Uwielbiam czekoladę całym serduchem, zwłaszcza mleczną. Kiedy jednak mam do wyboru wafel lub ciastko oblane polewą czekoladową i nagie, decyduję się na opcję numer dwa. Coś jest w tych waflowych i herbatnikowych golasach, że są idealne do chrupania. Smakują też jakby lepiej, zwłaszcza po zamoczeniu w herbacie. Weźmy za przykład Grześki kakaowe bez czekolady – to mój odwieczny ideał.
Wafel Teatralny Classic bez czekolady jest jednym z czterech kruchych batonów marki Kopernik. Odznacza się tym samym orzechowym nadzieniem, które występuje w klasycznym wariancie oblanym czekoladą i oznaczonym na etykiecie czerwonym kolorem. Różnicę stanowi fakt, iż golas ma częściowo przezroczyste opakowanie, przez które widać blady, anemiczny kolor produktu. Nie zachęca do zakupu.
Wafel Teatralny Classic bez czekolady
Wafel bez czekolady Kopernika nie zagrzewa do degustacyjnego boju nie tylko z uwagi na nieciekawe zabarwienie, lecz także nieprzyjemny zapach. Raczy konsumenta aromatem bezczelnej, taniej masy kakaowo-orzechowej wykonanej na bazie margaryny i zasypanej cukrem.
Wafel Teatralny Classic bez czekolady marki Kopernik dostarcza 541 kcal w 100 g.
Wafelek przekładany kremem orzechowym waży 33 g i zawiera 179 kcal.
Anemiczne wafle pozbawione warstwy czekolady dają się poznać jako styropianowawe, waciane, stetryczaławe. Są esencją taniości. Mimo wad zachowują szczątkową, wystarczającą dla przeciętnego degustatora chrupkość (ale nie kruchość). Smakują mdło. Są cukrowo słodkie, nie wiadomo po co.
Nadzienia w Waflu Teatralnym bez czekolady jest dużo – Kopernik nie oszczędza na składnikach. Położono go trzema warstwami. Daje się poznać jako ziarnisty od drobniutkiego, trzeszczącego pod zębami cukru. To nie przedstawiciel typu suchego. Wręcz przeciwnie: jest tłusty i nawilżony w punkt, gęsty i zwarty.
Mimo iż krem orzechowy jest jednym iż moich ulubionych dodatków do wafli i ciastek, w teatralnej serii wypada kiepsko. Cechują go nieprzyjemna sztuczność i bardzo (!) wysoka cukrowość. Plastikowe orzechy splatają się z tanią kakaowością (daleką od czekoladowości).
Wafla Teatralnego można chrupać na sucho, zanurzać w herbacie lub nią popijać. Myślę, że całkiem nieźle wypadnie jako dodatek do lodów śmietankowych albo budyniu.
Nagie wafle są moimi ulubionymi. Mimo iż Wafel Teatralny bez czekolady spełnia podstawowe kryterium, nie wróżyłam mu wysokiej oceny. Wynika to z faktu, iż wyrobom marki Kopernik trudno przebić się przez granicę dobrego produktu. Owszem, bywają smaczne, jednak nigdy nie są dobre jakościowo.
Moje przewidywania sprawdziły się połowicznie. Wafel Teatralny bez czekolady to rzeczywiście baton esencjonalnie tani, rodem z XX wieku. Płaty waflowe są stetryczaławe, a krem sztuczny w smaku i ziarnisty od cukru. Na dodatek poziom słodyczy przekracza granicę przyzwoitości. Pomimo ewidentnych wad wafel jest… po prostu przyjemny. Tak plebejsko, zwyczajnie, niewygórowanie. Jeśli wyłączycie wysokie oczekiwania i dacie się ponieść degustacji, prawdopodobnie wam zasmakuje.
Ocena: 5 chi
Dla mnie te wafle juz nie byly stetryczalawe czy styropuonowawae, ale po prostu – stetryczale i stare :p jakos mi te wafle strasznie nie posnakowaly… Suche, nijakie, slabej jakosci. To chyba dlatego, że nastawialam się na cos pysznego po wielu poleceniach, a tu pupa blada (albo wafel blady?). Ja z kolei częściej chyba wybieram wafle z polewą, choć ostatnio zaczynam się przekonywać do tych nagich. I to dzięki grześkom, ale… Nie tym, które wspominasz, bo te mi szczerze mówiąc… Nie smakują :p to dzięki grzeskom gofree, które Tobie z kolei nie smakowaly, a ja się zakochałam :D
Wafel mi smakował. Każdą z trzech sztuk – jedzonych w innych dniach – oceniłam tak samo wysoko. Mimo tego WIEM, że to wyrób marniutkiej jakości. Kopernik zdecydowanie nie jest najlepszym producentem.
Wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię, przerosło go wafla stworzenie.
Buahaha, genialne :D
Dawno ich nie jadłam, nawet nie pamiętam smaku i struktury, ale jak napatoczy mi się jakiś przy przeglądzie szaf z jedzeniem u rodziców, to z ciekawości przygarnę :P
Znajdzie się na bank. Koperników Ci w szafkach domowych pod dostatkiem :P
W szafkach rodziców dominują raczej różnego rodzaju pierniki :P
Przypomniałam sobie, że i w moich szafkach skrywają się dwa kartony kopernikowych pierników. Kiedy stawię im czoła? Bardzo chciałam wyjść słodycze z czekoladą do lata, tyle że zaraz czerwiec, a ja jestem w głębokiej d. Story of my life…
W kwestii wstępu… Hm. Kocham czekoladę i też za nic bym nie chciała, by np. Familijne chałwowe (moje ulubione wafelki, których w sumie i tak nie jadam) były nią oblane. Pewnie byłaby paskudna.
Podoba mi się w tym wafelku… Że opakowanie jest przezroczyste częściowo. Widać białasa i albo się człowiek na to pisze, albo nie.
Zakochałam się w określeniu go jako anemicznym. Świetnie pasuje.
Zaskoczyłaś mnie końcową notą, mimo wszystko. Nie wyobrażam sobie, by mógł mi smakować. Czasem doceniam i plebejskie czekolady, ale takie zwykłe słodycze mnie nie kręcą i nudzą. Tyle margaryny i plastikowy orzech? Właśnie nie widzę sensu takiego, jak to ludzie, „ot, zjedzenia” tego.
Oj, jestem przekonana, że to propozycja kompletnie nie dla Ciebie. Wymęczyłabyś się przy niej, że hoho :P
Też jestem o tym przekonana. Na szczęście!
W odpowiedzi chciałam napisać, że oszczędzisz, ale przypomniałam sobie, że Twoje ciemne czekolady są sto razy droższe :P