Po roznegliżowaniu batona czekoladowego Milk Chocolate & Caramel marki Roshen spostrzegłam, że mimo przebywania przez kilka tygodni w upalnym pokoju wygląda idealnie. Wciąż odznacza się modelowym kształtem i atrakcyjnym kolorem mlecznej czekolady. O ile jednak kiedyś by mnie to ucieszyło, po degustacji wariantu Milk Chocolate & Creme Brulee wiedziałam już, że nie czeka mnie nic dobrego.
Milk Chocolate & Caramel
Różnice pomiędzy zaskakująco i cudownie karmelowym batonem Milk Chocolate & Creme Brulee a rzeczywiście – bo z definicji – karmelowym Milk Chocolate & Caramel odnotowałam bardzo szybko; wystarczyło przekroić kostki. (Skądinąd czekolada znów zaprezentowała się jako twarda i plastikowa). Dzisiejszy bohater skrywa nadzienie innego typu: kremowego. Nie jest lejące się jak w Pawełku, choć nadal klejące i miękkie. Różnicę widać nawet na zdjęciach – zachęcam do porównania.
Milk Chocolate & Caramel marki Roshen dostarcza 510 kcal w 100 g.
Baton czekoladowy z karmelem waży 40 g i zawiera 204 kcal.
Batony czekoladowe marki Roshen mają zwodnicze aromaty, którym należy ufać w takim samym stopniu jak politykom, zwłaszcza przed wyborami. Milk Chocolate & Caramel pachnie Mleczną Czekoladą Idealną, rozkosznie słodką i ujmująco bożonarodzeniową. W tle płynie rzeka apetycznego karmelu.
Mleczna czekolada niczym nie różni się od poprzedniczki. Kostka włożona do ust po prostu leży, nie mając najmniejszej ochoty na rozpuszczenie. Sprawia wrażenie bryły plastiku – np. klocka Lego – położonej omyłkowo na języku. Łaskawie ulega ciepłu ust po godzinie próśb i gróźb. Rozpuszcza się wówczas na zero i zdradza pylistość. Przywodzi na myśl najtańszą mleczną czekoladę z dyskontu z końca XX wieku.
Nadzienie batona Roshena rzeczywiście różni się konsystencją od poprzednika: jest bardziej kremowe. Daje się poznać jako potężnie ziarniste od cukru. Jest to nadzienie o smaku karmelu, nie zaś prawdziwy karmel. Prawdę mówiąc, wnętrze Milk Chocolate & Creme Brulee jest bardziej karmelowe od zaprezentowanego dziś. Ponadto karmel ma tu specyficzny smak, który skądś znam. Wydaje mi się, że przypomina syntetyczne nadzienie z limitowanych Hitów (czyżby Caramel & Brownie?).
Ale to nie koniec przykrych niespodzianek, jakie funduje baton czekoladowy marki Roshen. Karmelowe nadzienie jest dodatkowo słone, i to w sposób kwaśny. Mmm!
O ile baton Milk Chocolate & Creme Brulee ratuje pyszne nadzienie, o tyle wariantu Milk Chocolate & Caramel nie ma co uratować. Chociaż nie, mowa o ratowaniu jest grubo przesadzona, bo nawet do poprzednika nie wróciłabym za żadne skarby. Tym razem winna jest nie tylko paskudna czekolada.
Bohater dzisiejszej recenzji to kawał pseudoczekoladowego plastiku wypełnionego nadzieniem o smaku. Karmelowość jest sztuczna i dziwna, a wspierająca ją nuta kwaśnej soli budzi zgrozę. O ja nieszczęśliwa, że kupiłam każdy wariant po dwie sztuki… (Uff, nie musiałam się męczyć, bo nadwyżkę oddałam rodzince).
Ocena: 1 chi ze wstążką
Fuj … jednak mam rację żeby wschodnich słodyczy unikać … mój instynkt samozachowawczy rzadko kiedy mnie zawodzi na szczęście :)
Szczęściara!
Tego raz jadłam, ale to było na szybko w pociągu. Nie pamiętam żeby czekolada była plastikowa (gryzłam, nie rozpuszczałam) a nadzienie smakowało mi po prostu takim karmelem, bez żadnej soli czy przykrych posmaków. Jak widać te batony należy jeść bez skupienia :p
I najlepiej podczas przeziębienia, bo zatkany nos = stłumione smaki.
A byłam tak bliska kupienia Mamie. :O
Dwa ostatnie zdjęcia skojarzyły mi się z „Potworną księgą potworów” z Pottera.
To coś jest potworniejsze od Potwornej księgi potworów. Prawie uśmierciłaś mamę.