Czy limitowane ciastka Milki porwały moje serce? Zdecydowanie nie. Po pierwsze okres, w którym pojawiły się w Biedronce, był zbieżny z moim nastrojem antyzakupowym. Po drugie Milka zawiodła mnie w ostatnim czasie tak wiele razy, że przestałam ekscytować się jej nowościami. Nie upolowałam nawet potencjalnie smacznej i zbierającej pozytywne opinie tabliczki Oreo Choco.
Moją ciekawość względem herbatników Choco Minis nazwałabym umiarkowaną. Ponieważ nadarzyła się okazja spróbowania ich, skorzystałam (za co bardzo dziękuję mojej słodyczowej wróżce Ani). Sama kupiłabym je albo za milion lat, ani nigdy. Na pierwszy rzut oka to ciastka, jakich wiele.
Choco Minis
Po otworzeniu paczuszki Choco Minis zaczęłam się zastanawiać, dlaczego Milka nazwała je właśnie tak, a nie na przykład Choco Stars. Gwiazdki stanowiące ozdobę każdego herbatnika to dobry powód, by umieścić słowo w nazwie. Skądinąd obecna jest niezbyt adekwatna. Choco wskazuje na coś czekoladowego, tu zaś czekolady jest niewiele. Z kolei Minis sugeruje ciasteczka malutkie, a te są zwykłe, przeciętne. W efekcie Choco Minis nie są ani czekoladowe, ani kakaowe, ani duże, ani małe.
Choco Minis marki Milka dostarczają 507 kcal w 100 g.
Paczuszka ciastek z czekoladą zawiera 6 sztuk, waży 37, 5 g i dostarcza ok. 190 kcal.
1 herbatnik z kremem i czekoladą waży 6,25 g i zawiera 32 kcal.
Ciastka Milki pachną ciekawie i barrrdzo apetycznie, acz zdecydowanie nie tak, jak się spodziewałam. Przywodzą na myśl trzy chrupiące przekąski: 1) słodko-słone paluchy drożdżowe, 2) maślane, słodziutkie, ledwie muśnięte solą obwarzanki, 3) wypieczone, pszenne, słodziutkie suchary Mamuta.
Wizualnie Milka nie zadbała o Choco Minis. Mleczna czekolada nie wypełnia całości gwiezdnych foremek. Druga potraktowana po macoszemu kwestia to proporcje. O ile czekolady jest bardzo mało, o tyle kremu trzeba szukać z lupą. Niestety na pewnym etapie popularności marki się rozleniwiają. Wiedzą, że cokolwiek wypuszczą, i tak każda paczka znajdzie właściciela. Sądzę, że właśnie to dotknęło Milkę.
Czekolady może i nie ma dużo, ale jest atrakcyjna. Odznacza się aksamitną konsystencją i bagienkowieje w sekundę. Smakuje jak klasyczna Milka: mlecznie, czekoladowo w sposób plebejski, dziecięcy. Zawiera maślano-pszenno-wypieczoną nutę obwarzanków, którą niewątpliwie przejęła od ciastka.
Krem okazał się rzadszy od czekolady, choć pod względem tłustości warstwy są porównywalne. Odznacza się konsystencją gęstawą i aksamitną. Nie zawiera proszku. Ma smak po prostu słodki, żaden inny. Zero mleczności, śmietankowości, waniliowości, niczego. Cukier, kropka.
Ciastko już na wstępie raczy degustatora tłustością – wystarczy go dotknąć. Jest ponadprzeciętnie kruche, co ponownie przywodzi na myśl sucharki. Nie jest za to kamienne ani skaliste. Smakuje maślanie, słodko, pszennie. Połączenie obwarzanków i sucharów dominuje nad smakiem Choco Stars – nie sposób odnotować czegokolwiek innego, a tym bardziej wyrazistszego.
Do degustacji Choco Minis Milki zasiadłam z ciepłą herbatą, jednak ostatecznie zamoczyłam w niej tylko jedno ciasteczko. Zmianie konsystencji najszybciej ulega herbatnik. Staje się przewidywalnie mięciutki i delikatny. Zaskoczył mnie fakt, że równie chętna rozpuszczeniu nie jest mleczna czekolada.
Ciastka Choco Minis chrupane w całości są takie, jak przewidywałam: zwyczajne, przeciętne. Ani godne zapamiętania i ponownego zakupu, ani wstrętne. Kremu mogłoby w ogóle nie być, z racji iż i tak nie dodaje niczego do smaku ani konsystencji. Ponadto popracowałabym nad drobiazgowością wykonania (lub sumiennością), a także zmieniłabym nazwę, np. na Cookie Stars lub Biscuit Stars.
Ocena: 4 chi
W nazwie tez zmienilabym slowo choco, ale minis calkiem pasuje – są przecież maluśkie… A może to ja wolę większe ciastka bo jestem łakomczuchem? :D mi krem przypominał w smaku trochę kinderki, ale było go zdecydowanie za mało. W ciastku niestety nie czułam masełka, a margarynę :( dla mnie było zdecydowanie zbyt kruszące się, nie lubie takiej konsystencji. Zgadzam się, że duże marki się rozleniwiają, bo i tak jak wypuszcza jakąś nowość to ludzie ją kupią – sama się na nie skusilam, tylko ze względu na markę z fioletową krową :D podobają mj sie wymyślone przez Ciebie nazwy na końcu recenzji. Ale chyba miałas na myśli cookie stars a nie starts? :)
Według mnie ciastka Milki wcale nie są małe. Rzadko kupujemy „zwykłe” herbatniki sklepowe, więc nie mamy porównania, a przecież sporo z nich ma taki sam lub mniejszy rozmiar. Dzięki za wskazanie literówki ;*
Ja właśnie myslalam ze będą większe :D ale fakt, nieczęsto kupuje zwykle ciacha, zwykle tylko jakies oreo i hity a one są wieksze niż te więc się chyba przyzwyczailam. Ale nie zamierzam wracac do tych milkowych bo to nic specjalnego :p
Te Choco Minis mają swoją krótką, choć fajną historię.
Kiedy właścicielem marki Milki był amerykański koncern Kraft Foods, a istniała marka „Piegusek” (jako tako pamiętam z autopsji te oryginalne, z dużą ilością rodzynków, marki Frito-Lay Wedel), to te ciastka nazywały się… „Czoko Szoki”. ;)
I pamiętam do dziś ten melasiany, likogenny smak karmelowych „szoków”. Szkoda, że w 2010 r. marka, jak i wszystkie beneficjami okryte marki budowane przez lata w kooperacji polsko-niemiecko-amerykańskiego koncernu padła/y. Nawet nikt nie pamięta „Toflerków”, sławnego dla mnie konkurenta Krówek Goplany i „Dumli” Fazera.
Jakie to były lata?
Około lata-jesieni 2007 roku.
Corridenda: jednakże nie nazywały się „Czoko Szoki”, tylko „Star Czoki”, przepraszam :)
Nope, raczej ciastek z gwiazdką nie kojarzę. Za to na pewno pamiętam odrębną markę Pieguski, tak jak odrębne Delicje.
A co do Toflerków, to były one w 2003-2004 roku. W czterech rodzajach: krówek czekoladowych, eklerków (vide Cadbury Eclairs), toffi mlecznego i karmelków.
Pamiętam że najchętniej konkurowały one z serią Werthersów Storcka.
Lubię takie ciasteczka to chętnie bym skosztowała:)
Skosztować nie wadzi, ale szczerze wątpię, byś była zachwycona.
może i tak,ale jedno bym zjadła:)
Jak dla mnie nic specjalnego, zwykły herbatnik z odrobina czekolady. Ciastka są bardzo slodkie, co niestety nie jest plusem. Juz lepiej zjeść zwykłego herbatnika lub te oblane czekoladą.
Zgadzam się, lepiej zjeść zwykłe herbatniki w czekoladzie lub bez.