Nordis, Hanry lody o smaku gumy do żucia

Ponad rok temu, dokładnie w lutym 2018 roku, opublikowałam na blogu recenzję lodów o smaku gumy balonowej Zielonej Budki. Był to czas, w którym z bliżej nieokreślonego powodu zainteresowałam się lodami o jakże naturalnym smaku gumy do żucia. W internecie znalazłam dwa odpowiedniki innych marek i uznałam, że są mi niezbędne do szczęścia. (Może byłoby inaczej, gdyby istniało więcej odpowiedników).

Przede wszystkim zależało mi na znalezieniu Top Gum marki Koral, bo to właśnie one były najbliższe – kolorystycznie, ale i pod względem opakowania – kubeczkowi Bubble Gum Zielonej Budki. Zaglądałam do chłodziarek w wielu sklepach, niestety w żadnej ich nie znalazłam. Uznałam, że się spóźniłam i zostały wycofane. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Podczas polowania trafiłam włócznią w lody o smaku gumy do żucia marki Nordis, o jakże ujmującej nazwie Hanry (ach te prawa autorskie).

Nordis, Hanry lody o smaku gumy do żucia, lody guma balonowa, copyright Olga Kublik

Hanry lody o smaku gumy do żucia
(AKA lody Harry Potter dla ubogich)

Lody o smaku gumy do żucia Hanry kupiłam po to, by porównać je z Bubble Gum. Niestety wkrótce po ich upolowaniu weszłam w fazę niejedzenia lodów (nie miałam ochoty, ale również zwykłe słodycze były bardziej potrzebujące z uwagi na daty ważności). W efekcie kubeczkowi marki Nordis stawiłam czoła dopiero w sierpniu 2019 roku. Jak się pewnie domyślacie, kompletnie nie pamiętałam konkurenta.

Hanry lody o smaku gumy do żucia marki Nordis dostarczają 93 kcal w 100 ml.
Lody w kubeczku guma balonowa liczą 200 ml i zawierają 186 kcal.

Nordis, Hanry lody o smaku gumy do żucia, lody guma balonowa, copyright Olga Kublik

Mogę nie pamiętać smaku lodów inspirowanych różowo-niebieską gumą balonową Zielonej Budki, za to jestem pewna, że lody o smaku gumy do żucia Nordisa odznaczają się intensywniejszymi kolorami. Podczas gdy mrożony deser konkurencyjnej marki jest jasny, pastelowy, mleczny, bohater dzisiejszej recenzji jawi się jako wyrazisty, nasycony, sorbetowy (kolorystycznie, nie składowo!).

Hanry składa się z dwóch części. Jedna ma odcień malinowego różu, druga facebookowego niebieskiego. Lody pachną stosownie do opisu: słodziutką różową gumą balonową. Aromat jest uroczy i dziecięcy.

Choć lody o smaku gumy do żucia powinny smakować jednolicie, części kolorystyczne nieco się różnią. Różowe lody zdają się bardzo słodkie i podobne do różowej gumy Orbit. Niebieskie są zbliżone, acz mniej słodkie, z dodatkowym posmakiem, którego nie potrafię określić.

Jak wspomniałam, lody o smaku gumy balonowej są kolorystycznie sorbetowe, jednak w konsystencji nie przypominają sorbetu ani trochę. Zamiast tego dają się poznać jako piankowe, mleczne (do śmietanowych jednak wiele im brakuje). Są zaskakująco przyjemne, zwłaszcza jak na lody tego typu.

Nordis, Hanry lody o smaku gumy do żucia, lody guma balonowa, copyright Olga Kublik

Hanry marki Nordis to esencjonalnie sztuczne lody o smaku gumy do żucia, które na dodatek fundują konsumentowi powódź cukrowości. Z uwagi na nazwę, wariant smakowy i brzydką szatę graficzną wieczka spodziewałam się, że będą marne i trudne do przełknięcia. Ku mojemu zaskoczeniu okazały się przyjemne, choć w sposób niewymagający, dziecięcy i plebejski. Są wręcz na tyle dobre, że mogłabym do nich wrócić.

Jeszcze kilka słów o lodach marki Nordis. W dzieciństwie jadłam ich więcej niż obecnie. Moim ulubieńcem był rożek Maxi o smaku owoców leśnych, wypełniony kosteczkami galaretki (kto go pamięta?). Lody marki Nordis darzyłam sympatią, mimo iż nigdy nie trafiałam na świeże – weźmy na przykład rożki, w których wafel absolutnie zawsze był znaleśnikowiały. Hanry niePotter podtrzymuje rodzinną tradycję. O ile nie oczekuje się wyrafinowanych uniesień, zdaje egzamin na mocną czwórkę.

Ocena: 4 chi


Skład i wartości odżywcze:

Nordis, Hanry lody o smaku gumy do żucia, lody guma balonowa, skład i wartości odżywcze, copyright Olga Kublik

13 myśli na temat “Nordis, Hanry lody o smaku gumy do żucia

        1. Wata cukrowa w kubeczku to coś okropnego. Jako dziecko bardzo lubiłam zwykłą, nakręcaną na patyk przy kliencie. Obecnie nie boję się plebejskich słodyczy, niemniej tego tworu z kubka bardzo, bardzo nie chciałabym spróbować.

  1. Haha. :D Produkt, którego nawet nie mam jak skomentować, ale nie budzi we mnie negatywnych emocji, bo jak widać, zrobiony tak, że do konsumentów, do których jest skierowany, trafi.
    Ten posmak w niebieskich to też jak jakiś słodycz („no znam ten smak, ale nie mogę przypomnieć co to”) czy jakaś chemia („nie wiem i nie chcę wiedzieć co, lepiej nie wiedzieć”).

    Przedwczoraj miałam kupić w Rossmannie lizaka o tych samych kolorach o smaku waty cukrowej, cóż za zbieg okoliczności. Nie wiem, czy bym w końcu zjadła, ale chciałam do zdjęć dla lalek, ale… 3,50 pożałowałam na taki cel.

    Dajta mi ptasie mleczko o wyjątkowo piankowo-marshmallowowej strukturze o smaku gumy do żucia i waty cukrowej (takie w cętki, dwukolorowe) w białej czekoladzie z lukrowym wierzchem Pop Tartsów i kolorową posypką!

    1. Niebieska część lodów to zdecydowanie „znam i lubię ten smak, ale nie mogę sobie przypomnieć, do jakiego innego produktu należy”.

      Co do lizaków, parę miesięcy temu – ależ ten czas leci… – dostałam dwa Chupa Chupsy. Niechciane słodycze oddaję rodzince, jednak ich nie umiem. Jednocześnie mam ochotę je zjeść i nie zjadać ich. Chyba wynika to z zaciekawienia, jak wyglądałabym z lizakiem w ustach i jak byłoby iść z nim na spacer. Mam przeczucie, że to przyjemny wizualnie gadżet do zdjęć.

      1. Właśnie wizualnie i do mnie przemawiają, od razu jakieś sesje mi po głowie chodzą, rysunki, ale wiem, że cukier i forma (wszystko!) odrzuciłaby mnie i to nieźle.

        1. Mnie lizaki nie odstraszają przez smak, formę czy poziom cukrowości. Po prostu szkoda mi kalorii i dawki bezwartościowego cukru na coś, czym się nie najem.

  2. Przerażają mnie takie chemicznie kolorowe twory i zapewne nigdy takiego loda nie spróbuję. O rożku Maxi z galaretkami nigdy nawet nie słyszałam, ale z tego powodu mi nie smutno ;)
    A moje ulubione lody z dzieciństwa to wszystkie Bigi Algidy (i te lody Algidy w litrowym opakowaniu też – potrafiłam zjeść zawartość całego opakowania na raz), Manhattany, rożki orzechowe różnych firm i Zappy – te najbardziej pamiętam. A z wodnych jadłam czasem lody Kolorki (co barwiły język) i takie małe kulki kolorowe w papierowym opakowaniu.

    1. Big Milki jadałam w okresie promocji patyczkowej, niemniej nie kojarzę ich z dzieciństwem. Kolorowe kulki w tubie a la puszce od napoju też kojarzę. Są esencją sztuczności, więc zejdź z biednego Hanry’ego :P Wczesne lata wiążę z lodami z samochodu z melodyjką Family Frost. A jeśli chodzi o markę sklepową, oczywiście królowała Algida i wszystko z jej logo, co tylko znalazłam w chłodziarce sklepowej (:

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.