Po pojawieniu się w Lidlu batona czekoladowego Arcy Karmel, sprzedawanego jako produkt marki Czekolateria, obecnemu w markecie znacznie dłużej Arcy Orzechowi zmieniono etykietę i markę (wcześniej wchodził w skład kolekcji First Nice). Interesujący wydaje mi się fakt, że mimo iż pochodzą z tej samej rodziny, batony czekoladowe leżą w innych miejscach: orzechowy przy kasie, karmelowy zaś w dziale słodyczowym. Tak przynajmniej wygląda to w moim Lidlu.
Batony czekoladowe z Lidla dzielą miłośników słodyczy na dwa obozy: #TeamArcyOrzech i #TeamArcyKarmel. Aby móc opowiedzieć się po jednej ze stron, do degustacji zakupiłam oba.
Arcy Karmel z Lidla
Baton Arcy Karmel upolowałam kilka miesięcy temu, bo na początku 2019 roku, i to w liczbie dwóch sztuk. Niestety nie poradził sobie z upałami i po wyciągnięciu z opakowania wyglądał… cóż, dokładnie tak, jak widać na poniższym zdjęciu. Wytrącił się z niego tłuszcz, który następnie osadził się na bokach pod postacią parafinowej warstewki. Na domiar złego od spodu wklęsł, a dolne nadzienie wyschło. Czy tak powinien prezentować się baton jedzony na początku lipca, a mający datę ważności do końca listopada?
Do porównania z Arcy Orzechem zakupiłam świeżą sztukę, więc kolejne zdjęcia – te ukazujące wnętrze – prezentują już baton nowszy. W recenzji zawarłam wrażenia z obu degustacji.
Arcy Karmel marki Czekolateria z Lidla dostarcza 520 kcal w 100 g.
Baton czekoladowy z karmelem waży 42 g i zawiera 218 kcal.
Zapach Arcy Karmelu wydał mi się przepiękny. Ponadprzeciętnie mleczna czekolada połączyła się z intensywnym karmelem, stwarzając coś cudownego. Niestety obłędny duet zasypano worem cukru, co nie jest niczym nowym dla słodyczy Lidla – wszystkie mordują cukrowością (dlatego ich nie kupuję). Pomyślałam o batonie Caramel Milki, limitowanym Marsie Caramel i innych słodyczach, które składają się z mlecznej czekolady i czystego karmelu. Kocham to połączenie!
Arcy Karmel jest przyjemny wizualnie. Został podzielony na pięć kostek ozdobionych wytłoczonymi falami czy też esami-floresami. Ma kolor mlecznej czekolady, a więc jasnego brązu. Jest zaokrąglony i uroczy.
W starszym batonie czekolada dała się poznać jako twardawa i krucha, w nowszym nieco bardziej plastyczna i gęstsza. Obie rozpuszczały się w setną sekundy. Co ciekawe, starsza rozpływała się na zero, nowsza zaś oblewała usta gęstym i cudownym bagienkiem. Wspólne dla obu są potężna proszowatość (pylistość) oraz olbrzymia, zaskakująca tłustość. O ile nie mam problemu z tłustą czekoladą mleczną, bo najczęściej współgra z bagienkowością, o tyle w Arcy Karmelu zdecydowanie przegięto.
Starsza czekolada przywiodła mi na myśl polewę mleczną stosowaną w pralinach Lindor Lindta. Oba produkty są w charakterystyczny sposób kruche i oleiście tłuste, a do tego rozpuszczają się na niebyt. Z kolei nowsza czekolada jest miękka, gęsta i bagienkowa jak typowa mleczna tabliczka.
W smaku czekolada daje się poznać jako mleczna i bardzo słodka – przyjemna. W nadzieniu wyraziście czuć sól, momentami wręcz kwaśną. Karmel jest maślany i delikatny, z uwagi na co przywodzi na myśl cukierki Werther’s Original. Jest też lepki, gęstawy, śliski i tłusty. Pod nim znajduje się nadzienie karmelowe: gęste, zwarte i smakiem odpowiadające nazwie, przy czym bardzo delikatne. Roztapia się na zero w obu batonach: starszym i nowszym. Zatopiono w nim coś, co Lidl uważa za wafle, jednak zdecydowanie waflami nie jest. Moim zdaniem to twarde i obmierzłe kawałki plastikowego nugatu rodem z Toblerone.
Kto jest obeznany ze słodyczami z Lidla, nie zdziwi się, iż baton Arcy Karmel morduje cukrowością. W połowie degustacji gardło płonie. Wszechogarniająca tłustość typu oleistego woła o pomstę do nieba. Proszkowatość czekolady to pierwszy aspekt, jaki odnotowuje się w związku z konsystencją. Sól zlokalizowana w karmelowym nadzieniu zakrawa o kwaśność. Na dodatek wafle nie są żadnymi waflami, tylko plastikowym nugatem z Toblerone albo innym niejadalnym paskudztwem.
Pomimo licznych wad wymienionych powyżej baton Arcy Karmel z Lidla jest przepyszny. Wyraziście mlecznoczekoladowy i bajecznie karmelowy. Gęsty i bagienkowy. Pełny smaku i odznaczający się apetycznym zapachem. Moim zdaniem wygrywa z mniej słodkim w całokształcie, acz nazbyt słonym, przesadnie zwartym i zamulającym batonem Arcy Orzech. Dlatego – mimo sympatii dla orzechowego poprzednika – zasilam #TeamArcyKarmel. Którego bohatera wolicie wy?
Ocena: 5 chi
(gdyby nie twarde nugaty AKA nie wiadomo co,
Arcy Karmel otrzymałby 5 chi ze wstążką)
No u mnie w Lidlu tego nie ma … A na tak różowe opakowanie zwróciłabym z pewnością uwagę :P
Niemożliwe. Serio, niemożliwe.
U mnie w Lidlu też leżą osobno na słodyczach, a orzeszek przy kasie. Może się pokłócili? :(
Ogólnie ten baton rzeczywiście jest pyszny, dla mnie przypomina w smaku tabliczkę czekolady toffi jaką jadłam w dzieciństwie. Ale te wafelki…. Dla mnie to nie wafle ani nugat, ale niejadalne drewno. Nie dało się tego jeść, ciągle grzebałem w zębach. Dlatego ja jestem team orzech!
Już po przeczytaniu Twojej recenzji wiedziałam, który team zasilisz :P
Tłustość, słodkość i sól do mnie nie przemawiają, a poza tym w moim mieście zamknęli Lidl na miesiąc i remontują, więc i tak nie kupię :P
Mój remontowali albo w zeszłym roku, albo dwa lata temu. W tym samym czasie stawiali Aldiego i całe osiedle ruszyło na Biedrę. To był trudny okres.
U nas Aldiego nie ma, ale blisko siebie jest skupisko marketów (Kaufland, Tesco w którym dzieją się jakieś dziwy – mieli zamykać i wszystko wyprzedawali, a ostatnio przestawiają regały i znowu wszystko układają…, Biedra i Carrefour – za jednym zamachem bez trudu można wszystko obejść . Trochę dalej jest remontowany Lidl i gdyby nie to, że niedawno była super oferta produktów wegańskich, nie odczułabym braku sklepu).
Moje Tesco zamknęli. Drugie leży trochę od centrum, ale nie opłaca się do niego jeździć, bo hula w nim wiatr. Tuż obok Tesco jest Kaufland. Carrefour mam po drugiej stronie miasta. Auchan też, tyle że po innej niż Carrefour. Z supermarketów mam blisko Leclerc, przy czym on był, jest i zawsze będzie sklepem brudnym, śmierdzącym i zdziadziałym.
Nie przepadam za karmelem, więc ja jestem zdecydowanie w teamie Arcy orzecha.
Zaraz zostanę sama na placu boju :( Dobrze, że na Insta znalazł się miłośnik karmelu.
Arcy Orzech to mój faworyt ,dobrze że tak rzadko odwiedzam Lidla,bo zawsze ląduje w moim koszyku ;) Staram się ograniczać słodycze ,ale swoim faworytom nie umiem odmawiać . Tego drugiego jeszcze nie mialam okazji próbować ,ale w sobotę będę jak co miesiąc robić zakupy w Lidlu więc jak będzie to przetestuję,obok masła orzechowego -kocham również karmel ;)
Jak zmienić tą buźkę przy moich komentarzach :D Nie podoba mi się haha.
Buźka jest generowana automatycznie. Możesz się zarejestrować na stronie gravatar.com i dodać tam taki obrazek, jaki chcesz. Wówczas po wpisaniu e-maila na blogach, które korzystają z bazy Gravatara, będziesz widziała swój obrazek zamiast losowego :)
Jakich masz innych słodyczowych faworytów? ;>
Zastanawiałam się nie raz, czy pokazać Mamie. Czekolad Czekolaterii nie cierpię, więc… Arcy Orzecha lubiła, ale marki inne… W jednym moim Lidlu to Arcy Orzech jest z czekoladami, Karmel z batonami, a w drugim po prostu w słodyczach, obok siebie. Ciekawe, czym się kierują pracownicy przy wykladaniu towaru na sklep. Ja tam bym koło kabanochów walnęła i spokój.
Co robisz z taką warstwą tłuszczu? Wycierasz, zjadasz, zdrapujesz czy coś?
Może zaskoczę, ale uważam, że wygląda świetnie. Właśnie taki okrągło-milusio-łagodnie, jak na taki smak przystało.
Wafle? Mam złe doświadczenia z waflami z Lidla, więc to pewnie jakieś ich wafle, które się nie sprzedały, hyhy, a nie nasz ulubiony nugat.
Prezentuje się dobrze, więc może polecę Mamie. Ja żadnego nie jadłam, to na pytania nie odpowiem.
Byłam – nadal jestem – przekonana, że rozmieszczenie regałów i towarów jest narzucone. Dziwne, jeśli nie. W marketach powinna być i zawsze jest unifikacja.
Tego typu wytrącony tłuszcz w niczym nie przeszkadza, więc go zjadam. Za to kiedy degustuję bardzo tłustą chałwę, turron, baklavę czy inny tego rodzaju wyrób, odciskam go ręcznikiem papierowym.
Zaskoczyłaś mnie, przyznaję.
Jeśli w batonie zastosowano zalegające wafle, to chyba zalegające od roku, w którym powstał Lidl, i przejęte od innego marketu, który splajtował.
Jest narzucona, ale myślę, że tego specjalnie nie pilnują i w poszczególnych marketach z lenistwa kładą, jak kładą.
Mi czasem nawet zdarza się lekko zdrapywać / przecierać, haha. A tak ręcznikiem papierowym to tak, ale nie słodycze (np. łososia na kanapki itp.), bo nie jem takich wymagających tego.
Łososia w plastrach nigdy nie odciskałam. Za to porcję na grill elektryczny już tak.
Bo w plastrach nie zawsze trzeba, ale czasami się trafia. O, na grill to tak! W ogóle dużo rzeczy tak odciskam i w sumie nawet, gdy aż takiej potrzeby nie ma. Ale dla… ot, świadomości własnej.
Na tyle nie lubię nagromadzonego tłuszczu, że kiedy na końcu jedzenia w puszce dla Rubi widzę jego zastygłe grudki, wywalam je razem z opróżnioną puszką.