Tarallificio Mediterraneo Sas, Taralli Napoletani

Uwielbiam zagadkowe słodycze i przekąski przywożone mi przez tatę z zagranicznych podróży. Nawet jeśli znacząco rozmijają się z moim gustem, stanowią interesującą wyprawę w odległe zakątki świata. Jako że tato stara się wyszukiwać produkty lokalne, przy okazji poznaję tradycje krajów, z których pochodzą. Weźmy na przykład bohatera dzisiejszej recenzji: taralli, czyli ciastka będące czymś w rodzaju obwarzanków. Pochodzą z Włoch, a dokładniej Neapolu (stąd nazwa Taralli Napoletani). Zgodnie z tradycją są tam serwowane na Wielkanoc. Mogą być słodkie, słone, a nawet pikantne.

Ponieważ w moich włoskich ciastkach znajdowały się migdały, założyłam, że są słodkie. A jeśli nie słodkie, to neutralne. Urozmaicające je ciemne kropki wzięłam za suszone zioła: bazylię, oregano, może jakieś inne. Wystarczyło jednak wczytać się w skład lub przetłumaczyć opis: prodotto da forno salato, który znaczy pikantny produkt pieczony (tu: z pieprzem). Tak to jest, gdy przed jedzeniem nie czyta się etykiet.

Tarallificio Mediterraneo Sas, Taralli Napoletani, włoskie ciastka z Neapolu, copyright Olga Kublik

Taralli Napoletani

Paczka neapolitańskich ciastek zawiera osiem dorodnych sztuk. Całość waży 320 g, co daje 40 g na każdy okrąg (waga kuchenna potwierdziła poprawność wyliczeń). Sądziłam, że są typu twardego, jednak bardzo się pomyliłam. Kiedy nacisnęłam palcem na pierwsze ciastko z boku, rozpadło się na kawałki i pokruszyło na podobieństwo odpustowych obwarzanków zawieszonych na sznurku. Nie tych małych i twardych, które znajdziecie również w supermarketach, tylko dużych, napowietrzonych, kruchych.

Taralli Napoletani marki Tarallificio Mediterraneo Sas dostarczają 476,9 kcal w 100 g.
1 włoskie ciastko waży 40 g i zawiera 191 kcal.

Tarallificio Mediterraneo Sas, Taralli Napoletani, włoskie ciastka z Neapolu, copyright Olga Kublik

Taralli Napoletani pachną zwodniczo, bo… chałwą z orzechami ziemnymi! Słodycz plasuje się gdzieś pomiędzy umiarkowaniem a niskością. Aromat fistaszków wyrabia 200% normy. Nie są to jednak orzechy surowe, w czekoladzie czy jakichś tam posypkach. Towarzyszy im chałwa, nic więcej. Co oczywiście jest złudzeniem, bo we włoskich ciastkach nie ma ani orzechów (są migdały), ani sezamu.

Zastosowane w Taralli Napoletani migdały są bardzo duże i ciemne, prawdopodobnie szczodrze wysmażone. Skórka ciastek przybiera wypieczony kolor. Wnętrze jest jasne, przeplecione czarnymi kropkami pieprzu. Poziom napowietrzenia i pączkowaty kształt po raz kolejny przywodzą na myśl obwarzanki ze sznurka.

Tarallificio Mediterraneo Sas, Taralli Napoletani, włoskie ciastka z Neapolu, copyright Olga Kublik

Włoskie ciastka są tłuste na potęgę i momentalnie otłuszczają opuszki. O ile z uwagi na ilość migdałów mogą udawać produkt słodki lub neutralny, o tyle po zetknięciu z językiem wątpliwości zostają rozwiane – to słona lizawka dla konia. Następnie po ustach rozchodzą się smaki pszenności i olbrzymiej tłustości. Mimo iż tysiąc lat nie jadłam Bake Rollsów, oddam rękę, że są identyczne. Produkty łączą sucharkowość, pszenność i przetłuszczenie. Nie zapominajmy też o wysokiej intensywności smaku. W Bake Rollsach odpowiada za nią posypka smakowa, w Taralli Napoletani mieszanka worka soli z wiadrem pieprzu.

Migdały – wizualnie odgrywające znaczącą rolę – w smaku stoją za słono-pieprzną kotarą. Są tłuste i słone albo same z siebie, albo nasiąkły od sucharkowego ciasta. To oryginalne połączenie. Mimo iż nie brzmi za dobrze, wcale nie budzi obrzydzenia. Przynajmniej nie we mnie.

Tarallificio Mediterraneo Sas, Taralli Napoletani, włoskie ciastka z Neapolu, copyright Olga Kublik

Taralli Napoletani to ciastka… fascynujące. Nigdy nie miałam z takimi do czynienia. Smakują jak sucharki z tłuszczem, solą i pieprzem. Są dalekimi krewnymi Bake Rollsów. Mają strukturę sucharów zmiksowanych z obwarzankami. Okazały się puste, kruche, przetłuszczone. Uważam je za pyszne w sposób nieoczywisty.

W trakcie jedzenia taralli zasługują na 4 chi, jednak po degustacji, gdy język piecze i pulsuje od pieprzności, nota spada do 3 chi, z racji iż nie przepadam za pikantnością.

Ocena: 3 chi ze wstążką


Skład i wartości odżywcze:

Tarallificio Mediterraneo Sas, Taralli Napoletani, włoskie ciastka z Neapolu, skład i wartości odżywcze, copyright Olga Kublik

12 myśli na temat “Tarallificio Mediterraneo Sas, Taralli Napoletani

  1. Widzę, że nasze taralli kompletnie się różnią! Moje w ogole nie przypominały obwarznków, nie były takie kruche (raczej twarde i paluszkowe) ani też przesadnie tluste. Nie skojarzylam tez ich z sucharkami ani Bake Rollsami, moje smakowaly raczej jak cos pomiedzy krakersem a paluszkiem :D no i przede wszystkim Twoje mają migdaly i przyprawy. Myślę że Tym moim moglabys dać ciut wyzszą ocenę, bo nie były pikantne :) ja spokojnie opędzlowałam pół wielkiej paczki (400g!) za jednym razem, a spokojnie zeżarłabym więcej gdyby nie moja Włoszka ktora wyciągneła mnie na spacer po mieście xD

  2. Ja z kolei takich zagadkowych słodyczy nie lubię. Migdałowe ciastka typu obwarzankowego z pieprzem? Nie podoba mi się to.
    Zapach bym w siebie wtarła, ale na tym koniec.
    Sucharkowość, tłustość i sól mnie odrzucają. Wierzę, że mogło być w tym wszystkim coś intrygującego, ale wiem, że mnie by nie porwało.

    PS Jak je jadłaś? W towarzystwie herbaty?

    1. Doskonale znam to uczucie, kiedy ma się ochotę wetrzeć produkt spożywczy w skórę z uwagi na oszałamiający zapach. Tyle że u mnie idzie ono w parze z chęcią zjedzenia żarełka.

      Głowy uciąć nie dam, ale chyba po prostu schrupałam. Ostatnio nie pijam herbaty, bo nie mam ochoty.

      1. Taak, też lubię jeść to, co pięknie pachnie, gdy jest smaczne. Piszę jednak o przypadku, w którym smaku poczuć bym nie chciała.

        Ciekawe, czy by się sprawdziły, czy za wytrawne.
        O, ja z kolei, bo w mojej godzinie na herbatę siedzę na uczelni. Herbaciane abstynentki.

        1. Jestem przekonana, że jedzenie akurat tych „ciastek” w towarzystwie gorącego napoju mija się z celem. Wyobrażasz sobie duet kawa/herbata + Bake Rolls? Fuj :P

          1. Nie wyobrażam sobie jedzenia czegokolwiek do kawy, Bake Rollsów nie jadłam, ale widząc smaki (pizza, czosnek) – fu. Ale to ja. Pamiętam, że raz i drugi nawet czekoladę maczałaś, co też dla mnie jest nie do pomyślenia, więc Twoje nawyki niektóre u mnie by nie przeszły, stąd pytanie. :P
            Swoją drogą, ogólnie jak już, to ciastka itp. wolałam popijać.

            1. W sumie nie raz jadłam makaron/ryż z kurczakiem i jogurtem owocowym, więc… :D Ale nie, akurat duet Bake Rolls + herbata przekracza moją granicę tolerancji na kulinarne dziwadła.

  3. Mój tata niestety nie wyszukuje mi przysmaków podczas zagranicznych podróży i ja nawet już go o to nie proszę, bo ma tendencję do kupowania mi tego, co jest dostępne w Polsce :P
    A takie ciastka zapewne by mnie rozczarowały, bo nie lubię słonych rzeczy.

    1. Mój na szczęście sam wpadł na to, żeby karmić mnie dobrodziejstwem zagranicznym.

      Jestem przekonana, że masz rację.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.