Trufle są dla mnie jak chałwa albo marcepan. Nie w smaku, co oczywiste, ale w kontekście żywionego wobec nich uczucia i podejścia do degustacji. Otóż mam takie produkty, które bardzo lubię, jednak jadam je ekstremalne rzadko. Niektóre raz na rok, inne nawet rzadziej. Dzieje się tak z różnych powodów. A to nie mam akurat na nie ochoty (daktyle), a to musiałabym kupić większe opakowanie (ptasie mleczko), a to rzeczywistość okazuje się gorsza od wspomnień (krówki), a to rozmiar jest nieznacznie, acz irytująco za duży (blok orzechowy), a to forma słodyczy jest nie moja (cukierki truflowe).
Kiedy najdzie mnie ochota na cukierki truflowe, nie muszę kombinować i szukać po omacku. Od lat mam swoje ulubione: Trufle z Odry. Co prawda podczas ostatnich spotkań klasyczny wariant wydał mi się znacznie twardszy niż ten zapamiętany z przeszłości, jednak nieprzyjemną cechę zrzuciłam na karb złego przechowywania w sklepie (u mnie czekoladki leżały w zamkniętej puszce). Z kolei skalistości i nieatrakcyjnego wyglądu limitowanego wariantu Trufli o smaku ajerkoniaku wyjaśnić nie potrafię.
Trufle w czekoladzie o smaku irish cream
W czasach picia alkoholu nieobarczonego piekielnym bólem żołądka irish cream stanowił jeden z moich ulubionych likierów. Była wówczas we Wrocławiu knajpka, w której dodawano do piwa przeróżne syropy i likiery, m.in. właśnie irish cream. Przysięgam, że nigdy nie miałam w ustach lepszego piwnego połączenia smakowego! Z tej przyczyny wieść o ukazaniu się w asortymencie marki Odra limitowanych Trufli w czekoladzie o smaku irish cream bardzo mnie ucieszyła. Liczyłam na wiele.
Trufle w czekoladzie o smaku irish cream marki Odra dostarczają 445 kcal w 100 g.
1 cukierek czekoladowy z likierem śmietankowym waży 16-17 g i zawiera 71,5-76 kcal.
Przed otwarciem nowych trufli Odry spodziewałam się, że będą miały zapach tożsamy z oryginałem lub nieznacznie zmieniony. Nic bardziej mylnego. Choć za grosz nie przypomina zapowiadanego likieru irish cream, jest bardzo przyjemny. Przywiódł mi na myśl jedną z jedzonych dawno temu tabliczek Zotttera. Ciemna, acz bardzo słodka czekolada miesza się tu z nadzieniem alkoholowym… tylko właśnie: jakim? Whiskey? Brandy? Wytrawnym czerwonym winem? Tuż obok stoją apetyczne owoce – wiśnie lub śliwki.
W tle cudownego zapachu kryje się nuta czegoś nieprzyjemnego. To się pojawia, to znów znika. Skojarzyła mi się z czymś zepsutym, może skwaśniałym winem.
Trufle irish cream Odry są znacznie miększe od ajerkoniakowych, mimo iż one również odznaczają się wstępną kamiennością i pokrywa je szary nalot. Zgryzienie polewy stanowi problem. Okazuje się twarda, sucha, pylista. Jest chwilowo gęsta, jednak nie przemienia się w bagienko. Smakuje kakaowo i bardzo słodko. Trudno powiedzieć o niej coś więcej, jako że przeszła wnętrzem. Nie jest to jednak godna uwagi ciemna czekolada, ale raczej typowa, przeciętna w atrakcyjności polewa.
Wnętrze Trufli w czekoladzie o smaku irish cream uważam za sto razy lepsze od nadzienia z wariantu z ajerkoniakiem. W konsystencji przypomina Irysy Wedla, figurkę karmelową Goplany lub cukierki maczki. Jest gęstsze od poprzednika, zwarte w wyższym stopniu i w inny sposób. Nie powoduje efektu mokrego piasku, choć wciąż jest esencjonalnie ziarniste.
Trufle w czekoladzie o smaku irish cream – podobnie do czekoladek z ajerkoniakiem – nie odpowiadają smakiem swojej nazwie. Podczas gdy w poprzednikach wyczułam herbatę z rumem, czym niestety nie byłam zachwycona, w dziś zaprezentowanych cukierkach oczarowała mnie słodka kawa* zalana mlekiem i doprawiona sporą dawką spirytusu. Lubię słodycze alkoholowe w wysokim stopniu.
Nowe łakocie familijne Odry pachną brandy, wiśniami lub śliwkami, ciemną czekoladą i nieokreślonym smrodkiem (skisłym winem?). Są stanowczo za słodkie, na domiar złego cukrowo. Ponieważ nie wyglądają zbyt pięknie, budzą wątpliwości pod względem jakości. Pomimo tych wad smakują cudownie. Chętnie zjem zawartość otrzymanego opakowania (300 g) do końca.
* Kawa to element likieru irish cream. Nie jest jednak ani jedynym, ani głównym składnikiem kompozycji. Z tego powodu uważam, że trufle nie realizują obietnicy zawartej w nazwie.
Ocena: 4 chi
Skład i wartości odżywcze:
(kliknij obrazek, by przenieść się na stronę marki Odra,
bądź też odwiedź: fanpage FB, konto na Instagramie)
Nie mam pojęcia jak smakuje irish cream ale jeśli ma nutkę kawy to pewnie nie zostanę wierną fanką (pomijając fakt że nie lubie alkoholu xD) cóż, chyba najlepiej pozostać przy klasycznych truflach, a dla mnie najlepiej żeby miały tylko delikatny posmak alkoholu. Tak swoją drogą, nawiązując do tego skwaśniałego wina które przyrównujesz – wino może się zepsuć? Myślałam, ze im starsze tym lepsze :D
Wino, zwłaszcza tanie, po otwarciu z czasem kwaśnieje.
Nie są to moje smaki na pewno. Nie lubiłam alkoholu w słodyczach nawet w czasach, gdy piłam alko i pewnie to już się nie zmieni. Tutaj dodatkowo na cukrowość zniechęca.
Napisałabym, że więcej dla mnie, ale do tych trufli Odry nie wrócę.
W kwestii wstępu: o taak, skąd ja to znam.
Już na początku pomyślałam, że spore wyzwanie. Co innego, jak np. ktoś nie ma konkretnych skojarzeń że wspomnieniami. Irish cream dla mnie na ten przykład to trochę taka abstrakcja. Owszem, jakoś to sobie wyobrażam, ale nic konkretnego.
Taka polewa to chyba nawet lepiej, jak przechodzi, co? W sumie tak się zastanowiłam, czy to aż takie złe… W sumie dobrej czekolady byłoby mi szkoda.
A środek pozostanie zagadką, bo smaku przytoczonych po prostu nie znam. O maczkach w ogóle słyszę po raz pierwszy.
Przynajmniej kawę znam! Chociaż… Kawa jest składnikiem likieru irish cream? Niby wiedziałam, ale zawsze w ogóle miałam wyobrażenie, że to raczej robi się taka likiero-kawo – deser z bitą śmietanką itd. więc cóż…
Wiem, że by mi nie smakowały. A jestem ciekawa, czy Mamie by mogły.
Nie mam pojęcia, czy te trufle smakowałyby Twojej mamie. Czasem umiem określić, ale tym razem mam w szklanej kuli ciemno. Nie sprzedają limitowanych cukierków na wagę, więc nie podejmowałabym ryzyka :P
Irish cream kojarzy Ci się z kawo-deserem z bitą śmietaną? Mnie z kieliszkiem czystego, gęstego, śmietankowego i sssłodziutkiego likieru. Ma konsystencję ajerkoniaku, tylko smak zupełnie inny.
Jak można nie znać maczków? Weź.