Kasza manna na mleku – sama lub z sokiem malinowym (!) – była jednym z moich ulubionych dań śniadaniowych we wczesnym dzieciństwie. Mama gotowała mi bardzo gęstą, co kochałam. Mało tego. Kiedy tato szedł na ryby i zabierał wykonaną z kaszy manny przynętę, bezczelnie mu ją wyżerałam.
Mimo iż obecnie nie przyrządzam kaszy manny na mleku na śniadanie, deser czy kolację, wciąż mam do niej słabość. Z uwagi na niemiłość do gotowania lubię kupować kaszki instant, które wystarczy zalać, wymieszać, odstawić na parę(dziesiąt) minut, i gotowe. To właśnie dlatego nie mogłam odpuścić sobie kupienia dwóch mlecznych kaszek Satino Bakomy o cudnych smakach: czekoladowej i kokosowej.
Satino mleczna kaszka manna błyskawiczna o smaku czekoladowym
Podczas gdy 50-gramowe owsianki błyskawiczne potrzebują do 150 ml wrzątku – często mniej, np. 100 ml – Bakoma uznała, że Satino mleczna kaszka manna błyskawiczna wymaga wlania dokładnie 150 ml. Grzecznie posłuchałam, jednak pożałowałam bardzo szybko. Już podczas mieszania wiedziałam, że nawet odstawienie jej na pół godziny nie sprawi, że stanie się przyzwoicie gęsta.
Satino mleczna kaszka manna błyskawiczna o smaku czekoladowym dostarcza 403 kcal w 100 g.
Czekoladowa kasza manna instant marki Bakoma waży 50 g i zawiera 201,5 kcal.
Nie pomyliłam się. Mimo iż po kaszkę Bakomy wróciłam po odczekaniu aż 30 minut, ku mej rozpaczy zastałam wodę. Trudno było nabrać ją na łyżeczkę, ponieważ natychmiast spływała (spójrzcie tylko na zdjęcie). Podczas degustacji szybko się poddałam i kaszę… po prostu wypiłam. Kolejnym razem zaleję proszek maksymalnie 100 ml wrzątku, bo inaczej deser jest napojem mlecznym.
Kolor i zapach kaszki manny Satino jakby na złość przywodzą na myśl napój czekoladowy instant. Aromat jest mdląco cukrowy, lecz apetyczny z uwagi na bajeczną czekoladowość.
Ziarenka kaszy mają świetną konsystencję. Są sprężyste i jędrne. Pływają w dużej ilości rzadkiej zawiesiny, która odpowiada smakiem zapachowi. Jest ponadprzeciętnie słodka, na szczęście nie powoduje mdlenia w gardle. Przywodzi na myśl czekoladowy napój (mniemam, iż product ceni ironię).
Nie mogę zrozumieć, dlaczego Bakoma poleca zalać kaszkę czekoladową aż 150 ml wrzątku. Przez głupią instrukcję pierwszą porcję musiałam wypić. Na szczęście niedogodności konsystencji wynagradza smak. W kaszce Satino nie czuć chemii, dziwnych nut ani podejrzanych posmaków. Jest idealnie czekoladowa (napojoczekoladowa) i słodziutka. Tak niewiele potrzeba jej do bycia ideałem…
Z uwagi na błędnie, tragicznie opracowane proporcje powinnam przyznać kaszce czekoladowej Satino Bakomy 4 chi lub mniej. Smak jednak sprawia, że nie potrafię. Deser jest obłędny i rozkochał mnie w sobie. Odbieram mu więc tylko 1 chi i zaklinam was – jeśli sięgniecie po kaszkę, nie wlewajcie 150 ml!
Aktualizacja: Kilka dni po pierwszej degustacji zrobiłam kaszkę jeszcze raz. Wlałam tylko 100 ml wrzątku, żeby wyszła gęstsza. Zostawiłam ją pod przykryciem na 30 minut. Okazało się jednak, że nie wyszła ani trochę gęstsza, a wręcz wydała mi się rzadsza. Nie wiem, cóż za szatan stworzył tak pyszną kaszkę o tak katastroficznej konsystencji, ale jego nikczemny plan powiódł się doskonale.
Ocena: 4 chi
(niestety nigdy do niej nie wrócę)
No cóż nie widzę innego wyjścia jak tylko dosypanie tej kaszki do domowej wersji ;) wtedy łycha będzie stać ! :*
I wciągniesz 500 kcal w małym deserze, opłacalne ;>
Olgo… I pomyśleć, że tę kaszkę mogłam już wstawić na swoje IG (wraz z bakusiową) ponad rok temu tylko ja znów czekałam z nią na Ciebie (btw przypominałam Ci o niej parokrotnie) ^^” Co mam Ci za to zrobić? ;D
Prosiłam Cię przy okazji ostatniej takiej sytuacji, żebyś publikowała beze mnie, bo ja naprawdę nie pamiętam. To nie złośliwość ani nic. Przepraszam, ponieważ niczego innego zrobić już nie mogę.
Gdzie je dorwałas? Pierwszy raz na oczy widzę :o co prawda perspektywa rzadkiej kaszki nie zachęca, ale uwielbiam czekoladowy grysik więc ze względu na smak chętnie bym kupiła. Też czasem jadałam kaszki na śniadanie, ale raczej były to Mleczne Starty XD nawet nie wiedziałam, że z kaszki się robi przynęty na ryby, bo mój Tato nie wędkował. Jak to się robi? :D
Kaszki kupiłam w Netto 2 lata temu, jeśli nie wcześniej. Nie wiem, jak się robi taką przynętę. Ja ją tylko wyżerałam :P
O, we wczesnym dzieciństwie i ja bardzo lubiłam gęstą mannę z malinowym… no tu niestety syropem, nie sokiem. Takie jakieś herbapole itp. co są. W ogóle taka manna to jedyny mleczny twór, na którym lubię nieco zastygły wierzch.
Ja, mimo iż gotować lubię, obecnie kaszę jadam bardzo rzadko, bo jakoś nie syci mnie tak, jak owsianka.
Instrukcja i jakość (?) rzeczywiście głupia. Nie wiem, jak to zrobili, że mimo zmian proporcji efekt i tak taki… No i właśnie – zalewajki według mnie są jakieś dziwne. Ja tam mam swoje stałe proporcje i jest super.
Dobrze, że nie próbowali zagęścić mąką czy coś (kiedyś słyszałam opowieść jakiejś dziewczyny, że robi tak ze „wszystkimi zupami mlecznymi do zalewania, jak ręka obleci i za dużo się wody wleje”). .
W ogóle to jakoś nie wyobrażam sobie, by ktoś lubił mannę rzadką. Ok, w deserze (jak brownie Ehrmanna czy Griess) to też jednak co innego, ale taka kasza na ciepło rzadka? Meh.
Ja też jadałam mannę z syropem, właśnie to połączenie miałam na myśli. Nawet pisałam Ci o tym w jednym z ostatnich komentarzy. Zgrałyśmy się w kaszkomannowych wspomnieniach :)
Rzadka manna = zło.
Ciekawe czy są jeszcze dostępne, bo powiem Ci że kokosowa wydaję się kusząca. Jak ocenisz ją pozytywnie, rozpocznę poszukiwania.
Spoiler: analogiczna sytuacja. Kaszka jest pyszna, ale to zupełna woda.