Nie jestem fanką batonów zbożowych. Nie przepadam też za Lionem, który w okresie późnej podstawówki i gimnazjum był moim ulubionym batonem. Uważam, że słodycze Nestle w ostatnich latach uległy drastycznemu pogorszeniu. Wszelkie zmiany składów i poprawy jakości uczyniły je nieciekawymi, a czasem wręcz niesmacznymi. Weźmy za przykład moje niegdyś ukochane batony Kit Kat. Przed eksperymentami ze składem oblane Mleczną Czekoladą Idealną, dziś są esencjonalnie tanie i nijakie.
Coś jednak sprawiło, że zdecydowałam się dać szansę krzyżówce dwóch nieprzesadnie lubianych produktów: batona zbożowego i Liona. Nowość z 2019 roku o nazwie Lion 2GO pojawiła się w dwóch wariantach: Peanut i Chocolate. Z ciekawości wzięłam oba, na dodatek po dwie sztuki.
Lion 2GO Peanut
zbożowy baton orzechowy
Baton czekoladowy z orzechami arachidowymi Lion 2GO Peanut wygląda jak batonik zbożowy złożony z płatków do mleka, tyle że po tuningu. Poza okrągłymi chrupkami ryżowymi (10,5%) i fistaszkami w połówkach (18,7%) zawiera suszone owoce: przede wszystkim rodzynki (12,4%), lecz także nieco żurawiny (2,7%). Od spodu został oblany czekoladą mleczną (12,1%). Według mnie to za dużo rozmaitości.
Lion 2GO Peanut marki Nestle dostarcza 445 kcal w 100 g.
Baton czekoladowy z orzechami ziemnymi waży 33 g i zawiera 147 kcal.
Zapach batona Lion 2GO Peanut jest bogaty, złożony. Na pierwszym planie stoją intensywne, słonawe, wyprażone fistaszki. Zaraz po nich pojawia się karmel, którego jednak w składzie nie ma. Przyjmijmy zatem, iż jest to twór karmelowaty. Nuta czekolady mlecznej jest delikatna, lecz da się ją wychwycić. Zamiast konkretnych suszonych owoców pojawia się ogromna słodycz, przed którą nie sposób uciec.
Baton czekoladowy z orzechami i chrupkami ryżowymi jest bardzo lepki, co wynika z zastosowania tworu karmelowatego. Przez owo spoiwo zdaje się też tłusty.
Czekolady mlecznej w batonie Nestle nie ma dużo. I bardzo dobrze, bo w tej ilości zdaje się genialna. Jest bardzo (!) słodka i jednocześnie cudownie mleczna.
Część właściwa batona Lion 2GO Peanut składa się z trzech elementów:
- chrupki ryżowe są idealnie kruche i chrupiące – klasa!,
- ogromne połówki fistaszków okazały się lekko zawilgocone, ale niczemu to nie szkodzi. Zostały cudownie wyprażone, co podnosi intensywność smaku. Ponieważ ściśle oblepia je twór karmelowaty, przywodzą na myśl orzechy prażone w karmelu, miodzie lub czymkolwiek innym cukrowym,
- suszone owoce są twarde w idealnym stopniu, jędrne i słodkie na potęgę. Trudno napisać o nich cokolwiek innego. Są takie, jakie powinny być.
Na koniec zostało nam słodkie spoiwo AKA parakarmel. Twór jest cukrowy do bólu i kleisty na potęgę. Nic w tym dziwnego, jako że drugie miejsce w składzie batona Lion 2GO Peanut zajmuje syrop glukozowy, a trzecie cukier. Żyły i zęby umierają ze szczęścia, a biodra świętują rozszerzenie terytorium.
Kupując Liona 2GO Peanut, nie spodziewałam się rewelacji. Ot, kolejny przesłodzony i przekombinowany batonik zbożowy zbudowany z płatków do mleka. Mimo w ocenie formy batona niewiele się pomyliłam, efekt miło mnie zaskoczył. Każdy element nowego Liona – od twardych dodatków po polewę i spoiwo – jest przyjemny. Jako miłośniczka prostszych zestawień smakowych wolałabym jednak, aby z kompozycji wypadły owoce. Same orzechy i chrupki byłyby super. Do poprawy nadaje się też poziom słodyczy, jako że obecnie degustacja 33-gramowego malucha powoduje pożar w gardle.
Lion 2GO Peanut ma niewiele wspólnego z Lionem i powinien otrzymać inną nazwę. Wiadomo jednak, że chodziło o marketing – ludzie chętniej kupią nowego Liona niż nowy batonik zbożowy. Łakoć jest kruchutki, zwarty, zwięzły, mięsisty i treściwy, mimo iż waży zaledwie 33 g. Gdyby tylko nie mordował cukrowością, wróciłabym do niego. W obecnej sytuacji pożegnaliśmy się na zawsze.
Ocena: 4 chi
Mi skojarzył się od razu z picniciem :) a że faktycznie jest słodki jeden starczył mi na bardzo bardzo długo – stanowił dodatek do owsianek ;)
Picnic z XX wieku był waflem, takim jak klasyczny Lion. Różniła go jedynie obecność rodzynek.
No tak wiem przecież ale mówię o współczesnym z chrupkami :P
To hańba, że współczesny gniot nosi nazwę Picnic.
Zgadzam się :'(
Ten wariant smakował mi bardziej, bo czekoladowy to porażka. Ale czytam i normalnie nie wierzę, u mnie wszystko było okropnie rozmiękle, a jadłam może dwa dni po zakupie :p ale ta słodycz… Nie. Nigdy wcześniej nie czułam aż takiego palenia w gardle, jak po tych batonach :(
Cooo? :D Pierwsza lepsza Milka jest słodsza od Liona 2GO. Porównaj baton Nestle z jajkami Loffel Ei, od których można paść trupem. To zadziwiające, jak różnie odbieramy już nawet nie smak, a poziom słodyczy.
Wątpię, żeby kiedykolwiek wpadł do mojej szuflady, ale wygląda całkiem sympatycznie, choć suszone owoce też bym z niego wyeliminowała.
Na szczęście nie stracisz niczego, co zmieniłoby Twoje życie.
Kiedyś myślałam, że to ja jestem strasznie wybredna, ale właśnie… Owszem, jestem wybredna, ale swoją drogą różne firmy pogarszają swoje wyroby. To mnie odrzuciło od słodyczy innych niż czekolady skutecznie.
Zbożowe zlepkobatony zawsze mnie odpychały.
Nie dziwi mnie jednak, że coś Cię na te batony wzięło. Nie chodzi mi konkretnie o nie, a o zjawisko, że nie lubisz takich rzeczy, ale akurat taką zachciankę miałaś.
Na początku szybko pomyślałam, że suszone owoce zupełnie mi do takiego Liona nie pasują (o klasycznym już nie mówiąc), ale ogół aż dziwi, że wyszedł tak dobrze.
Oczywiście dla siebie nie widzę w nim nic. Morderczo słodka kleistość jednak już po prostu przeraża. Rany, wepchnąć w coś takiego tyle syropu… Brr. Niektórzy tłumaczą cięciem kosztów takie składy, ale nie sądzę, by minimalnie wyższa cena (gdy wszystko i tak drożeje) zrobiła różnicę, a przesadzanie ze słodyczą? No po co? Z jednej strony można tłumaczyć, że „ludzie lubią”, ale jak już nawet Lidl zaczął ponoć obniżać ilość soli i cukru w produktach…
Cały czas myślałam, że padnie porównanie do Snickersa.
Swoją drogą, „to go” – a to zwykłego to go se wziąć nie mogę?
„Na początku szybko pomyślałam, że suszone owoce zupełnie mi do takiego Liona nie pasują (o klasycznym już nie mówiąc)” – mnie właśnie do zwykłego pasują. Uwielbiałam baton Picnic. To jeden z hitów mojego dzieciństwa.
Gdybym porównała Liona 2GO do Snickersa, zhańbiłabym mój Baton Numer Jeden.
Yyy, to Ty nie wiesz, że zwykłego Liona je się widelcem i nożem? :/