Pod koniec 2018 roku moją słodyczową rodzinkę zasiliły ciemne czekolady z Tesco, głównie gorzkie. Jestem niemal pewna, że jak dotąd jest to największy ciemnoczekoladowy zastrzyk udzielony moim zbiorom. Poza nimi wpadło też kilak tabliczek mlecznych i jedna biała, również marki własnej marketu: Tesco finest.
Degustacje chciałam przeprowadzić od najuboższej do najbogatszej w kakaowe procenty. Moje plany popsuły nieubłagane daty ważności. Niektóre tabliczki miały skończyć żywot prędko, bo już za miesiąc, dwa czy trzy. Najpilniejszej interwencji wymagała czekolada gorzka Swiss Dark Chocolate 85%.
Tesco finest, Swiss Dark Chocolate 85%
Szwajcarska gorzka czekolada z zawartością kakao 85% jest ciemna-ale-szara. Co ważne, odznacza się naturalnym szarym odcieniem, nie zaś starczym czy poupałowym nalotem. Wygląda na przyjemnie kruchą. Jest twarda, ale nie cechuje jej nieprzystępna kamienność. Łamie się bez problemu i z trzaskiem. Twardość sprawia, że buntuje się przeciwko podążaniu za liniami wyznaczającymi rządki i kostki.
Swiss Dark Chocolate 85% marki Tesco finest dostarcza 604 kcal w 100 g.
1 kostka szwajcarskiej gorzkiej czekolady z Tesco waży 10 g i zawiera 60,5 kcal.
Swiss Dark Chocolate 85% pachnie przepięknie. Łączy kakaowość i wysoką słodycz bliżej nieokreślonych owoców. Nie daje po nosie kwaskiem ani przesadną goryczą. Być może zawiera nutę czerwonego wina. Zdaje się tak łagodna i przystępna, jak tabliczka Wedla Gorzka klasyczna 65% kakao. Kiedy jednak powąchałam je jedna po drugiej, odkryłam, że gorzka czekolada z Tesco ma zdecydowanie słabszy aromat.
W kontekście wedlowskiej konkurentki Swiss Dark Chocolate 85% jest niemal żadna, niezbyt atrakcyjna. (Moje serce zdecydowanie pozostaje przy słodyczach plebejskich). Jeżeli jednak wąchamy tabliczkę Tesco finest bez odniesienia do innej, okazuje się wyrazista, przyjemna, słodka i elegancka.
Gorzka czekolada z Tesco jest twarda i chrupiąca, jednak znacznie łaskawsza dla uzębienia od wegańskich tabliczek SuroVital. Tu nie zachodzi ryzyko przedwczesnej utraty zębów. Rozpuszczana na języku okazuje się potwornie proszkowata – pylista niczym od proszku wróżek – i cierpka. Co jakiś czas trafiałam na podejrzany większy i twardy element, jakby nieprzemielony fragment ziarna kakao.
Swiss Dark Chocolate 85% nie jest klasycznie bagienkowa, ale ma bagienkowe zacięcie. W ustach rozpuszcza się bezproblemowo, choć niespiesznie. Serwuje nieznaczną oleistość.
Na początku gorzka czekolada z Tesco mi nie posmakowała. Wszystko dlatego, że jestem przyzwyczajona do słodyczy plebejskich i wyrazistych. Takich, których jeszcze nie wsadzi się do buzi, a już zna się ich smak. Z kolei nad Swiss Dark Chocolate 85% trzeba nieco popracować, dać jej czas. Dopiero wtedy odkrywa kakaowość, niską słodycz i – na setnym planie – kwasek. Co ciekawe, czekolada nie jest ani trochę gorzka. Węgielna – owszem. Fakt ów uważam za zaletę, bo produkt może mieć szerszy krąg odbiorców.
Sporym minusem Swiss Dark Chocolate 85% – oraz innych wysokoprocentowych lepszych ciemnych czekolad – jest charakterystyczne tępe echo. To jakby połączenie oleistości, bezsmaku i irytująco niskiej wyrazistości. Właśnie przez ów fakt w moim odczuciu tabliczka Tesco finest jest zbyt łagodna, wręcz nijakawa. Zjadłam całą, ale powrotu nie przewiduję. Chyba wolę wedlowską Mocno gorzką 85% kakao.
Ocena: 4 chi
Ta mi najmniej ssmakowała. Uwielbiałam zato Ugandę. Ta z tukanem też jest ok ale ma tylko nieco ponad 70 % .
Mnie inna smakowała najmniej – niedługo się pojawi. Z tukanem nie miałam.
W ogole nie kuszą mnie czyste, gorzkie czekolady. Dla mnie to nie słodycze, bo są za mało slodkie :p z nadzieniem to by było co innego ^^ co Cie podkusilo do kupna tylu gorzkich, czystych tabliczek? Myslalam ze takie bez dodatków tez sa dla Ciebie zbyt nudne :)
To prawda, w 99% przypadkach są za nudne. Te trafiły jednak na okres, w którym miałam ochotę na czyste ciemne. Bardzo!
Nadal masz czy już Ci przeszło? :D
Prawdę mówiąc, nadal :) Niestety wszystkie tescowe wyżarłam. Innych marek póki co nie chce mi się otwierać.
U mnie na blogu nieprędko, ale już zdradzę, że mi smakowała, mimo że nie postrzegam jej jako mocno ciemnoczekoladowej, a jako „tabliczka z kakao zwykłego”. To dosłownie taka „gorzkawa”, a nie mocno gorzka, acz wyczuwam, że trafiłaś już na taką trochę mniej intensywną z racji dość krótkiej daty. Te czyste z Tesco już parę razy mi się trafiły trochę „wyciszone”, gdy np. do końca były 4 miesiące. Tylko trochę jednak. Swoją drogą, ta mi się kojarzyła z lasem iglastym, a jej konsystencja ze scukrzonym miodem. Niewiele w niej wyczułam w porównaniu do tego, co w tych z wysokiej półki wyłapuję, ale w swej łagodności mi smakowała. Nie porwała mnie jednak, jak te z Tesco, co mają około 70 %. Ale już, cicho sza, bo drugą recenzję zaraz napiszę.
Nasz odbiór słodyczy w 99% przypadkach jest inny, więc zero zaskoczeń. O wyciszeniu pamiętam z Twojego komentarza z przeszłości, dlatego otworzyłam wszystkie czekolady w lutym.