P.W. Spomet, Tabliczka Arachidowa

Nie jestem fanatyczną miłośniczką orzechów i masła orzechowego – wolę karmel czy nadzienie cookies & cream – niemniej słodycze o ich smaku lub z dodatkiem całych okazów uważam za cudowne i warte zakupu. Nic więc dziwnego, że kiedy w Biedronce zauważyłam Tabliczkę Arachidową nieznanej mi marki P.W. Spomet, poczułam, że muszę zaprosić ją do domu i uroczyście przedstawić kubkom smakowym.

Warto podkreślić, że Tabliczka Arachidowa nie jest czekoladą. Składa się z odtłuszczonych orzeszków ziemnych, cukru, tłuszczy roślinnych, chrupki ryżowej (dlaczego zapisanej w liczbie pojedynczej?!) i lecytyny sojowej. Wizualnie przypomina tabliczkę czekolady i waży 100 g.

P.W. Spomet, Tabliczka Arachidowa, copyright Olga Kublik

Tabliczka Arachidowa

Przystępując do degustacji Tabliczki Arachidowej, pomyślałam o Ragusie Blond Caramelise. Oczywiście produkty znacząco się od siebie różnią – chociażby dlatego, że druga z wymienionych to czekolada – niemniej oba są esencjonalnie orzechowe. Łączy je także nietypowa konstrukcja. Słodycz P.W. Spomet został podzielony na nieregularne geometryczne kostki. Mimo iż z tyłu opakowania zaproponowano spożycie porcji równej 25 g, trudno takową wydzielić bez wspomagania się wagą kuchenną.

Tabliczka Arachidowa marki P.W. Spomet dostarcza 546 kcal w 100 g.
Porcja tabliczki orzechowej waży 25 g i zawiera 137 kcal. (I kombinuj, człowieku, jaki kawałek to porcja).

P.W. Spomet, Tabliczka Arachidowa, copyright Olga Kublik

Tabliczka Arachidowa pachnie tak, że z miejsca przyznałabym jej unicorna aromatu, gdyby został przewidziany w skali chi. Przywodzi na myśl barrrdzo słodkie michałki albo gęste nadzienie arachidowe z wafli bez czekolady. Orzechy ziemne tańczą pełne pasji tango z cukrem i nie da się ich rozdzielić, co jednak ani trochę nie odrzuca. Wręcz przeciwnie: nęci i smaga ślinianki biczem, by pracowały za dziesięciu.

Jak na masę fistaszkową przystało, tabliczka odznacza się przepięknym kolorem kawy zalanej mlekiem lub masła orzechowego. Ma grube kostki, lecz miejsca ich łączenia są cienkie, dzięki czemu łamie się łatwo i miękko niczym mleczna lub biała czekolada. Tabliczka Arachidowa została bogato najeżona orzechami i chrupkami ryżowymi (lub – jak woli producent – chrupką ryżową), co widać w przekroju i od spodu.

P.W. Spomet, Tabliczka Arachidowa, copyright Olga Kublik

Tabliczka arachidowa rozpuszcza się w sekundę, jednak na wodę, bez choćby cienia bagienkowości. Jest chwilowo śliska i natłuszczona, acz nie do przesady. Jest też bardzo pylista. Nie przypomina tradycyjnej czekolady, lecz zastygniętą masę, którą w rzeczywistości jest, więc wszystko się zgadza.

Widząc najeżoną dodatkami podstawę, spodziewałam się, że środek też obfituje w orzechy i chrupki. Nie sądziłam jednak, że jest ich aż tak dużo! Odniosłam wrażenie, że kostki mają więcej chrupaczy niż masy arachidowej. Orzechy są miękkie w sposób świeżofistaszkowy i pełne smaku. Chrupek nie ma zbyt wiele. Dają się poznać jako twarde niczym ciastka amaretti i chrupiące, ale nie kruche, bo kruchość kojarzy się z czymś delikatnym. Pod względem struktury sprawiają wrażenie zbudowanych ze skrystalizowanego cukru.

P.W. Spomet, Tabliczka Arachidowa, copyright Olga Kublik

Pierwszy aspekt, jaki odnotowałam po wsadzeniu kostki do ust, to obezwładniająca cukrowość. Sekundę później pojawiła się intensywna arachidowość. Podobnie jak w zapachu, bohaterowie ci idą łeb w łeb.

Ponieważ pierwszym kostkom pozwoliłam rozpuścić się na języku, nie wiedziałam jeszcze, że Tabliczka Arachidowa jest niezbyt przyjemna podczas gryzienia. Dopiero po wbiciu w nią zębów przekonałam się, iż przywodzi na myśl… kostkę margaryny. Ale, ale! Nietypowej margaryny, gdyż zupełnie odtłuszczonej.

P.W. Spomet, Tabliczka Arachidowa, copyright Olga Kublik

Tabliczka Arachidowa marki P.W. Spomet to zastygnięta gęsta masa lub krem fistaszkowy. Jest intrygująca i dziwna zarazem. Jak wyjaśniłam wcześniej, lepiej ją rozpuszczać niż gryźć, bo tylko wtedy uniknie się odnotowania wad konsystencji. Ciekawa jestem, jak by wypadła roztopiona w filiżance gorącego mleka.

Bohaterka jest intensywnie orzechowa, przesadnie słodka i beztłuszczowo gęsta. Czuć, że wtopione arachidy są wzorowo świeże. Za smak przyznałabym jej 5 chi, niemniej zniechęciła mnie margarynowość ujawniająca się w trakcie gryzienia. Z uwagi na tę wadę do Tabliczki Arachidowej nie wrócę.

Ocena: 4 chi


Skład i wartości odżywcze:

P.W. Spomet, Tabliczka Arachidowa, skład i wartości odżywcze, copyright Olga Kublik

16 myśli na temat “P.W. Spomet, Tabliczka Arachidowa

  1. Uwielbiam takie nietypowe kształty tabliczek czekolady ! Z tego względu uwielbiam milke bubbly i triolade ;)
    Niestety fanką słodyczy głównie batonów i czekolad z fistaszkami nie jestem … masło orzechowe tylko na wytrawnie dla mnie istnieje. No wyjątkiem są wafle. Lubię od czasu do czasu chrupnąć góralki ;)
    Jutro lecę do netto po nową Milke o smaku sernika truskawkowego. Uwielbiamy z mamą te ogromną Milke z herbatnikiem zarówno zwykłym jak i oreo więc ta na pewno również podbije nasze serca :)

  2. Pamiętam że kiedyś ją jadłam i bardzo mi smakowała! Nie robiłam wtedy jeszcze recenzji więc nie zwróciłam uwagi na konsystencję, ale wiem że byłam nią pozytywnie zaskoczona, bo nigdy nie jadłam czegoś podobnego. Ale strasznie mnie wkurzał ten dziwny podział na „kostki”. Zanim sobie wzięłam kawałek to musiałam się przez pięć minut zastanawiać, jak tego dziwaka połamać. Lepiej już zjeść całą na raz, heh. Fajnie by było, gdyby wróciły do Biedronki w formie batoników.

    1. Nawet gdyby wróciła do Biedronki w formie batonika, nie kupiłabym jej. Nie rozgrzała mojego serducha na tyle, żebym chciała wrócić. Btw, jak za nią zatęskisz, poszukaj w innych sklepach. U mnie jest np. w Społem.

  3. Jakiś czas temu tabliczka ta robiła furorę na grupie co jedzą polscy weganie na fb, a ja jakoś nie mogłam jej spotkać i w sumie to dobrze się stało. Całościowo wydaje się ok, ale wgryzanie się w kostkę margaryny to raczej nie dla mnie ;)

    1. Tabliczka rzeczywiście jest smaczna, ale bez przesady. Może weganie są tak stęsknieni za słodyczami, że mdleją na wieść o jakiejkolwiek nowości. (Uuu, ale się narażam weganom :P)

  4. Jak by to nie pachniało (i zakładając, że przyjęłabym to entuzjastycznie), mnóstwo chrupaczy w masie tłuszczu z cukrem… I to jeszcze z chrupaczami jak cukier! No, nie wierzę, że to może smakować. Znaczy wierzę, ale jakoś mi dziwnie. W ogóle to wyjątkowo najpierw zobaczyłam ocenę, wiedząc, że będzie niska, a że potem przeczytam, jak uzasadniłaś i… Dowiedziałam się, że jednak nic nie wiedziałam.
    Mama chciała, mi nie smakowała, a mimo naszych różnic, dalej nie wiem, jak… Dziwny tłuszcz, który raczej widział mi się jako taki, który Twój nie jest. Gdyby to były ciastka, łatwiej byłoby mi sobie wyobrazić, że Ci smakowało.

    1. Z pierwszej części komentarza wywnioskowałam, że jej nie jadłaś. Drugą jednak zaczęłaś od „Mama chciała, mi nie smakowała”. Pogubiłam się. Tak czy owak, to jest w 100% nie Twoja bajka, więc jeśli nie jadłaś tabliczki, nie torturuj się.

      1. Jeść to w moim przypadku za dużo powiedziane. Spróbowałam. A co do zapachu, to chodziło mi o to, że nawet gdyby pięknie pachniała, to i tak nie uznalabym jej za apetyczną.

  5. Zupełnie nie wiem co o niej sądzić. Wydawała mi się mdła i tłusta, a mimo to ciągle sięgałam po kolejną kostkę. Było coś intrygującego w tym smaku.

    1. Według mnie raczej podszyta mdłością i tłustością, a nie jawnie mdła i tłusta. Jaką ocenę by jej przyznała?

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.