Baton Warszawski jest jednym z licznych raw barów, o których spróbowaniu marzyłam od lat. O tym, że w końcu go kupię, wiedziałam już w momencie pierwszego zawieszenia na nim oka. Przez wiele miesięcy nie miałam okazji, ponieważ nie lubię wydłużać kolejki posiadanych słodyczy i robię to tylko w przypadku absolutnej konieczności (lub chwilowej słabości, ale ciii). W końcu okazja się nadarzyła, a był nią Dzień Dziecka 2019. Postanowiłam sprawić sobie wówczas prezent i zakupić różnorodne słodycze.
W sklepie, w którym zrobiłam zakupy, znalazłam tylko dwa warianty Batonów Warszawskich. W przyszłości kupię więcej – o ile na nie trafię – więc jeśli jesteście zainteresowani recenzjami, śledźcie living uważnie. Możecie też podpowiedzieć mi w komentarzach, gdzie zdobędę więcej Batonów Warszawskich.
Baton Warszawski Truskawka i wanilia
Baton Warszawski odznacza się opakowaniem pięknym i funkcjonalnym. Szata graficzna jest schludna, prosta i minimalistyczna, a informacje o produkcie kompletne i dokładne. Tekturową etykietę ściąga się bardzo łatwo – wystarczy ją zsunąć. Do otwarcia folii nie potrzeba nożyczek, jako że jest rozklejana. Całość opakowania Batona Warszawskiego wymyślił geniusz, któremu należą się ogromne brawa.
Baton Warszawski Truskawka i wanilia dostarcza 387 kcal w 100 g.
Wegański baton bezglutenowy truskawkowo-waniliowy waży 60 g i zawiera 232 kcal.
Ponieważ na pierwszym miejscu w składzie Batona Warszawskiego występują płatki owsiane, jest to nie tylko raw bar, lecz również flapjack. Nie zawiera: glutenu, laktozy, sacharozy, produktów pochodzenia zwierzęcego, cukru. Stanowi dietetyczny baton wegański o przepięknym składzie.
Wystarczyło, że powąchałam Baton Warszawski Truskawka i wanilia, a już wiedziałam, że jestem w nim zakochana. Aromat wegańskiego batona przywodzi na myśl świeżą, dopiero co upieczoną pszenną drożdżówkę z bardzo dużą ilością kruszonki, jeszcze ciepłymi truskawkami prosto z działki, jabłkami usmażonymi na marmoladę i rabarbarem. Innych składników nie czuć. Pierwszy plan to słodkie, drożdżówkowe, ciepłe truskawki (70%), marmolada jabłkowa (20%) i rabarbar (10%). Drugi plan to ciasto drożdżowe z kruszonką. Całokształt składa się na wypiek rodem z domu rodzinnego.
Dietetyczny Baton Warszawski Truskawka i wanilia wydaje się twardy podczas krojenia, jednak rozrywanie i gryzienie go to bułka z masłem. Jest lepki i klejący, lecz nieznacznie. W trakcie degustacji daje się poznać jako miękki mięciutki i plastyczny, jak na masę daktylową przystało. Wypełniają go płatki owsiane: liczne i sporych rozmiarów. Są twarde i suche, bo surowe. Trochę nazbyt – nad tym można by popracować. Wegański baton jest bardzo proszkowaty, mączny.
Baton Warszawski Truskawka i wanilia zaskakuje poziomem i charakterem słodyczy. Jest jednocześnie słodziutki i niemal niesłodki. Za nietypowe wrażenie odpowiada ksylitol, jako że w batonie nie ma cukru.
W smaku Batona Warszawskiego na pierwszym planie występują tytułowe i królujące w aromacie truskawki. Dalej czuć daktyle, mak z makowca, ciasto drożdżowe, kruszonkę i rabarbar. Jabłek odnotowanych w zapachu jest mniej, jednak i dla nich znalazło się miejsce. Nie pojawiają się za to następujące surowce zawarte w składzie: siemię lniane, kokos (wiórki, olej), wanilia, sól.
Jestem pod wrażeniem tego łakocia. Baton Warszawski Truskawka i wanilia stanowi alternatywę mięciutkiej, mącznej i słodkiej w cudownie niskim stopniu drożdżówki z kruszonką, świeżymi, ciepłymi truskawkami z działki i rabarbarem. Zawiera delikatną nutę jabłek i rosnącą wraz z postępem degustacji nutę maku.
Pod koniec jedzenia Batona Warszawskiego na języku pojawia się coś jednocześnie kwaśnawego i ostrego. Być może to olej kokosowy? Obstawiałabym raczej pikantną przyprawę (imbir bez smaku imbiru), przy czym w składzie żadnej nie ma. Subtelnie podszczypuje w język.
Baton Warszawski Truskawka i wanilia jest bliski doskonałości i bez wątpienia kupię go ponownie. Bardzo żałuję, że kiedy dokonywałam zakupu, w sklepie dostępne były tylko dwa warianty smakowe. Oto wegańskie batony, na które warto się skusić. Przywodzą mi na myśl batono-ciastka Legal Cakes.
Ocena: 6 chi ze wstążką
U mnie są w Kauflandzie ale tylko 2 smaki no i w Carrefour. Gdzie indziej nie widziałam. Ja jadłam wersję z porzeczką i się rozczarowałam na tyle że już żadnego inneto wariantu smakowego nie zjadłam.
Muszę zatem rzucić okiem w Kauflandzie, jak już tam zajadę. (Za rok). Dzięki :)
Ja widziałam kilka smaków tylko w Carrefourze. Sama nie kupowałam, bo nie lubię rawów, w dodatku słyszałam opinie że ten jest niesmaczny, za mało słodki i nie czuć w nim truskawek. A tu proszę, jednak okazuje się, że jest pyszny niczym drożdżówka lub domowe ciasto :p ach, jak te gusta są różne.
Moje są właśnie z Carrefoura, więc dupa.
Diametralnie różne zdania to nic nowego. Właśnie dlatego słucham tylko siebie i ufam też tylko sobie.
Nigdy drożdżówek i słodkich bułek nie lubiłam, ale muszę przyznać, że potrafią ładnie pachnieć. Surowe płatki do mnie nie przemawiają, a konwencja batono-ciasta… też już nie. Po nowym batonie Simba od Legal Cakes (nic nie mówię, ale przy tej recenzji bardzo-bardzo bym chciała i z trudem się powstrzymuję, ale nie chcę Ci spoilerować, bo jestem ciekawa, czy będziesz miała takie samo wrażenie) uznałam, że forma to miła, ale mi też już nie leży. Batonów nie lubię, zwykłych ciast też nie (acz jedno i drugie raz na ruski rok mogę zjeść, ale…), a i połączenia. Czuję zarazem, że to jedyny flapjackowaty twór, na który bym nie narzekała.
Obstawiam, że wanilię właśnie ksylitol zabił. W czekoladach jak się te nuty pojawiają, to wanilia zawsze ze słodzikami przegrywa (piszę tylko o „smaku”).
Swoją drogą, jak jakiś rok temu jadłam parę różnych ciast w Cakesterze (ło, i chyba znowu mam dość ciast na kolejne 10 lat, mimo że bardzo dobre), to uznałam, że to takie dziwne podszczypywanie w język po zjedzeniu to właśnie połączenie oleju kokosowego i ksylitol wywołuje. Nie mam w tej kwestii wiedzy, piszę jedynie o swoich wnioskach.
O proszę, i nowa wiedza weszła gładko :) Nie sądzę, bym zapamiętała, jakie składniki powodują jakie odczucia, ALE gdy pewnego dnia znów trafię na poolejowe szczypanie, przypomni mi się Twój komentarz. Czasem wiedza zapisuje się niepostrzeżenie. W zasadzie codziennie, to interesujące.
Ja nie jadam ciast z innego powodu niż Ty. Lubię je wręcz za bardzo ;)
Lubię mieć takie rozeznanie w kwestii jedzenia. Ostatnio trochę katuję się czekoladami słodzonymi różnymi słodzidłami w celu zdobycia wiedzy.
A z jakiego powodu? Wiem, że Cię gdzieś o to pytałam, ale ni jak nie mogę znaleźć, pod czym to był komentarz.
No właśnie dlatego, że lubię je za bardzo :P
Jadłam go ale dawno – pamiętam, że bardziej smakowała mi wersja z kakao i sport ;)
Nie znam, ale chętnie poznam :)
Mnie bardzo odpowiada w nich niski poziom słodyczy i kupuję, gdy nic nie wezmę do pracy na deser po lunchu, a nie chce mi się jeść czegoś bardzo słodkiego (batony o tym smaku są niemal zawsze obecne w pobliskim sklepie ;)).
Wielu wariantów próbowałaś? Który najlepszy, który najgorszy?
Nie pamiętam dokładnie, jakich próbowałam ;/ Kojarzę wersję z czarną porzeczką, z kakao i gryczaną, a ulubionego nie mam. Truskawkę z wanilią kupuję najczęściej.
Szok, nie wiedziałam, że tak się można spuszczać nad batonem.
Można.
Batona Warszawskiego chciałam spróbować od dawna i nawet nie szkoda mi na niego pieniędzy (uważam, że za żywność dobrej jakości warto zapłacić więcej), ale przed zakupem powstrzymywało mnie to, że w zapasie mam jeszcze kilka innych raw barów. Jednak po przeczytaniu Twojej recenzji chyba nagnę swoją zasadę niegromadzenia zapasu jedzenia i zrobię wyjątek. Myślę, że ten baton będzie mi smakował, szczególne że przywiódł Ci na myśl produkty Legal Cakes, które uwielbiam. :)
Ciągle sobie obiecuję, że niczego nie dokupię – mam ponad 80 słodyczy na liście, a niemal każdy co najmniej w dwóch sztukach – niestety nigdy nie wychodzi ;)
Polecam Baton Warszawski z całego serca. Jeśli lubisz zdrowe desery o niskiej słodyczy, możesz się zakochać.