Na początku przygody z bloggowaniem stworzyłam listę słodyczy, które chciałam musiałam dorwać. Czekolady Ritter Sport, skądinąd dopiero co poznane, zajęły na niej szczególne miejsce. W krótkim czasie przybyło ich tak wiele, że zdecydowałam się umieścić je na odrębnej liście (wciąż ją mam!).
W czołówce Ritter Sportów, o których marzyłam, znalazła się tabliczka Neapolitaner Waffel. Było mi przykro, gdy odkryłam, że stanowiła edycję limitowaną i zniknęła kilka lat wcześniej. Uznałam jednak, że nie ściągnę jej z listy, ponieważ za marzenia się nie płaci (ani zębów się nie traci, hłe hłe).
Waffel
mleczna czekolada z waflem
Mleczna czekolada z waflem Ritter Sporta wróciła na rynek po latach nieobecności w 2019 roku. Kiedy się o niej dowiedziałam, ze szczęścia prawie wyszłam ze skóry. Czym prędzej udałam się na targ z niemieckimi słodyczami i upolowałam sztukę. (A może odkryłam, że znów jest w sprzedaży, kiedy odwiedziłam targ?)
Czy jednak czekolada Waffel jest taka sama jak dawna Neapolitaner Waffel? Możliwe, że nie. W nowej tabliczce Ritter Sporta poza waflem znajduje się kakaowy krem, w nim zaś dodatkowo zatopiono chrupki ryżowe (po co? nie za dużo tego chrupadła?). Tak czy owak, wydaje się cudowna.
Czekolada z waflem Waffel marki Ritter Sport dostarcza 554 kcal w 100 g.
Kwadrat czekolady mlecznej (4 kostki) waży 25 g i zawiera 138,5 kcal.
1 kostka czekolady z kremem kakaowym i waflem waży 6,25 g i dostarcza 35 kcal.
Czekolada Waffel Ritter Sporta pachnie tak, jak dawniej pachniały wszystkie tabliczki tego producenta. Oddaje Mleczną Czekoladę Idealną: ujmująco słodką i bajecznie mleczną. Gęstość konsystencji czuć już w aromacie. Mimo iż nie przepadam za czystymi czekoladami, bo uważam je za nudne, tabliczkę o takim zapachu i smaku, który można sobie wyobrazić, kupiłabym bez choćby sekundy zawahania.
Kiedy na dworze zaczęło się robić gorąco, czyli na przełomie maja i czerwca, mleczna czekolada z waflem Ritter Sporta powędrowała do lodówki wraz z innymi czekoladowymi słodyczami. Niestety nie zapobiegło to powstaniu szarawego osadu (przynajmniej nie zmieniła kształtu ani nie wyschła). Pod rozkrojeniu rządka zauważyłam, że czekoladowej polewy jest bardzo dużo, kakaowego nadzienia mało, a wafel został przełożony pojedynczą warstwą kremu. Takich proporcji nie określiłabym idealnymi.
Gruba czekolada mleczna jest łatwa do zgryzienia. Daje się poznać jako miękka, ale nie rozmiękła. W ustach rozpuszcza się w sekundę. Jest obłędnie gęsta i bagienkowa. Wypełnia ją drobny proszek. Ma bajecznie mleczny smak – dawno nie jadłam tak mlecznej czekolady! Jest też bardzo słodka, jednak w tej słodyczy ujmująca. (Jak sądzicie, czy Rittery z Niemiec są takie same jak polskie?)
Kakaowego nadzienia nie ma wiele. Odznacza się ciemnym kolorem, takim jak wnętrze pysznego Ritter Sporta Kakao-Mousse. Ma podobny smak, co pozwala mi sądzić, iż kakaowe nadzienie jest nie tyle podobne, co identyczne do musowego. Okazało się miękkie, ponadprzeciętnie tłuste, zwarte, proszkowate. Jest gorzkawe w sposób charakterystyczny dla czystego kakao.
W kakaowym kremie zatopiono bardzo dużo drobnych chrupek ryżowych. Wydało się, że chrupek jest wręcz więcej niż kremu. Są superchrupiące i… słone! Mimo iż nie przepadam za solą w słodyczach, wydały mi się pozytywnie słone. Chociaż byłam wobec nich sceptyczna, nie przeszkadzały mi.
Tytułowy bohater składa się z dwóch płatów waflowych i pojedynczej warstwy kremu. Otoczony tłustą czekoladą i jeszcze tłustszym kremem kakaowym mógłby okazać się sflaczały, zdziadziały i stetryczały. Nic podobnego jednak nie zachodzi. Wafel jest wzorcowo kruchy i chrupiący. Lepszy od niejednych batonów waflowych popularnych marek (Princessa czy Góralki). Ma smak wypieczenia i jest subtelnie słodki.
Skrywający się pomiędzy waflami krem daje się poznać jako tłusty na potęgę, kakaowo cierpki i gorzkawy. Pod względem struktury idzie w stronę drożdżowości. Nie jestem pewna, czy to ten sam krem co wyżej. Jest jaśniejszy i zdaje się mniej wyrazisty smakowo, gęstszy, drożdżowy.
Czekolada Waffel Ritter Sporta jest pyszna, obłędna, doskonała. Brakuje mi słów, by opisać to, jak bardzo mi smakuje. Połączenie tłustej i bagienkowej, bajecznie mlecznej czekolady z gorzkawym, tłustym kremem kakaowym, chrupiącymi słonymi chrupkami i wzorowo wykonanym waflem wyszło bezbłędnie. W tabliczce Waffel Ritter Sporta nie ma ani jednego elementu, który chciałabym zmienić.
Waffel marki Ritter Sport jest tym, czym dawniej – przed pogorszeniem receptury – był dla mnie Kit Kat. To jedna z najlepszych czekolad niemieckiego producenta, jakie jadłam. Myślałam, że przyznam jej 6 chi ze wstążką, ale czemu by nie sięgnąć po unicorna smaku, skoro ostatnio tak rzadko go używam? Zasłużyła!
Ocena: unicorn smaku
O kurczę. No no. Ciekawe czy kiedyś ją spotkam … brzmi pysznie (dawny kitkat to musi być niezła gratka)!
Gratka to mało powiedziane <3
No i wczoraj będąc na rynku nabyłam powyższe cudeńko. Zobaczymy co z tego będzie. Dzisiaj degustacja!
Trzymam kciuki za jak najlepsze wrażenia :)
Jak zobaczyłam przekrój to też mi się właśnie z kit Katem skojarzyło, ale z jakimś ciemnym kremem :D ach, zjadłabym ją, bo kocham Kit Katy. Ciekawa koncepcja z tym waflem, jeszcze nie spotkałam takiej tabliczki.
Co do wstępu – mnie Ritterki jakoś w ogóle nie kuszą i nie są na mojej liście „muszę to kupić” :D zniechęca mnie mnogość smaków (tyle ich jest, że aż mi się nie chce zaczynać) i rozczarowanie tabliczkami marcepanową i jogurtowo – truskawkową, które kiedyś jadłam i nie za bardzo mi smakowały. Z ciekawości, ile jeszcze smaków zostało Ci na liście? :D
Rozumiem niechęć do rozpoczynania serii, która liczy milion wariantów. Mam tak z wieloma słodyczami, chociażby lodami. Na liście zostały mi już tylko nieistniejące Rittery.
PS Uważam, że wybrałaś do testów jedne z najgorszych Ritterów.
To ktore byś uznała za najlepsze? Rozumiem, że jedną z nich byłaby ta dzisiejsza z waflem? ^^
Waffel (niemiecka), Hazelnut Creme + Crisp (limitka), Spekulatius (limitka), Kokosmakrone (limitka), Knusperflakes (zagraniczna), Vanille-Mousse (zagraniczna), Honig-Salz-Mandel (jest w Polsce), Vanillekipferl (limitka), Edel-Bitter 73% (zagraniczna albo już nie istnieje).
Gdy wspomniałaś mousse’owatego RS, który jest w sumie jedyną czekoladą tej marki, którą darzę sympatią, tak pomyślałam, że ta mogłaby mi pasować bardziej niż Loacker. Jak jednak trochę pomyślałam… no nie wiem, chrupki ryżowe? Wolałabym, żeby w kremie po prostu dodali sól… Tak samo jestem sceptyczna w kwestii wafla. Dobrze, że świeży, ale chyba (a może nie?) wolałabym, by wraz z całością rozpływał się w ustach… A może właśnie narzekałabym wtedy, że jakaś papka?
Kupić nie mam zamiaru, ale gdybym miała dostać, to bym przygarnęła.
Ja z kolei zarówno bym przygarnęła, ja i kupiła.