Gdyby tylko słodycze znacząco obniżały poziom stresu, stałyby się nieodłącznym elementem asortymentu aptek. Opcjonalnie uszczupliłyby zarobki firm farmaceutycznych, z racji iż w supermarketach byłyby dostępne w atrakcyjniejszych cenach. Mnie niestety na stres nie pomaga nic, zwłaszcza na skumulowany. Nieprzyjemne uczucie znika dopiero wtedy, kiedy stworzę plan działania, uporządkuję kroki i zauważę, że wypełnianie zadań zajmuje dokładnie tyle czasu, ile przewidziałam.
Niemożność zlikwidowania stresu jedzeniem nie sprawia jednak, że nie sięgam po produkty o nazwach obiecujących relaks albo reklamowane jako odprężające. Weźmy na przykład taki surowy baton Just Relax marki FreeYu. Sprzyja wypoczywaniu, ponieważ nie trzeba się martwić o: 1) spuchnięcie bioder – dostarcza tylko 100 kcal w sztuce, 2) zdrowie – ma zaledwie pięć, na dodatek naturalnych składników, 3) los zwierzątek – jest wegański, 4) otwarte pudełko z niedokończoną zawartością – waży 28 g, co stanowi porcję w sam raz na raz. A jak znudzi wam się połączenie orzechów, daktyli, sezamu i kakao, możecie sięgnąć po warianty Super Power z kawą i amarantusem lub Energy Boost z kakao i bananem.
Just Relax raw bar 100 kcal
Just Relax to najciemniejszy surowy baton z serii 100 kcal od FreeYu. Ma głęboki, pochłaniający odcień czerni. Jasnoniebieskie opakowanie niezbyt do niego pasuje, acz samo w sobie jest atrakcyjne. Przede wszystkim zostało bardzo dobrze opisane. Nie ma na nim nadmiaru informacji ani zdobniczego przepychu. Widzimy markę, nazwę produktu, najważniejsze cechy (niska kaloryczność, krótki skład) oraz składniki.
Just Relax raw bar 100 kcal marki FreeYu dostarcza 356 kcal w 100 g.
1 raw bar z orzechami, daktylami, sezamem i kakao waży 28 g i zawiera 100 kcal.
Mimo iż kakao występuje w składzie zarówno Just Relax, jak i Energy Boost, raw bary pachną inaczej. Aromat bohatera dzisiejszej recenzji jest intensywniejszy i mniej słodki – kakao wydaje się wytrawniejsze lub użyte w większej ilości (w składzie nie podano % zawartości). Surowy baton przywodzi na myśl doskonały Raw Energy Cocoa & Cocoa Beans marki Bombus Natural Energy (znany też jako Raw Bar Cocoa Cocoa Beans od Alesto z Lidla). Oba są wyraziście kakaowe AKA ciemnoczekoladowe, a jednocześnie słodkie. Różnicę stanowi nuta czerwonego wina, która w słodyczu FeeYu nie występuje.
Z racji najdłuższej przydatności do spożycia surowy baton z kakao i sezamem okazał się najmiększy z trójki 100 kcal FreeYu. Nie stawia oporu nożowi, a w ustach rozpływa się na gęstą masę. Odznacza się miękkością świeżego wilgotnego brownie – obłęd! Jest przewidywalnie lepki.
Smak zdrowego batona kakaowego okazał się rozkosznie spójny z konsystencją. Kiedy zęby wchodzą w niego jak w domową drożdżówkę czy świeży chleb, kubki smakowe odnotowują smak czekoladowego ciasta z orzechami laskowymi, fistaszkami i sezamem. O tak, tu każdy składnik czuć wyraziście. Słodycz daktyli jest wyczuwalna, acz tłumi ją wytrawne kakao, więc nie pojawia się efekt suszonej morwy.
Wegański baton Just Relax marki FreeYu to alternatywna forma mięciutkiego i gęstego ciasta czekoladowego. Skojarzenie z brownie podtrzymuje smak wyrazistego kakao muśniętego słodyczą daktyli. Sezam, orzechy laskowe i ziemne stanowią wisienkę na torcie.
O ile w poprzednikach z serii 100 kcal FreeYu wprowadziłabym drobne poprawki – usnęłabym suszonomorwowy posmak daktyli – o tyle dziś zaprezentowany baton to ideał. Niczego w nim nie brakuje, niczego nie ma za dużo. Jestem oczarowana ciastoczekoladowością.
Ocena: 6 chi
No to może się skuszę i na ten wariant smakowy ? Kusisz i kusisz tym Brownie :)
Ten wariant to czysty sztos!
Oj jak przydałoby się jedzenie leczące stres… Mnie ten stres wykańcza :( tylko żeby to nie były raw bary, bo one mi tylko podniosą ciśnienie :D sam opis brzmi mega zachęcająco i na dźwięk „brownie” czy „czekoladowe ciasto” mam ochotę kupić całą paletkę tych kwadracików, ale dobrze wiem że w przypadku rawów mamy zupełnie inny gust,więc zgaduję ze mi by pewnie tak nie posmakowal jak Tobie :D
Poczekaj jeszcze trochę. Kawa już wkradła się w Twe łaski (:
Też nie zajadam stresu. W sytuacjach bardzo stresowych prędzej w drugą stronę, czuję się raczej pełna, mimo np. zjedzenia małej ilości. Dobrze, że ogólnie jakoś często się nie stresuję. Działam podobnie, muszę sobie poukładać i jest lepiej.
Piękny kolor, rzeczywiście. I pełna zgoda, że do opakowania nie pasuje. Tak swoją drogą, akurat ten odcień błękitu mnie drażni.
Lubię brownie, choć obecnie w sumie nie jadam (właściciel sprawdzonej kawiarni się zmienił i te raz mają tam jakieś smażone miski azjatyckie), zrobiłaś mi smaka na dobre. Sezam bardzo lubię i żałuję, że rzadko kiedy pojawia się w czekoladach tak, jak bym chciała, więc… Nie zarzekam się, że nigdy nie kupię. Nie podoba mi się jednak, że to takie raczej drobne coś. Chyba.
U mnie jedzenie raczej nie ma związku ze stresem. W sensie nie jestem podczas stresu ani bardziej, ani mniej głodna. Nie zmieniam też rytmu ani rodzaju posiłków.
Sezam sezamem. Maku jeszcze mniej :'(
Ja też nic nie zmieniam. Np. szykuje się stresujący dzień, po pierwszym gryzie śniadania czuję się zapchana, ale bez zjedzenia go, nie wyjdę.
Jedyne co, to w dniu, w którym usłyszałam wyrok lekarza na Lili to odpuściłam sobie czekoladę. Przelezalam popołudnie z małą.
To drugie też rozumiem. Choć w stresie nigdy, w rozpaczy zdarzało mi się opuścić posiłek.
O tak, rozpacz to co innego. Lata temu jako nastolatka przez tydzień prawie nic nie jadłam. Teraz oczywiście rozum nie pozwoliłby mi na coś takiego.
Zapomniałam przy wczorajszym komentarzu wyrazić swoją postawę wobec stresu. Cóż człowiek zmienia się z wiekiem. Kiedyś stres faktycznie zajadałam słodyczami. Potem jak przyszly studia trening pozwalał mi się wyżyć emocjonalnie i przyszedł okres ograniczania jedzenia w stresie … końcówka studiów i pierwsze lata aplikacji to znowu napady tzw. Comfort foods. Teraz w pracy zawodowej i na końcowym etapie aplikacji znowu ograniczanie jedzenia. Jak tylko przychodzi stres to w porze jedzenia pomimo odczuwania głodu nie mogę nic przełknąć toteż kefir albo hektolitry caffe latte (dużo dużo mlecznej piany i kawy z ekspresu przelewowego) zagryzanej wzmacniajacymi suszonymi daktylami i morelami to wszystko co mogę spożyć…
Stres towarzyszy mi od lat i to jest udręka .
.
Stres jest również moim codziennym towarzyszem, o czym kiedyś rozprawiałam w niedzielnym wpisie. Natomiast – na szczęście! – nie wpływa na sposób czy ilość jedzenia, ponieważ przez chorobę żołądka i potworny ból w przypadku pominięcia któregokolwiek z posiłków pilnuję, żeby jeść regularnie i odpowiednio.
Ja niestety też … muszę ale jem mimimalne ilości np. Spienione mleko na krem niemalże. Dłużej syci ni z w płynnej postaci, a zagryzane raw batonikami albo suszonymi owocami stanowi odżywczy posiłek. Wczoraj jadłam ten wariant smakowy. Miałaś rację jest fenomenalny !!!! Sto razy lepszy niż ten z kawą nawet :) teraz przede mną jeszcze tylko ten z bananem i kakao został.
Odkryłam też batony Raw od bombus z pomarańczą. Pycha :D
Ooo, o takim Bombusie nie słyszałam. Gdzie go dorwałaś?
Cieszę się, że dzięki recenzji upolowałaś sztosik <3
Nie lubię jeść mało, nawet w stresie.
W bio sklepie na moim rynku :) jest fenomenalny. Przetestowalam pod wpływem szału na raw bary wszystkie smaki. Ten wygrywa, potem orzechowy z lidla :)
Z Free you niebieski !!!! ❤
Czemu „orzechowy z Lidla”, a nie po prostu orzechowy? ;>
Patrząc na skład i na Twój opis, wiem, że to coś pysznego ;)
Może to dobra opcja na Dzień Dziecka? ;>
Nie obraziłabym się, gdyby rodzice wpadli na taki pomysł zakupowy, ale jest to bardzo wątpliwa sprawa :P Tata nawet jak się stara kupić mi coś zdrowego, to zwykle trafi w coś, co mam, jadłam, albo zdrowe jest tylko w jego mniemaniu (ostatnio mi upolował jakieś niby zdrowe ciastka bio i eko, ale na olej palmowy w składzie już uwagi nie zwrócił :D), a mama kupi mi wszystko, co pokażę jej paluchem – dzisiaj idziemy razem na shopping, więc może coś dobrego wybiorę, choć wątpię, żeby napatoczyły nam się gdzieś te batony :P
Ja od mojej dostałam batony Goplany z serii Break. „Mam nadzieję, że nie jadłaś” – powiedziała. Szkoda, że nie umie w internety – choć twierdzi, że umie – i nie używa pola wyszukiwania na blogu.
Gdybym miała córkę recenzującą słodycze na blogu, starałabym się jej kupić coś bardzo chcianego i pewnie byłabym na bieżąco z wpisami :P
Mogłabyś mnie urodzić? :D