Jakże mogłabym zjeść baton Michałki Śnieżki, ale zrezygnować z degustacji wafla? Skądinąd podczas zakupów to właśnie ten drugi zainteresował mnie bardziej. Baton zauważyłam wiele miesięcy wcześniej, lecz z uwagi na zawód cukierkami w czasie testu popularnych michałków nie chciałam go kupować. Dopiero gdy na półce dostrzegłam hanutopodobny wafel, uznałam, że poświęcę grosz na obie nowości.
Michałki Wafelek z kremem orzechowym
Jak wspomniałam we wstępie, wafelek Michałki marki Śnieżka jest bardzo podobny do Hanuty. Składa się z dwóch grubych i bladych jak… płatów waflowych typu twardego, podobnych do tych z Grześków Gofree. Wyglądają na suche. Pomiędzy nimi występuje cudownie okazała warstwa nadzienia, na oko z orzechami i pokruszonymi wafelkami, choć w rzeczywistości jedynie z orzechami.
Michałki Wafelek z kremem orzechowym marki Śnieżka dostarcza 486 kcal w 100 g.
Wafel orzechowy waży 30 g i zawiera 146 kcal.
Zapachem wafelek Michałki przypomina cukierki o tej samej nazwie. Kakao splata się z orzechami, a obie nuty są wyraziste i apetyczne. W tle przemyka margaryna, jednak w ilości minimalnej. Arachidy wprowadzają nieco typowego fistaszkowego zaduchu. Słodycz znajduje się na idealnym poziomie.
Pozornie przesuszone i dość blade płaty waflowe nie zachęcają do jedzenia. Są twarde, ale jednocześnie kruche i superchrupiące. W kontakcie ze śliną lekko miękną. W smaku okazują się pszenne, delikatnie słodkie, bardziej słon… nie, jeszcze nie słone, lecz bez wątpienia słonawe. Przywodzą na myśl słonawy opłatek, bo nawet miękną jak on. Uważam je za nieidealne, mimo tego dobre.
Krem w Michałkach Śnieżki jest gruby i bogaty, cudowny. Daje się poznać jako zwarty i miękki. Mało tego! Jest miększy od nadzienia występującego w batonie czy cukierkach Michałki Śnieżki. Od płatów waflowych odchodzi w całości. Można z niego utoczyć kulkę, zupełnie jak z plasteliny. Na języku rozchodzi się kremowo, choć nie jest aksamitny. Wręcz przeciwnie: występuje w nim zatrzęsienie strzelającego pod zębami cukru. Smakuje orzechowo, ale ma też dodatkową nutę czegoś znajomego. Trufli? Bajadery?
W michałkowym nadzieniu zatopiono pokruszone orzeszki. Uważam, że powinny być większe, zwłaszcza w tak grubej warstwie kremu. Wprowadzają lekką goryczkę.
O ile zakupu nowego batona Michałki Śnieżki nie polecam, ponieważ niczym się nie wyróżnia, wafel uważam za produkt warty upolowania. Ma płaty waflowe o wzorowej chrupkości i grubiutki krem, który zachwyca konsystencją (jedyną wadą jest drobniutki chrupiący cukier).
Wafelek z kremem orzechowym to najlepsze wcielenie michałków Śnieżki, jakie znam. Po zjedzeniu sztuki robi się mdło od poziomu słodyczy, ale całokształt rozkochuje. Kakaowość i orzechowość w połączeniu z plebejsko doskonałymi konsystencjami tworzą łakoć w sam raz na satysfakcjonującą przekąskę.
Ocena: 5 chi
Skład i wartości odżywcze:
Gdzie kupić: sklepy sieci Społem
Cena: 0,90 zł
Ostatnio zadziwiasz mnie recenzowanymi słodkościami. Żadnego z trzech poprzedzających tego wafla batonow jak dotąd nie spotkałam w sklepie. Tego ala hanutowego wafla zresztą też nie … muszę się widać lepiej rozglądać :/
Chętnie bym go skosztowała w szczególności, że pod betonem śnieżki ciepło wspomniała o nim również cukrowadrwalowa którą pozdrawiam ;)
Również pozdrawiam :*
Tylko nie połam zębów na betonie Śnieżki, jak już go upolujesz :D
To jest dodanie ten sam wafel, o którym mówiłam wczoraj! Z tym że ja go jadlam w zupełnie innym, unikatowym opakowaniu… Ale nic nie zdradzam, sama zobaczysz niedlugo :D powiem tylko ze mi tez bardzo smakowal :) zdziwilam się w sumie ze zwykły baton wypadł przy nim tak blado, moznaby pomyśleć, że to przecież dwa takie same produkty, różniące się tylko zastąpieniem polewy waflem :o
Batony Śnieżki widziałam w dwóch szatach graficznych: tej niebieskiej, którą wrzuciłam na blog, i Hankowej. Podejrzewam, że z waflem może być tak samo. Zastanawia mnie tylko słowo „unikatowe”. Z uwagi na trzy pierwsze litery mam wrażenie, że dorwałaś wafel z unicornem :D
Nie z unicornem, ale z czymś równie niezwyklym ^^ specjalnie dla Ciebie jutro wrzucę recenzję :D
Ach, dzięki! ;*
Tak obiektywnie, wafelek chyba rzeczywiście jest ciekawszy od batona. Ten drugi to można tak założyć, że „duży cukierek”. Hm, bałabym się tej margaryny, ale już truflowa nuta brzmi spoko. Mogli by kiedyś pomyśleć o alkoholowej linii Michałków, takich truflowych właśnie. O, to by było coś ciekawego.
Oczywiście i tak bym nie tknęła, jak i recenzowanego wafelka. Jak pomyślę o takim plastelinowym kremie… Ble. I tu opłatki na ratunek. I dobrze, że się udał.
Swoją drogą, Cię zemdliło po nim, a mnie ostatnio raz i drugi zemdliło raptem po kostce nadziewanych… Czasem takie coś aż budzi we mnie nawet nie jakiś sprzeciw przed tym, co na rynku, a po prostu strach. Że tak słodzą i w ogóle…
„Mogliby stworzyć… ale i tak bym nie kupiła” :D
Po kostce? Ależ niziutki próg wytrzymałości na cukrowość. Ja jestem zaprawiona w bojach :P
Tak! Zwłaszcza te zalepiające, z miękkim nadzieniem, które dość szybko trafia do gardła i drapie mnie wykańczają. Bo jak już drapanie czasem czuję, to choćbym chciała, to nie jestem w stanie.
To brzmi jak czekolada dla mnie. Morrrderczo cudowna <3
Ogólnie wygląda bardzo sympatycznie jak dla mnie, przypomina mi nieco mojego ulubionego knoppersa, tylko ta cukrowość nie zachęca.
Knoppers ma inną budowę. To Hanuta :)
Czaimy się na tego wafla ale jeszcze nie było nam dane go dorwać ;)
Trzymam zatem kciuki :)
Postaram się go znaleźć i kupić chętniej zjem:)
Wafel polecam, jest warty uwagi :)