoci, więc blisko im do świeżych. Takie coś pomiędzy to moje ulubione, podejrzewam, że mogłabyś się że mną w tej kwestii zgodzić, więc Ci polecam je z całego serca.
Rzeczywiście mogłabym się z Tobą zgodzić. Owoce przesuszone na wiór nie są przyjemne w odbiorze. Parę razy trafiłam na daktyle tak wyschnięte, że niektóre łupinki musiałam wypluwać, bo były jak z plastiku :(
Łojezu, te czekolady mają szaty graficzne wyjęte ze snów!!! <3
A byłyśmy przekonane, że z Barona to nie będą dobre czekoladki xD
Ja byłam przekonana, że będą. Uwielbiam Millano :)