Poprawny zapis polskiej nazwy produktu jest tym, co kocham najbardziej. Po co ograniczać się do jednego z, skoro można zaprezentować mleczną kanapkę z mlekiem i z kakao? A to nie wszystko, bo przecież mamy jeszcze wielką literę. Burger nie jest z mlekiem, ale Z mlekiem. To taki tekstualny turecki przytup (a może już polski?). Rozchylcie ramiona i szczęki, dajemy wam słodycz Z kakao!
Dość żartów, żeby nie popękały wam zajady. Dziś przyszła kolej na kakaową mleczną kanapkę czy też mlecznego burgera – jak kto woli – tureckiej marki ETi. Łakoć kupiłam w Żabce wraz z wersją mleczno-miodową. Jak wypada na tle poprzednika i czy warto na niego zapolować?
Milk Burger Z mlekiem i z kakao
Mleczna kanapka kakaowa składa się z dwóch pulchnych biszkoptów AKA naleśników amerykańskich AKA naleśników marokańskich. Między nimi występuje grubiutki krem. W miodowej kanapce było go wizualnie więcej i wychodził na boki, tu zaś schował się w środku. O ile poprzednik przywiódł mi na myśl śniadaniowe pancakes z twarożkiem, o tyle kakaowy Milk Burger kojarzy mi się z miniaturowym tortem czekoladowym.
Milk Burger Z mlekiem i z kakao marki ETi dostarcza 330 kcal w 100 g.
Mleczna kanapka kakaowa waży 35 g i zawiera 115,5 kcal.
Mleczna kanapka kakaowa ETi pachnie intensywniej od miodowej. Przede wszystkim bardzo, bardzo słodko. Dalej kakaowo, niestety niezbyt atrakcyjnie. Przywodzi na myśl kakaowe ciastko z pianką Puf (#nicgorszego). Na setnym planie migocze źródło nadziei: czekoladowy krem z 7 Daysa.
Miodowy Milk Burger jest minimalnie tłusty w dotyku. Kakaowy wydaje się pod tym względem jeszcze oszczędniejszy. Jest lepkawy, lecz nie osadza się na opuszkach.
Biszkopty kakaowe są bardzo słodkie, lecz mniej od jasnych. Ich prosta kakaowość przeobraża się w smaczną czekoladowość. Ciasteczka sprawiają wrażenie nawilżonych, jednak są suche. Przez ów fakt Milk Burger jedzony w całokształcie zapycha. W wersji miodowej występuje ten sam problem.
Konsystencja kremu w mlecznej kanapce ETi nie przestanie mnie zadziwiać. To gęsta, zwarta, odparowana, potężnie tłusta guma. Idealnie jednolita, bez choćby cienia proszkowatości. Podobną strukturę przybiera twaróg z gotowych naleśników, gdy za długo przytrzyma się je w mikrofalówce. Staje się wówczas taki gumowo-ciągnący. Niestety krem ma nieatrakcyjny smak, bo plastikowo kakaowy.
Kakaowa mleczna kanapka ETi to produkt esencjonalnie plebejski, więc jeśli spodziewacie się po nim wrażeń rodem z królewskiego bankietu, w razie rozczarowania sami sobie będziecie winni. Łakoć jest tłusty-acz-suchy, przecukrzony i specyficzny. Biszkopty AKA marokańskie naleśniki mają przyjemny smak czekolady, krem zaś nieprzyjemny – plastikowego kakao.
Mimo wad Milk Burger kakaowy ETi przykuwa uwagę i uzależnia. Ze względu na formę pakowania, przeznaczenie lodówkowe i gramaturę (35 g) raczej do niego nie wrócę, ale cieszę się, że go upolowałam. Jest ujmujący w swej ordynarności. Ciasto polecam wojownikom będącym po plebejskiej strony mocy.
Ocena: 5 chi ze wstążką
Czekałam gdzieś na porównanie do brownie, ale widzę że tylko mi się tym skojarzyło :p ja w sumie nie czułam tu plastiku, co do smaku nie mam większych zastrzeżeń i na plus działał fakt, że ten „burger” był mniej słodki niż mleczny. Swoją drogą, ich wygląd nawet w 1% nie przypomina burgera. Według mnie wyglądają po prostu jak ciastka z kremem.
Producenta poniosła wyobraźnia ;) Marketingowo to akurat dobrze. Wyjątkowy „burger” sprzeda się lepiej niż „ciastko”, jakich wiele.
Wczoraj na zakupach w Żabce chciałem to kupić na test :D Jednak raczej nie mam czego żałować, na etykiecie wygląda to o wiele lepiej.
Są jeszcze? Cukrowa Drwalowa napisała, że u niej nie, ja z kolei sto lat nie zaglądałam do Żabki.
U mnie nadal są na pewno w Żabkach, Lewiatanach i Carrefourach. Mama wciąż zastanawia się, czy kupić sobie wariant jasny.
Boję się polecać lub nie, więc asekuracyjnie poczekam, aż sama podejmie decyzję :D
W Poznaniu je widziałem :D
„Burger na słodko” mimo że to tylko nazwa, czyli chwyt, jakie to nietuzinkowe niby, budzi we mnie niechęć. Na oko mi też kojarzy się z tortem, więc budzi wstręt. Nie wiem, czy dobrze wyobrażam sobie gumiastość tego. Gotowych naleśników z mikrofali nigdy nie jadłam. Nie bez powodu. Obrzydza mnie coś takiego. Kiedyś jednak Mama miała mikrofalę i odgrzewała w niej naleśniki zrobione wcześniej przez babcię i zamrożone i widziałam, że jakieś to nie „ten teges”, dziwne.
Plastikowo kakaowy smak? Obstawiałam, że będzie raczej jak glut z jaffa cakes Milki, więc w sumie z dwojga złego, plastik wydaje się nie aż tak straszny, ale chyba łatwo wyobrazić sobie moją minę, z jaką to wszystko czytałam.
Ciemnej Mamie na pewno nie polecę (nie lubi „ciemnych słodyczy”). Nie dziwię się jakoś, że w zasadzie Ci smakowało to… to coś. Btw. już „mleczna kanapka” głupio według mnie brzmi, ale burger? Ech.
Ileż nienawiści :D Biedny mleczny burger. Skończy się na tym, że będę musiała kupić cały karton, żeby producent nie płakał nad Twoją niechęcią. Lepiej się popraw, bo nie chce mi się jeść dziesiątek takich samych ciach!