Top 5 zagranicznych słodyczy na Dzień Dziecka

Wielkimi krokami zbliża się 1 czerwca, a wraz z nim jedno z najprzyjemniejszych świąt – Dzień Dziecka. Mimo iż od paru lat kwalifikuję się jako dziecko jedynie w relacji z mamą i tatą, wciąż pod koniec maja odczuwam przyjemne podekscytowanie. Zastanawiam się, czy coś dostanę, a jeśli tak, to co. Zresztą z okazji niektórych świąt sama sprawiam sobie drobny upominek, czego nie omieszkam zrobić również podczas Dnia Dziecka w 2019 roku – spodziewajcie się relacji z zakupów!

Top 5 zagranicznych słodyczy na Dzień Dziecka

Gust zmienia się wraz z wiekiem, nic w tym dziwnego. Przygotowując niniejsze zestawienie najlepszych zagranicznych słodyczy na Dzień Dziecka, starałam się czerpać jednocześnie z przeszłości i obecnie posiadanych doświadczeń, upodobań. Chciałam stworzyć listę uniwersalną, na której coś dla siebie znajdzie i przedszkolak, i młodzież z podstawówki, i dziecko skrywające się w dorosłym ciele.

Pomysły na słodkie prezenty wraz ze zdjęciami zaczerpnęłam ze strony Candy-shop.pl – odwiedźcie ją, żeby stworzyć swoje top 5. Koniecznie napiszcie w komentarzu, co się w nim nalazło.

Fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta

Nie wiem jak wy, ale ja jestem wierną fanką serii powieści i filmów o Harrym Potterze. W podstawówce grałam w gry komputerowe, pomagając Harry’emu wypełniać trudne i niebezpieczne misje. Zbierałam też gadżety z czarodziejskiego świata. Ach, uwielbiam to magiczne uniwersum!

Fasolki wszystkich smaków Harry Potter 54g

Fasolki wszystkich Samków Bertiego Botta zawsze były czymś, czego pragnęłam spróbować. Nic to, że mogłabym trafić na wymioty, nawilżane chusteczki czy inne psie jedzenie. Marzyłam o nich i koniec. Na szczęście współcześnie dzieciaki nie muszą już jeść zwykłych kolorowych cukierków, jedynie udając, że to magiczne fasolki. Zamiast tego mogą sięgnąć po prawdziwe – skryte w efektownym opakowaniu i przysparzające mnóstwo radości i śmiechu (czasem przez łzy!).

Czekoladowa żaba z Harry’ego Pottera

W okresie największej mody na książki i filmy o Harrym Potterze w sklepach można było dostać kilka słodyczy z czarodziejskiego uniwersum. Z czego oczywiście korzystałam. W kiosku obok szkoły kupowałam czekoladowe żaby. Były nieco rozczarowujące, bo puste w środku i jakieś takie mało ruchliwe, zupełnie niemagiczne, ale jak się nie ma co, się lubi… (…to sobie trzeba wyczarować).

Czekoladowa żaba Harry Potter Jelly Belly 15g

Czekoladowa żaba marki Jelly Belly stanowi spełnienie moich marzeń z dzieciństwa, gdy miłość do młodego czarodzieja płonęła niczym harcerskie ognisko. Nie jest to jakaś tam pusta figurka, ale pyszna czekoladka wypełniona nadzieniem z dodatkiem chrupiącego ryżu. Ale to nie wszystkie jej zalety! W opakowaniu z żabą dziecko znajdzie magiczną kartę czarodziejów. Miło byłoby uzbierać kolekcję.

Ciastka z drażetkami M&M’s Cookies

Moja trzecia propozycja słodyczy na Dzień Dziecka to przeurocze herbatniki pełne kolorowych draży, które przyciągną wzrok każdego – nie tylko najmłodszych. Miałam okazję jeść je w przeszłości i do dziś uważam, że stanowią jeden z najbardziej fotogenicznych produktów zaprezentowanych na blogu.

Ciastka M&M's Cookies 51g

W Dniu Dziecka, który w 2019 roku szczęśliwie wypada w sobotę, można zaproponować maluchowi ciastka w ramach drugiego śniadania. Świetnie sprawdzą się w duecie ze szklanką mleka – po amerykańsku, kubkiem bawarki – po angielsku, filiżanką kawy zbożowej – po dorosłemu.

Automat na gumy

Nie jestem gadżeciarą. Lubię mieć minimum sprzętu, który używam, póki nie wyzionie ducha. Istnieją jednak urządzenia, od których nie potrafię oderwać wzroku (ani myśli!). W kontekście słodyczy są to podajnik na łakocie i automat na gumy. Co prawda nie jadam ani małych słodyczy, które mogłabym umieścić w podajniku, ani gum, jednak wcale nie przeszkadzałoby mi to w postawieniu zabawki w pokoju.

Automat na Gumy

Małe słodycze są idealne dla dzieci, bo pozwalają im jeść coś słodkiego każdego dnia, bez szkodliwości dla zdrowia czy samopoczucia. Podajnik na gumy dodatkowo urozmaici ich pokój. To prezent na wiele lat – po wyjedzeniu gum wystarczy kupić wkład i uzupełnić komorę losowania.

Kolorowe żelki Candy Stars

Obecnie nie jestem fanką cukierków, żelek ani pianek, za to w podstawówce byłam nimi oczarowana. W latach 90 hańbę stanowiło niezajadanie się żelowymi wężami, gałkami ocznymi, szczękami wampirów czy jajkami sadzonymi o smaku śmietankowym. Dziś patrząc na działy ze słodyczami w sklepach i dziecięce wybory, wnioskuję, iż żelki to produkt właśnie dla młodych. Okej, również dla starych koneserów, którzy nigdy nie wyrośli z dziecięcej miłości. Na jedno wychodzi, bo dziecko można mieć w sobie.

Candy Stars

Żelki Candy Stars mają tyle uroku, że mimo braku uczuć wobec tego typu produktów chętnie przygarnęłabym je i postawiła na półce. Nie tylko wydają się smaczne, ale również są absolutnie piękne. Łączą słodycz z kwaskiem, dzięki czemu nie zasłodzą młodego degustatora po dwóch sztukach. Ponieważ występują w różnych kolorach, każdy maluch w Dniu Dziecka znajdzie swój ulubiony smak.

***

A co zjadłabym dziś, już jako dorosłe dziecko? Na pewno coś czekoladowego. Przede wszystkim batony i małe tabliczki: złotą sztabkę Herhey’s z preclami, dziwne warianty Kit Katów z Japonii, zagraniczne batony MARSa. Chrupnęłabym też ciastka Pop Tarts i paluszki Pocky.

Które zagraniczne słodycze na Dzień Dziecka zjedlibyście Wy?
Które podarujecie bliskim maluchom?

20 myśli na temat “Top 5 zagranicznych słodyczy na Dzień Dziecka

  1. Oo, nie spodziewałam się takiego wpisu w czwartek :D ale fajny pomysl, choć wolalabym zeby przeczytala go moja Mama albo Tata xD
    1. Ja też kocham Harry’ego Pottera!! Ale to juz jest chyba obsesja… Całą serię przeczytałam 5 razy, filmow nawet nie licze ile juz razy obejrzalam… Mam chyba każda część garderoby z Harrym Potterem (nawet kapcie i majtki, serio xD) i bylam w studio w Anglii gdzie go kręcili <3 te fasolki też jadlam i są genialne!!! Może i obrzydliwe, ale te smaki są tak realistyczne… Najbardziej zdziwił mnie smak ziemi, bo faktycznie czulam jakbym jadla ziemie z doniczki. A najbardziej obrzydzilo mnie zgnile jajko… Brrrr. Tej nawet nie przełknelam. Na szczęście (lub niestety?) w mojej paczce nie bylo robaka ani wymiotów :D
    2. Żabki też jadlam, ale nie takie klasyczne. Moja mama kupiła w tym studio o ktorym pisalam…. Miętowe czekoladowe żaby. Jejku, jak ja to zobaczylam, to z jednej strony chcialam wszystkie zjesc, a z drugiej wyrzucić przez okno…. I co tu zrobic? Ostatecznie spróbowałam i okazaly sie bardzo delikatniutkie, chyba najlepsza czekolada miętowa jaką jadlam :)
    3. Kiedyś kupilam je w carrefourze na przecenie. Są ładne, ale wg mnie niewarte normalnej ceny, bo jak dla mnie zbyt sypkie, mączne i… Zwyczajne :/
    4. Ooo to mi się bardzo podoba!!! Nawet bardziej jako ozdoba niz jedzenie (kto je jednego cukierka/gume dziennie? :D) kiedyś widzialam podobny automacik w Kiku :)
    5. A ja nigdy nie lubilam żelków. Najbardziej smakowaly mi akuku (cos jak buziaczki fruittelli) ale i tak rzadko kiedy je kupowalam.

    Ja tez bym bardzo chciala zjesc zagraniczne batony Marsa i Pop Tarts. Oprocz tego jak najwięcej wariantów Oreo, M&M's, Grand Dessertow, Riso (tu oczywiście mowie o tych niedostepnych w Polsce…) no i płatki śniadaniowe!! Marzę o tych o smaku Reese's, Oreo, i typowo amerykańskich w stylu lucky charms, apple jacks czy platki s'mores… No ale wybór jest tak ogromy, że jakbym zaczela to wymieniać to lista bylaby dłuższa niz caly ten komentarz :D

    1. Nie mogłam czekać do niedzieli, bo to już dzień po Dniu Dziecka :(

      1. Marzę o tym, by odwiedzić wspomniane miejsce. Jak tylko o nim przeczytałam, wiedziałam, że na pewno się w nim zjawię. Plan podtrzymuję. To kwestia czasu.

      2. Kurczę, rzeczywiście nie najlepszy wybór. Tzn. dla mnie już obecnie okej, ale ja sprzed dwóch lat miałaby podobne rozterki co Ty. Z jednej strony świetny słodycz z ulubionego uniwersum, z drugiej ta mięta w czekoladzie nie bardzo.

      3. Nie wiem, ile kosztują standardowo. Smakiem może nie zwalają z nóg, ale uwielbiam ich wygląd.

      4. i 5. Pełna zgoda :)

      Z Twojej listy NIE chciałabym Oreo, M&M’s ani płatków. Z kolei desery Mullera i Ehrmanna przyjęłabym z otwartymi ramionami na tony… gdyby nie daty ważności :/

  2. Dobry pomysł na post.

    Fasolki kiedyś jadłam, ha! Ja! Ziemia była straszna, oczywiście zupełnie co innego niż moje kochane NUTY ziemi w czekoladach.
    Żabę bym chciała… ale skaczącą i w ogóle. Tylko że nie miałabym sumienia zjeść.
    Hm, wszelkie dziwne żelki odpychały mnie już jako dzieciaka. Jadło się tam raz i drugi, ale parcia na nie nie miałam.

    PS Automat z gumami miałam okazję rozbić. Taki wandal że mnie! Oczywiście nie dla gum, a dla samej czynności. Ciotka ze Stanów stwierdziła, że wyrzuca, koniec kropka. A jakieś to stare strasznie było, to się zajęłam.

    1. A dzięki, dzięki.

      Właśnie, bo to ciekawe. Smak ziemi w fasolkach jest tym samym smakiem co nuta ziemi w czekoladzie, tylko zintensyfikowanym?

      O nieee! Dlaczego wolałaś wywalić, niż zabrać do siebie? To był taki mały do pokoju, czy taki duży nadmorski?

      1. Nie. Z fasolek to jakaś dżdżownico-ziemia, oblech, baaardzo daleko od tej z czekolad. W czekoladach to smak zapachu ziemi, czasem takie nuty mają whisky, kawy… Ziarna?

        Duży, stojący. A ona właśnie się uparła wyrzucić, nie chciała rozważyć mojego pomysłu np. oddania dla sąsiadów, którzy mieli gromadę dzieci, kościołowi i tamtejszemu kółko, które ta ciotka uwielbia.

        1. To już w ogóle nie rozumiem, dlaczego wolała wyrzucić niż oddać komuś, kto by się ucieszył i skorzystał.

          1. Wiesz, to trochę dziwni ludzie. Ona jest np. fanką Chrystusa (tak o sobie mówi, w jej kościelnym otoczeniu w Stanach ma to pozytywny, „młodzieżowy” wydźwięk) i lubi pomagać… Np. finansując kościołowi remont jakiejś salki niż pomoc biednym, dla których obok jest organizowana zbiórka. Niektórych nie sposób zrozumieć.

  3. Ciastka m&ms mnie nie porwały. Były bardzo sypkie i okropnie słodkie … nie moja bajka. Słodycze za oceanu już mnie nie kuszą. Są tak przesycone cukrem i innymi slodzidlami ze dla mnie stanowią barierę nie do przejścia :/
    Chętnie znalazłabym jednak drobny prezent w postaci raw barów niedostępnych w Polsce.

    1. Nie do wszystkich i nie tylko do amerykańskich słodyczy sypie się cukru na tony. Takie czasy. Trzeba kupować ostrożnie, bez względu na kraj pochodzenia produktu.

      Też przygarnęłabym rawy <3

  4. Żadne z tych słodyczy by mnie nie ucieszyły, dostanę za to wegańskie magnumy (nie miałam co wymyślić , jak mnie tata pytał co mi kupić :P), kilka przysmaków sobie wybiorę podczas sobotnich zakupów z mamą i może jeszcze jakąś niespodziankę niejedzeniową dostanę :D

    1. Nie słyszałam o wegańskich Magnumach. W tej serii mam tak duże zaległości, że nie planuję ich nadrabiać. Zresztą nie tylko w tej. Białą flagę w stronę segmentu lodowego wywiesiłam już w ubiegłym roku.

  5. Słodycze nie dla mnie:) i mojemu dziecku też by średnio podeszły,ale to tylko nasza dwójka taka wybredna hihi

        1. Przygarnęłabym Giotto, gdyby nie fakt, że już mam <3 Chociaż mogłabym dostać ciasteczkową limitkę.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.