W recenzji czekoladowo-karmelowej kaszki Mleczny start z Biedronki wspomniałam, że lata temu moimi ulubienicami były wersje bananowa i waniliowa. Mimo iż czułam w nich porażającą chemiczność, szalenie mi smakowały. Mało tego, uważałam, że ich konsystencja nie ma sobie równych. Była cudownie gęsta, dzięki czemu kaszki nabierało się na łyżkę jak kuskus, a nie jak rzadkawą zupę.
Nie byłabym sobą, gdybym zignorowała starą miłość, toteż do testu blogowego kupiłam również Mleczny start o smaku bananowym (mam problem ze zrozumieniem nazwy, bo może oznaczać dwie rzeczy; bananowa jest kaszka czy mleko?). Wariant waniliowy oczywiście też trafił do koszyka.
Mleczny start kaszka z mlekiem o smaku bananowym
(kaszka z Biedronki)
Kaszki Mleczny start z Biedronki uwielbiam nie tylko za obłędną konsystencję, ale także wielkość porcji. 60 g suszka zalanego 200 ml wrzątku to kawał porządnego deseru (do którego i tak dojadam słodycze). Ponieważ jednak idealną gęstość uzyskuje się już przy 150 ml, do zalania kaszki bananowej użyłam właśnie tyle. Zostawiłam ją do napuchnięcia ziarenek i ostygnięcia na 30 minut, jak zwykle zresztą.
Mleczny start kaszka z mlekiem o smaku bananowym koncernu Maspex (marek Danone i Lubella) dostarcza 396 kcal w 100 g.
Bananowa kasza manna z Biedronki waży 60 g i zawiera 238 kcal.
Po 30 minutach wróciłam po kaszkę bananową okrytą cudowną gęstą, podsychającą kożucho-skorupką (podobna robi się na budyniach). Zjadanie jej to czysta przyjemność. Reszta deseru jest równie gęsta. Ziarna kaszy manny są drobniuteńkie. Okalająca je mleczna zawiesina czyni deser tłuściutkim i kleistym. Z uwagi na wysoką gęstość i spójność ziarenek kaszka Mleczny start jest obłędnie masowa.
Zapach bananowej kaszki Mleczny start osiąga maksymalny wynik w teście na sztuczność aromatu. Z bliżej nieokreślonego powodu aromat przywiódł mi na myśl słodko-słoną kaszę z… kurczakiem. Po zdrapaniu kożucho-skorupki do kompozycji dołączyło syntetyczne mleko. Bananów ani widu, ani słychu.
Bananowa kaszka Mleczny start z Biedronki smakuje dokładnie tak, jak zapamiętałam. Jest chemiczna na potęgę (dziwne, że nie wypala języka). Czuć w niej słodkie w punkt banany, lecz nie świeże, a pochodzące z syropu na kaszel dla dzieci. Ja akurat lubię syntetyczne banany, tak samo jak syntetyczne truskawki.
Są takie produkty, przede wszystkim nabiałowe, które pozostawiają w ustach posmak i poniuch nieumytych zębów. Jednym z nich jest kaszka Mleczny start (nie tylko bananowa). Kojarzycie kapeć w ustach, który wita człowieka po tym, jak podniesie się z drzemki w ciągu dnia? Mleczny start z Biedronki tworzy go już w trakcie jedzenia. Gdybyście poszli spać po spożyciu kaszki, kapciowe combo oddechu mogłoby kogoś zabić.
Jeśli szukacie błyskawicznej kaszy manny o naturalnym i łagodnym smaku, kaszka Mleczny start z Biedronki zdecydowanie nie jest dla was. To esencja chemicznej syntetyczności. Ma nieprzyjemny zapach i smak bananowego syropu na kaszel dla dzieci, do którego nie pasuje jedynie poziom słodyczy (słodycz w kaszce z Biedronki jest idealna). Deser błyskawiczny jest słodki cukrem, nie zaś tytułowymi bananami. Pozostawia w ustach kapeć i niesmak. Fundowanie jej komukolwiek na śniadanie to nietakt i sadyzm.
Czy wszystkie wymienione wyżej wady czynią Mleczny start niegodnym zakupu? Bynajmniej. Bananowa kaszka z Biedronki zalana 150 ml wrzątku ma idealną konsystencję – to cieplutka, gęsta, spójna mannowa masa. Niemożliwa do przeoczenia syntetyczność jest w przedziwny sposób urokliwa. A zęby zawsze można umyć, w końcu od czego mamy szczoteczki i pasty (byle nie owocowe, tfu)?
Mimo iż wolę kaszkę czekoladowo-karmelową, która smakuje jak karmelowo-kakaowy chleb z wypieczonymi skórkami, do Mlecznego startu bananowego bez wątpienia wrócę. Na chwilę obecną uważam, że kaszki z Biedronki nie mają sobie równych wśród mannowych deserów błyskawicznych.
Ocena: 6 chi
Truskawkową też kupiłaś do testów? Ja zawsze najbardziej uwielbiałam bananową (zanim pojawila się czekoladowo orzechowa, ale ona była jakoś krótko), a waniliową ciut mniej, bo była troszkę mdła, ale i tak mi smakowała. W podstawówce to ja właśnie je jadłam na śniadanie xD opis brzmi trochę przerażająco, ale szczerze mówiąc dla mnie nie śmierdzą kurczakiem, nie pozostawiają paskudnych posmaków i nie są aż tak chemiczne (chyba już się przyzwyczailam do chemii w moim życiu xD) gdybym mogła, to też bym do niej wracała… Tylko póki co nigdzie jej nie kupimy :((((
1. Wydaje mi się, że truskawkową też mam.
2. Najadałaś się taką kaszką czy jadłaś coś poza nią?
3. Zdruzgotałaś mnie ostatnio wiadomością, że już żadnej z biedronkowych kaszek nie ma. Btw, za dwa dni pojawi się kolejna recenzja, którą – tak jak dzisiejszą – napisałam, zanim dowiedziałam się o zniknięciu kaszek. Po prostu nie mam czasu poprawić.
Jako dzieciak chyba miałam mniejszy żołądek więc na poranne zapchanie mi wystarczyło + zwykle kakałko do tego, a niedługo później i tak coś słodkiego z koleżankami w szkole jadłam :D
Zdrowo <3 :D
Co do smaku bananowego… W sumie jak sama kasza miała by taka być? Może i dziwnie to napisali, ale właściwie nie wiem, czy bym się kiedykolwiek nad tym zastanowiła, gdybym już jakimś cudem zwróciła na temat uwagę.
Niezła gęstość. Swoją drogą przypomniało mi się, jak jakiś czas temu usłyszałam, że „jedyny smaczny sposób na kuskus to zamiast makaronu do zupy mlecznej”… No nie. xD
A co do samej kaszy, nie wydaje się spoko, zwłaszcza gdy o mnie chodzi. Jestem pewna, że syntetyczny banan bardzo by mi przeszkadzał, a inne nuty brzmią tak dziwnie… Ot, sztuczny kapcioch… Ja dziękuję. Mimo że struktura brzmi spoko. Chyba. Gęstość to jedno, ale kwestia twardości ziarenek dla mnie jest bardzo ważna. Mam taki swój poziom „jakby al dente, ale nie za bardzo”.
Zjadłabym za to kaszę bananową… Nie wiem, może z nektarem? Ale żeby mleko się nie ścięło.
Bananowa kasza? Nope. Mógł być osobno sproszkowany owoc, osobno mleko. Albo gotowe sproszkowane mleko bananowe. To miałam na myśli.
Kuskus z mlekiem? Mogłoby być ciekawie, niemniej pozostanę przy corn flakesach. Pomysł mnie nie odrzuca. Za to kasza z nektarem bananowym owszem.
Jakoś nie skojarzyłam, że w sumie mogliby sproszkować mleko bananowe. Fakt.
Mnie kuskus z mlekiem też nie odrzuca i też uważam, że może smakować ciekawie. Moje „No nie” odnosiło się do „JEDYNY SMACZNY sposób na kuskus” – ja lubię kuskus. Fajna kasza, ale ja ją postrzegam bardziej obiadowo.
Fu, taki sklepowy nektar rzeczywiście fu. Dopiero po Twojej odpowiedzi taki przyszedł mi do głowy (też o takim właśnie pomyślałaś?). Ja sobie wyobraziłam raczej kaszę ugotowaną na mleku + dolać „nektar” własnej roboty jak kiedyś syrop malinowy do manny. Swój nektar zrobiłabym z banana zmiksowanego z odrobiną mleka albo jakbym miała ochotę na coś o wiele słodszego to z miodem gryczanym / syropem klonowym (gdybym taki syrop akurat miała).
Ja też bardzo lubię kuskus i mnie też kojarzy się obiadowo. O ile mnie pamięć nie myli, nigdy nie jadłam kuskusu w innej formie niż obiadowej właśnie.
Tak, pomyślałam o kaszy zalanej zimnym nektarem bananowym ze szklanej butelki :P Banany lubię zmiksowane z mlekiem – kóniec. Nie zalałabym takim koktajlem kaszy.
Ja prawie nigdy nie miksuję owoców z czymkolwiek. Banany z mlekiem spoko, ale jakbym miała już właśnie mannę bananową jeść, to z czymś takim. Wydaje się spoko dla mnie, ale nigdy tak nie robiłam. Aż z ciekawości kiedyś przetestuję, czy ten sposób działa.
Podnoszę poprzeczkę: ja dosłownie, a nie prawie nigdy.
Mleczny Start jest jednym z błyskawicznych posiłków, które jadłem, gdy byłem mały i je dobrze wspominam. Pamiętam również reklamy z tych produktów „3, 2, 1, MLECZNY START!!!” Pamiętam też kanapki z M.S., często je wcinałem. :) Ależ to było… Kiedyś to non-stop wcinałem owe kaszki, prawie zawsze mieszałem, by zgęstniało i zjadałem je często w ciągu ok. 3 minut! :)
Za kanapkami zbożowymi tego typu nie przepadam, za to gęssste kaszki… mmm <3