Rzeczy, które robimy, ale się nie przyznajemy

Podczas oglądania filmików na Youtubie do głowy wpadł mi pomysł na wpis o rzeczach, które robimy w domowym zaciszu – i nie tylko – a do których się nie przyznajemy. O jednej z nich wspomniała dziewczyna, której kanał subskrybuję. Uświadomiłam sobie wówczas, że robię to samo, choć nigdy nie zastanawiałam się dlaczego. Postanowiłam poszukać takich rzeczy więcej.

Zapraszam do zapoznania się z moimi tajemnicami domowymi i pozadomowymi i wypisania w komentarzach swoich. Nie każcie mi się czuć samotnym odmieńcem!

Mówienie do przedmiotów

Rozmawianie ze sprzętem domowym – niby nic dziwnego, bo każdy czasem mówi do siebie. Według mnie jednak jest to już wyższy poziom mówienia do siebie. Kiedy odzywam się do urządzeń elektronicznych, wkładam w to tyle emocji, ile włożyłabym w rozmowę z człowiekiem.

Żeby było jasne: nie prowadzę ze sprzętem domowym długich dyskusji, aż tak źle ze mną nie jest. Najczęściej mówię do mikrofalówki i pralki. Kiedy podgrzewanie lub pranie dobiega końca i rozlega się sygnał, krzyczę, że słyszę i zaraz przyjdę. Czasem jestem zajęta i urządzenie kolejny raz wydaje sygnał. Wówczas już z irytacją krzyczę, żeby przestało wrzeszczeć, bo już słyszałam i zaraz przyjdę.

Nieco rzadziej, ale jednak, mówię do drobnych przedmiotów. Na przykład kiedy położę telefon, kubek albo coś innego blisko krawędzi biurka, pokazuję na to palcem w geście groźby i mówię zostań, żeby nie myślało sobie, że jak się odwrócę, może się ruszyć i spaść. Precz niesubordynacji rzeczy nieożywionych!

…a w domu po kryjomu

Nie byłabym uczciwa, gdybym pominęła tak ważny punkt. Kiedy byłam mała, znajomi bezczelnie pierdzący na dworze mówili, że na dworze dupa może, a w domu po kryjomu. Jako osoba dorosła i mieszkająca w pojedynkę wiem jednak, że jest wprost odwrotnie. To w domu można rozluźnić zwieracze i dać upust gazom drzemiącym w wulkanie. (Rany, nie wierzę, że o tym piszę!)

Nie chcę się przesadnie rozpisywać, żeby nie wyjść na obrzydliwca. Z drugiej strony wiem, że kiedy sytuacja jest sprzyjająca, absolutnie każdy lubi sobie zdrowo pierdnąć. Podobnie jak każdy rzuca okiem – a jeśli nie, to powinien ze względów zdrowotnych! – na swoje wytwory łazienkowe.

Googlowanie życia potencjalnych partnerów

W dobie internetu wyszperanie informacji o człowieku jest bajecznie łatwe, o ile zna się jego podstawowe dane (człowieka, nie internetu). Ja zdecydowanie googluję osoby, które mnie interesują – przede wszystkim takie, wobec których mam jakieś matrymonialne zamiary. Należy jednak bardzo się pilnować, żeby podczas przeglądania zdjęć, które osoby te opublikowały w ostatnich latach, nie polubić czegoś starego jak świat. Chyba że to część strategii dania znać o zainteresowaniu. Można i tak.

Od czasu do czasu przeglądam życia starych znajomych, acz w tym nie widzę niczego niezwykłego. W końcu właśnie po to mamy konta na Facebooku – żeby móc zobaczyć, co tam u kogo słychać, kto wypiękniał, kto się zaniedbał po urodzeniu dziecka, kto dokonał operacji plastycznych itd. A najlepszą częścią zabawy jest omawianie wniosków i wymienianie uwag z bliskimi znajomymi. (Pozdrawiam K.).

Kradzież uroczych łyżeczek

Oto przypadłość, do której przyznaję się osobom, które lubię i zamierzam odwiedzić (a teraz publicznie, ups). Mam przeogromną słabość do małych łyżeczek oraz łyżeczek o ciekawym kształcie. Jeśli zauważę je w sklepie, mogę za nie zapłacić. Za to w knajpie, miejscu pracy czy w odwiedzinach u kogoś nie mam możliwości kupienia łyżeczki, która skradła moje serce. Niestety w takich sytuacjach zdarza się, że nie umiem się powstrzymać i po chamsku ją kradnę (w knajpach nawet nie mam wyrzutów sumienia).

Wynoszenie ładnych rzeczy z knajp przejęłam po mamie (dzięki, że mnie zepsułaś!). Kiedy byłam młodsza, zdarzało się, że mama z wyjść ze znajomymi przynosiła świeczniki. Raz przywiozła z hotelu obrazek z kotami. Nauczyłam się więc, że lokale nie zbiednieją od utraty jednej rzeczy. Nie zrozumcie mnie źle – ja zdaję sobie sprawę, że robię źle. Po prostu mnie to nie obchodzi (co jest jeszcze gorsze).

Nieodbieranie telefonu

Ostatnia rzecz na dziś to nieodbieranie telefonu w chwilach, w których nie mam na to ochoty albo wiem, że dzieje się coś złego. Przykładowo jest wieczór i czytam książkę. Ktoś dzwoni, wytrącając mnie z fabuły. Wyciszam dzwonek i obracam telefon ekranem do szafki, żeby na wszelki wypadek nie widzieć kolejnych połączeń. Potem udaję, że nie słyszałam albo byłam zajęta czymś super hiper ważnym.

Drugi rodzaj ignorowanych połączeń to te zwiastujące coś złego. Kiedy ktoś dzwoni lub pisze zbyt wcześnie, zbyt późno bądź niespodziewanie, może to świadczyć o trudnej sytuacji, w której się znalazł. Żeby nie musieć stawiać czoła problemowi, wyciszam i odwracam telefon. Odpisuję bądź oddzwaniam dużo później, kiedy jestem pewna, że moja pomoc nie będzie już potrzebna. A czasem nie odpisuję ani nie oddzwaniam w ogóle, bo niewiedza o problemie = brak problemu. (#złotymedalempatii)

***

Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień. A jeśli macie ręce wolne od kamieni, napiszcie w komentarzach, jakie rzeczy wy robicie bez wiedzy innych.

PS Pamiętajcie, żeby pochować łyżeczki, jeśli postanowicie zaprosić mnie do domu!
PPS A jeśli po przeczytaniu wpisu czujecie się oburzeni, problem leży po wasze stronie. Absolutnie każdy człowiek jest pod jakimś względem wadliwy. Ja po prostu się nie czaję i jestem szczera do bólu.

25 myśli na temat “Rzeczy, które robimy, ale się nie przyznajemy

  1. Ja też czasem mówię do przedmiotow, ale rzadko, bo jedynie w sytuacjach gdy coś mi się zepsuje i mam ochotę to coś soczyście powyzywać ze złości. Tak to raczej częściej gadam do siebie, i to calkiem długie monologi xD
    Nie ma co zaprzeczać, każdy pierdzi i się załatwia i to całkowicie naturalne, więc jeśli ktoś mówi że sra złotem albo tęczą to niestety kłamie (chyba że unicorny, im trzeba uwierzyć)
    Ja zawsze przeglądam profile ciekawych osób na fejsie, najchętniej jakichś ładnych chłopców. Najgorzej jak nie mają żadnych zdjęć, a profilowe zablokowane :(
    Z telefonem mam podobnie – nie odbieram, gdy coś robię, nie mam ochoty gadać albo dzwoni ktoś, z kim nie chce mi się w tym momencie rozmawiać.
    Łyżeczek nigdy nie kradlam, ale jestem w stanie to zrozumieć, bo sama uwielbiam malutkie łyżeczki :D
    Oprocz wymienionych tutaj rzeczy ja gdy jestem sama jeszcze często śpiewam albo tańczę, słucham głośnej muzyki albo oglądam filmy bez słuchawek… I w sumie więcej rzeczy nie wymyślę chyba, bo ja rzadko jestem całkiem sama w domu. Kiedy już jednak jestem sama to często włączam radio albo telewizor tak po prostu żeby mi coś gralo w tle, bo jak jest tak cicho w pustym domu to aż czuję się nieswojo i tak samotnie… I trochę strasznie xD

    1. Co mówisz do siebie? Ja często mówię o czynnościach, które wykonuję, żeby o żadnej nie zapomnieć. Przykładowo wracam z zakupów i mówię: „Dobra… schować warzywa, odłożyć portfel, schować torbę” itd.

      Śpiewam i tańczę często, czasem robię do lustra głupie miny. Muzyka gra u mnie zawsze. Od czasu do czasu podczas sprzątania domu włączam programy, żeby ktoś do mnie gadał. W domu słuchawek nie używam w ogóle.

      1. Też tak czasem gadam jak coś robię albo mówię to, co zamierzam zrobić: „to teraz pościele łóżko, potem pójdę do Biedronki a jak wrócę to zjem obiad” itp. czasem też jak rozwiązuje jakieś zadania z matematyki albo chemii to takie gadanie w stylu „tu muszę obliczyć deltę, to nie wchodzi w dziedzinę, to tu potrzebny mi ujemny logarytm” pomaga mi się skupić i jakoś łatwiej mi robić zadania :D

        1. O, podczas pracy też gadam do siebie, zwłaszcza jak czegoś nie rozumiem albo coś mnie zezłości :P

  2. Sama do siebie to chyba nigdy nie mówiłam, a jeśli tak to bez świadomości, jednak do przedmiotów mi się zdarza. Choćby kilka dni temu do odkurzacza, który miał mi poodkurzać mieszkanie poza kuchnią, a ten się tam władował (zapomniałam zastawić kuchnię krzesłem, więc przyjechał, a ja do niego coś w stylu „i po co tu wlazłeś, ciekawe jak wyjdziesz teraz” :P).
    Telefonu nie odbieram tylko wtedy gdy wiem, że ktoś dzwoni do mnie z jakąś pierdołą, gdy wyczuwam problemy to odbieram. A co do googlowania znajomych to rzadko to robię, bo jakoś życie innych mało mnie interesuje. Jak zobaczę jakieś ciekawe fotki kogoś na fb to przejrzę inne, ale żeby tak specjalnie szukać to nie.
    Nie przychodzi mi nic do głowy w kwestii rzeczy, które robię bez wiedzy innych, ale zapewne coś takiego jest.

      1. Czy jest on bardzo inteligentny to nie wiem :P, ale sprawdza się bardzo dobrze. Zakamarki doczyszcza, ma taką specjalną szczoteczkę (mówimy na nią nibynóżka), którą nagania śmieci nawet z kątów. Przed sprzątaniem skanuje mieszkanie i na tej podstawie ustala trasę sprzątania, skanuje też wszystko kilka razy w trakcie sprzątania i jak mu ktoś wtedy wejdzie w drogę to może go potraktować właśnie jako przeszkodę i to jest jego minus – wtedy głupieje i nie wie, co ma robić (ale przez apkę w telefonie można go nawrócić na właściwe tory). Gdyby był bezgłośny to byłby idealny :P

        1. Pisałam artykuły dla Euro o tych odkurzaczach :P W zależności od generacji mają róże sposoby ustalania tras. Przykładowo napisałaś, że Twój wjechał tam, gdzie nie powinien. Niektóre odkurzacze mają funkcję „niewidzialnej ściany”. Zapytałam, czy dobrze czyści, bo nigdy nie miałam z żadnym do czynienia. Byłby sporym ułatwieniem, niemniej Rubi mogłaby się go bać.

          1. Mój ma tę funkcję (taki pasek się kładzie na podłogę i wtedy on widzi tam niby ścianę – to będzie chyba to), ale ja robię wszystko szybko i na raz i jak mam szukać tego paska, to wolę drogę zastawić krzesłem :P
            Pies kolegi taty na tym odkurzaczu jeździ :P

  3. Nieodbieranie telefonów, kiedy nie mam ochoty jest bardzo w moim stylu. Gdy jestem sama w domu, śpiewam i tańczę, ale myślę, że nie jest to specjalnie ekstrawaganckie zachowanie. Jednak pewnie strasznie zawstydziłabym się, gdyby ktoś mnie na tym przyłapał. Wiem, że wiele osób nawet nie myśli o tym jako o czymś, czego można by się wstydzić, ale ja mam jakąś blokadę. Co dziwne, jak byłam mała bardzo chciałam śpiewać i chodzić na balet. Chociaż teraz tego nie pamiętam, sądzę, że ktoś kiedyś musiał powiedzieć mi coś przykrego na ten temat.

    1. Zdecydowanie nie wstydzę się mówić o tym, że tańczę i śpiewam, kiedy jestem sama w domu. Natomiast muszę czuć się bardzo komfortowo przy drugiej osobie, żeby wykonać którąkolwiek z tych czynności przy niej.

    1. To mi się nie zdarzyło, ACZKOLWIEK parę razy wygadałam się z wiedzą na temat osoby A, o której zdradziła mi coś osoba B. Nagle osoba A robi podejrzliwą minę i pyta, skąd wiem o tej rzeczy, a ja muszę rżnąć głupa, że się domyśliłam :P

  4. No cóż ja również uwielbiam zdrowo wypuścić gazy w domowym zaciszu. To zawsze przynosi ulgę – czysta natura ot co. No a gdzie jak nie w domu ?! Nienawidze przy tym gdy koledzy z pracy załatwiają swoje potrzeby po przyjściu do biura. Swoje lego duplo zostaw w domu!!!
    Gadam do siebie, do rzeczy rzadziej … staram się tego unikać bo moja kotka słysząc mój głos się budzi i chce na ręce … A gdy śpi to jest jedyny moment bez niej na rękach czy kolanach taka miłość … co począć ;)

    W domowym zaciszu uwielbiam też jeść wszystko palcami. Nienawidze używać sztućców, W szczególności do jedzenia rzeczy problematycznych do nabrania łyżka lub naklucia na widelec … No i porządnie beknąć ;)

    Co do nieodbierania telefonu mam podobnie. W szczególności w trakcie degustacji, posiłku czy pracy. Nie oddzwaniam a potem mam niepprzyjemnosci w relacjach że zignorowanymi ludźmi. No cóż skupienie się jest priorytetem i relaks też w dzisiejszych galopujących stałe do przodu czasach :(

    1. Rubi coraz rzadziej się dziwi, kiedy mówię do siebie. Natomiast momentalnie zrywa się ze spanka, jak wieczorem rozmawiam przez telefon. Najczęściej dzwonię do mamy z pytaniem, czy idzie z psem. Rubi już wie, że mówienie do telefonu wieczorem = spacerek.

      Co do bekania, ja jestem chamem i przy rodzinie czy znajomych też bekam :P Jedzenie rzadko podnoszę palcami, bo nie lubię brudu na dłoniach. W sumie tylko słodycze i kanapki jem ręką. Gdybym jadała udka kurczaka, je również trzymałabym w dłoni.

      W gorszych okresach życia, np. teraz, mam wyciszony telefon przez całą dobę, bo wiem, że nie dam rady go odebrać.

  5. Ja też mówię do przedmiotów. U mnie najczęściej jest to złośliwa drukarka i szuflada w komodzie, która nigdy nie chce się za pierwszym razem otworzyć.
    Niestety, zawsze jak pojawią się ten temat, przypomina mi się opowieść Mamy, jak to kiedyś po pijaku ojciec dość ambitnie dyskutował z wyłączonym telewizorem (i ponoć brzmiało to jak prawdziwa dyskusja), kiedy bardzo, bardzo ją wystraszył. Wyglądało, jakby tam jakiś duch czy coś było.

    Pierdzenie? Ech, prawdziwy ze mnie obrzydliwiec, ale Mama chyba się przyzwyczaiła. Też nie wierzę, że o tym publicznie piszemy. Ty zaczęłaś!

    Nie rozumiem googlowania życia byłych.

    Z łyżeczkami tak nie mam. Jednak aż tak mnie to nie dziwi. Znaczy… Dopuszczam takie zachowanie się, ale nie w moim przypadku, bo mam swoje urocze łyżeczki, które wielbię. Kradzież potępiam, ale… Sama parę razy zwinęłam coś bliskim koleżankom wiedząc, że nie będzie to dla nich wielkim problemem. I jakoś takie coś mi do Ciebie średnio pas… owałoby. Jak o tym napisałaś, już znormalniało. Tylko że masz to po Mamie? Hm, moja jest świetlana, takie postępowanie pewnie nie mieściloby jej się w głowie. Za mnie prawie raz spaliła się ze wstydu.

    Z oddzwanianiem i odpisywaniem mam podobnie. Telefon w ogóle mam stale wyciszony. Wszystko takie odbieram jako dobijanie się świata zewnętrznego do mnie. Preferuję odezwać się, kiedy to ja mam na to ochotę. Niewiedza = brak problemu. <3
    Inna sprawa, gdy czekam na kuriera czy coś.

    PS Mam komplet czterech tęczowych łyżeczek. Jedna jest granatowo-fioletowa, moja ulubiona. Trzy są złoto-różowe. Pochowałabym? Jedną zostawiłabym gdzieś niby nieumyślnie, gdybym się Ciebie spodziewała.

    Z takich rzeczy różnych… Do głowy przychodzi mi internetowe szpiegowanie interesujących osób. Gdy kogoś lubię, wydaje się w pewnym stopniu podobny do mnie itp. mogę spędzić wieeele czasu w patrzeniu, co wrzucił w internety. Recenzje, zdjęcia, komentarze na innych blogach… xD Ech, to chyba bardziej przerażające od podglądanie byłych.

    1. O, ja też mam złośliwą szufladę w komodzie! To bardzo stary mebel ze sklejki i w środkowej szufladzie oderwało się pół szyny. Nie można jej otworzyć na więcej niż 10 cm, bo cała wypada. Co do sytuacji z tatą, nie lubię ludzi pijanych w tak dużym stopniu, że odjeżdżają. Jak byłam w liceum, poszłam na imprezę rodzinną z moim ówczesnym chłopakiem. Chciał, żeby wszyscy go lubili, więc pił z każdym, kto do niego zagadywał. Skończyło się na tym, że musiałam uciekać przed nim do domu, bo sobie wkręcił, że jest w grze komputerowej czy cholera wie co. Ależ ja się wtedy bałam.

      Googluje się przed związkiem. Po związku można łypnąć na social media, jak żyją i co u nich. Wspomniane przez Ciebie „interesujące osoby” też od czasu do czasu skanuję :P

      Tak naprawdę łyżeczkę osobie prywatnej podprowadziłam tylko raz, a potem jej o tym powiedziałam. Bez wyrzutów sumienia wykradam tylko urocze łyżeczki z knajp.

      W odpowiedzi na komentarz Marty wspomniałam, że i ja często (w złych okresach życia) mam wyciszony telefon przez całą dobę, bo brakuje mi siły na stawianie czoła światu i normalnym ludziom.

      Złoto-różowa łyżeczka! Teraz tym bardziej muszę Cię odwiedzić :D

      1. Z szufladą to samo – a mebel tylko paroletni i jak tata oglądał, to szyny i wszystko w porządku. Tu jest w takim razie czysta złośliwość szuflady.

        O tak! Wręcz nienawidzę odjeżdżania itp., tłumaczenia potem, że się nic nie pamięta z wiadomego powodu (tak samo uważam, że np. spowodowanie wypadku po pijaku – jaka okoliczność łagodząca?! za prowadzenie po pijaku uważam, że kara powinna być podwójna albo jakkolwiek zwiększona).
        W przypadku ojca najgorsze zawsze było to, że on nigdy nie odjeżdżał. Zachowywał dziwny nibytrzeźwy chłód… i to wtedy Mamę najbardziej wystraszyło z telewizorem.

        Ej… to wyszło na to, że ja mam cały czas zły okres życia. :>

        Musisz. Jak to zrobisz, łyżeczka jest Twoja.

        1. Spowodowanie wypadku/dokonanie zbrodni po pijaku jest okolicznością łagodzącą? Moim zdaniem nie, ale na prawie znam się tak, jak na samochodach.

          1. Np. jak w wypadku samochodowym pijany kierowca zabije powiedzmy drugiego kierowcę, który był trzeźwy, to jest to nieumyślne spowodowanie śmierci. Pijanego postrzega się jako nieumyślnie działającego… Ja uważam, że kara powinna być większa, bo sama to postrzegam jako właściwie prawie umyślne. Jazda po pijaku? Pewna śmierć.

              1. Miało być: „postrzega się jako działającego nieświadomie”. Tak, tego jestem, choć nie znam dokładnych przepisów i jak to tak słowo w słowo wygląda. W sądzie to pewnie i tak zależy od sądzacych i prawników, ale…
                A nawet nie w takich poważnych sprawach, jak ten przykład walnęłam, zauważ, że ludzie często (niestety!) mówią, że „po pijanemu” jak by to coś tłumaczyło.

                1. To też prawda. Pierwszy z brzegu przykład: zdrada po pijaku. Czy fakt, że ktoś się nawali, sprawia, że jego skok w bok ma mniejszy ciężar i sprawia mniej bólu? Pobicie kogoś, nawyzywanie, wyrzucenie z domu… „Pijany/a był/-a, daruj mu/jej!”. A w życiu. Jeżeli wiesz, że ci po pijaku odwala, nie pij jak debil.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.