Uwielbiam otrzymywać słodycze od osób, które podróżują (za granicę, ale nie tylko; polskie produkty regionalne też są świetne). Zwłaszcza kiedy wybierają je z myślą o mnie. Od taty najczęściej dostaję słodycze z Włoch, ponieważ to właśnie tam udaje się zimą w celach narciarskich.
Tym razem jednak trafiły mi się łakocie portugalskie, zapewne z wyjazdu wakacyjnego. Zestaw czekolad marki Regina skrywa trzy tabliczki w opakowaniach podwójnie retro (po pierwsze mają oldschoolowe szaty graficzne, po drugie opakowania są papierowe, a pod spodem skrywają się tradycyjne sreberka). Dwie są mleczne, jedna zaś ciemna 70% kakao. Degustacje zaczęłam od mlecznej z siekanymi migdałami.
Chocolate de leite com amendoas
Tabliczka mlecznej czekolady marki Regina wygląda estetycznie i prosto. Została podzielona na sześć rządków, każdy po cztery kostki. Występuje w niej sporo tytułowych bohaterów, czyli siekanych migdałów. Wygląda jak najzwyklejsza, najtańsza dyskontówka rodem z barku dziadka.
Chocolate de leite com amendoas marki Regina Chocolates dostarcza 564 kcal w 100 g.
2 rządki mlecznej czekolady z migdałami ważą 33 g i zawierają 186,5 kcal.
Dziadkobarkową mleczną czekoladę propozycja Reginy przypomina także aromatem. Baza – sama czekolada – nie odpycha, ale też niczym nie zachęca. Zdaje się po prostu poprawna. Migdały wprowadzają delikatną orzechową nutę, z uwagi na co bez przeczytania opisu wzięłabym je za orzechy laskowe właśnie.
Ciekawostka: Według mnie czekolady z całymi orzechami pachną inaczej niż te z pokruszonymi. Nie wiem, od czego to zależy. Być może po przecięciu orzechów coś się z nich wydziela. A może tylko mi się wydaje.
Mleczna czekolada jest twarda, trzaska przy łamaniu. Okazała się nieznacznie lepka, lecz nie rozpuszcza się w palcach. W ustach rozpływa się dość szybko – zwłaszcza jak na tabliczkę z twardym dodatkiem – lecz bez bagienka. Od razu znika. Chyba jest pylista, choć z uwagi na mnogość migdałów trudno to orzec. Smakuje słodko i mlecznie, wszystko w sposób zwykły, spokojny, wręcz nudny i nieciekawy.
Migdały są bardzo małe. Przyjemnie chrupią, acz nieprzyjemnie osiadają w zębach. Producent zastosował je w postaci świeżej. Mają posmak modeliny.
Portugalska mleczna czekolada z migdałami jest pod każdym względem przeciętna. Mimo iż sposób pakowania (ozdobny karton) i szata graficzna nastrajają na wybitną degustację, sam produkt szybko sprowadza na ziemię. W czekoladzie nie ma ciekawych nut, a mleczno-słodkie połączenie niczym się nie wyróżnia. Smak, zapach, konsystencja… wszystko to przywodzi na myśl tanią czekoladę z marketu.
Tabliczkę można zjeść z przyjemnością, o ile odrzuci się oczekiwania. Na drugi dzień nie będzie się o niej nawet pamiętało. W mojej sytuacji dokończenie jej byłoby stratą czasu.
Ocena: 3 chi ze wstążką
Wrzuć zdjęcie sreberka … aż łezka w oku się kręci na samą myśl o nim. Już dawno nie miałam w rękach takiej tradycyjnej czekolady w sreberku nie zgrzanym a poskladanym :/ to były czasy … jak rozpakowywanie Kinder niespodzianki :)
Też odnoszę to samo wrażenie co Ty ! Rozdrobnione orzechy nadają zupełnie inny posmak, ale to chyba cecha wszystkiego co rozdrobnione. Zauważ że starty drobno na tarce żółty ser smakuje zupełnie inaczej niż ten starty na grubych oczkach czy pokrojony na grube plastry …
Ja się za to dziś rozczarowałam czekoladą loackera … kiedyś się nimi zachwycałam. Pamiętam były wtedy sprowadzone na jakiś tydzień czekolady do Auchan. I miały większe gramatury. Teraz okrojone do zaledwie 55 g niczym w smaku nie przypominają tych pyszności które mnie urzekły :/ teraz są nachalnie słodkie i okropnie tłuste … bleee
Nie mam już żadnej czekolady Reginy, więc nie zrobię zdjęcia. Kurczę, szkoda, że sama o tym nie pomyślałam. Cóż, jeszcze się trafi okazja :) Może przy biedronkowej tabliczce Millano.
Wspomniane przez Ciebie Loackery – bo piszesz o tych z waflami? – są na mojej liście must-buy. Odsuwam zakup właśnie z obawy o zawód. Póki co wystarczy mi zawodów po Roshenach z nugatem…
Tak Niestety … kiedyś się chyba nawet na twoim blogu nimi zachwycałam przy okazji wafli? Już nie pamiętam …. W każdym bądź razie przeżyłam szok próbując te czekolady po zmniejszeniu gramatury wczoraj z rana … :'( szkoda bo były fenomenalne
Może z tym opakowaniem jest tak samo jak z czekoladami na prezent w Polsce? Wiesz, te czekolady ze slicznym wdziankiem, np „dla troskliwej mamusi” , „dla najukochańszej dziewczyny” ,” dla mojego czadowego taty” z roznymi ladnymi obrazkami. Trzeba przyznać ze mają piekne opakowania, ale w smaku często są tak zwykle, jak najtansze czekolady no name za 50 gr :D tu może jest tak samo – placisz za opakowanie, jest fajna na prezent, ale juz o smak samej czekolady się nie postarali bo za bardzo skupiali się na szacie graficznej.
Ooo, zacna teoria, szanowna pani. Raz zrecenzowałam taką czekoladę, przepotworna fujka. Tu rzeczywiście może być tak samo.
Mówisz o tej bezglutenowej? :D
Dokładnie. O wyjątkowo wyjątkowej czekoladzie bez glutenu.
Też dostrzegam różnicę pomiędzy czekoladami z całymi i zmiażdżonymi orzechami i myślę, że zmiażdżone orzechy przenoszą w większym stopniu swój aromat do czekolady. W ogóle to dawno takiej czeko nie jadłam (z całymi zdarzało mi się kupować te ciemne z Biedry, teraz zmienili skład i dodali mleko, więc zaprzestałam, ale mam jeszcze ze 4 w zapasach ;)) i muszę się w weekend za jakąś rozejrzeć. A co do dzisiaj opisywanej tabliczki, to w ogóle nie czuję potrzeby jej jedzenia, choć w przekroju wygląda smakowicie.
Przekrój jest złudnie apetyczny :P
Ej, coś z tym zapachem jest. I zobacz, że w dodatku siekane przeważnie są karmelizowane – chyba naprawdę chodzi o wydzielanie się, pewnie tłuszczu.
Natychmiastowe znikanie czekolady, drobnica… Nuda nudę pogania. Pewnie nawet w górach by mnie nudziła. Jakoś nawet tam nie mam, że jako paliwo to zjem wszystko.
Nawet nie wiem, czy podoba mi się opakowanie. Raczej nie.
PS Napisałaś „wszystko z sposób” zamiast „w sposób”.
Przeważnie karmelizowane orzechy siekane? Nie zgodzę się. Może w Twoich lepszych czekoladach, ale tak ogólnie na pewno nie.
Na szlaku byś od niej zasnęła i zjadłby Cię niedźwiedź.
Dziękuję <3
Przecież te z całymi orzechami zazwyczaj mają orzechy po prostu prażone. Mylę się?
Siekane – mówię o tych, jakie znam. Zotter właśnie kawałki karmelizuje, ale i w tych wszystkich innych na takie trafiam. A tych mocno drogich, lepszych z dodatkami raczej nie kupuję, więc… No, bardzo plebejskich też nie, ale obstawiam, że w nich nie karmelizują dla przedłużenia świeżości, bo dużo różnych emulgatorów, nie tylko lecytynę sojową, pchają.
Według mnie w czekoladach o wiele, wiele częściej występują orzechy niekarmelizowane niż karmelizowane. Bez względu na formę orzechów (całe, połówki, siekane, whatever).
To widać ja mam pecha. Ciągle widuję jakieś „karmelizowane włoskie”, „karmelizowane pistacje”, „karmelizowane migdały”… Może powinnam na niższe półki patrzeć, bo te pseudo wyższe to…
Otóż to. Rzuć arystokratycznym okiem na plebs. Tam nikt nie ma czasu bawić się w karmelizowanie. Rozdrabniają orzechy w kamieniołomach i rzucają do czekolad, jak leci, łącznie z kamieniami.